W zeszłym tygodniu mąż późnym popołudniem w piątek wyjechał w jakiejś ważnej sprawie z Pogórza do domu. Wybrał drogę przez las, potem zjechał przez most na Sanie do Krzywczy, a dalej przez wieś Średnią do Woli Węgierskiej, jak mi potem opowiadał. Tam się tak ładnie jedzie, przez jodłowy las, w sezonie tereny bardzo grzybowe, a po jednej stronie przy drodze teren ogołocony z drzew, bo niedawno była budowa gazociągu. ... I wyobraź sobie - tak mi opowiada - wyprzedziłem ciągnik z przyczepą, wyładowaną drewnem, za mną jeszcze jedno auto, i patrzę, a tam na tym wyrębie, przy drodze, żubr stoi! - Zrobiłeś mu zdjęcie? - pytam ja. - Nie miałem jak, bo skoro wyprzedziłem, to nie mogłem zajechać drogi tym za mną i zatrzymać się ... wiesz co, trzeba było jednak gdzieś zawrócić i zrobić mu to zdjęcie, stał grzecznie w miejscu.
Napisałam mejla do Staszka Kucharzyka, najlepiej dowiedzieć się u źródeł, czy przypadkiem z bieszczadzkiego stada nie było jakiejś ucieczki żubra. Otrzymałam odpowiedź, że raczej nie, może gdzieś spod Leska? I tak zostało. Oprócz tego zasiałam nutkę niepewności u męża ... może ktoś zrobił psikusa i postawił w lesie tego sztucznego żubra, z reklamy piwa, którego czasami można zobaczyć jeszcze przy niektórym sklepie. ...- Wiesz co, będziemy wracać tamtędy w niedzielę do domu, sprawdzimy, sam już nie wiem, ściemniało się, może pomyliłem się ...
W niedziele okazało się, że przy drodze pusto, znaczy że reklamowego żubra nie ma, a tamten był najprawdziwszy. No i wczoraj znowu dostałam wieści od Staszka, że ten żubr to uciekinier z Mucznego. W tamtym roku zrobił trasę przez Krasiczyn, Jarosław aż do Chałupek pod Przeworskiem. Może spodobało mu się pod Pruchnikiem i chętnie tu wraca:-) A tak w ogóle to jest z zoo, przyzwyczajony do ludzi. Mąż w międzyczasie rozmawiał ze znajomym z tamtych rejonów, tak, mieszkańcy widują tego żubra, czasami wyjdzie na pola, trochę nabroi:-) Chciałabym go zobaczyć, zrobić zdjęcie, co innego żubr w naturze, a co innego w zagrodzie.
Ostatnio znajomy Krzyś przysłał mi link do filmiku na yt, muzyka Michael Fate, jego zdjęcia też. Tak, to moje klimaty, tym bardziej że utwór nosi tytuł "Marysia", słucha się przyjemnie, ogląda również, a całość wręcz "duszoszczipatielnaja".
U nas mroźno, śniegu brak, za to dereń w oczekiwaniu na wiosnę, cały w pąkach. Dwie przesyłki z nasionami już w domu, ale ciągle mam niedosyt, szperam po stronach ogrodniczych, ależ kuszą:-)
Czytam teraz "Bieszczady w PRL-u" Krzysztofa Potaczały, aktualnie jestem w rozdziale o budowie ośrodków rządowych w Arłamowie, Trójcy, a także o Mucznem. Przypomniało mi się, że na początku lat 80-tych miałam propozycję pracy w tym ostatnim, ciekawe, kto wtedy ze mną rozmawiał, było ich dwóch:-)
Tęsknym wzrokiem śledzę kamery na arłamowskim stoku narciarskim, jest gładziutki, wyratrakowany, tylko szusować.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!
24 komentarze:
Zdecydowanie żubr na wolności przewyższa żubry w zagrodzie :) Jesienią 2019 miałam okazję takowego osobnika spotkać oko w oko - w okolicach Terki. Drań stał mi na drodze , ślina z pyska mu kapała i ani myślał gdzieś się przemieścić. No to ja zrobiłam w tył zwrot, odczekałam kilka minut za zakrętem drogi robiąc raban przy pomocy kijków trekingowych, i jak wróciłam, to juz go nie było. Ale o robieniu zdjęć to wtedy absolutnie nie myślałam ;)
Uściski ślemy i pozdrówki **
Marysiu,
Cieszę się że filmik się podobał.
Trwajcie w zdrowiu - krzyś
Szkoda że nie dostałaś zdjęcia tego solidnego zwierzęcia. Gdyby na mnie trafiło, zawsze mam aparat na podorędziu.
Spotkać żubra na wolności przy drodze to nie lada gratka, ale jeśli to taki żubr zamiłowaniami do wędrówek, to masz jeszcze szansę go spotkać i zrobić zdjęcie :)
Pozdrawiam Was serdecznie i ... bieszczadzkiego żubra też
Miło wspominam książkę Bieszczady w PRL-u. Wiele ciekawostek i wspaniały klimat. Ostatnio byłem w Arłamowie i wkrótce jak spadnie więcej śniegu to ucieknę tam z dziećmi na kilka godzin, aby mogły się wyszaleć.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Tomasz
Przeraża mnie myśl, że mogłabym stanąć oko w oko z takim żubrem albo niedźwiedziem. Raz, parę lat temu z daleka widziałam niedźwiedzia w Bieszczadach i do dziś czuje ciarki na plecach:) Z jednej strony to ekscytujące zabaczyc dzikie zwierzę, z drugiej... nie wiadomo jak ono się zachowa. W bardzo ciekawym miejscu mieszkacie:)
Lidka, ha, no pewnie, chociażby towarzyszącymi emocjami ze strony człowieka, bo żubra to chyba nic nie rusza, taka kudłata góra:-) masz spotkania, nie powiem, trzeba było jednak strzelić mu fotkę zza krzaka, ani by się spostrzegł:-) pozdrawiam.
Krzyś, bardzo mi się spodobał, przy okazji i inne obejrzałam:-) patrzę na czas napisania komentarza ... co, umawiałeś się z Lidką?:-) pozdrawiam.
Ismar, mąż też żałował, ale nie było możliwości, do tego zapadający zmrok ciągnik z wielkim ciężarem, może jeszcze kiedyś spotkamy go; pozdrawiam.
Elaj, właśnie na to liczę, że może jeszcze gdzieś natkniemy się na tego żubra; ale wiesz jak to jest, im bardziej się pragnie, tym trudniej spotkać, a my tylko przejazdem; pozdrawiam.
Staszek, to są emocje takie spotkania, choćby tylko na chwilkę:-) pamiętam swoje, kiedy przyszedł ryś na górkę za płotem, no i tego niedźwiedzia z Rumunii, wilki już na porządku dziennym:-) pozdrawiam.
Tomasz, wreszcie książka trafiła w moje ręce, co prawda tylko z biblioteki, trzeba będzie zwrócić:-) pamiętam takie Bieszczady, przełom lat 70/80, stare drewniane schronisko w Ustrzykach Górnych, ostatni autobus telepiący się nocą, jarski bigos w "Niedźwiadku w Dolnych, trochę tego jest:-) pada śnieg, może trochę posypie, dzieciaki tęsknią za śniegiem; widziałam maluchy z rodzicami na łące w Arłamowie, bo tylko tam było trochę śniegu; pozdrawiam.
Piranio, żubra nie spotkałam w naturze, ale niedźwiedzia tak, i to bardzo z bliska, w Rumunii, myślałam, że serce mi wyskoczy:-) pamiętam nasze emocje z mężem, kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy wilka na łąkach, podawaliśmy sobie lornetkę z rąk do rąk, a teraz człowiek przyzwyczaił się i już nie robi to takiego wrażenia; dzika zwierzyna raczej omija człowieka, no chyba, że się wlezie na takiego osobnika, zaskoczony może być groźny:-) pozdrawiam.
Niesamowita historia z tym żubrem! Przewędrował taki kawał świata! Dobrze, że nic mu sie po drodze nie stało - przecież musiał przejsć jakieś szosy, widzieć pędzące samochody. Mądre z niego i uparte stworzenie. Widocznie to taki typ samotnika i wolnościowca. Woli isć gdzie oczy poniosą i znosic po drodze wszelkie trudy niz tkwic przymusowo w bezpiecznym zoo w Mucznem, na kupie z innymi zubrami, niby na jakiejś kwarantannie. W sumie mu sie nie dziwię!
Piękna muzyka i widoki w tym utworze o wdzięcznej nazwie "Marysia".To też moje klimaty, Marysiu!:-)
A tymczasem pogoda zmieniła sie diametralnie. Całą noc śnieżyło ostro i teraz biało na świecie, jak powinno być o tej porze roku!
Pozdrawiam Cie serdecznie!:-))
Spotkać łosia oko w oko? Ha 😊 Latem widziałam w okolicy Krempnej tablice ostrzegające przed misiami, rysiami i wilkami, powiem ci, że to robi wrażenie...
Czy drogi sa przejezdne dla 'normalnych' samochodów? Kusi mnie, żeby wybrac się w okolice Niskiego zimą, ale nie mam napędu na 4 koła. No i nie wiem, czy znalazłabym nocleg, choć nie wszędzie przestrzegają rygorystycznie zakazy.
A książkę znam, mamy w domu, mąż pod choinkę dostał jakiś czas temu, bo on maniak bieszczadzki:)
Ola, też tak sobie rozmawialiśmy z mężem, ile przeszkód po drodze, musiał gdzieś San przekroczyć, a ile różnych dróg, może szedł nocami; być może zatrzymał go Wisłok, który płynie w głębokiej, nieprzyjemnej dolinie; ha! szwajcar i tak ładnie nazwał swój utwór:-) też zdziwiła mnie ta biel poranna, liczyłam raczej na mróz bo słonecznym dniu; na kamerach widać, że w Arłamowie kurzawa śnieżna, niech sypie, może stoki ruszą; pozdrawiam.
Ikroopka, żubra mąż spotkał:-) ale łoś też pojawił się na rondzie od południowej strony miasta; ja tylko obawiam się spotkania z niedźwiedziem, a u nas w pogórzańskich lasach prawie przy każdej leśnej drodze tabliczka Uwaga niedźwiedź. Może to tak na wyrost, żeby ludzie nie szwendali się i za bardzo nie zwracali uwagi na to, co dzieje się w lesie, bo przecież tych niedźwiedzi musiało by być mnóstwo. Na niektórych to działa, jak na mnie, ale inni nie boją się:-) drogi wszędzie są przejezdne, przecież nie będziesz po jakiś ekstremalnych jeździć, aktualnie sypie śnieg, a z noclegami to sama wiesz, może masz kogoś znajomego; o książce dużo słyszałam, dopiero teraz trafiła w moje ręce; rozdział o polowaniu na niedźwiedzie opuściłam sobie, o wilkach ledwie przebrnęłam; pozdrawiam.
Nigdy nie widziałem żubra na wolności, tylko w ośrodkach hodowlanych w Białowieży, Pszczynie i ostatnio w Wolińskim Parku Narodowym. Jak w dwóch pierwszych wyglądało to dobrze, tak na Wolinie żałowałem, że tam poszliśmy. Zwierzęta (nie tylko żubry) osowiałe, bez życia i nie dziwię się że uciekają. Pozdrawiam serdecznie :)
Widzę Marysiu, że podobnie reagujesz na sensacyjne wiadomości na temat przyrodniczych przygód swego męża. Ja bardzo podobnie i też z żalem pytam, dlaczego nie przywiózł fotki tego na co się natknął.Choć dobrze wiem, że to głupie pytanie, nie mogę się powstrzymać. I zaraz przypomina mi się widok wilka stojącego prawie przy drodze na skraju lasu, gdy wieczorkiem ze trzy lata temu wracaliśmy z Przemyśla. Po prostu stał w świetle samochodowych reflektorów, a nikt nie pomyślał, ze może by tak zrobić mu zdjęcie, bo zanim wyciągnęłabym aparat, zanim nastawiła, a trzeba byłoby zawrócić ... i tylko mogłabym wtedy westchnąć , że była okazja, minęła. Przecież nie czekałby tam na zdjęcie. Pozdrawiam :)
Też bym chciała spotkać żubra w lesie i rysia, choć to bardzo ostrożne zwierzęta.
Arłamów podobno na sprzedaż, nie radzą sobie przez pandemię.
Nie zasypało Was tej nocy? U nas jest jakieś 5cm białego puchu ale jak radość dla dzieci :)
Serdeczności
Wkraju, zwierzęta w niewoli tracą radość życia; mąż przed wielu laty natknął się na żubry w Bieszczadach, na całą rodzinkę; stały sobie spokojnie i obserwowały dziwnych wędrowców z ogromnymi plecakami, pewnie dziwiąc się, co to:-) pamiętam lisiczkę z wrocławskiego zoo, którą rozdzielono z potomstwem siatką, jak podsuwała im kawałeczki mięsa, sama kręcąc się jak oszalała ze strachu, wystawiona na widok ludzi bez żadnej kryjówki; sama miałam ochotę otworzyć tę klatkę; pozdrawiam.
Bożena, bo to jest czarno na białym ślad ze spotkania;-) sama wiele razy żałuję, że nie mam ze sobą aparatu, bo już nawet nie spotkanie ze zwierzętami, a coś ciekawego krajobrazowego się dzieje, a ja nieprzygotowana; nasz znajomy Stefan zawsze nam powtarza, że przy powolnej jeździe aparat na kolanach musi być:-) właśnie w ten sposób sfotografował misia w dolinie Jamninki; czy to przypadkiem nie był wilk przy koziarni Greka Nikosa "Czar PGR-u", o którym kiedyś pisałyśmy sobie? wilka mamy uwiecznionego, i orła bielika; pozdrawiam.
Mania, miałam to szczęście widzieć rysia z okna naszej chatki, żbik był na łące, wilki na porządku dziennym, niedźwiedź w Rumunii, ale żubra to tylko mąż spotkał; być może Maniu, wiele działalności spotyka taki los, koszty utrzymania bez zarabiania pieniędzy kładzie na łopatki; jak patrzę na kamerki, pusto, głucho, choć stok naśnieżają, może puszczą chociaż to; u nas też biało, choć bez szału, sanki jednak drą po ziemi:-) pozdrawiam.
Marysiu, my z Krzysiem to na tych samach falach nadajemy, to i Twego bloga jednoczesnie czytamy :))))
Faktycznie, zobaczyć na swobodzie tak wielkie, największe przecież u nas zwierzę, i na dokładkę cudem, w ostatniej chwili ocalone przed zagładą, jest przeżyciem.
A wysiane nasionka będziesz w tym roku opisywać, czy zdasz się na późniejszy domysł? :-)
No chcialabym takiego zubra spotkac! Zawsze na widok zwierza na wolnosci dostaje bzika! i tylko te na wolnosci mnie biora, do ZOO praktycznie nie chodze, rezerwatow zwierzecych tez za bardzo nie lubie. Lubie spotykac zwierzeta wolne !
Marysiu! mamy piekna zime. Moj Las Kabacki wyglada jak z bajki! Sciskam!
Ależ fantastyczne spotkanie!!! Ja też zawsze sie pytam czy udało zrobić się zdjęcie? hahahahaha. pozdrawiam :)
Lidka, ale tak co do minuty? pozdrawiam:-)
Krzysztof, mąż w młodych latach naszedł w Bieszczadach na żubrzą rodzinkę, a teraz miał to szczęście zobaczyć żubra blisko nas, też na to liczę:-) zawsze opisuję sobie nasionka, tylko trochę nietrwale, tektura rozpada się pod wpływem wilgoci i napisy blakną; w tym sezonie będę oznaczać na plastikowych nożach jednorazowych markerem wodoodpornym:-) coś mi urosło w tamtym roku, co nie znam i nie zamawiałam, pewnie konkurs rozpiszę:-) pozdrawiam.
Grażyna, też bym chciała:-) wczoraj jechaliśmy tamtędy, ale nic nie widzieliśmy; też lubię zwierzęta na wolności, denerwują mnie nawet szopki z żywymi zwierzętami; widziałaś filmik, jak psy zaatakowały biedną owcę w szopce, a dobrodziej mówił, że nic jej nie będzie, bo ma grubą skórę!!! pod pręgierz takiego; wyobrażam sobie Twoją radość ze śniegu, też byłam dziś na wycieczce, opowiadałam mężowi, jak cieszysz się z zimy w swoim lesie, też robiłam zdjęcia z drogi, konkurencja nie śpi:-) pozdrawiam.
Agatek, bardzo mi żal, że nie ma zdjęcia z tego spotkania, od razu pokazałabym, ale liczę na to, że może i mnie uda spotkać się kudłatego olbrzyma:-) dziś na łąki wyszedł nam "tylko" wilk; pozdrawiam.
Nie dziwię się żubrowi. Też bym uciekła z tej zagrody w Mucznem.
W Bieszczadach na "żywo" spotkałam jedynie niedźwiedzicę z małymi. Marzy mi się jeszcze spotkanie z wilkami. Łosie i sarny podziwiam z domowych okien:)
To fajne spotkanie było. Myślę, że wreszcie i u Was sypnęło śniegiem. U mnie wreszcie radość jest śnieg,nie tylko w górach. Pozdrawiam serdecznie.
Ale przygoda z żubrem ! Takie spotkanie oko w oko to jest coś !
Może już wrócił do domu, bo śniegu dosypało tyle, że trudno zwierzętom w lesie wyszukać jedzenie.
Gdy tylko wygrzebiemy się z tych zasp, to już naprawdę wiosna zawita. I znow będziemy grzebać w ziemi :-).
Uściski !
Don,t blink, zwierzęta w niewoli są smutne; niedźwiedzica z małym to niezwykłe spotkanie, na pewno było mnóstwo emocji; za to ja wilki mam na bieżąco, nawet wczoraj na łąkach stanął w najwyższym punkcie i wietrzył, potem zniknął, obserwowaliśmy przez lornetkę; pozdrawiam.
Ola, zupełnie nieoczekiwane, bo i skąd u nas żubry:-) a jednak wędrują; nasypało białego i sypie dalej, w końcu zima, roślinki pod pierzynką, a w karmniku ruch; pozdrawiam.
Ania, szkoda tylko, że mąż nie zrobił zdjęcia; to żubr włóczykij, chyba nie uśmiecha mu się wracać do zagrody, a jedzenia znajdzie dużo, grzebnie tylko raciczką:-) niektóre nasionka już stratyfikują się na mrozie, papryczka dzwonek będzie siana w tym tygodniu; pozdrawiam.
Prześlij komentarz