poniedziałek, 13 stycznia 2020

Dziadostwo to przywilej:-) ...

Zaczęły się u nas ferie.
Szkoła przygotowała jasełka, a maluchy dla swoich babć i dziadków mnóstwo wierszyków, piosenek i tańców z okazji Dnia Babci i Dziadka. Zatem przedpołudnie spędziłam w szkole, oglądając brzdące, które mozoliły się z wierszykami i ogólnie z całym przygotowanym programem. Jedne śmiałe, rezolutne, inne zawstydzone, jeszcze inne zapłakane ... w jednym z wierszyków trafiły do mnie znamienne słowa, wypowiedziane przez któregoś z chłopczyków: ... Dziękujemy wam, babciu i dziadku, że wychowaliście nam dobrych rodziców ... Tak, zastanowiłam się bardzo poważnie nad tymi słowami:-)

Taniec dżentelmenów:-)

Taniec babuszek:-)



Na dwóch ostatnich zdjęciach Jasiek, mój wnuczek. To ten z zajęczymi uszami i ten wysoki chłopak za ścianą szopki z gałązek. Ech, powiem szczerze, że łza się w oku kręciła i wcale nie wstydzę się tego.


Na Pogórzu śnieg prawie zniknął, ale zanim zniknął, na zmrożoną ziemię spadł deszcz., oblepiając wszystko lustrzaną glazurą. Akuratnie mąż wracał rankiem do domu, te 7 km do Aksmanic jechał ponad pół godziny, zsuwając się z góry centymetr po centymetrze po ślizgawicy, byle do głównej drogi. Po południu już śladu nie było, jechaliśmy mokrymi drogami.
Wysiałam do doniczek nasiona, które wymagają stratyfikacji i pozostawiłam je na wolnym powietrzu, przyrzucając z lekka jedliną, żeby zwierzęta nie zniszczyły, albo wiatr nie poprzewracał.
Jeszcze w przeddzień na grządkach leżał śnieg, po nocy z plusową temperaturą zniknął.


To są próbne zdjęcia po awarii aparatu fotograficznego.
W pewnym momencie odmówił mi posługi zupełnie, pokazywało się czerwone 0, spust migawki nie działał i pokazał się komunikat, że karta pamięci pełna.
No jak pełna, jak dopiero wyczyściłam wszystkie zdjęcia i tylko jedno, poruszone zresztą, Wilczego Księżyca nad Kopystańką. Zmartwiłam się, aparat co prawda leciwy, ale bardzo zżyłam się z nim. Pojechaliśmy do Przemyśla poszukać nowej karty, bo pewnie ta zużyła się po wielu latach.
Na szczęście nie dostaliśmy takowej w żadnym punkcie sprzedaży, radzili, tylko przez internet szukać.
Po powrocie mąż przeskanował kartę, jak radziło jedno polecenie ... nie pomogło.
Pozostało ostatnie, sformatował i tadam! wszystko wróciło do normy, aparat działał, czerwonego 0 nie było, no i spust migawki pstrykał. To wyskoczyłam próbnie na podwórze:-)
Chmury nad Kopystańką i Kanasinem niosły deszcz, a na grządkach zielenił się jarmuż ...


W krzakach zielone liście przylaszczek, przy takiej pogodzie niedługo zaczną kwitnąć ...


... pod chatką zielone łany gajowca żółtego ...


... a dereń jadalny w blokach startowych, gotowy do rozkwitnięcia.


Krety ryją, starzy ludzie mówią, że zimy nie będzie:-)


W nową, zapasową kartę do aparatu i tak trzeba się zaopatrzyć, żeby mnie nie zawiodła w najmniej oczekiwanej chwili:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!



21 komentarzy:

Izydor z Sewilli pisze...

Ależ ten Twój Jasiek już duży. Tak niedawno przecież się urodził.
U nas też już wszystko w blokach startowych. I fiołki kwitną. Krety też ryją. U nas mówią, że zima przyjdzie w lutym. Póki co to deszcz pada od grudnia raz bardziej, raz mniej. Dobre i to.
Pozdrowienia serdeczne

mania pisze...

Też się zdziwiłam, że Jaśko już chodzi do szkoły, malutki był dopiero co.
I nas dopadła "szklana" pogoda, jechałam do pracy pomaleńku, 30km/h bo droga przypominała lustro. Zima miała być w styczniu a tu takie nie wiadomo co.
Pozdrawiam serdecznie

grazyna pisze...

Troche mnie zaskoczylas tytulem...dziadostwo...no ale sie wyjasnilo, jak najbardziej przywilej to jest! cala jestem uprzywilejowana po miesiecznym babciowaniu, najmlodsza Sofi jest w wieku Twego Jaska i jest cudowna dziewczynka.
JArmuz wyglada apetycznie, bede musiala go sobie kupic i zrobic nalesniki nadziewane nim i twarogiem, bardzo lubie.
Zimy w tym roku chyba nie bedzie w centralnej Polsce wiec trzeba bedzie jej poszukac gdzie indziej i sie nacieszyc. Sciskan serd3eznie

Klarka Mrozek pisze...

wnuczka daje mi więcej codziennego śmiechu i radości niż wszyscy inni razem wzięci

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Owieczko, wnuki rosną, czas płynie, tylko my zawsze młodzi:-) niedobrze, że nie ma zimy, i dla przyrody, i dla naszego zdrowia; niechby i w lutym przyszła, przecież trzeba powstrzymać wegetację mrozem, bo nic nie urośnie, kiedy wiosną pąki przemarzną; pozdrawiam.

Mania, Jasiek to już młody mężczyzna, ciekawy świata, a i Tosia zaczyna stawiać pierwsze kroczki; czasem takie hece pogoda sprawia, mąż wspominał, że kiedyś jechał na narty, a przy -20 spadł deszcz, to była jazda, do dziś wspomina; prognostycy wieszczyli zimę stulecia, ale przecież zima nie powiedziała jeszcze stop, różnie może być, żeby tylko puchowa pierzynka przykryła rośliny; pozdrawiam.

Grażyna, wyrażenie "dziadostwo" funkcjonuje u nas od dłuższego czasu, pierwszy raz je spotkałam na którymś z zaprzyjaźnionych blogów i bardzo mi się spodobało; choć znaczenie ma zupełnie inne, pasuje mi do stanu babciowania i dziadkowania, więc używam:-) pamiętam malutką Sofi, i malutkiego Jaśka, a dziś to już cudowni, młodzi ludzie, wrażliwi, ciekawi świata; jarmuż przemarznięty, skurczył listki i jeszcze bardziej pomarszczył, przez to ciekawie wygląda; tylko góry, tylko góry, tam znajdziesz śnieg; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Klarka, wiem, wiem, podczytuję zawsze:-) pozdrawiam.

Aleksandra I. pisze...

Ja w zasadzie nie trzymam zdjęć na karcie. Kiedy wracam z wędrówki od razu przerzucam zdjęcia do laptopa. Co pewien czas warto robić formatowanie. Z tym, że należy upewnić się, że przeniosło się wszystkie zdjęcia do laptopa. Formatowanie czyści kartę do zera. A po za tym dobrze mieć zapasową. Karty po latach mimo wszystko ulegają zniszczeniu i nie wiadomo kiedy mogą spłatać figla.
A występy młodzieży musiały być z humorem ale i nutkę nostalgii zawierały. Wnuczek - elegancki młodzieniec z Niego. Pozdrawiam

Piotr z Roztocza. pisze...

Witam.Też jetem po dniu Babci i Dziadka w przedszkolu.Widok wnucząt machających radośnie rączkami do dziadków ze sceny,wzruszający.Łza się kręci w oku i nie wyobrażam sobie,aby mnie zabrakło na ważnej dla maluchów i dziadków imprezie.Na Roztoczu pogoda podobna jak na Pogórzu,śnieg zginął,świeci słoneczko i rośliny zaczynają powoli się wybudzać.Sceneria wokół chatki jak w listopadzie.Pozdrawiam serdecznie.Piotr z Roztocza.

Italia Mini pisze...

Witam. Tak to z tymi aparatami teraz jest.Trzeba bardzo uważać i najlepiej zrzucać często zdjęcia na laptopa. Cieszę się, że to nie była poważna awaria i wszytko działa, bo pięknie u Ciebie i z chęcią zaglądam i podziwiam. Kurcze ja to się dopiero uczę tych wszystkich zieloności które rosną, a u Ciebie wszytko widzę jasno i klarownie. Zaraz lecę sprawdzić, czy u mnie też to mam? Miłego dnia...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, też prawie po każdym wyjeździe zrzucam zdjęcia, choćby dla wygody i porządku, a tu tak mnie zaskoczyło, ani w tę, ani we wtę:-) nigdy, od nowości nie formatowałam karty i pewnie już miała dość i się zbuntowała, a już myślałam, że może coś z aparatem się stało; tak też i zrobię, kupię zapasową, żeby byłobez przykrych niespodzianek; dzieci są rozczulające na takich występach, i nie tylko zresztą; Jasiek wyrósł nad wiek, ciągnie go do góry jak młodą sosenkę; pozdrawiam.

Piotr, o, to widzę, że przyśpieszone odrobinę święto Dziadostwa i Ciebie dopadło:-) wnuczęta to radość dla nas, po to żyjemy, inaczej kocha się je niż swoje dzieci, a przede wszystkim ma się trochę więcej czasu; powiem szczerze, że tęsknię za wiosną jak nigdy dotąd, nawet na narty nie chce mi się ruszyć, choć jak patrzyłam dzisiaj na kamery, to działają stoki bieszczadzkie i w pobliskim Arłamowie; może gdyby leżał wszędzie śnieg; niedobre, że rośliny wybudzają się, bardzo niedobrze; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Italia, mój aparat bardzo leciwy i używany bardzo intensywnie, to i tak cud, że tyle wytrzymał; to był pierwszy znak, że należy bardziej dbać o sprzęt:-) nie znam wszystkich zieloności, też uczę się, a przynajmniej staram się:-) u siebie masz na pewno inne rośliny, bardziej przystosowane do śródziemnomorskiego klimatu, a przez to delikatniejsze; i Tobie miłego, pozdrawiam.

wkraj pisze...

Masz rację - dziadostwo to przywilej i mnóstwo radości. Nasze wnuki też nam dostarczają jej niemało a na dzień babci i dziadka musimy jeszcze poczekać do przyszłego tygodnia. Bez wzruszeń się nie obejdzie. Gratuluję tak eleganckiego młodzieńca. Pozdrawiam ciepło :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wkraju, śmiechu, radości, zaskakują swoimi pomysłami, mają mnóstwo pytań:-) u nas wcześniej, bo to pierwszy dzień ferii, potem pewnie nauczyciele nie zebraliby dzieci razem; są to bardzo miłe uczucia, i łzy zbierają się gdzieś tam w kącikach oczu, i wzruszenie gardło ściska; oj, rosną dzieci rosną, ale i my niezgorsi, zawsze młodzi:-) pozdrawiam.

Bozena pisze...

Marysiu,babciowanie to niesamowita przygoda. Odpada odpowiedzialność wychowania, bo od tego są rodzice, a my możemy jedynie ich wspierać. Pozostaje sama przyjemność kochania.Spijamy śmietankę!
Też często zastanawiam się nad tym " wychowywaniem rodzica dla naszych wnuków". Zazwyczaj jest on podobny do nas.Córki powielają matki, synowie ojców. Moja córka kiedyś, gdy miała tylko jednego syna, powiedziała mi " dziękuję ci mamusiu za to, że nauczyłaś mnie bycia matką. Patrzę na nią i jestem dumna z tego, jaką jest kobietą, jakim człowiekiem. Ja nigdy nie podziękowałam za to mojej mamie. Wtedy jeszcze nie myślałam tymi kategoriami. Uczymy nasze dzieci swoim przykładem, swoim postępowaniem z nimi. A babciowania też uczymy się od naszych babć. A nasze wnuki też od nas uczą się bycia babciami, a od dziadków dziadkami. Serdeczności

Zielonapirania pisze...

A ja slyszalam, że zima będzie wiosna:)
Jaki duży wnuczek, jeszcze pamiętam go ze zdjęć z czasu pieluch:) za dwa tygodnie też wybieram się na babciową imprezę do przedszkola

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Bożena, święte słowa:-) to prawda, wychowanie wynosi się domu, mąż zawsze podaje mi swój przykład: zobacz, domy różne, ty środowisko wiejskie, ja miejskie, ale wartości wpojone te same; mojej mamy już nie ma, ale zawsze z siostrą wspominamy jej mądrość życiową; proste zasady, uwagi, rady, ale jakże akuratne i celne; mieszkamy z wnukami w jednym domu, oni na górze, my na dole, mamy kontakt przez cały czas, no chyba, że wyjedziemy na Pogórze:-) pozdrawiam.

Zielonapirania, oj, to chyba niedobrze dla przyrody, choć opału idzie mniej, nie ma dokuczliwych mrozów, i drogi nie zasypane; dzieci rosną szybko, z Jaśka to już słuszny młodzieniec, Tosia robi kilka kroczków samodzielnie, jestem babcią, ale w środku duch jeszcze młody:-) przygotuj się w przedszkolu na porcję wzruszeń; pozdrawiam.

agatek pisze...

Też się zadumałam :)
Piękna ta twoja okolica. Cieszę się, że aparat znów działa :)
Wszystkiego dobrego życzę :)

Beskidnick pisze...

Z kartą to było pierwsze ostrzeżenie, drugiego może nie być, pamięci flash tak mają. Są fachowcy którzy to naprawiają... ale powiedzmy sobie szczerze, niespecjalnie to opłacalne. Jaki masz typ karty? Jeśli XD to mogę Wam podesłać dwie, ale o stosunkowo niewielkiej pojemności, bo mi już zupełnie na nic.

Wnuki to radocha - dziś zabrałem Dziadków do Oberży pod Grzybem w Piotrkowicach, Marzenki nie ma, ale to przecież wciąż moi Dziadkowie.

Jarmuż najlepszy jest po przymrozkach.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, proste słowa, a jak pełne prawdy, przecież w końcu to my wychowujemy rodziców naszych wnuków:-) działa, działa, ale zapas musi być; pozdrawiam.

Maciej, dzięki za dobre chęci, na razie syna aparat w zapasie, taki sam jak mój; no przecież, nie można przekreślić przeżytych wspólnie dni, powiązania rodzinne pozostają; doceniasz to, świętujesz wspólnie, a o czymś to świadczy, o Tobie jako człowieku; jarmuż zmrożony, skręcony mocno, jakby bardziej "esencjonalny" pozdrawiam.

Krzysztof Gdula pisze...

Chyba podobnie jak Mania o innym dziadostwie myślałem, widząc tytuł.
Faktem jest niewątpliwym, że wnuki kochamy inaczej niż swoje dzieci, ale też silnie.
A szarej zimy może nie być. Taka ze skrzącym i skrzypiącym śniegiem urok ma.
W takim razie już niedługo trzeba by pojechać na polowanie i ustrzelić wawrzynka wilczełyko. Jak myślisz?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzysztof, dziadostwo raczej ma wydźwięk pejoratywny, ale od pewnego czasu wśród grupy zaprzyjaźnionych blogerów funkcjonuje jako określenie stanu babciowania czy dziadkowania:-) wnuki kochamy inaczej, to prawda, mamy więcej czasu, spokoju i także coraz mniej sił; jak to mawia moja teściowa: na wszystko jest czas, a na sianko pogoda:-) tak i w życiu jest czas na dzieci, a potem na wnuki; myślisz, że będzie nam dane tej zimy iść w słońcu, po skrzypiącym śniegu? choć to jeszcze trochę czasu, żeby nie dała nam w kość; na nasłonecznionych stokach na pewno znajdziesz kwitnącego wawrzynka, może nie w pełni kwitnienia, ale różowy kwiatuszek na pewno zauważysz; pozdrawiam.