poniedziałek, 8 czerwca 2020

Na zagórskim karmelu ...

Sobota to był pierwszy iście letni dzień po chłodnym maju i nie lepszym początku czerwca.
Wreszcie polar został zrzucony z grzbietu precz, a my nieprzyzwyczajeni do takich temperatur chyba po raz pierwszy wyszliśmy na poranną kawę na taras.
- To gdzie mnie dzisiaj zabierzesz? - to mąż.
- Może pójdziemy na Kopystańkę? -
- Za gorąco. -
- To jedźmy do Zagórza, do ruin klasztoru, nigdy tam nie byliśmy - oświeciło mnie.
I w ten przecudny poranek ruszyliśmy do Zagórza, od lat młodości traktowanego po macoszemu, bo zawsze przejazdem. Czy to pociągiem, bo kiedyś jeździł takowy z Przemyśła przez Chyrów do Zagórza, czy to do Łupkowa albo gdzieś dalej w Beskid Niski.
Zanim dojechaliśmy na miejsce, skróciliśmy sobie jeszcze drogę do Birczy przez wzgórze Chomińskie, z nową wieżą widokową, a widoki "na świata cztery strony", jak śpiewa SDM.




Po zjeździe serpentynami ze Słonnego chcieliśmy jeszcze wyskoczyć na ruiny zamku Sobień, ale na parkingu zobaczyliśmy, że młodzi ludzie po zejściu z góry intensywnie wycierają buty o trawę, co niewiele im pomogło. - Co? błoto? - Ano błoto. -  A to jedziemy dalej!
Cały czas miałam wrażenie, że ruiny klasztoru karmelitów znajdują się po drugiej stronie Osławy, no i jak tam dotrzeć, brodem? ale to tylko moje wyobrażenie, bo rzeka ładnie meandruje w dolinie i wcale nie trzeba jej było pokonywać wpław:-)


Wspięliśmy się na wzgórze drogą ze stacjami drogi krzyżowej, wszędzie świergot ptasi, pachniały jaśminy, świeżo skoszona trawa, a widoki takie wymyte, czyste i dalekie.



Z daleka wśród tej zieleni wyróżniała się skalna ściana dawnego kamieniołomu, a za nią pasmo Gór Słonnych ...

A oto i wyłoniły się zza zakrętu ruiny na wzgórzu. a odgłos pracujących koparek i ciężarówek wożących urobek znaczyły, że coś tam się dzieje budowlanego.


Budynek karmelu otaczają potężne mury obronne z otworami strzelniczymi, na ścianie zgrabnie umieszczony opis, jakby tu był od zawsze. Wspinający się po murze bluszcz dopełnił obrazu, ozdabiając go młodymi listkami, a także przez małe okienka przewijając się na druga stronę.



Jak z każdy takim miejscem, i z tym związana jest legenda, i jest zjawa, czyli duch mnicha, a w historii przewijają się i konfederaci barscy, i legendarny grób Nieczui.
Potężne stare mury budzą w człowieku respekt ...





Niektóre mury zabezpieczone położoną warstwą solidnego betonu, ale w mężu ciągle odzywa się dusza budowlańca i zerknąwszy z góry stwierdził ... powinni pozbyć się tej zieleni z murów, one robią najwięcej szkody.


Są tam i tajemnicze lochy, może krypty albo piwnice.
Wspięliśmy się po solidnych schodach na wieżę, stamtąd ładny widok na Zagórz  ...


... i biało odcinająca się cerkiewką w Wielopolu ...


A u podnóża ruin bystro toczy swe wody Osława ...



Z góry doskonale widać chyba niedawno utworzony ogród klasztorny ...


... gdzie można przysiąść na ławce i podziwiać widoki, choćby pozostałości klasztoru w całej okazałości ...


Wróciliśmy na nasze Pogórze spokojniejszą drogą, bo zaczął się wariacki ruch.
Po raz pierwszy przejechaliśmy obwodnicą Sanoka, potem na północ i naszymi starymi utartymi szlakami przez Międzybrodzie, Tyrawy Solną i Wołoską, a potem przecinając Góry Sanocko-Turczańskie z ulgą przywitaliśmy chłodną chatkę ... i stęsknione psy:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo w komentarzu, bywajcie w zdrowiu, pa!



13 komentarzy:

grazyna pisze...

Tez przejechalismy bokiem, a warto bylo tam zajrzec, ciekawe miejsce, bardzo spodobalo mi sie zdjecie nr 12. A zielen teraz jest tak pieknie intensywna, wszystko wyglada przepieknie. Kiedys tam zajrze, bo przeciez mam nadzieje wrocic w tamte strony. Sciskam serdecznie

AgataZinkiewicz pisze...

Super wycieczkę sobie urządziliście... Chyba też muszę zapytać męża gdzie mnie zabierze, gdy z nim będę pość poranna kawę na tarasie. Psss jak taras zostanie ukończony... Super wycieczka... Te mury, aż mnie cjary przeszły... Duchy... LO matko. Ja boję się. Ale twardo bym szła za mężem,rowniez budowlancem. Też by powiedział to co twój kochany... Te same słowa dokładnie te same... Buziole trzymaj się.

Zielonapirania pisze...

Byłam i mam fajne wspomnienia, mimo, że na skrzyżowaniu w Zagórzu jakiś miejscowy dziadek skasował mi zderzak:) W ruinach poznałam innego dziadka, malarza, i umilił mi zwiedzanie ruin ciekawymi opowieściami:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna, wiele miejsc tak się omija, powtarzając sobie, że trzeba tu zajrzeć:-) to ujęcie na zdjęciu 12 powtarza się chyba najczęściej na zdjęciach publikowanych z ruin, więc ja też:-) akuratnie w sobotę ani mgiełka nie zakłócała wyrazistości, zatrzymaliśmy się też na punkcie widokowym na serpentynach Słonnego, a z połonin to pewnie Tatry było widać; pewnie, że zajrzysz, bo wierzę, że wrócisz w góry, na łagodny trekking:-)
pozdrawiam.

Agata, moja druga połowa zawsze mówi, że od spraw kulturalnych jestem ja, więc takie pytanie pada co sobotę rankiem albo i w niedzielę po południu, więc trzeba być przygotowanym:-) tarasem można nazwać wszystko, wystarczy postawić siedziska i stolik na trawie:-) tam musiało być pięknie, zostały resztki malowideł, a i widoki dookólne niezwykłe, cudna okolica; pozdrawiam.

Piranio, jadąc od nas przeważnie omijamy Zagórz, ścinając drogę z Leska na Czaszyn, więc i też dawno tu nie byliśmy, a zmian sporo; zaskoczyła nas chociażby obwodnica Sanoka, zjeżdża się na nią zaraz z ronda za Zagórzem; lubimy takie małe miejscowości, a zwłaszcza jak idzie się poza ruchliwym centrum, obserwuje mieszkańców przy krzątaninie w obejściu; to przykre, kiedy w podróży zdarzają się takie rzeczy, bo i co z tego, że wina po stronie tamtego kierowcy, jak auto zniszczone; dobrze, że to tylko zderzak i było czym wrócić do domu:-) oj! lubimy takie opowieści, to lokalny koloryt, my pogadaliśmy ze starszą panią, która zmywała schody na wieżę "bo południu przyjdzie dużo ludzi":-) dzieje się tam dużo, odkopują stare fundamenty, remontują przyległe ruiny, piwnice już gotowe, ponoć ma być kawiarenka dla pielgrzymów:-) pozdrawiam.

Aleksandra I. pisze...

Kolejne bardzo intrygujące miejsce odwiedziliście. Ciekawie i tajemniczo wyglądają te ruiny. Niemal słychać pomruk modlących i spacerujących mnichów. A że teraz zarasta zielenią - w myśl powiedzenia nie może zostać pustka natura obejmuje w swe władanie. Piękne widoki. Pozdrawiam serdecznie.

Grażyna-M. pisze...

Bardzo nastrojowe i urokliwe ruiny. Ktoś pewnie ma zamiar coś tam zrobić, pewnie pod kątem turystycznym. Ogród z góry pięknie wygląda.
Na 18 zdjęciu jest staw i wygląda jakby była na nim jakaś wysepka.:)
Chętnie bym tam pochodziła.
Pozdrawiam serdecznie:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, a tyle razy przejeżdżaliśmy obok:-) nie tylko odgłosy modlitwy, ale i chorały gregoriańskie wtopiły się w te mury, tak sobie to wyobrażam; tak, drzewka rosną na murach, ładnie to wygląda, ale korzenie rozsadzają spoiwo i kruszeją; była dobra widoczność i ta świeża zieleń, jeszcze nie omdlała od upałów; pozdrawiam.

Grażyna-M, czuje się tam ducha czasu:-) tak, ponoć kawiarenka dla turystów, tak powiedziała nam pani myjąca schody, widocznie dużo ludzi odwiedza to miejsce; wyobrażam sobie ten ogród klasztorny z ziołami, i mnichów przygotowujących benedyktynki z 27 "ingrediencyj"; nad stawem ktoś siedział z wędką, może jest tam jakieś agro, miejsce rzeczywiście ciche i bardzo klimatyczne; pozdrawiam.

Krzysztof Gdula pisze...

Połoniny w Górach Słonnych? Znasz je? Zerkam na polne drogi, są na paru Twoich zdjęciach. Zapraszają.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agnieszka, wielkie dzięki , pozdrawiam.

Krzysztof, o, nie, Góry Słonne to jedno zalesione pasmo:-) no chyba, że jakaś łączka podchodzi wyżej, to wtedy jest widokowa, ale to nie połonina:-) te polne drogi na pierwszych zdjęciach to nasze Pogórze w okolicach Birczy, prowadzi tamtędy czerwony szlak; kiedyś prowadził przez lasy z Birczy na Kopystańkę, kilka lat temu z tych łąk wyprowadzono go na drogę i długo trzeba tuptać asfaltem; może leśnikom taki przebieg nie odpowiadał, w czymś przeszkadzał; szłam i starom trasą, i nową, ta druga męczy, choć też ładnie; pozdrawiam.

mania pisze...

Pierwszy raz byłam tam chyba w 1997, jadąc na plener do Woli Michowej czekaliśmy w Zagórzu kilka godzin na pociąg do Łupkowa i trochę z nudów powędrowaliśmy do karmelu. Mam jeszcze czarno-białe negatywy z tamtej wycieczki, robienie barwnych fotografii było w naszym towarzystwie bardzo źle widziane. Ach, to były czasy :)
Pozdrawiam serdecznie

Ania pisze...

Cudowne okolice. Jak zawsze pokazujesz nam cuda Waszej Okolicy. Ruiny budzą respekt. A jeśli chodzi o zieleń na murach, to wielu specjalistów twierdzi, że nie zawilgocają ich, a wręcz je osuszają.
Pieknych dalszych wycieczek, Marysiu !

Pellegrina pisze...

Ja też tak jakoś zawsze przejeżdżam tylko to skrzyżowanie i jadę na Lesko lub na Komańczę i nawet nie wiedziałam, że tam takie prace, taki ogród i takie widoki. Z panem mężem pozwalam sobie się nie zgodzić, takie pnącza to ozdoba, muszą zostać :-)))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mania, chyba w tym czasie było wszystko jeszcze nieuporządkowane, dzikie, teraz to atrakcja turystyczna; powinnaś pokazać u siebie te czarno-białe zdjęcia, a może kiedyś poproszą Cię o ich udostępnienie i zrobią wystawę;
pozdrawiam.

Ania, i nam się spodobało, mimo, że okolica znana; ruiny zaskoczyły nas bardzo, klimatyczne miejsce; o! do pnączy nie mamy nic, chodzi o te rosnące drzewka wysoko na murze i rozkruszające go korzeniami powoli i sukcesywnie, one robią szkody; dzięki i pozdrawiam.

Krystynko, ano widzisz, trzeba jednak zahaczyć o Zagórz, naprawdę warto zobaczyć ruiny; już wyjaśniłam Ani powyżej, nie chodzi o pnącza, a o drzewka wysoko na murze; niektóre powierzchnie zabezpieczone są czapą z betonu, ale te inne kruszą się powoli przez korzenie; tych należało by się pozbyć, mimo, że wyglądają ładnie; pozdrawiam.