poniedziałek, 1 sierpnia 2016

U sąsiadów czyli Bukovske Vrchy ...

Słowacy tak właśnie nazywają swoje Bieszczady - Góry Bukowskie ... Bukovske Vrchy.
Po węgiersku  brzmi to jeszcze bardziej tajemniczo, i troszkę śmiesznie ... Keleti Beszkidek:-) ... Beszkidek ... taki mały Beskid:-)
Kiedy tylko nadarza się okazja w tamte okolice, to zawsze odpuszczamy przejazd głównymi drogami, przez Humenne czy Michalovce ... wolimy tędy, tuż przy granicy Słowacji z Ukrainą, przez małe miejscowości, ruch na drogach słaby, a widoki błogością rozlewają się na sercu.


Jechaliśmy nad słowackie Morskie Oko, a jadąc wspominaliśmy, jak byliśmy tutaj po raz pierwszy z naszą ukochaną czarnulką, Miśką ... o, na tej łące, pamiętasz? tu się zatrzymywaliśmy ...
Pogoda była trochę niewyraźna, mijaliśmy kałuże po wczorajszej ulewie, a upał i nieznośna wilgotność powietrza przepowiadały, że pewnie lunie znowu. Zresztą nad Vihorlatem już gromadziły się ciemne chmury, a my jeszcze krążyliśmy po malutkich słowackich sklepikach, bo zamarzyło mi się urządzonko do robienia haluszków:-)
Haluszkowego przyrządu nie znaleźliśmy,  to ruszyliśmy znowu w drogę, bo żeby dostać się nad Morskie Oko, trzeba objechać cały masyw górski, sporo kilometrów.
Po drodze mnóstwo grzybiarzy, lasy sypnęły prawdziwkami, a ja z zazdrością patrzyłam na obfitość pnączy, to powojnik górski kwitł obficie białymi, drobnymi kwiatami, a na nich roje pszczół.
U nas sezon pszczelarski już się skończył jak nożem uciął po kwitnieniu lip, teraz tylko tyle co zbiorą owady z kwitnących łąk.


Troszkę pokropił deszcz, zrobiło się jeszcze bardziej parno, ale kiedy zanurzyliśmy się w lesiste drogi, dało się jakoś wytrzymać w tej parnocie, zresztą chyba sam zbiornik wodny schładzał okolicę.
Przy drodze wiata w kosmicznym kształcie, troszkę dziwna jak nie z tego świata:-)


Samo jezioro zawsze zachwyca, wśród bukowych lasów, czysta woda ...





... a w niej chmary pstrągów ... już nauczyły się, że z zapory zawsze może spaść coś do jedzenia, taki widok to wywoływał westchnienia u mego męża ...


Wokół zbiornika ścieżka doprowadza do chaty "Morskie Oko", a w niej bufet ... mimo, że ludzi sporo, nie ma się wrażenia tłoku, wielu turystów zeszło ze Snińskiego Kamienia ... na przeciwległym brzegu panna młoda w bielutkiej sukni, oho! sesje ślubne odbywają się już wszędzie:-)


W pobliżu nad wodą kastelik czyli pałacyk, zbudowany w 1924 na polecenie hrabiny, właścicielki tych terenów, Gladys Vanderbilt Szechenyi z powodu choroby córki, która tutaj znalazła dobry klimat do leczenia ...


Wokół kwitnie smotrawa, całe łany. Kwiat smotrawy jest symbolem wschodniosłowackiego obszaru chronionego Vihorlatu i widnieje w jego znaku ...


I tak drepcząc tymi ścieżkami wspominaliśmy Miśkę, jak zsunęła nam się po suchych liściach do wody, i mąż musiał ja ratować ... mamy po niej tyle wspomnień ... kiedyś zobaczyłam na ulicy czarną sznaucerkę, zupełnie jak Miśka ... serce mi ścisnął żal ...


Czas na powrót, pięknie się wypogodziło, to jeszcze podjechaliśmy nad zbiornik wodny Starina, a po drodze łany krwawnicy na łąkach koło Stakcina ...


Jest to największy zbiornik wody pitnej nie tylko w Słowacji, ale także w Europie Środkowej, zaopatruje w w wodę m.in, Preszov i Koszyce. Przy jego budowie trzeba było wysiedlić kilka wsi, ich mieszkańcy niechętnie przenosili się ze swojej ojcowizny.
Zalana została wieś Starina, od której zalew wziął nazwę, zatopiony został pomnik z I wojny światowej ... pojawia się czasami przy niskim stanie wód, ostatni raz widziano go w latach 90-tych XX wieku ... u nas w zalewie solińskim ukazują się kości zalanych cmentarzy ...



Z samej drogi niewiele widać, więc po przeciwnej stronie zbudowano punk widokowy, z którego można podziwiać widoki ...


Z ciekawością ruszyliśmy dalej, wjechaliśmy jakby w skalna bramę, jest tu bardzo ładnie, w końcu to park narodowy Połoniny ...


W tym miejscu zakończyliśmy nasze zwiedzanie, ale już kołatała nam w głowach myśl, że ... my tu jeszcze wrócimy, przejechać się do Novej Sedlicy, dokąd można wybrać się z Polski szlakiem z Kremenarosa z trójstyku granic, do Ulicza, Kołbasova i innych wioseczek, zagubionych w tych terenach, z dala od miejsc popularnych i ludnych.
Nadłożyliśmy trochę drogi, aby tradycyjnie wstąpić do Przysłupia na pstrąga.
Nad Lutowiskami zerknęliśmy na Bieszczady, gdzie ludzi mrowie ogromne:-)


Przed Ustrzykami Dolnymi zastał nas zachód słońca, ten sam, który oglądał Tomasz z Karpackiego Lasu na naszym Pogórzu Przemyskim:-)


My tam dojechaliśmy już nocą, prosto w koncert świerszczy i zapach tytoniu, zmęczeni, pełni wrażeń ... Keleti Beszkidek, czarowna kraina ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, bywajcie w zdrowiu, pa!



11 komentarzy:

ankaskakanka pisze...

Piękne miejsce zwiedziłaś. Tęsknię do gór. Takie są piękne. A te sąsiedzkie, to raczej daleko, oprócz czeskich, oczywiście. Pozdrawiam

Aleksandra I. pisze...

Mario, co za widoki, jest trochę podobizn z moich stron chociażby te żółte kwiaty. Najbardziej spodobał mi się zachód słońca i to pokręcone drzewo. Nie dziwię się, że Chcesz wracać w te strony. Pozdrawiam

wkraj pisze...

Bardzo udana wycieczka, pełna czarownych widoków i urokliwych zakątków. Lubie takie spokojne okolice.
Pozdrawiam.

Barwy Ogrodu pisze...

Koniecznie pojedźcie dalej, następnym razem. My tam właśnie byliśmy na urlopie, zakochaliśmy się całkowicie. Opuszczone wsie nad zalewem, cerkwie, Bieszczady z drugiej strony. Oj, będzie Wam się podobało... Serdeczności!

Stanisław Kucharzyk pisze...

Piękna ta łąka z krwawnicą. Natomiast co do ryb to tej na zdjęciu to akurat klenie (czerwone i czarne płetwy, wyraźnie widoczne łuski). Ale pstrągi tez tam są ;-)

Mażena pisze...

Piękny wypad! Fantastyczny opis! Takie fantastyczne miejsca odwiedzacie!

Anna Kruczkowska pisze...

Ech, jak pięknie! Może kiedyś uda mi się tę moją Najmłodszą na Bieszczady rowerem namówić? Póki co szykujemy się na Rugię.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ania, tam taki spokój, jak chyba nigdzie już w naszych górach, no! może w Beskidzie Niskim:-) gdzie urlopowałaś w tym roku? pozdrawiam.

Aleksandro, rzut kamieniem na południe przez nasze Bieszczady i zupełnie inny świat:-) u nas smotrawy nie widziałam, albo omany, albo rudbekie; pozdrawiam.

Wkraju, tym razem wbiliśmy się głębiej w te góry, ale jeszcze nie do końca, dobrze, że coś pozostało na następny wyjazd, bo kraina przepiękna:-) pozdrawiam.

Magda, i proszę, następni sympatycy Gór Bukowskich:-) to prawda, miejsce na urlop pełne spokoju, bo już w Vihorlacie ludniej, nie mówiąc o naszych Bieszczadach:-) pozdrawiam.

Staszek, łąkę zobaczyliśmy daleko z drogi, udało się podjechać bliżej polną drogą:-) ... ten mój rybak, mówił mi, że to same pstrągi:-) pozdrawiam.

Mażena, udało nam się wyskoczyć na sobotę, to niedaleko od nas, więcej trasy wiedzie przez Polskę, bo Słowacja przygraniczna:-) pozdrawiam.

Ania, bardzo piękne tereny na rower, i ruch na drogach nieduży, bo to z dala od głównych tras:-) może kiedyś wyruszycie ściana wschodnią, nie omijając Pogórza oczywiście:-) pozdrawiam.

Evunia pisze...

haluszki - na alle i innych garneczkach jest za parę zeta 'przecierak do klusek' plastikowy 2 rozmiary ( małe i większe dziurki) ew. metalowy z rączką. Mam oba i używam pasjami - haluszków nie robiłam ( wg przepisu to nasze szare kluski ew. pyzy są, tyle że okrągłe) ale kluski lane, kładzione, francuskie szpecle itd. wychodzą migiem.

Evunia pisze...

W Bieszczadach ludzi mrowie??? a ja je znam z czasów, kiedy na Otrycie i tydzień człeka nie spotka.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Evunia, też po nieudanych poszukiwaniach doszłam do wniosku, że trzeba mi na alle poszukać, a nie tracić czas niepotrzebnie; uparłam się na haluszki, nasłuchałam się koleżanki, naoglądałam Makłowicza i muszę w końcu spróbować; kiedyś gotowałam, a właściwie usiłowałam ugotować właśnie pyzy, i wyszła mi breja:-) ale to było strasznie dawno, w zeszłym wieku; pozdrawiam.
P.s. Ja też z czasów prawie bezludzia bieszczadzkiego:-)
Odstrasza mnie to nastawienie tylko na turystę, a właściwie na jego kieszeń, czasami aż do przesady ... niemoralnej, że tak nazwę.