sobota, 2 stycznia 2021

Na styku ...

 Po świętach wyjazd na Pogórze, do koszyka zapakowany słoik bigosu, który zaplątał się w lodówce, jakieś resztki wędliny, kilka pierniczków, a resztę jedzenia będziemy kombinować na miejscu. Temperatury dodatnie, na grządkach utrzymały się wysiane jesienią jakieś sałaty na patelnię, trochę rukoli ... z przyjemnością obłożyłam zielonymi listkami kanapkę na śniadanie:-)


Siąpił deszcz, ja trochę zasmarkana patrzyłam z okna na świat, na zamoknięte łąki, krople wiszące z gałęzi, i czytałam książki przyniesione z biblioteki. Psy spały całymi dniami, wychodziły tylko na mały spacer i z powrotem w piernaty. Jednego dnia zrobiła się mała przerwa w deszczu, nawet z lekka zaświeciło słońce, a z łąk uniósł się mgielny opar. Wiem, cały czas pokazuję Wam mgły, ale jak tu nie robić zdjęć, kiedy one tak zmieniają się z każdą chwilą:-)



Ostatni dzień roku wyjątkowo deszczowy, po południu zmienił się w mokry śnieg. Nowy Rok przywitaliśmy o 18-tej wg czasu w Bangkoku:-) a mnie wyjątkowo nie chciało się spać, więc z książką doczekałam do północy, kiedy to fajerwerki grzmiące gdzieś z górnej wsi przestraszyły psy. Ranek obudził się w bieli, a skoro świt zjechał już do nas pług, odsypał śnieg i posypał drogę kruszywem.

Mamy taki zwyczaj od lat, że w Nowy Rok idziemy wszyscy do naszej nestorki rodu z życzeniami, wypijamy szampana i możemy zaczynać kolejny rok. Więc pojechaliśmy do domu, wpierw zamknąwszy psy w chatce, niech na nas czekają, kilka godzin wytrzymają. Ten śnieg spadł, ale już topił się, spadał mokrymi pecynami z drzew, drogi schły, a na równinach nie było go prawie widać. Dzisiejszy ranek obudził się jasny, rozświetlony, po równie bezchmurnej, księżycowej nocy, kowaliki wyśpiewywały już chyba pieśni godowe, potem dołączyły wrzaski sójek, tych jest wyjątkowo dużo w tym roku ...


Księżyc wisiał jeszcze długo na niebie, na zdjęciu po godzinie 8-mej miał jeszcze sporo drogi przed sobą ... z jednej strony słońce, z drugiej księżyc, zadziwiają te zjawiska na niebie:-)


Nie dane nam było iść na wędrówkę i jeszcze nie wiem, kiedy pójdziemy. Mąż uderzył wielkim paluchem u stopy o schodek, palec zsiniał, a paznokieć szykuje się do zejścia:-) może trzeba będzie czekać do sandałów, no chyba że w sandałach po śniegu:-) Pozostają nam wycieczki autem, więc jeździmy, patrzymy i na razie tyle nam pozostaje.
Na nizinach wiosna ...



Trochę wyżej jeszcze biało, choć chyba nie na długo.







Pod wieczór łąki wyglądały już tak, jakby przetarte, jest odwilż.


Mieliśmy trochę pościć, ale w lodówce uzbierało się resztek różnych słonych serów, trzeba było je wykorzystać, a  zatem co? placinty rumuńskie:-) ... ta po prawej ukazuje w pęknięciu białą zawartość z posiekanym świeżym koperkiem. Nie należy dopuszczać, aby miejsce zlepienia ciasta było nieszczelne, bo potem zawartość ucieka i przypala się na patelni ... ale te przypalenia serowe są takie pyszne, chrupiące i słone:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!

P.s. Już myślę o wiośnie, poszły dwa zamówienia na nasiona, będą eksperymenty na grządkach:-)


31 komentarzy:

mania pisze...

Maryniu, choć u Was trochę białego, u nas tylko deszcz!
Mgły są bardzo malownicze, więc trudno ich nie fotografować :)
Dobrego roku Wam życzę, oby udało się tym razem odwiedzić piękną Rumunię!
Serdeczności

Ismar pisze...

Mgły też są fotogeniczne. Nawet śnieżne zdjęcia są. My jeszcze na śnieg czekamy.

Anonimowy pisze...

Witam w Nowym Roku. Widoki i relacja jak zwykle cudne. Mgły zawsze działają mocno na moją wyobraźnię. Mężowi życzę zdrowia i bardzo współczuję, Tobie Marysiu także, bo tracisz kompana na piesze wędrówki. A na widok placinty rumuńskiej cieknie mi ślinka. I chyba się skuszę zrobić coś podobnego, znalazłam w necie jakiś przepis. Pozdrawiam i życzę Dobrego roku, Alik

grazyna pisze...

Mgly koniecznie trzeba fotografowac, a u Ciebie w lekko pofalowanym terenie sa dodatkowo fotogenczne. Ciagle doswiadczasz biaej zimy, takiej topniejacej ale jednak zimy, ja czekam z utesknieniem. Cos tam widzialam z prognozach, ze moze w koncu biale cos bedzie padac.
Kanapki w listkach zielonych wygladaja bardzo smakowicie, lubie takie dodatki na chlebie.
Na widok Twojej placinty zachcialo mi sie andyjskiej arepy co to sa takie ichnie proziaki. A jako ,ze skonczyl mi sie chleb a do sklepu nie pojde to beda andyjskie proziaki.
Piekne jest to zdjecie nr 4.
Sciskam serdecznie

ikroopka pisze...

To ja poproszę o jakieś przepisy, bo nie znam.
Pozdrawiam z deszczowego Wrocławia i życzę dobrze z okazji nowego roku, 2021 😊

Olga Jawor pisze...

To mieliście szczęście, że tyle sniegu u Was spadło, że aż zrobiło się biało i trzeba było go odgarniać. Macie chatke blizej Bieszczad niż my, to pewnie i klimat nieco ostrzejszy.
Współczuję Twemu mężowi tego stłuczonego palca. Wiem co to za ból.Oby mu sie szybko wygoiło.
Też mam sporo sera, który pilnie trzeba wykorzystać. A Twoje placki wyglądają obłędnie!
Jak sie je robi?
Pozdrawiam ciepło, Marysiu!:-)

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję za widoczki piękne. A te liście kanapkowe to sałata jakaś? Nie łykowacieje zimą?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mania, trochę posypało, pobieliło, nocami mrozi, a w dzień wszystko paruje:-) mgły u nas nachodzą od Wiaru, wciskają się w doliny, wtedy najładniejsze; i Tobie dobrego Nowego, a za Rumunią tęsknimy bardzo; pozdrawiam.

Ismar, taka to teraz pora, ni to jesień, ni to zima, na nizinach zielono, wiosennie; śniegu posypało trochę, ale co to za ilość:-) ponoć w tygodniu ma się polepszyć; pozdrawiam.

Alik, mgły i słonce to dobre zestawienie:-) palec się zagoi, jakoś trzeba przetrwać; placinta dobra na ciepło, prosto z patelni, a także na zimno niezła; poszukaj taki przepis na kefirze z dodatkiem sody, ciasto najpulchniejsze; pomyślności w Nowym; pozdrawiam.

Grażyna, tak te mgły wędrują, a ja je widzę. zbierają się w zaklęśnięciu terenu, jak w misie; zima na Pogórzu ładna, ale skoro tylko zjedzie się w dół, ani śladu śniegu; własna zieleninka, ta sałata nieznana mi, jakoś nie mogłam doszukać się smaku:-) już popatrzyłam, co to są te arepy:-) co włożyłaś do środka? pozdrawiam.

Ola, czy ja wiem, czy to szczęście? może tylko zdjęcia śniegu można było zrobić:-) ale gmina dba o drogę, bo wyżej powiatowa nie była tknięta pługiem; palec bardzo obolały, a psy jakby się uparły, ciągle go urażają:-) taki podstarzały ser najlepszy, roztapia się w placincie, ale musi być dobrze słony, wtedy najlepiej smakuje; jak nie ma koperku, można szczypior, albo skrojoną drobniutko cebulkę; można zrobić na słodko, albo z kapustą, tudzież z grzybami; poszukaj w necie przepisu na ciasto takiego z kefirem i sodą, najlepsze; pozdrawiam.

Staszek, widoczki z lekka zimowe, ale śnieg znika w oczach; jednak dolina Wiaru najładniej wygląda ze wzgórza kalwaryjskiego; kupiłam torebkę nasion pod nazwą "sałaty na patelnię", nie są łykowate, wręcz delikatne, ale smaku za bardzo nie doszukałam się w nich:-) pozdrawiam.
Ikroopka, to rumuńskie jedzenie, proste i smaczne; przepis znajdziesz w necie, poszukaj takiego z dodatkiem kefiru i sody, są najlepsze, wypróbowałam; u nas dziś nawet pogoda ujdzie, opady dały nam czadu w sylwestra; może już jesteście w strefie opadów, przed którą przestrzegają prognozy; dobrego w Nowym, pozdrawiam.

Lidka pisze...

A to Ty, kochanieńka, nie wiesz, że uderzony paluszek należy ucałować? ;)))) zaraz by przestał boleć:)
Trzymajcie się ciepło i oby do wiosny :)

wkraj pisze...

Dobrze, że chociaż u Ciebie można popatrzeć na śnieg. Kiedyś było oczywiste, że w styczniu jest śnieg, a teraz to tylko w telewizorze albo u Ciebie takie rarytasy. Co do rarytasów, to takie placuszki z serem wyglądają smakowicie. Na wycieczki i mnie przyjdzie poczekać aż żona wydobrzeje. Pozdrawiam serdecznie :)

Anonimowy pisze...

Dziękuję za cenne wskazówki w sprawie placinty. U nas wnuki miały radość - piękne widoki śnieżne (ze 20 cm pokrywy) były przez całe Święta. W sam raz na zabawy i saneczkowanie. Krzaki w ogrodzie położyło, zwłaszcza ostrokrzewy. Trzeba było je ratować. Bałwany, sfatygowane co prawda, stały do dziś i gdyby nie zdjęcia nikt by nam nie uwierzył. A dziś od jakiejś chwili znów pada i jest już ze 2 cm białego puchu przy -0,5 stopnia. Ciekawe na jak długo. Moje dzieci wiedziały, że cokolwiek boli, to przestanie, gdy się wystawi do słoneczka. Co prawda Twój mąż Marysiu, to już nie dziecko, ale kto wie? Pozdrawiam śnieżnie z serca Warmii, Alik

grazyna pisze...

W Wenezueli jada sie dwa typy arep, arepa na bazie maki kukurydzianej, tę je sie w calym kraju, takze w Kolumbii i arepe andyjska, ktora robi sie z mąki pszennej. Ta z mąki pszennej to proziak, co niedawno odkrylam. Nadzialam ja pasztetem, bo ni zostal ze swiąt, troszke dodalam majonezu, ktory tez byl swiateczny, bo majonez jadam tylko od swieta. Ale Andyjczycy jedza arepe z serem typu mozarella i bezczelnie powiem, ze wenezueslki jest lepszy niz ten wloski, jest bardzo smietankowy i ma duzo smaku, wiec jedza arepe z tym serem, z awokado, jajkiem sadzonym, czarna fasolka na gesto czasem podaje sie zamiast tej niby mozarelli smazony, bialy ser andyjski....o rany...ale sobie zrobilam smaku, chyba przygotuje sobie takie super sniadanie. Popija sie sokiem z pomaranczy i kawa.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Lidka, ojejku, może nie zauważyłaś, że to wielki paluch u stopy:-):-):-) nie wygląda to dobrze, i najpewniej będzie jak w piosence ... i paznokieć z palca zszedł ... czekam wiosny, ale już teraz będzie z górki, choć ponoć jakieś mrozy syberyjskie idą do nas; pozdrawiam.

Wkraju, często wspominam moje święta w domu rodzinnym, wyprawę na pasterkę do kościoła oddalonego o 7km, w skrzypiącym śniegu, roziskrzonym mrozem, a teraz spadnie taka mizerota i człowiek cieszy się; rumuńskie placinty są przepyszne, robię je często; no tak, przecież jesienią było złamanie nogi; zdrowia życzę i wszystkiego dobrego.

Alik, sporo śniegu spadło u Was, ale to bliżej północy:-) ostrokrzewy u mnie nie przetrwały, wymroziła je jedna zima, wtedy w ogrodzie było mnóstwo szkód; do słoneczka, i trzeba podmuchać, wtedy przestaje boleć, Lidka wyżej radziła pocałować:-) pozdrawiam.

Grażyna, zobacz, jak te proziaki ewoluują w świecie, gdzieś czytałam o chlebku sodowym; do tej pory proziaki jadłam na ciepło z masłem, ewentualnie łyżeczka miodu lub dżemu, teraz można im włożyć do środka dowolny farsz i będzie bardzo światowo:-) zarejestrowałam się na pintereście, tam jest mnóstwo pomysłów z różnych stron świata, wykorzystam je na pewno, zwłaszcza z kuchni regionalnych, prócz tego różne robótki, ozdoby, itp., zatem smacznego śniadania; pozdrawiam.

UplayOnline pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Aleksandra I. pisze...

No tak Ty czekasz już na wiosnę, wszak ździebko zimy powitałaś. Ja z utęsknieniem czekam na przyjście zimy. U nas nawet deszczem skąpi, a co dopiero śnieg. Myślę, że Mąż szybko wykuruje stopę i będziecie śmigać po bezdrożach, czego życzę. Pomyślności, zdrowia i wiele ciekawych wrażeń.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, oj, czekam, czekam, a przede mną jeszcze tyle niewdzięcznej pracy, remont mi się szykuje, taki w najgorszym wydaniu, bo trzeba wynieść wszystko z pokoju i podłogę zrobić:-) odskocznią będzie Pogórze, a jak ściśnie zapowiadany mróz, to będę dyżurować przy piecu; brakuje mi wędrówek, a tu jak na złość, paluch u stopy się popsuł; pozdrawiam serdecznie.

AgataZinkiewicz pisze...

Kochana też myślę że zimą na długo nie zawita.. Mam nadzieję że choć troszku się na cieszymy śniegiem... Znaleźć zielone w ogródku to fantastyczna sprawa... Tak fajnie podjeść... A co do zamówień... Właśnie czekam za nasionkami. Też nie mogę się doczekać kolejnych eksperymentów. Kochana pochwal się co ciekawego teraz będziesz eksperymentować... Mi się zapaliła żarówka gdy pewnego dnia obejrzałam program, po raz któryś o palnie... I zachciało mi się nasion. Hihi. Jak nie spróbuję to się nie przekonam. Co do tradycji, też lubię pielęgnować obyczaje które są od lat że mną. Ppzdrawiam. Trzymajcie się ciepło. Wszystkiego dobrego...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agata, jak patrzyłam na prognozy, to weekend i przyszły tydzień z delikatnym mrozem, może i śniegu dopada, bo na razie leje:-) na grządkach jeszcze dużo pietruszki, a te sałaty to dla mnie zaskoczenie, że nie przemarzają; u mnie chyba na tych dwóch zamówieniach się nie skończy, oferty nasionek bardzo kuszą:-) dużo czytałam o szczepieniu ogórków i pomidorów, są wtedy odporne na choroby grzybowe, muszę spróbować; ... o palnie ... cos nie mogę zajarzyć, o co chodzi:-) dobrego w Nowym, pozdrawiam.

krzyś pisze...

Marysiu,
nie wiem czy znasz pewnego szwajcarskiego kompozytora Michaela Fate. On zapewne Cię nie zna, ale gdyby Cię znał na pewno ten utwór dedykowałby Tobie

https://www.youtube.com/watch?v=up088zCaCzY

W końcu jego tytuł "Marysia" wiele tłumaczy, wraz z ilustracją muzyczna do niego.

Pozdrawiamy cieplutko - g. i k.

BasiaW pisze...

Urzekające widoki i kuszące placki:-) Dobrego Roku Marysi Wam życzę.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzyś, coś pięknego, doskonale oddaje moje upodobania:-) dzięki za wyszukanie tego utworu; pozdrawiam.

Basia, mała namistka zimy:-) placki - rumuńskie placinty bardzo nam przypasowały; i Tobie dobrego w Nowym; pozdrawiam.

Joanna pisze...

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Asia, i wzajemnie, wszystkiego dobrego; pozdrawiam.

Mo. pisze...

Mgła jest cudna i szalenie fotogeniczna. I chociaż dużo zakrywa to wydobywa klimat i magię. Pamiętam moje jesiennie wczesnoporannne rowerowe wyprawy aby fotografować mgłę. Ale to było cudne rozpoczęcie dnia.
Ja Nowy Rok powitałam z książką i w piżamie, tak dla równowagi bo w zeszłym roku była sukienka i tańce :).
Wielu pięknych dni w Nowym Roku, pogody ducha, radości i sił witalnych :). Wszystkiego dobrego.

don't blink pisze...

Piękny zwyczaj. W mojej rodzinie było tak samo dopóki żyli rodzice.
Szczęścia w Nowym Roku:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mo, o, tak, i ta oblepiająca jednolicie świat, i ta snująca się welonami z prześwitującym słońcem; mam o tyle dobrze, że nie muszę wyprawiać się na zdjęcia, wystarczy wyjść z chatki:-) dobrego w Nowym, pozdrawiam.

Don,t blink, mama męża ma 84 lata, tylko ona nam została; dobrego w Nowym, pozdrawiam.

Bozena pisze...

Mgły są zawsze urokliwe, choć do jazdy upierdliwe. Nie otwierałam od początku grudnia komputera. Dziś, po otrząśnięciu się ze świątecznej przerwy na gości, jak psiak z wody odpaliłam kompa i od razu wirtualne kroki skierowałam do internetowych przyjaciół. Wszystkiego najlepszego w nowym roku Ci życzę, bo to moja pierwsza wizyta. Niech Ci się szczęści!

Pellegrina pisze...

Fotografii mgieł nigdy nie dość tak jak i chmurzastego nieba, nie ma dwóch takich samych. Śniegu też mieliście dość by go posmakować i poczuć, u nas nawet tego nie ma. Te placuszki racuszki jak nadziewasz? Na jeden wkładasz farsz, na farsz drugi i zlepiasz czy robisz jakąś kieszonkę?
Dobrego, zdrowego czasu, niech mąż potraktuje tę niedyspozycję jako usprawiedliwiony odpoczynek. Łóżko, fotel, weranda i takie tam przyjemności

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Bożena, pewnie nie wytrzymałabym tyle bez komputera, zaglądam do znajomych, szukam przepisów, no i śledzę wiadomości, choć mnie licho bierze:-) mąż mówi, że to oznaka starości, skoro zaczynam interesować się polityką:-) nie, nie polityką, ale tym brudem, który ją otacza, i po co mi to? tylko potem żołądek mnie boli; teraz nie ma mgieł, mróz wymroził, za to ładna szadź i słabo ze śniegiem; dobrego w Nowym, pozdrawiam.

Krystynko, mam dobry widok na mgielny spektakl, obserwuję, jak wpływają w dolinę od Wiaru, albo słońce wyzwala opar z ziemi, a to wszystko z okna; to nie placuszki-racuszki, tylko całkiem solidne buły, jedną można się najeść; do środka idzie słony ser, taki z biedry, czasami dodaję pół na pół z twarogiem, resztki bryndzy, ścieram resztki żółtego, do tego obowiązkowo soli, żeby był wyrazisty, no i zielenina, szczypior, koper, co tam kto ma; mąż nie ma odpoczynku, o fotelu nie ma mowy, musi jeździć na budowy, po urzędach, taki los budowlańca:-) pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Jeśli buły to ciasto jak na proziaki? Pewnie można nadziewać czym się chce ale chyba rzeczywiście cztery sery czyli po włosku quattro fromaggio to najlepszy zestaw

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, tak, z dodatkiem sody i kefiru, ale bardziej lekkie niż na proziaki; można nadziewać kapustą, na słodko, co kto lubi; nęcą mnie te wszystkie narodowe potrawy, przenikające się wzajemnie, jakieś czeburieki, placinty, watruszki, pirożki, chaczapuri, proste a pyszne; pozdrawiam.