Dzień już taki krótki. Jechałam na Pogórze późnym popołudniem, a przyjechałam na sam zachód słońca. Cieniem położył się już zmrok na drodze prowadzącej przez las, a na wolnej przestrzeni przy kapliczce zdążyłam na ostatni błysk na zachodnim niebie.
Słońce pokonało już połowę drogi, albo i nawet więcej, w kierunku Kanasina, tam gdzie zimą będzie chować się za jego grzbietem tuż po południu, a ja z utęsknieniem będę czekać, kiedy zacznie powrotną wędrówkę. Jej Wysokość Kopystańka maluje się na tle nieba nieco samotnie ... trzeba ją odwiedzić, czeka tam kolejna ławka, jedna z 50 ustawionych przez SKPB Rzeszów.
Za to poranki wyjątkowe, z mgłami które wędrują, raz zasnuwając widoki, a raz odsłaniając. Czasami jak mleczny woal, gęste na kilka metrów nic nie zobaczy się, czasami ulotne, układające się pasami albo oderwanymi płachtami. A wschodzące słońce nic sobie nie robi z tej białej gęstwy, przepędza, odparowuje, by dzień był słoneczny ...
W taki dzień czekam, aż rosa z trawy wyschnie, unosząc się do góry wraz z zapachem czereśniowych liści, one pachną najładniej. Na spadłe śliwki powoli zlatują się motyle, osy, szerszenie, a nawet pszczoły, słodki sok z pękniętych z nadmiaru deszczu owoców wabi je ostatnim pożytkiem przed zimą.
Zawsze muszę odczekać chwilę, kiedy spłoszone przez Mimę motyle unoszą się w popłochu, a potem wracają na żerowisko, bo przecież ta wpada na ścieżkę jak burza. Bo jak to, ja poszłam, a ona jeszcze nie zdążyła:-) Motyli jest mnóstwo, z daleka widać intensywny kolor na tle zieleni, a niektóre już poszukały sobie kryjówki na zimę w naszej chatce.
W takie słoneczne dni pracuję na powietrzu, przeważnie jeszcze przy rozsadzaniu tego, co posiałam wiosną. Pod płot przenoszę ogromne kępy kocimiętki właściwej, która jest doskonałym pożytkiem dla pszczół, a rośnie wysoko i szeroko, że potem nie można przejść do piwnicy ścieżką ...
W ciągu dnia, kiedy nad doliną powstają wznoszące kominy powietrzne, lecą klucze żurawi. Kiedy podniosłam głowę, na niebie utworzyła się idealna wskazówka, ale zanim pobiegłam po aparat, klucz rozsypał się krążąc na tle białego obłoku. Z południa uderzył mocniejszy wiatr, pewnie resztka sił halnego i zawirował stadem ptaków ... ich skrzypiący klangor od dzieciństwa napawał mnie smutkiem, zawsze z żalem patrzyłam, kiedy odlatują unosząc na skrzydłach lato. Teraz podwójnie mi smutno, bo przed laty w tym właśnie czasie żurawi odeszła moja mama ... Potem uformowały z powrotem klucz i odleciały na południe.
Usiłowałam zrobić kiedyś nad ranem zdjęcie księżycowi, świeciła nad nim jakaś gwiazdka. Czas naświetlania długi, nawet nie pomogło opieranie aparatu o pień śliwki, więc na drugim zdjęciu zaznaczyła się ta gwiazdka jasnym rysunkiem moich nieporadnych usiłowań:-)
Mimo wiosennych zniszczeń mrozowych obrodziły winogrona, mnie smakują najbardziej te najzwyklejsze ciemne, aromatyczne i słodkie. Na Pogórzu zjedzą je ptaki, a te z przydomowej pergoli pójdą na sok, nigdy nie udało mi się wyprodukować dobrego wina, potrzeba tu reżimu czasowego, pielęgnowania tego bulgoczącego, niewidzialnego życia w szklanym balonie, a ja zazwyczaj zapominam o pozostawionej zawartości i powstaje ocet:-)
Wariuje mi to wstawianie zdjęć, równanie odległości, nowy blogger mi nie służy:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, zostańcie w zdrowiu, pa!
P.s. Mam prośbę do dziewczyn robótkujących:-) spojrzałam na ten sweter i bardzo spodobał mi się wzór, angielski łączony ciekawie z ażurem, szukałam w necie, ale nie udało mi się, bo po prostu nie znam jego nazwy. Macie może jakiś pomysł? schemat, gdzie można go zobaczyć, kupić????
26 komentarzy:
Piękne są te snujące się mgły między wzgórzami. Mają w sobie coś z lekkości s takie baśniowe. No tak jesień zbliża się z całym bagażem przyjemnych i mniej przyjemnych chwil. Oby tylko nam zdrowie dopisywało. Pozdrawiam serdecznie.
Być może obserwowaliśmy te same żurawie tylko ja z Bieszczadów. A ta "gwiazda" to Mars był.
I to jest właśnie piękno jesieni...
Najbardziej mi doskwierają te coraz krótsze dni. Tyle jeszcze chciałoby się zarobić, bo pogoda całkiem fajna, a tu wieczór wygania do domu. Ale ogólnie październik lubię w przeciwieństwie do zbliżającego się listopada.
Widzę, że i u Ciebie jest mnóstwo pawików i admirałów tak, jak u mnie. Gdzie podziały się inne motyle, których kiedyś było dużo więcej ? Jesień jest nie tylko piękna ale dla nas, ogrodniczek, bardzo pracowita. Właśnie prostuję plecy po kolejnej kradzieży trawnika, by wsadzić gdzieś nowo zakupione cebulki. Żurawie odlatują ??? Tak wcześnie ??? W tym roku "nasze" zimowały. W poprzednich latach odlatywały późno, nawet w listopadzie. Czyżby szykowała się ostra zima ???
Pozdrawiam serdecznie !
https://www.ivet.pl/pl/product/54549/sweter-imelda-grey.html?feed=shopping&_pcode=3036&utm_campaign=criteo_campaign_source&ref=criteo_campaign_source
Tu można kupić sweter.
Pozdrawiam Marysiu
Ola, dziś rano był przecudny widok w kierunku Ukrainy, ale jadąc do miasta nie wzięłam aparatu:-) jeszcze tyle pracy przede mną, trzeba plony pozbierać, co rosło na grządkach, trochę jabłek spadło, trzeba zapakować do słoików, nie wiem, kiedy zdążę ze wszystkim; a i na wędrówkę chętnie bym poszła; pozdrawiam.
Maciej, to był dzień przelotów żurawi, więc być może tak było, jak piszesz:-) to był dopiero widok, księżyc w pełni i to malutkie coś ponad nim; dzięki i pozdrawiam.
Basia, lubię jesień, za wszystko, co nam daje, a także za niższe temperatury; coś mi się z ciśnieniem porobiło, że upały dokuczają:-) pozdrawiam.
Elaj, a co to będzie, jak przyjdzie zmiana czasu? to już zupełnie dnia nie uświadczy:-) pogoda przyjemna, upał nie dokucza, jeszcze można pogrzać się w słońcu, a listopad to już pewnie przy piecu; pozdrawiam.
Ania, bardzo dużo motyli przylatuje, bo pod drzewami leżą śliwki, popękane, oblane sokiem, pożywiają się na nich, albo grzeją się do słońca na ścianie chatki, rozkładając szeroko skrzydła; ojejku, jak spojrzę przed siebie, to ciągle więcej, niż za mną:-) jeszcze nic nie wykopane z grządek, może w przyszłym tygodniu; aha! nowe rabatki powstają, kuszą cebulki, tyle nowych odmian, kolorów, a ja nie dałam się dzisiaj, co nie znaczy, że nie ulegnę za kilka dni:-) lecą żurawie, lecą, ale czy to znamię mroźnej zimy? nie mam pojęcia, prognozy nie sprawdzają się; pozdrawiam.
Ania, właśnie nie chcę sobie kupować, ale wydziergać sama, bo mam taką popielatą włóczkę, wielgaśny motek; no i nie taki szerokaśny fason, bo ten nietoperz nie zmieści się w rękawy kurtki:-) pozdrawiam.
Żurawie unoszą lato na skrzydłach… Pięknie, Mario!
O, jest i druga perełka, ta o płaczu kroplami żywicy. Miałaś poetycki nastrój:-)
Winogrona, snujące się mgły i dymy… Gratuluję, Mario, pięknego postu.
A co do bloggera, noszę się z zamiarem ogłoszenia konkursu: komuś, kto wskaże chociaż jedną zmianę na plus, dam konia i jeszcze rząd dorzucę.
Sweter jest piękny.
Cuda pokazujesz:motyle uwielbiam, winogrona wygladaja apetycznie, mgly uwielbiam, ta sciezka otulona kwiatami przesliczna... z blogerem walcze juz z miesiac, powoli go okielznalam, najwieksze problemy mialam z zamieszczaniem zdjec, jeszcze ciagle zdarza sie, ze mi zamieszcza je w innym porzadku niz chce..wiec stosuje rozne sztuczki i wreszcie mi sie udaje. Tez nie rozumiem po co te zmiany, nie widze zadnych ulepszen.. pozdrawiam i uwazaj na siebie....
Krzysztof, niestety, żurawie są dla mnie symbolem odchodzącego lata, a kapiąca żywica czasami skapnie na ubranie, oj! ciężko ją wywabić, potrzebna terpentyna:-) post jesienny, październikowy, mój, bo urodziłam się w październiku; chyba każdy dorzuciłby coś do nieudanych zmian bloggera, a zwłaszcza ja, bo bardzo nie lubię zmian, jak coś jest dobre, to po co psuć; na razie wzór swetra nieodgadniony, nie mam już pojęcia, gdzie można go poszukać; pozdrawiam.
Grażyna, przemnóstwo motyli na śliwkach, wylatują na żerowisko, kiedy słońce ociepli świat; kocimiętka zarosła mi ścieżkę zupełnie, krzaczaście, a do tego roje pszczół, trzeba było omijać bokiem, więc przeniosłam pod płot; to ta kocimiętka, co mąż wykosił ją wiosną, pięknie odbiła:-) najchętniej umościłabym się na Pogórzu, ale nie da się, mamy mamę męża, no i tęsknię za wnukami:-) pozdrawiam.
Ja też widziałam tę "gwiazdę". Ja też. A taka byłam ciekawa, co to jest. Jak to dobrze, że są mądrzy ludzie, którzy pomogą w identyfikacji :)
Marysiu jak zawsze zdjęcia zarąbiste. Bardzo dziękuję, wprowadzają cudny nastrój.
U mnie też pracy mnóstwo teraz, tak jak i u ciebie.
A co do swetra, na razie net milczy w kwestii rozpracowania wzoru, ja to bym jednak kupiła, cena ok, a wzór nie będzie łatwy. Ale jeżeli koniecznie chcesz to szukaj na stronach Rosjanek, one rozpracują każdy wzór, nawet najbardziej zastrzeżony (np.kocyk królewskiego potomka, czy extra sukienka Diora).
Jak znajdę, to podeślę, i tak teraz pewnie nie będziesz robiła, bo dużo masz pracy,a na zacisze zimowe dziergadło w sam raz.
pozdrawiam hel.
Cóż...jesień ale zdjęcia piękne,lubię takie serdeczne pozdrowionka
Heleno, noce przy księżycu były tak jasne, drzewa w sadzie rzucały cienie, a drzwi chatki uchylone, bo psy chodziły jak w dzień:-) Rzadko zwracam uwagę na gwiazdy, bo nie znam ich nazw, ot, Wielki, Wóz, Mały Wóz, tyle co ze szkoły, czasami Wenus o zachodzie, a już Mars to zagadka; na łąkach tak spokojnie, jesiennie, byłam wczoraj zbierać kanie, na razie mam przesyt, ale wyczytałam o przetworach, panierowane w zalewie octowej, spróbuję choć słoiczek; wiem, kupić najłatwiej, ale wydziergałabym sobie taki mniej nietoperzowaty, żeby pod kurtkę zmieścił się:-) a włóczkę w sh znalazłam wielki "mot", że i ze dwa by wydziergał:-) wzór znalazłam właśnie na rosyjskiej stronie z Vereny, ale taki prosty bardziej, nie tak efektowny, jak ten ukośny, chyba kombinacja z redukowaniem i dodawaniem oczek z obydwu stron, poczekam, może coś wyjaśni się w tej kwestii:-) pracy dużo, więcej niż w lecie; zdążyłam wczoraj korzeniowe wykopać, dziś leje; pozdrawiam.
Beti, zaczyna być kolorowo; wczoraj przy drodze w lesie znalazłam pierwszego prawdziwka bez robaków, no i są rydze i ładne opieńki, jesień daje nam wiele darów, tylko korzystać:-) pozdrawiam.
Taki sweter do kupna za takie małe pieniądze??? toż to chyba z niewiem czego musi być? :) Albo potem, po założeniu lub praniu wychodzi worek, albo to okazja stulecia :D
Ja zawsze lubiłam pażdziernik, ale w tym roku jakiś smutny mi się wykroił, jestem jedynie pełna nadziei, ze od teraz moze być juz tylko lepiej, a dzięki Twojej kocimiętce przypomniałam sobie, ze moje krzewinki kiedyś coś zeżarło i przecież muszę posadzić nowe, może nawet kilka odmian? bo tyle tego widzę w sklepach internetowych... Tak tak, czas działać! uściski dla wschodniej strony ślę :**
Malownicze są te jesienne mgły snujące się rankiem choć jazda samochodem w takich warunkach bywa wyzwaniem, gdy nagle przed nosem pojawia się rowerzysta odziany kolory maskujące na nieoświetlonym rowerze.
Też nie rozgryzłam nowego bloggera, mam wrażenie, że wszystko tu jest na opak.
Serdeczności
Cóż taka kolej rzeczy... Jakby człowiek potrafił... To by nie pozwolił odlecieć...u nas też odlatuja... Co rusz to słychać... Z roku na rok stada coraz większe... Teraz pogoda dopisuje, praca w ogrodzie wre. Kto wie jmczy zima nie będzie sroga. Piękne malownicze z widoki tam macie na pogórzu. Aż dech zapiera w piersiach. Potrafisz to coś złapać i otulić we fotkę... Ze sweterkiem nie pomogę ale jest przepiękny. Pozdrawiam cieplutko.
Lidka, ale cena wyjściowa trochę większa:-) nie mam pojęcia, jak nosi się ten sweter akuratnie, wolałam wydziergać sobie podobny, a raczej
zainteresował mnie wzór; no i na razie cisza, kupiłabym nawet schemat, ale nie wiem, gdzie szukać; jeszcze trochę mam do przesadzenia, to kłosowiec anyżkowy, pachnie cudnie, a wysiało mi się go mnóstwo, do tego orliki, floksy, nie wiem, czy zdążę przed zimą, za tydzień prognozują już mroźne noce; pozdrawiam.
Mania, o, tak, w mgle trudno jechać, nawet światła nie pomagają; rowerzysta, albo łania czy jeleń, choć im zazwyczaj świecą się oczy; szkoda, że chyba nie można wrócić do starej wersji bloggera:-) pozdrawiam.
Agata, właściwie to dobrze, że mamy pory roku, bo cały czas lato znudziłoby się:-) patrzyłam na prognozę, w przyszły weekend nocami ma już być w okolicy zera; tak, widoki mamy ładne, rozległe, jak to górki; wzór sweterka spodobał mi się, bo sam fason jak dla mnie trochę za obszerny, zwłaszcza te rękawy nietoperza; pozdrawiam.
Może ogladałysmy ten sam klucz żurawi? Zdecydowanie zamykają bieszczadzkie lato. Już temperatur w granicach 23 stopni nie będzie. Za to jesień rozłożyła swoje kolorowe chusty i cieszy bogactwem barw. Coś za coś. I jak w wierszu będzie " o szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny..."
A sweterek ciekawy ma wzór, choć nie dla mnie. Pozdrawiam
Lubię zdjęcia mgły, ale samej mgły już nie. Zwłaszcza kiedy jadę samochodem jako kierowca. Brrr... Ale kiedyś, jadąć jako pasażer autokaru widziała przepiękną mgłę w dolinie. Taka wielka misa z bitą śmietaną, delikatnie podświetlona wschodem słońca.
Znalazłam takie podobne wzory. Pani Lousy dobrze tłumaczy. Na jej kanale są filmy w dwóch wersjach: polskiej i greckiej. Ma ciekawe wzory.:)
https://www.youtube.com/watch?v=bXcKnwJFOzg
https://www.youtube.com/watch?v=MImHyCApKFA
Znalazłam jeszcze jeden, ze schematem, ale tu nie wstawię obrazka. Spróbuję link, ale nie wiem czy zadziała. Jakby co, to go zapisałam.:)
https://postila.ru/post/64414594
Pozdrawiam serdecznie:)
Marysiu ratuj. Twoja papryka dojrzewa na dworze, a ja nie pamiętam, co z nią robiłaś dokładnie w przetworach na zimę, ale coś jakby nadziewanie słonym serem i topienie w solance? oleju? Napisz, bo zimna idą, a papryka, która dojrzała, piękna.
Nie martw się, jak nie zbierzesz nasion, chętnie podeślę, ja i tak będę miała spore nadwyżki. A słoneczniki w tym roku były bajkowe i nie tylko one. hel.
Bożena, o, to trochę osób widziało ten sam klucz żurawi, przynajmniej trzy, Ty, Maciej i ja:-) zadowalają mnie temperatury w okolicy 20, gorąco mi nie służy; o, chociażby w sobotę, wyrozbierałam się przy kopaniu warzyw na grządkach, spociłam, potem posiedziałam na tarasie w lekkim przeciągu i dziś gardło, kaszel, oby to tylko przeziębienie:-) w deszczu świat smutnieje, nie chce się wychodzić na zewnątrz; pozdrawiam.
Grażyna-M, mgła w światłach auta wygląda wręcz jak postrzępione chusty, i nie widać, czy coś nie stoi na drodze, z wytężania wzroku aż oczy bolą:-) są czasami tak zaskakujące widoki, że aż żal, że nie uwiecznione na zdjęciu, a już mgły to spektakl natury, zmieniający się w oczach; podobny obraz mieliśmy kiedyś w Rumunii wczesnym rankiem, pamięta się takie, prawda? dzięki za podane linki, już cieszę się na poszukiwania, bo może coś innego wykorzystam:-) pozdrawiam.
Heleno, paprykę przed nadzieniem słonym serem lekko obgotowuję i moczę trochę w zalewie jak do marynat, nabiera smaku; ser można dosmaczyć pokrojonym czosnkiem, koperkiem, ziołami prowansalskimi, bazylią; nadziane papryczki ułożyć w słoiku i zalać gorącym olejem, niech postoją kilka dni i przegryzą smaki, i już można jeść; papryczki też marynuję, są lekko ostre, dobre; u nas za zimno, za mokro, papryczki gniją na krzaku, nie dojrzewają, ale nie szkodzi, może następny rok będzie lepszy; pozdrawiam.
Mieć takie widoki z chatki to by mi się chyba nie chciało wychodzić poza opłotki. U mnie niewiele było słodkich spadów dla owadów, czego ja nie zjadłam spałaszowały ptaszęta. Kiedyś często zimowały w chatcie motyle, czarną stroną do zewnątrz ale odkąd zaizolowałam i uszczelniłam dwie ściany już nie znajdują drogi te większe od biedronek. Nie trafiłam w tym roku na przelot żurawi. Piękne masz kiście u mnie w tym roku takie przestrzelone, niepełne, niefotogeniczne.
A nowa szata blogera wkurza mnie nadal, te odległości nie do opanowania, te ramki przy zdjęciach. Można by sie wkurzyć i przenieść bloga ale już raz to robiłam, z onetu i to trudna sprawa, straciłam dwa lata postów.
Krystynko, o! i tu jest pies pogrzebany, coraz rzadziej wychodzę do lasu, na łąki chętniej; las wycięty, jedna plątanina gałęzi; do nas motyle wlatują przez otwarte drzwi, chyba wtedy, jak czują zbliżającą się niepogodę, bo czasami chcą z powrotem na świat, więc uchylam im okna; mam kilka sadzonek winorośli z winnicy Jasiel, ale one do wyrobu wina nadają się, a nie do jedzenia, są twarde, skórzaste jak krokodyle, no i niezbyt smaczne; ta stara odmiana granatowa najlepsza; do nas wchodzą przez szpary biedronki i zatrzęsienie much; kiedy w zimie pali się, wychodzą takie ospałe i denerwują mnie; jestem mile zaskoczona winogronami, w maju od góry wszystko przemarzło, te dolne przetrwały i jest ich mnóstwo; a gdyby wszystkie przetrwały? byłaby klęska:-) pozdrawiam.
Marysiu dziękuję za szybki przepis, brzmi cudnie i tak zrobię. Bogu dzięki poprawiła się pogoda. Od wczoraj drżeliśmy, Odra za około 500 metrów, potężnie spiętrzona, wylała na łąki. A ja z traumą z 1997 roku. Uciekaliśmy wtedy z prawie rocznym dzieckiem. Bogu dzięki dziś nie leje, trochę słoneczka. Niestety miejsce zbierania grzybów zalane i pewnie już gąsówek dwubarwnych tam nie zbiorę.
Papryki dojrzeją, nie martw się, nasionka z nich dojrzałe na pewno zbiorę i wyślę, tylko daj znać, jakby ktoś był zainteresowany, podzielę się nadwyżkami. Pozdrawiam serdecznie hel.
Heleno, kiedy słucham wiadomości z kraju właśnie o grożących klęskach, powodziach, wichurach, to od razu myślę o znajomych blogowych tam mieszkających, o tym, co im grozi; Ty masz się czego obawiać, zwłaszcza jeśli przeżyłaś powódź z 97, to straszne; nasiona papryk mam w zapasie, chyba że próba kiełkowania zawiedzie, wtedy dam znać:-) opady przeniosły się do nas, wczoraj po południu mały błysk słońca i znowu leje; aż muszę wygooglać sobie gąsówkę dwubarwną, nie znam grzybka, a może coś mnie omija smakowitego:-) pozdrawiam.
Aha! chyba mnie mnie skusi, można pomylić z trującym zasłonakiem, cokolwiek to znaczy:-)
Prześlij komentarz