wtorek, 2 grudnia 2014

Bohynie, poticzki, Horodżenne ...

Bardzo lubię te spotkania. A zaczęło się od piątkowego telefonu "z góry" - Może byśmy sobie Andrzejki zrobili? - Czemu nie! Ponieważ my zupełnie nieprzygotowani, trzeba było w sobotę wyskoczyć w dolinę do sklepiku, śledziki po kaszubsku sobie wymyśliłam, albo po węgiersku ... jak kto woli.


 Spotykamy się w starej, wiejskiej szkole, która służy teraz za świetlicę, jeszcze przedtem był tu sklep ... siedzimy w dawnej klasie, w piecu napalone, a w pomieszczeniu obok, gdzie kiedyś mieszkała nauczycielka, urządzona sprytnie kuchnia.


Mieszkańcy powolutku dorabiają się z mizernych funduszy sołeckich a to nowych naczyń, garnków, kuchni gazowej, jakieś mebelki, doraźne remonty ... latem ktoś wpadnie pokosić trawę wokół, drzewa przywiozą do napalenia w piecu ... i snują się opowieści, na które ja ciekawie nadstawiam ucha.


Niektóre jakby żywcem przeniesione z "Konopielki", obrazowe, okraszone dowcipem, siedzący wspominają wesoło, jak tu, w tym pomieszczeniu siedziały dwie młodsze  klasy, potem trzeba było zbiegać do Huwnik i wracać pod górę do domu ... kto tam myślał o jakimś dowożeniu dzieci do szkoły ...
Łatwiej było tym, mieszkającym na górze, a siedząca obok mnie Marysia mieszkała aż za naszym potokiem, więc trzeba było wdrapać się najpierw na górę, żeby potem zejść do szkoły, i na powrocie to samo przecież ...


Z tych spotkań dowiadujemy się różnych ciekawostek o naszej wioseczce, poszczególne rejony mają swoje nazwy ... wreszcie zajarzyłam, że nasze łąki "zapotoczne" to Horodżenne, a malutki potoczek, który wypływa gdzieś w lasach Biała albo Zabiała za górną wsią to "Poticzek" ... przecina potem drogę koło kaplicy Tyszkowskich i wpada do Wiaru ... taki niepozorny, a ile szkód latem poczynił mieszkańcom Huwnik ...


Z Huwnik poprowadzona jest ścieżka dydaktyczna nazwana "Bohynie", przechodzi przez miejsca historyczne, pokazuje osobliwości przyrodnicze natury ożywionej i nieożywionej, bardzo ciekawie opisuje to wszystko, jak zwykle, Krzysiek Pogórski, wielki miłośnik Pogórza, który zna je pewnie od podszewki ...http://napogorzu.blogspot.com/2012/06/bohynie-albo-wyprawa-na-dzikie-baby.html
Ale i tu okazuje się, że miejscowi tak nazywają las ponad Huwnikami a naszą wioseczką, więc nazwa nie wzięła się znikąd ... jak woziliśmy drzewo na Bohyniach ... albo " jak chodziłam za głęboki potok" ... od razu wszyscy wiedzą, gdzie to jest ...


Ciekawie wsłuchiwałam się w opowieści o Paportnie, wysiedlonej wsi, którą przecięła granica ... o głębokich studniach, że alei grabowej już nie ma, bo została wycięta ... gospodarował tam PGR z Leszczyn, a drewniana cerkiew z 1888 roku została przeznaczona na magazyn ...

zdjęcie Radosław Bakalus

Stanislaw Kryciński w swoim przewodniku pisze, że cerkiew rozpadła się w latach siedemdziesiątych, a ja usłyszałam, że rozebrali ją miejscowi ... zabierali grube belki, pokryte jeszcze malowidłami, z jakim przeznaczeniem? na budowę? na opał? ... w tym miejscu stoi teraz krzyż ...



Tak samo z drewnianym folwarkiem w naszej wsi, przyjechali z Huwnik, z jakiejś spółdzielni czy coś podobnego, zburzyli, rozebrali i teraz pozostała tylko nazwa ... można usłyszeć - mieszkamy na "folwarku" ... chciałabym zobaczyć kiedyś stare zdjęcia, może zachowały się u kogoś ...


Nie poznaliśmy jeszcze terenów z drugiej strony wsi, udało nam się z Jankiem odwiedzić kiedyś stare grodzisko prawie nad Aksmanicami, gdzie bardzo ładnie zachowane są wały ziemne, i miejsca po upowskich bunkrach, gdzie ponoć był szpital ...a przed nami ścieżka "Bohynie", a zwłaszcza koryto "Poticzka", gdzie są interesujące ściany skalne ... pora dobra, błoto zamarznięte, można iść, tylko nie wiem, co dzieje się z tym czasem, zamiast zwalniać, płynie jakby szybciej ...


Niedzielne Pogórze pobielone, ale tylko wierzchołkami, bo chmury nie opuszczają nas ...mróz scina wilgoć i osadza na drzewach ... do dziś pewnie śladu nie ma z tych malowniczych koronek, mroźny wicher otrząsł wszystko ...
A zdjęcia i z Kalwarii, i Szybenica załapała się w obiektyw, i znana Wam już kapliczka z widokiem ... nie, Kopystańki prawie nie było widać, cała otulona w mroźnym oparze ...


Zaczęłam dokarmiać ptaki, i w domu, i na Pogórzu, skąd wzięła się ich taka ogromna ilość? zapamiętały miejsce z zeszłej zimy? za to Jaśko wielce zainteresowany obserwacją ptaków, siedzi i patrzy, jak smyrgają do i z karmnika.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny i dobre słowa, trzymajcie się ciepło w tym mroźnym wietrze, pa!





27 komentarzy:

Olga Jawor pisze...

Twoje oszronione zdjęcia przepiekne! I opowieści ciekawe. tak dobrze zimową porą spotkać sie z ludźmi, w cieple ich serc i pieca posiedzieć, zagladać w przeszłosc i dowiadywać sie czegoś nowego, o czymś niby dobrze znanym a wciaz jeszcze do końca nieodkrytym.Też tak robimy spotykajac sie z sąsiadami i młodymi przyjaciółmi.Jak dobrze, że istnieją te chłodne miesiące i krotkie dnie! To czas dla rowijania naszych wnętrz, to czas dla innych, bliskich i godnych zainteresowania ludzi.
Pozdrawiam Cię serdecznie Marysiu!:-))*

t pisze...

Piękna szadź. To jedno z najpiękniejszych zjawisk atmosferycznych jakie istnieja w przyrodzie... Zazdroszczę.

Beata Bartoszewicz pisze...

Brrrr, powiało mrozem, ale nie w sercach. Jak to miło, kiedy powstają takie sąsiedzkie wspólnoty, i kiedy ludzie garna się do siebie.
Szkoda folwarku i cerkwi szkoda bardzo. Masz rację, ze byłoby jakąś pociechą , gdyby się na jakiejś fotografii chociaż zachowały. Szkoda, że do zniszczeń, które niosą ze sobą wojny dokładane są takie niepotrzebne unicestwienia dawnych siedzib, dawnego świata.
Na koniec zawsze jeszcze oglądam sobie wszystkie Twoje zdjęcia w powiększeniu ;) Serdeczności, Beata

GAJA pisze...

A u nas odwrotnie. Piękna nowa wypasiona świetlica zieje pustką....
Taka gmina.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Bo wiesz, Olu, z książek ani z internetu nie dowiesz się tego, co opowiedzą Ci żywi ludzie, a że nas to interesuje bardzo, z tym większą chęcią nadstawiamy uszu, a oni chętnie opowiadają; niektóre historie, że boki zrywać, policzki i brzuchy bolały; takie długie popołudnia i wieczory, spory zapas książek przywiozłam z biblioteki, lepsze to niż ogłupiające tv; serdeczności ślę za San.

T, bardzo oszczędna to była na razie szadź, czasami jest taka jak w bajce, a więc poczekamy; śniegu jeszcze nie ma, więc dobrze się zjeżdża w naszą dolinę; pozdrawiam.

Beata, czasami usiądę i szukam w internecie, może gdzieś są stare zdjęcia tych miejsc, ale nie zdarzyło mi się jeszcze zobaczyć, jak wyglądały te cerkwie, wsie, dwory; mam wrażenie, że zmienił się ludziom trochę światopogląd, już nie niszczą tak bezmyślnie, a raczej starają się coś uratować, może dlatego, że to nowe pokolenie nie jest napiętnowane wojną; chętnie oglądam też programy z tv regionalnej, niektóre tematy traktowane są pobieżnie, ale można zobaczyć właśnie ciekawe archiwalia; pozdrawiam Cię serdecznie wieczorową porą.

Gaju, tej świetlicy należy się solidny remont, bo szkoda, budynek jeszcze zdrowy, a łatwo zburzyć, i potem okazuje się, że nie ma pieniędzy na nowy, a poza tym teraz budynek publiczny wymaga tylu uzgodnień, że mnóstwo pieniędzy idzie w papiery; więc mąż radzi cały czas, żeby jednak ratować, po troszeczkę, i budynek jeszcze nas przeżyje; pozdrawiam serdecznie.

grazyna pisze...

Rozbielona przyroda jaka piekna...sliczne zdjecia zrobilas, i opisalas mila atmosfere w Waszym otoczeniu, az chce sie zyc. Sciskam serdecznie

Pellegrina pisze...

Pobielało U Was cudnie, chociaż tylko wierzchołkami. Ja nadal czekam na białe i mroźne.
Wpisałam Huwniki, jak to blisko wschodniej granicy! Stąd te śpiewne nazwy. I teraz wiem, że tylko czołgiem tam dojechać w nieprzychylny czas.
Cieplutkie serdeczności.

mania pisze...

Słuchaj Maryniu ludowych opowieści, kiedyś wszystko przekażesz Jasiowi a może i spiszesz :)
Pozdrawiam serdecznie

Inkwizycja pisze...

Piękna, delikatna u Was zima, Marysiu. U nas ziemia skuta mrozem, ciemno i wietrznie... A twoje zdjęcia jak z bajki ;)
Bardzo potrzebne są takie spotkania, które pomagają wzmacniać więzi lokalnej społeczności... a ile się przy tym można nasłuchać historii i po prostu poweselić ;)
Ściskam czule ;)

Zofijanna pisze...

Odpoczywałam latem przy tej kapliczce, wędrując niebieskim szlakiem na Kalwarię, zrobiłam zdjęcia Kopystańce,która była wówczas pięknie widoczna.
Podobno kapliczka przed remontem była jeszcze ładniejsza.
Chciałabym spotkać w naturze storczyka opisanego przez Krzysztofa.
Kilka dni temu widoczne było na Pogórzu Dynowskim niesamowite zjawisko- nad nieokrytą szronem roślinnością pojawiła się roślinność okryta szronem- takie 2 w jednym..
Piękne zdjęcia. Twoje ?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyno, takie zjawisko to tylko w wysokich partiach wzniesień, jak patrzyłaś z dołu, to wyglądały jak muśnięte pędzelkiem z białą farbą; te spotkania to równocześnie dla nas nobilitacja, że jesteśmy uważani za "swoich", z czego się cieszymy; pozdrowienia ślę.

Krystyno, mamy parę dróg dojazdu do nas, kiedy jedziemy jedną z nich, na Kupiatycze, w polach, zupełnie niedaleko widać wieżyczkę strażniczą na granicy; tak, to bardzo blisko, niedalekie pagóry to już "u kraja: i wsie wysiedlone, i nazwy zostały po dawnych mieszkańcach; pozdrawiam serdecznie.

Maniu miła, słucham tych opowieści, barwnych, soczystych, nie wszystkie nadają się dla ucha Jaśka; ale o bohyniach mu opowiem, a jakże! pozdrawiam cieplutko.

Inkwi, wiedz o tym, że to tylko złudzenie dają te białe igiełki szronu, że jest biała zima; też mróz, wicher i krótki dzień, a u nas ciągnie wschodnim wiatrem, potęgując wrażenie mrozu siarczystego; no właśnie, te spotkania, opowiadania, historie, niektóre zupełnie jak, nie przyrównując, Skiroławki:-) pozdrawiam serdecznie.

Zofijanno, śmiem twierdzić, że widoki spod kapliczki jedne z najpiękniejszych na Pogórzu; często zatrzymują się tu ludzie, spacerują, odpoczywają, a kiedy lipy kwitną - błogość; pamiętam ją przed remontem, nadgryziona zębem czasu, pokryta poszarzałym gontem, ale mieszkańcy własnym sumptem naprawiają, jak mogą, nie zawsze pięknie, ale woda nie leje się do środka; podobna kapliczka jest na trasie pątniczej przez Chyb, kilka lat temu przedstawiała żałosny widok, a do dziś nie wiem, czy jeszcze stoi, tam nikt jej nie pomógł; o, Krzysiek to wyszukuje różności wśród roślin, pasjonat; moje zdjęcia, a jakże, co niedzielę jesteśmy na Kalwarii, jak pożyczam czyjeś, zawsze podpisuję; a gdzie Ty się podziewasz, za długa ta cisza na blogu; pozdrawiam serdecznie.

Unknown pisze...

Mario, masz cudnego bloga i pięknie piszesz, rewelacyjnie się to czyta. Pewnie dzieli nas minimum jedno pokolenie ale chciałabym mieć zawsze tyle chęci do życia i taką wrażliwość na to co nas otacza co ty.
Pozdrawiam cieplutko!

Zofijanna pisze...

Dopiero teraz zaskoczyłam, że i w Paportnie byłam tego roku. Też leży przy niebieskim szlaku, ale to już za Połoninkami Kalwaryjskimi, w dolince, przy szlaku - drodze na Arłamów.
Widać podobnymi ścieżki wędrujemy w tym roku Marysiu.
Na Bukowym Berdzie niebieski zakończyłam w tym roku.
Dużo, dużo się dzieje i z blogowaniem nie nadążam.
Moc uścisków !

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mario znów promujesz moją stronę. Dzięki tysięczne. Ja tymczasem zmieniłem platformę porozumienia ze światem (przynajmniej na czas jakiś). Zapraszam na FB klik
Polecam szczególnie "Roratnią wyprawę na Połoninę Caryńską" ;-)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Witaj, Sylwio, w naszych skromnych progach, i cieszę się, że znalazłaś tu coś dla siebie; dzięki za słowa uznania, one popychają do dalszego pisania; pozdrawiam serdecznie.

Zofijanko, no pewnie, że byłaś; a od nas to wszędzie rzut beretem, pomyślisz i jedziesz kilka kilometrów, i już jesteś na miejscu; to dobra sprawa "robić" szlak od kółeczka do kółeczka, wiele mam takic zaczętych, a niedokończonych, albo tylko wyrywkowo; może zimą znajdziesz troszkę czasu i popiszesz; serdeczności ślę.

Krzysiek, a gdzieżbym śmiała promować; ja po prostu leniwiec jestem, idę na gotowe, przecież tak zgłębiasz pogórzańskie tematy, że ja już nic nowego nie napiszę, i myślę sobie: jeśli kogoś zaciekawi, zajrzy do Ciebie; a mnie nie ma na fb, nie wiem, z czym to się je, znaczy chyba nie istnieję, jak to mówią znawcy; szkoda, że zarzuciłeś pisanie bloga,
dla mnie jakby przyjaźniejsze i bardziej poznane rejony internetu; pozdrawiam.

Aga Agra pisze...

Cudne zdjęcia...

Stanisław Kucharzyk pisze...

Ależ istniejesz i to jeszcze jak pięknie - mimo, że Cię nie ma na twarzoksiążce. Ja z konieczności się przesiadłem na pewien czas gdyż
1. moi synowie tam są ...
2. musiałem zrobić Fanpage (stronkę FB) dla naszego Parku https://www.facebook.com/Bieszczadzki.P.N. To możesz oglądać bez logowania.
Zdjęcia piękne faktycznie

Grażyna-M pisze...

Piękne te białości. :)
Zazdroszczę spotkań. U nas jeżeli coś jest organizowane to dla "samych swoich". Wprawdzie działa u nas Stowarzyszenie, filmik z imprezy nawet znalazłam na You Tube, ale... Właśnie, zawsze ktoś ma jakieś "ale"...
Chyba nie ma w ludziach tej chęci spotkania się, porozmawiania, jakiejś wspólnoty.
Wydaje mi się, że tam, gdzie ludzie mają trudniejsze warunki, np. w górach - tam łatwiej o coś takiego. Ludzie trzymają się razem. A u nas - zna się tylko najbliższych sąsiadów.
Serdeczności :)

Joanna pisze...

piękną, zimową scenerię uchwyciłaś...
na takich pogaduchach ciekawych rzeczy można się dowiedzieć..
pozdrawiam cieplutko

Mażena pisze...

Takie spotkanie w takiej cudownej scenerii - fantastycznie!
Marzy mi się spróbować namalować któreś z Twoich zdjęć te magiczne drogi, kapliczki...

Adelka pisze...

Tak patrzę na Twoje zdjęcia i , o ile dalej uważam , że najpiękniejsze na świecie jest Mazowsze (wszak moje z dziada pradziada) to kiedyś na pewno odwiedzę Twoje strony :)))

wkraj pisze...

Zatrzymane w czasie. Piękne zmrożone zdjęcia. Paluszek pewnie też Ci drętwiał podczas tej sesji. Ale warto było. Cudowne widoki :)

Tomasz pisze...

Lubie stare nazwy pamiętane przez najstarszych ludzi żyjących jeszcze w Karpatach lub tych których dawno temu wysiedlono. Mapy Bieszczadów Wojciecha Krukara zawierają mnóstwo starych nazw których współcześni już nie pamiętają. Chciałbym aby kiedyś pan Krukar zrobił taka mapę Pogórza Przemyskiego
Pozdrawiam

Kalina pisze...

Przepiękne zdjęcia i opowieści. Tylko siaść, pić gorącą herbatę i słuchać. Oglądam twoje krajobrazy z przyjemnością, takie inne,baśniowe, leśmianowskie...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dzięki, Agata, pozdrawiam,

Krzysiek, no cóż, życie wymusza pewne zmiany, mnie dobrze na bloggerze i tak pewnie zostanie; dzięki i pozdrawiam.

Grażyno-M, dobrze się czujemy w towarzystwie mieszkańców, i obserwujemy, że ludzie sobie pomagają; gorzej na mojej podmiejskiej ulicy, tu rzeczywiście znam tylko sąsiadów, ale zresztą nie mam takiej potrzeby, bo zwykle mnie nie ma; pozdrawiam.

Joanno, a, pogaduchy mocne, boki zrywać, jak opowiadają różne scenki rodzajowe, a nas interesują przede wszystkim lokalne, historyczne wręcz rzeczy; pozdrawiam.

Mażeno, ej, wiało wtedy na górze, jak licho, każdy wpadał do środka, zacierając ręce, albo po prostu nie byliśmy przyzwyczajeni jeszcze do zimna; odnowiłaś znajomości z pędzlem i paletą, maluj, co Ci się podoba, pozdrawiam serdecznie.

Adelinko, Mazowsze trochę płaskie, prawda? tutaj znajdziesz spore górki, i różne ciekawostki historyczne; pozdrawiam.

Wkraju, zlekceważyłam rękawiczki, a wiało wschodnim wiatrem bardzo; to pierwsze zauroczenie zimową bielą; pozdrawiam.

Tomasz, mam tę mapę, i lubię odczytywać stare nazwy, każda łąka, połoninka miała swoją nazwę; tak, przydałaby się taka mapa Pogórza, ostatnio dowiedziałam się, że Wiahor to przysiółek Posady Rybotyckiej, ale gdzie? pozdrawiam.

Kalino, a posłuchałabyś opowieści w wykonaniu mieszkańców, żywe, obrazowe, nazwane po imieniu; a krajobrazy rzeczywiście mamy ładne, o każdej porze; serdeczności ślę.

BasiaW pisze...

Piękne miejsca. Lubię takie historie, moja wyobraźnia ożywa i tworzy własne obrazy!Czytam więc z zainteresowaniem jakbym tam była i widziała tę cząstkę historii, barwnej i tragicznej zarazem...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Basiu, opowieści snują się różnej treści, w każdym razie brzuchy i policzki bolały za śmiechu, a oprócz tego słuchaliśmy ciekawie o historycznych już zdarzeniach; pozdrawiam serdecznie.