piątek, 23 kwietnia 2021

Pierwsze grzmoty, kukułki i jaskółki ... czas szachownic ...

Jeszcze tydzień temu Kopystańka była cała w bieli, śnieg plackami leżał na łąkach, a droga na Połoninki Arłamowskie w lesie była dosłownie zasypana, zresztą same Połoninki też na zimowo. Jeszcze przejechaliśmy doliną Jamninki w warunkach zimowych, ale warto było, bo spotkaliśmy dwa stadka łań.





Im niżej zjeżdżaliśmy z Gór Sanocko-Turczańskich, tym śniegu coraz mniej, a u nas już całkiem wiosennie. W lesie łany czosnku niedźwiedziego, zielony dywan przetykany kokoryczami i fioletowym żywcem, krótki żywot ma to kwitnące runo, za chwilę drzewa wypuszczą liście i zacienią dno lasu.




Jednego ranka czerwony wschód słońca zaświecił w okna jak latarnia, takie zjawisko wcale nie wróży dobrej pogody. Trwało to tylko chwilę, potem słońce schowało się na długi czas, a pogoda była zupełnie niewiosenna. Deszczowa chmura za chmurą, pomiędzy nimi zdążyłam oczyścić oczko wodne i napuścić czystej wody. Wyjątkowo paskudna robota, no ale ktoś musi:-)


W połowie tygodnia spakowałam siebie, psy i ruszyłam na Pogórze. Tutaj wcale nie było lepiej, z prac na grządkach przeganiał mnie co chwilę deszcz, a w pewnej chwili jak spojrzałam w stronę Kopystańki, było prawie czarno na niebie,  właściwie to było zajęte pół nieba.




I zaczęło się. To była pierwsza wiosenna burza, z piorunami, grzmotami przewalającymi się po górach, siekło gradem, potem deszczem, a mnie cóż było robić. Zainstalowałam się w chatce i patrzyłam z okna na ten szalejący żywioł. Dziś przyszło mi do głowy, żeby po nocnym przymrozku pojechać na szachownicowe łąki ... nie przewidziałam, że polna droga to będzie jedno bagno. Zapędziliśmy się za daleko, nie było już jak zawrócić, trzeba było jechać do końca. Auto hulało po drodze, raz jednym bokiem, raz drugim ustawiając się do kierunku jazdy, martwiliśmy się żeby nie ściągnęło nas na orne pole, bo to byłby koniec jazdy, czarne błoto wessało by nas na amen. Jakoś dojechaliśmy do łąki, gdzie wcale nie było lepiej, do szachownic dotarłam, skacząc z kępy na kępę, wszędzie woda. Gdyby ktoś wybierał się tam, to zdecydowanie polecam zostawienie auta przy głównej drodze:-)
No to teraz trochę zdjęć z szachownicami w roli głównej:








I szachownica dwukwiatkowa ...


Trzeba było jeszcze jakoś wrócić ... i znowu tymi ślizgami w bagnie, z duszą na ramieniu udało się dotrzeć do utwardzonej drogi, uff! 


Nasza droga do chatki strojna już wiosennie, kasztan wypuścił liście z lepkich pąków, a na podwórzu, w sadzie pełno pierwiosnków.




Dziś zobaczyłam pierwsze jaskółki, wczoraj zakukała kukułka ... a w kieszeni ani grosików, żeby pobrzęczeć nimi na dostatek:-) Czasami mam wenę kulinarną, to piekę np. takie pizzerinki:-)



Zdjęcia z początku wpisu od pozostałych dzieli tylko tydzień, a jaka różnica.



Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!





25 komentarzy:

Ania pisze...

Te szachownice, te łany pierwiosnków wzbudzają we mnie uczucie silnego niedosytu, by nie powiedzieć lekkiej zazdrości :-). A rozwijające się liście kasztanów ? U mnie jeszcze ściśnięte pąki, drzewa szare czekają na więcej słońca i jakieś wiosenne ciepełko. Pogórze ma cieplejszy klimat ? Cóż, bez względu na pogodę ruszamy do ogrodów. Pora grzebać w ziemi, nawet do bólu kręgosłupa ale i wielkiej szczęśliwości z każdego momentu wśród naszych roślin. Radosnej wiosny !

jotka pisze...

Zima przeplata się z wiosną, kwiecień plecień, ale z latem się nie widział.
Szachownice widzę pierwszy raz, piękne są.
Przyroda próbuje nadrabiać stracony czas, gdy tylko słońce przygrzeje, mam wrażenie, ze kasztanowce śpieszą się na matury, bo ledwo paki liściowe wyszły, a już małe kwiatostany widać.
Burza wiosenne tez u nas była, a ptaki pięknie koncertują!
Samych dobrych dni dla Was:-)

Aleksandra I. pisze...

Aż mi się włos zjeżył podczas czytania opisu Waszej wyprawy na szachownice. Nie powiem jak widzi się takie łąki, to i strach mija. Te szachownice są zjawiskowe. Ciekawe skąd się tam wzięły, trochę naiwne pytanie sobie zadaję. No kwiecień dał nam do wiwatu i ciepłe dni i wprost śnieżyce(jeden dzień taki u nas był). Mam wrażenie, że teraz kiedy zakwitają najmniejsze roślinki jest bardzo ciekawy dla miłośników obserwacji natury. Kiedy drzewa obrosną w liście to już będzie inny krajobraz. Zacznie się czas kwiatów ogrodowych.
Trzymajcie się ciepło i szczęśliwie.

kobieta w pewnym wieku pisze...

U nas też wszystko robi się zielone, ale w naturze nie widziałam jeszcze nigdy tylu pierwiosnków i szachownic. Piękny, cieszący serce widok. Pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Te łany kwiecia pod jeszcze bezlistnymi drzewami sprawiają wrażenie cudnego kobierca. A z bliska każdy delikatny i nietrwały kwiateczek istne cacuszko, te płatki, te pręciki, te koszyczki, te kolory !
Marysiu, jesteś jedyna jeśli chodzi o szachownice i dziękuję, że zaryzykowałaś trudną podróż byśmy się mogli też nacieszyć choćby tylko na zdjęciach.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Czyli w końcu mokra wiosna na szachownicowych łąkach? - to dobrze :-) Pozdrowienia

wkraj pisze...

U Ciebie zawsze blisko natury, czasem zazdroszczę. Takie szachownice widzę pierwszy raz i bardzo mi się spodobały. Łąki kwietne sprawiają wrażenie kobierców, tyle tam różnorodnych kwiatów. Piszesz o wiosennej burzy, u nas jeszcze takiej nie było chociaż zapowiadali. Pozdrawiam serdecznie, udanego weekendu :)

Bozena pisze...

Jak to dobrze, że śniegi poszły precz, bo za parę dni i ja się zjawię w naszej chacie.Nasyciłam się miastem i już tęsknię za tymi podmokłymi łąkami, polami,pofałdowanym krajobrazem... Zdradź tajemnicę, gdzie te cudne łąki pełne szachownicy, bo a nuż podczas niedzielnej wycieczki podjechalibyśmy, aby na własne oczy zobaczyć. Może jeszcze nie przekwitną? Pozdrawiam Cię serdecznie:)

grazyna pisze...

MArio ...to pole szachownicy jest niezwykle, co rokiu je pokazujesz i co roku sie zachwycam, mozę kiedyś tam dotrę. A Ty masz pole pierwiosnków, tez piękne.
Zdjecie nr 20 bardzo mi sie podoba...ładne krajobrazy Cie otaczaja.
Ty zrobiłaś małe pazze a ja zaraz zabieram sie do robienia pity, pierwszy raz w zyciu..ano zobacze co mi z tego wyjdzie.
Pozdrawiam serdecznie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ania, to już doroczna tradycja, że jedziemy oglądać szachownice:-) kasztany chyba są różne, widziałam wczoraj w dolinie, gdzie cieplej jeszcze w pąku, a nasz już wypuszcza świeczniki kwiatów;-) grzebałam przez ostatnie dni w ziemi na grządkach, a także kupiliśmy drzewka do sadu, bo dwie szczepy ogryzły nam zające; kręgosłup boli, ale zadowolenie jest; dzięki i pozdrawiam.

Jotka, pod Kopystańką widoczny pasek śniegu jeszcze nam przypomina zeszły biały tydzień:-) to jedyne w Polsce miejsce, gdzie można je zobaczyć w naturze, szachownice rosną na podmokłej łące, po tym deszczu z poprzedniego dnia to było wyzwanie:-) no bo przecież jak matury bez kwitnących kasztanów, choć nasze rozwinięte, widziałem jeszcze takie zapóźnione, w pąkach; lubię burze tutaj, w górach, jak burza nadchodzi, najpierw mruczy, a potem pioruny walą po wierzchołkach; pozdrawiam.

Ola, to było wyzwanie, koleiny wypełnione wodą, wszędzie zastoiska, wręcz jeziora, a my na wąskim pasku drogi, jeździliśmy jak po rozmarzającej ziemi; szachownice chyba rosły tu zawsze, dolina zalewowa, ziemia czarna, jakby jakieś mady torfowe, jest to rezerwat, mnóstwo trzcin i niosące się skrzypiące głosy bażantów; cieszą te pierwsze oznaki wiosny, i jaskółki, i kukułki:-) pozdrawiam.

Kobieto wpw, mimo zimna trawa rośnie jak szalona, co niektórzy terkocą już kosiarkami, my kosimy późno, bo kwitną różne kwiaty pożyteczne dla pszczół; pierwiosnków mamy dwa rodzaje, wyniosły i lekarski, a szachownice są rarytasem na całą Polskę:-) pozdrawiam.

Krystynko, taki on jest ten kobierzec, całe łany pierwiosnków, miodunki i zawilców, tak po prostu pod chatką:-) obserwuję, jak pszczoły na nich pracują, wczoraj jedna wpadła mi pod bluzę i użądliła w obojczyk, będzie opuchlizna:-) mieć tak blisko szachownice i zobaczyć, mam już natręctwo coroczne:-) przecież można było przejść drogę, ubłocić się co prawda, ale już wjechaliśy w błota i nie było odwrotu:-) pozdrawiam.

Staszek, wszędzie woda, mokro bardzo, ani przyklęknąć się nie da, żeby zrobić przyzwoite zdjęcie:-) przy trzech wierzbach szachownice jakby zniknęły, wykoszone nowe pola trzcin, ale tam też słabo, dopiero w najdalszym zakątku jest ich dużo i jeszcze będą kwitły; nie wjeżdżaj w drogę autem, i zaopatrz się w gumiaki:-) pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wkraju, cóż zrobić, jak natura włazi prawie w drzwi chatki:-) kiedyś weszła nam żmija jakąś mysią drogą:-) szachownice to unikat na skalę Polski, jest tam utworzony rezerwat; w sadzie kwietne kobierce, długo nie koszę, bo to pożytki dla pszczół; lubię wiosenne burze, grzmoty, niosą w sobie tyle wody, choć i teraz jest jej sporo, nawet w piwnicy:-) pozdrawiam.

Agnieszko, dzięki, to wiosna, wiosna:-) pozdrawiam.

Bożena, tak sie ta zima zasiedziała, zakokosiła, że jeszcze pokazuje, na co ją stać; jeszcze dwa dni temu Kopystańkę pobieliło, choć u nas deszcz; jeśli przywieziesz rozsady, to wstrzymaj się jeszcze z sadzeniem, nawet w tunelu, znowu przymrozki zapowiadają; chyba nie przekwitną jeszcze szachownice, to rezerwat w Krównikach pod Przemyślem, gumiaki obowiązkowe:-) pozdrawiam.

Grażyna, to coroczna "świecka tradycja", odwiedziny szachownic:-) pod koniec kwietnia rezerwuj termin i przyjeżdżaj, w zależności od pogody, ale przeważnie w tym czasie kwitną; jeszcze trochę i trawa urośnie, i koszenie, ale nie za często, najpierw niech kwitną dąbrówki, miodunki, mniszki, to dla pszczół; na zdjęciu nr 20 droga w dół do naszej chatki:-) sam zjazd dostarcza wrażeń widokowych; no i jak tam pity? udały się? pozdrawiam.

Ismar pisze...

Piękna tradycja, odwiedzić miejsca wzbudzające radość i podziw. Polana szachulcowa to prawdziwy rarytas wart każdej niewygody. Mieszkasz w pięknym choć trudnym do życia miejscu. Świetnie że to doceniasz i spostrzegasz.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ismar, od kilku lat co roku jeździmy na szachownicowe łąki, to radość obserwować je w naturze; następnym razem będziemy uważniejsi, nie wybierzemy się tam po wielkich opadach deszczu, jeśli już, to od głównej drogi i w gumiakach; nie tak trudno, a raczej spokojnie, z miasta uciekamy; pozdrawiam.

ikroopka pisze...

Pięknie ci tam:) Ja mam przed oknami zielono z domieszką żółtego, dzieki forsycji, i to mnie trzyma przy życiu, no bo sama powiedz, kiedy jest wreszcie normalny kwiecien z normalna wiosną, ja muszę siedziec w domu, niech to...

BasiaW pisze...

Nie widziałam szachownicy w naturze, a taka piękna. Moje oczko jeszcze brudne, ale taki ziąb, że nikt się nie odważy, bo teraz chwycić przeziębienie to strach, bo wszyscy okrzykną, że covid!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ikroopka, a jakże, kwitnąco, ale jakie zimno:-) na równinach zaczynają kwitnąć dzikie śliwy, całe puchatej bieli, ale u nas wyżej jeszcze spokój; czekam na odrobinę ciepła z utęsknieniem, nawet ptaki ucichły; musisz swoje odsiedzieć w domu, taki traf, cóż zrobić, ważne by noga wyszła z tego zdarzenia sprawna, czego Ci życzę; pozdrawiam.

Basia, ciekawa roślina, z rodziny liliowatych, a tak po prawdzie to chyba trudno spotkać w naturze płatki kwiatów w kratkę:-) jest zimno, przejmujący wiatr, miałam grzebać trochę na grządkach, ale zwiozłam tylko resztkę drewna pod dach i zwiałam do domu; właśnie to, jak zwykle wiosną z lekka dopada mnie kaszel przeziębieniowy, no strach zakaszleć w sklepie, w domu kaszlę do woli:-) pozdrawiam.

Krzysztof Gdula pisze...

Zobaczyłem pierwsze zdjęcia szachownic i pomyślałem, że skądś znam te kwiaty. W chwilę później przyszło zrozumienie: znam z Twojego bloga. Faktycznie, wyjątkowa roślina.
Jeśli widziałaś jaskółkę, najwdzięczniejszą ptaszynę (mnie się jeszcze nie udało), to już na pewno mamy wiosnę.
Owocnych prac w ogrodzie życzę. A uważaj na kręgosłup!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzysztof, przecież co roku jest to samo, ale pragnienie zobaczenia szachownic w naturze jest tak przemożne, że jedziemy ... tylko ostatnio nie wzięliśmy namiaru na błoto po ostatniej burzy, u nas wody szybko spłynęły, na równinie ... szkoda gadać:-) Jaskółki jakby dopiero przyleciały, nad tonią wodną Sanu całe stada, powietrze aż skwirzyło od ich nawoływań; były prace w ogrodzie, choć zimno i malowanie desek na tarasie, tego, co jesienią zbudowaliśmy, przecież za moment przyjadą osłony:-) no i jak tu uważać na kręgosłup, wczoraj wieczorem poczułam się zmęczona; pozdrawiam.

don't blink pisze...

Nigdy nie widziałam szachownic w ich naturalnym środowisku. Przepiękne:) No...i zazdroszczę tych pierwiosnków w sadzie, bo u mnie to tylko mniszek i stokrotki.
Jaskółki i do nas już przyleciały, a kukułkę na Roztoczu słyszałam jedynie i też byłam bez grosza:)
Pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Don,tblink, bo to taka nasza lokalna atrakcja, szachownice chyba nigdzie w Polsce nie występują; czasami trafi się o białych płatkach, rzadkość albinosik; pierwiosnków mamy mnóstwo, bardzo je lubię, i wyniosłe, i lekarskie; cieszą przyloty ptaków, niech no tylko od razu lato się nie zrobi:-) pozdrawiam.

mania pisze...

Ależ piękności kratkowane :) Szaleje nam pogoda w tym roku, niczego nie można zaplanować. Kolega się ze mnie natrząsał, że jeszcze nie zmieniłam opon ale gdy przed tygodniem sypnęło śniegiem, przyznał mi rację. Maj zaczął się u nas burzą, ciekawe co to wróży :)
Pozdrawiam serdecznie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mania, my tez dopiero przed weekendem majowym zmieniliśmy opony, uratowały nam życie jeszcze nie tak dawno, kiedy sypnęło śniegiem:-) pogoda wariuje, gorąco, za chwile huragan, temperatura w dół, a tam w lesie turnickim młodzi ekolodzy protestują już kolejny dzień przeciwko wycince lasu, na rzecz utworzenia Parku; piękności kratkowane przyciągają nas co roku; pozdrawiam.

Nina S. pisze...

W pięknej okolicy mieszkasz, nigdy nie widziałam szachownic dziko rosnących ,wspaniały widok. Wiosna w tym roku jest bardzo zimna.
Pozdrawiam serdecznie

Kasia Dudziak pisze...

Trudno się nie zachwycić. Cudne te kwiatki, przyroda Pogórza. Jest na co popatrzeć. U nas w Krakowie jeszcze nie mieliśmy wiosennej burzy z grzmotami, ale deszcz z gradem był i to solidnie polało. Byłam 1 maja w Szczawnicy, było pięknie zielono i słonecznie, aż się wracać nie chciało. A u mnie w mieście deszczowo cały dzień. Przepiękne zdjęcia zimowo wiosenne, kocham takie ujęcia

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Nina, długo szukaliśmy naszego miejsca, a zaczynaliśmy od Bieszczadów, poprzez Solinę, aż zatrzymaliśmy się na Pogórzu, z głupia frant pytając w wiejskim sklepiku, czy ktoś nie ma ziemi do sprzedania. Szachownice to perełka w rezerwacie pod Przemyślem, odwiedzamy co roku, od kiedy je znaleźliśmy. Zimno, nawet dziś wieje porywisty, chłodny wiatr, a mamy już 4-ty maj; pozdrawiam.

Kasia, zdawać by się mogło, że tak z roku na rok człowiek już uodporni się się czy wręcz zobojętnieje na urodę wiosny pogórzańskiej. Ależ skąd, zachwyca nas jednakowo:-) Lubię burzę w górach, najpierw mruczy zza lasu, jeszcze jej nie widać na niebie, ale przypieka słońce, a potem pokazuje swoją moc, łubudu po górach, czasami trochę straszno:-) Majówkowa pogoda u nas w kratkę, ulewne deszcze na przemian ze słońcem, a w niedzielę wariacki huragan; dzięki za dobre słowo i pozdrawiam.