To było moje marzenie, od kiedy przeczytałam o tej Dolinie w internecie.
Ale jakoś nie składał nam się wyjazd w te strony Zakarpacia, bo zazwyczaj pędziliśmy na południe, przez Słowację i Węgry do naszej ulubionej Rumunii.
Nie skłamię, jeśli przyznam, że jednym z hamulców było przekraczanie granicy, no i niesamowite dziury w drodze.
Raz kozie śmierć! jedziemy, ale nie po nocy, żeby widzieć, co na drodze, a na granicy ... wielka niewiadoma, ale może nie będzie tak źle:-)
Na przejściu w Krościenku poszło szybko, mimo tajemniczych karteczek, przyciemnionych szyb, przybijania wielu pieczątek, a nawet zdjęcia auta.
Droga okazała się miłym zaskoczeniem.
Ten szlak na Turkę i Borynię odstraszał kiedyś, a teraz nowy asfalt, więc poszło szybko i sprawnie.
W porannym słońcu minęliśmy Góry Sanocko-Turczańskie, gdzieś w oddali bieliły jeszcze szczytami ukraińskie Bieszczady.
Jak zwykle zatrzymaliśmy się na mały popas gdzieś ponad doliną, rozkwitały łąki, ptaki kląskały w przydrożnych krzakach, a przed nami majówkowe dni.
Trochę gorzej było na Zakarpaciu, za to o wiele cieplej. Przy drodze sprzedawano czereśnie, truskawki, a żarnowce całe w złocistych poduchach porastały przydrożne skarpy. Drogi rozjeżdżone, nieremontowane, a najgorzej było na objeździe Mukaczewa.
Stąd jeszcze 70 km do Chustu, bo właśnie w jego pobliżu, na łąkach wioski Kireszi znajdują się owe słynne narcyzowe pola.
Cała podmokła dolina leży na 160 m npm i jest to unikat wśród podobnych rezerwatów, jako że inne znajdują się zazwyczaj wysoko w górach.
Oczywiście jest parking, trzeba wykupić bilety wstępu, a porządku pilnuje specjalna ochrona.
Na początku nic nie widać, za to czuje się zapach, a potem pojawiają się całe łany tego unikatowego cudeńka. Wędruje się wygodną, asfaltową drogą, a po obu stronach narcyzy, wszędzie narcyzy ...
czasami mignie fioletowo rozkwitły kosaciec syberyjski, czasami żółty ... a tak nawiasem mówiąc, czy to nie przypadkiem czas już na Hostovicke Luky:-)?
Część łąk jest ogrodzona, część otaśmowana, ale i tak są chętni, zazwyczaj dziewczyny, na selfie wśród łanów narcyzowych. Wpadają szybko w te kwiaty, zdjęcie , zdjęcie, a tu rozlega się ostrzegawczy dźwięk z tub głośnikowych, bo w takie są wyposażeni strażnicy, a potem napomnienie:-)
I dobrze, że ktoś pilnuje tu porządku, bo narcyzom groziłby podobny los jak naszym krokusom na halach tatrzańskich.
Za zerwanie kwiatka grozi również kara.
Niektórzy uczeni sądzą, że na skutek geologicznych kataklizmów zsunął się z gór płat ziemi wraz z narcyzami i w ten sposób powstał ten niezwykły naturalny ogród właśnie tak nisko, poniżej 200 m npm. Rezerwat ten boryka się też z pewnymi trudnościami, bo szybko zarasta wierzbą, a pracownicy nie nadążają z jej wycinaniem.
Z narcyzami związana jest miejscowa legenda.
Kiedy chustyński zamek został zdobyty przez ordyńców, mieszkańcy podarowali im poduszki, wypchane kwiatami narcyzów, w dowód poddaństwa. Kto zasnął na takiej poduszce, już się nigdy nie obudził, tak narkotyczny był ten zapach.
Według niektórych źródeł nazwa narcyza pochodzi od greckiego "narkao" - być oszołomionym.
Hm! w pełni rozkwitu przed tym zapachem nie ucieknie, jest wszędzie i chyba coś w tym jest, sami zdradzaliśmy dziwne objawy odurzenia:-)
W pewnym okresie dla ochrony narcyza obowiązywał w rezerwacie zakaz koszenia trawy, jednak z roku na rok kwiatów ubywało, czyli jednak wypasanie, koszenie, zbieranie siana przez wieki nie było takie złe, a rośliny nie były zagłuszane. Teraz łąki nadal kosi się po okresie kwitnienia, a siano jest zabierane do skarmiania zwierząt gospodarskich. Ciekawe, czy i u nich obserwuje się objawy oszołomienia i czy mleko od takich krów jest lepsze:-)
Oprócz narcyzów zauważyłam na łąkach dorodne ciemiężyce, wiele storczyków, nawet białe fiołki czy krzyżownice.
Ponoć jest tu około 500 rzadkich roślin, a wiele zostało wpisanych do Czerwonej Księgi roślin zagrożonych.
Jako, że była to już pora poobiednia, to i nasze żołądki zaczęły domagać się posiłku. Tym bardziej, że przy parkingu stały kramy z prawdziwym lokalnym jedzeniem, przyrządzanym przez miejscowe gospodynie. Mąż oczywiście szaszłyk pieczony na prawdziwym ogniu, ogromny, że nie dał mu rady, a ja skromniutko - bogracz.
I tak najedzeni, odurzeni zapachem narcyzów podążyliśmy na przejście graniczne Sołotwino-Sighet Marmoroski. Nawet natarczywość celnika w przeszukiwaniu naszego auta za jakimkolwiek przemytem nie zrobiła na nas żadnego wrażenia, bo humory mieliśmy przednie.
Witaj, Rumunio:-)
Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!
14 komentarzy:
Marysiu,
piękne te łąki. Podobne widzieliśmy we Francji w Owernii. Tyle że pełne żonkili.
Ukraina to również nasze marzenie. Na razie pozostał nam Beskid Niski - też było pięknie.
Pozdrawiamy gorąco - g. i k.
P.S. Coś moje smsy nie dochodzą do Ciebie...
Śliczne są te żonkile. Bardzo się cieszę, że zobaczyliście ten cud natury na własne oczy. Pozdrawiam cieplutko.
Načpany narcyzem
Nikifor naturszczyk
Namalował z namaszczeniem
Nasadzenie nasturcji
;)
A tak na serio to nie miałem pojęciamo tym miejscu! Piękne.
Mario, wyprawa za granicę by obejrzeć kwiatki na łące wiele mówi o Was. Wiele dobrego.
Chylę czoło w podziwie dla potrzeb tak wysublimowanych i tak bezinteresownych.
Niezwykłe miejsce, zapach mogę sobie tylko wyobrazić. Na pewno był upojny. A więc znów Rumunia. Ciekawe, gdzie tym razem zajedziecie?
Pozdrawiam.
Narcyz sam się obroni przed innymi roślinami bo wydziela szkodliwe coś tam i eliminuje rośliny wokół siebie, dlatego sadzi się je oddzielnie i oddzielnie trzyma w wazonie, stąd ,,narcyz" - myślący tylko o sobie :D
Przepięknie tam jest, dziękuję za wycieczkę :)
Bardzo ciekawy opis .Na Zakarpaciu byłam zimą ,więc dobry powód pojechać tam na taką atrakcję za rok. dziękuję za tą ciekawostkę . Pozdrawiam karpacko Anna
Pole narcyzów, to musiał być narkotyczny i magiczny widok i zapach. Czy to nasadzenia czy gatunek endemiczny? Bo tak czy siak atrakcja
A gdzieniegdzie kosaćce to rodzynki czy wisienki ale cudeńka.
Wszystko co dobre było przez wieki sprawdza się i teraz, mimo nowoczesności.
Krzyś, dla mnie to niezwykłość spotkać taką mnogość kwitnących piękności w naturze, a jak dotąd, znałam je tylko z ogrodu; żonkile też chciałabym zobaczyć, są też w Rumunii, gdzieś na południu; My mamy bliziutko na Ukrainę, ale tak zaporowo działa na nas granica:-) w Polsce dochodzą:-) pozdrawiam.
Ania, a powitać, powitać, dawno Cię nie widziałam:-) narcyzy w naturze, i to wiele hektarów; pozdrawiam.
Maciej, mówisz? Nikifor używał narcyzów??? miejsce niezwykłe u stóp gór, na prawo, za Cisą już Rumunia, miejsca znane z Wielkiej Wojny, bitw Legionów; pozdrawiam.
Krzysztof, narcyzy były przy okazji, udało nam się trafić w dobry czas, w pełnię kwitnienia; zrobiliśmy kółeczko przez 4 kraje, najważniejsza była oczywiście Rumunia:-) pozdrawiam.
Wkraju, powiedziałabym - oszałamiający:-) jak Ukraina, to zaraz przy niej Maramuresz, ale już roimy o następnym wypadzie; pozdrawiam.
Agatek, jednak tu się nie obronił, od kiedy przepędzono stamtąd naturalne wypasy, wierzba, trawy eliminowały kolejne rośliny, może cebule pozostały w ziemi, ale nie kwitły, trzeba było wrócić do wypróbowanych, starych sposobów; pozdrawiam.
Ania, nam z kolei zimą jakoś nie chce się jechać, no może na jakie narty, ale zazwyczaj musimy opalać chatkę, żeby nie zamarzła:-) to wyjątkowe miejsce, tylko było trochę za gorąco, cały czas 30 stopni; pozdrawiam.
Krystynko, nawet męża wciągnęłam w te botaniczne wyprawy:-) dobry sposób na rozprostowanie nóg po wielu godzinach w aucie; nie, to nie nasadzenia, a sama natura, w Rumunii też takie łąki są, ale wysoko w górach; jednak najlepsze jest wypasanie łąk przez bydło, zarówno tutaj, jak i wysoko na halach; pozdrawiam.
Jak to się dzieje, że trafiasz na takie botaniczne ciekawostki? Piękne miejsce i już się nie mogę doczekać posta z Rumunii!
Pozdrawiam serdecznie
Narcyzowe łąki ! Pojęcia ne miałam, że sa takie. Cos fantastycznego ! Dzięki, Marysiu, że nam je pokazałaś. A zapach już sobie wyobrażam !
Mania, przed laty, kiedy czytałam w necie o wyjazdach na Ukrainę, natknęłam się na zdjęcia z narcyzowych pól; tak samo zresztą szukam ciekawych miejsc w Rumunii; pozdrawiam.
Ania, wysoko w górach rumuńskich są całe hale w białych narcyzach, jeszcze to muszę kiedyś zobaczyć:-) zapach był pierwszy, potem widoki łąk; pozdrawiam.
Zaciekawiona Doliną Narcyzów z Twojego komentarza wpisałam w Google tę nazwę, a wyszukiwarka zawiodła mnie do Ciebie, czyli Twojego wpisu sprzed roku.
Pierwszy raz o niej usłyszałam, a jest rzeczywiście ciekawa!
Piękne to zdjęcie z "morzem narcyzów" i cerkwią w oddali.
Muszę ten punkt dopisać sobie do swojej listy celów podróżniczych.
Dziękuję Ci za pokazanie mi tego miejsca. Jola.
Jola, tyle jest ciekawostek na świecie, nie do ogarnięcia; próbujemy choć te najbliższe zobaczyć; ciągnie nas jeszcze w czerwcowe Karpaty, kwitnie wtedy różanecznik, całe zbocza różowe; pozdrawiam.
Prześlij komentarz