środa, 7 kwietnia 2021

Plecie nam się ten kwiecień ...

 Kiedy zimą w ostre mrozy dyżurowałam w chatce, to oprócz machania łopatą w zaspach śniegu siedziałam naprzeciwko ekranu komputera i dziergając na drutach prosty wzór wielkiego swetra, oglądałam filmy. Jednym z nich był "Pościg we mgle" z Tommy Lee Jonsem ... detektyw tropiący seryjnego mordercę, bagna Luizjany, mchy zwisające z drzew. Najbardziej zaintrygowała mnie muzyka podczas końcowych napisów, co to takiego i po francusku? Tak sobie pomyślałam, że gdzieś w tych napisach powinnam natknąć się na tytuł utworu, może wykonawców ... kilkakrotnie przepatrzyłam napisy i znalazłam ... Pa Janvier.

Przy okazji poczytałam trochę, co to takiego "cajun", bo przy poszukiwaniach przewijało się to słowo. Jest to francuskojęzyczna grupa etniczna zamieszkująca wybrzeże Zatoki Meksykańskiej w stanie Luizjana, która przybyła tu wysiedlona w XVIII wieku przez brytyjczyków z wybrzeży wschodniej Kanady. To osadnicy z Bretanii, Normandii, przybyli tu już w XVII wieku... "cajuns" zawsze byli "białą biedotą", drobnymi rolnikami, rzemieślnikami, rybakami, myśliwymi. Mieszkają na bagnach w cypryśnikowych lasach w charakterystycznych chatach na palach, mają własne pieśni, muzykę, są przeważnie katolikami i wierzą w wilkołaka "garou", który zabija tych. którzy nie przestrzegają postów. Garou, Garou, znamy jednego Garou, kanadyjskiego piosenkarza, czyżby też wilkołak?


Wracając do tytułowego kwietnia, to przeplatają nam się ciepłe wiosenne dni z całkiem zimowymi. Dziś na Pogórzu zimowo, spadł śnieg i znowu pomieszał nam szyki w harmonogramie prac. Mamy sporo zajęć w sadzie, tniemy obalone śliwy, a te które przetrwały, oczyszczamy z suchych gałęzi, przycinając je niżej, żeby nowe odrosty miały miejsce. Nie wróżymy im długiego życia, stare pnie są dziurawe, ale jeszcze ciągną pod korą życiodajne soki, a póki dają radę, to i my pozwalamy im żyć.

Te śliwy, które złamały się, są przeważnie suche, spróchniałe korzenie już nie trzymają się w ziemi, a byle mocniejszy wiatr przewraca je. Pieńki zwożę taczkami pod chatkę, jedne do porąbanie, drobniejsze od razu pod dach, trochę gałęzi przyciągam w pobliże grilla, będą do pieczenia kiełbasek, a całkiem nieprzydatne idą w ognisko. Pewnego zimowego dnia przyjechali z elektrowni, oczyszczali z gałęzi teren pod linią elektryczną, zostawili po sobie okropny bałagan, stosy przyciętych gałęzi, a nam sporo pracy. Najpierw myślałam, że damy radę przeciągnąć te gałęzie na koniec sadu do ogniska, ale po kilku razach opuściły nas siły. Mąż zadzierzgnął linę do auta, zbieraliśmy te gałęzie w spore stosy, były wiązane i ciągnięte, bardzo to ułatwiło pracę.

Nie wiem, czy to osłabienie wiosenne, czy może jeszcze efekty poszczepienne, bo brak sił. Ja szczepionkę przechorowałam grypopodobnie, mąż mniej, ale słaboty jeszcze nas nie opuściły:-)



W ciepłe dni pszczoły pięknie pracują, nosząc do ula żółte kulki pyłku z kwitnących wierzb.


W tym roku pożytku z leszczyn nie było, "robaczki" przemarzły, zbrązowiały, teraz czas wierzb. Ale jak będzie po dzisiejszej nocy? mróz, oblepiający śnieg. Kwitnący dereń pod śniegiem ...



Na oknie moje zasiewy, eksperymentalnie egzotyczne rośliny, fasolnik, melony z pozyskanych jeszcze rumuńskich nasion, mizuna, pak choi ... mąż uśmiecha się z politowaniem: nie masz naszych warzyw?  kto to będzie jeść? Jeszcze wysiałam cząber górski, może uda mi się wyhodować kilka sadzonek i zrobić swoją czubricę, bardzo mi smakuje ta przyprawa z ziemniakami.
Za oknem mróz, śnieg, nie ma gdzie trzymać rozsad, a pikować już trzeba, czekam na ciepło.


Na nasłonecznionych zboczach modro już od przylaszczek, cebulic, rozkwitają zawilce, pierwiosnki ... teraz wszystko przystopowało przysypane śniegiem.



Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, zdrowia życzę, pa!



21 komentarzy:

Anna Kruczkowska pisze...

Coś u Was chyba więcej wiosny. Ja nawet nie mogę napisać o przeplataniu, bo mamy regularną zimę. Ciepło w kwietniu było raz: w prima aprilis. Żonkile takie biedne wychodzą spod śniegu.

Aleksandra I. pisze...

Oj tak kwiecień plecie i bardzo. Kiedy przyszły święta sypnęło śniegiem. Jak widzę i U Ciebie nie brakuje. Ładne są te wiosenne kwiatuszki. Czekam z niecierpliwością na drugą dawkę szczepionki żeby spokojniej móc wyjść i szukać tych wiosennych oznak. Czeka Cię sporo zajęć ogrodowych, myślę, że wkrótce będzie już cieplej. Pozdrawiam ciepło.

Ula H. pisze...

Widać że dużo pracy macie i o ogródek od nasionka dbacie ! Cieszą pszczółki bzyczące w koronach drzew.
Ja polubiłam bardzo czubricę zieloną. Muszę sprawdzić z jakich ziół się składa. Pozdrawiam ciepło :))

Bozena pisze...

Twoje rozsady, to prawdziwe już ogrody. Wybujały! A tu w tym roku zima wraca i wraca, jakby dopadła ją skleroza i nie pamięta, kiedy powinna odejść. Może pogubiła drogę? Czytam Twój post o pracy, którą Wam przysporzyli pracownicy elektrowni i aż mnie złość ogarnia na takie ich porządki. Mieliśmy tak samo z drogowcami, którzy wycinali gałęzie i drzewa zwisające nad drogą z Myczkowiec do Bóbrki. Wszędzie walały się stosy gałęzi, pniaczki pozrzucane były na stok w stronę zalewu itp, aż mąż dzwonił do ich szefostwa do Baligrodu, aby porządek po sobie zrobili. Tęsknię za chatą, a tu pobyt nasz się przedłuża, bo jedno badanie, drugie, trzecie, szczepienie, specjaliści.... ale może gdy przyjadę cieplej się zrobi i będziemy mogli zakładać ogród i folię. Na razie w sypialni rozsady pomidorów coraz większe, rośnie szczypior, rycynus... Z ziołami czekam na Bóbrkę, ale i tak będziemy jechać znowu z całym ogrodem. Oby jak najszybciej. Pozdrawiam serdecznie:)

wkraj pisze...

Dzisiejszy dzień u nas to wszystkie pory roku i śnieżyca a za chwilę słońce. Dokładna ilustracja przysłowia o kwietniu. Mimo wszystko cieszymy się, że wiosna i tak przyjdzie. Ślę same optymistyczne pozdrowienia :)

BasiaW pisze...

Wszystko teraz dziwne i nieufność wszędzie się wkrada!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ania, na szczęście śnieg sypie, chwilę poleży i topnieje; widziałam tę zimę u Ciebie i chyba marzy Ci się już wiosenne ciepełko; może i dobrze, że troszkę wegetacja wstrzymana, przymrozki nie zniszczą pąków; weekend ma być już ciepły, tym się pocieszam, bo roboty w obejściu ogrom; pozdrawiam.

Ola, mąż wczoraj wyjeżdżał w bieli i -4 mrozie, przez dzień słońce już jednak operuje i wytapia, ale zimno jest jak licho; podwórze przykrywa niebieska mgiełka, cebulice kwitną; nam drugą dawkę wyznaczyli na początek czerwca, szczepiliśmy się astrą; myślę, że i po szczepionkach trzeba będzie uważać; pozdrawiam.

Agnieszka, gdybyśmy tylko nie musieli wracać do miasta:-) pozdrawiam.

Ula, sad jest stary, zawsze po zimie są połamane drzewa, a teraz przed nami walka z jemiołą na jabłoniach, radykalne cięcie; podstawowe rozsady robię sama, a i ciekawostki-nowości mnie kuszą; pszczółki to mężowskie hobby, ja tylko pomagam z daleka; lubię czubrice i jedną, i drugą, ten charakterystyczny zapach cząbru; wysiewałam zwykły cząber, jego też używam, ale ma o wiele słabszy zapach, górski jest najintensywniejszy; pozdrawiam.

Bożena, zwłaszcza fasolnik szaleje:-) kupiłam tez taki rozsadnik Jaśkowi, ma swoje roślinki na oknie, niech się uczy mały ogrodnik; wczoraj czytałam, że w Ustrzykach Dolnych było -12, możliwe to? ponoć pracownicy elektrowni mają obowiązek posprzątać po sobie te gałęzie, muszę sprawdzić, bo roboty nam zostawili, że hej! i co? posprzątali u Was? muszę i ja coś takiego zastosować; czytałam u Ciebie, że i szczepienia Wam przesunięto, na razie w Bieszczadzie zima, więc nie masz się do czego śpieszyć:-) moje pomidory w chatce troszkę przechłodzone, więc nie rosną za bardzo; w weekend ma być cieplej, na co czekam, bom zmarzluch; pozdrawiam.

Wkraju, u nas też, ale i zimno bardzo, ten mroźny wiatr wciska się wszędzie, czapki trzeba ubierać; front robót na ciepły weekend przygotowany, ciągle przed nami więcej niż za nami; tak sobie ostatnio z mężem gadaliśmy, że robota nas bardzo lubi, a czasu jakby coraz mniej; pozdrawiam.

Basiu, obawiam się, że świat nie wróci już na stare tory; to prawda, człowiek patrzy nieufnie na wszystko, na zapewnienia polityków, na statystyki, na opinie uczonych, nawet zawód spotyka nas tam, gdzie nie powinien; świat się zwywracał; pozdrawiam.

Olga Jawor pisze...

I u nas od paru dni śnieżno i mroźno. I też sadzonki czekają na posadzenie (dobrze, że tego nie zrobiliśmy przed tym obecnym ochłodzeniem bo by padły).Słońce przyswieca pięknie od rana, może dzisiaj wreszcie będzie cieplej? I pomysleć, że było juz parę dni, gdy sie człowiek mógł opalać!:-)
Tez lubię czubricę do ziemniaczków oraz kolor i zapach drewna śliwkowego!:-)
Dobrego samopoczucie, sił i zdrowia Zycze Ci Marysiu! No i nareszcie nastania prawdziwej wiosny!:-)

Beskidnick pisze...

Są tacy co twierdzą iż to dzięki pandemii - nie ma lotów i pory roku są takie jakie być powinny. Bo faktycznie ostatnimi latami, to była zima i nagle wybuchała wiosna, a teraz mamy takie klasyczne, dla naszego położenia geograficznego przedwiośnie.

ikroopka pisze...

Idzie ta wiosna, idzie, a zima jej kłody rzuca pod nogi😊 u nas też różnie, ale juz w zasadzie bez śniegu, choc zimno, czego specjalnie nie odczuwam, siedzac w domu.
Ogladam twoje zdjecia i tesknię za tymi widokami, choc oczywiscie rozumiem, ze widoki to jedmo, a praca na wiosnę, to drugie... Pozdrawiam cieplo 😊

Zielonapirania pisze...

Człowiek uczy się całe życie. Film kiedyś oglądałam, podobał mi się, lubię aktora odtwarzającego główna rolę:) a propos bagien, jest taka książka "Gdzie śpiewają raki", piękna, polecam, jeśli nie czytałaś.
O warzywniaku jeszcze nawet nie myślę, sadzonek nie mam, bo mało sadzę, więc kupuję. Jednak w tym roku nawet nasion jeszcze nie kupiłam, zimno jakoś mnie demobilizuje:)
Podziwiam za tę zapobiegliwość i pracowitość, pracujecie jak te Wasze pszczółki;)

Pellegrina pisze...

Lubię oglądać filmy w czasie prac ręcznych (głównie gotowanie) ale wtedy nie wiem sama kiedy film mnie wciągnie i jedzonko albo się przypali albo rozgotuje. Moje słaboty nasiliły się po przechorowanym jesienią covidzie, kapryśna wiosna jeszcze potęguje to osłabienie, nie wiem kiedy będzie lepiej bo upałów nie cierpię jeszcze bardziej. Oj, wygląda jakbym narzekała ale nie jest źle, wypoczywam za wszystkie czasy ale w głowie się kotłuje od pomysłów. Fiołki, przylaszczki, zawilce pod śniegiem dadzą sobie radę, my też!!!

grazyna pisze...

Ale juz idzie wiosna, to ostatnie zimowe podrygi, juz jutro ma byc slonecznie i troszke cieplej, wybieram sie raniutko na pola ursynowskie. Dzisiaj wyszlam i zmoklam do imentu, zawieja sniezno- deszczowa mnie zlapala.

BArdzo mi sie podoba to zdjecie z wierzba kwitnaca. No i juz masz kwitnaca wiosne, niesmaila ale masz...tutaj jeszcze trudno o takie cuda.
Deren przykryty sniegien,,zawiaze owoce?
pozdrawiam

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, rozsady pójdą na grządki, kiedy minie groźba przymrozków, bo potem martwię się, okrywam na noc agrowłókniną, w tunelu palę wkłady do zniczy; ale nauczona doświadczeniem zeszłego roku zauważyłam na polach jeszcze inny pomysł, przykrycie świeżo wykiełkowanej fasoli, ogórków odwróconą plastikową doniczką, lepsze od włókniny; mamy jeszcze sporo pracy w sadzie, będziemy walczyć z jemiołą; zasmakowała mi czubrica, do kociołka z ogniska, a nawet zwykłe ziemniaki zrumienione na patelni zyskują wiele:-) pozdrawiam.

Maciej, czytałam o tym, ponoć samoloty zostawiają jakieś smugi na niebie i cos tam się dzieje:-) klimat to wielce złożona zależność, od prądów morskich, poza tym cykliczność, bo i Bałtyk zamarzał, i winnice pod Toruniem były; wcale wczesna wiosna nie jest dobra dla przyrody, a tym samym dla nas; pozdrawiam.

Ikroopka, pamiętam lekcje rysunku z podstawówki i temat: Narysujcie wiosnę! dla mnie to była piękna pani z naręczem kwiatów, w powłóczystej sukni, z której spadały kwiaty na ziemię:-) długo Ci jeszcze w domu? noga goi się? na święta byliśmy z babcią przez kolejne dwa dni na wycieczce objazdowej, najpierw na Roztoczu Południowym, potem na Pogórzu Dynowskim, ale ani jednego zdjęcia, pogoda taka, że nie chciało się wychodzić z auta; o, tak, pracy jest dużo, byle zdrowia i sił starczyło; pozdrawiam.

Piranio, zdawać by się mogło, że człowiek posiada trochę wiadomości, ale świat potrafi zaskoczyć:-) jestem po lekturze "Kanadiana" Moniki Grzelak, taki trochę przewodnik duchowy po tym kraju, ciekawostki, mieszanka kulturowa z różnych krajów i jej wpasowywanie się w te ramy:-) Zapisałam sobie "Gdzie śpiewają raki", tak samo jak Krystynki-Pellegriny poniżej "Kościaną górę", poszukam w bibliotece. Miałam więcej czasu, jak nie było grządek, ale dusza chłopska pragnie grzebania w ziemi, no i wzięło mnie na ukwiecanie obejścia:-) pozdrawiam.

Krystynko, jakoś teraz nie oglądam, zimą była odpowiednia pora, byłam sama, trochę tych filmów przewinęło się, niektóre odrzuciłam, niektóre oglądnęłam z przyjemnością; lubię klimaty skandynawskie, irlandzkie, szkockie:-) kiedy przed laty mama przyjechała do mnie pomagać w budowie domu, aby gotować obiady dla murarzy, bo tak wtedy było, synkowie włączyli jej "Samych swoich" na wideo; tak się zapatrzyła, że nastawione do gotowania jajka przypaliły się, wybuchły i wylądowały prawie na suficie:-) o, tak, im mróz nie zaszkodzi, podbiałowi też; wybieram się na zbiór kwiatków do syropu, razem z tymiankiem; pozdrawiam.

Grażyna, oby, oby, bo jakoś niemiło było ostatnio, nawet nie chciało się nosa wychylać z domu; pojechaliśmy na Pogórze zawieźć różne narzędzia i przydatne szpeje do cięcia drzew na wysokości, przemarzłam okrutnie, bo mroźna wichura szalała, a uciekaliśmy szybko, bo szła śnieżna chmura, a my na letnich oponach; kiedy zachodzi słońce, podświetla wierzbę od tyłu, wygląda jak puchata czapa:-) niby pszczoły były w ciepły dzień na dereniu, ale czy zdążyły zapylić? coś tam może się uchowa:-) pozdrawiam.

jotka pisze...

Pięknie przeplatasz różne treści, przytulnie u Ciebie i malowniczo zarazem.
Obcowanie z przyrodą w tak cudnych okolicznościach przyrody to przywilej, zazdroszczę:-)
Pogoda zmienna teraz jak kobieta, tęsknimy za prawdziwym ciepłem, bo choć wyjeżdżamy tu i tam, to nie zawsze spacery są przyjemne, czasami z rozsądku, aby się dotlenić i nabrać kondycji.
Pozdrawiam serdecznie:-)

Krzysztof Gdula pisze...

Zdaje się, że u nas, na Lubelszczyźnie, bardziej jest wiosna niż zima, chociaż bywa, że popada trochę śniegu.
Raz jeden miałem okazję poznać dobrą czubrycę (czubricę?), wyśmienita przyprawa.
Podobnie do elektryków, robią gazownicy. Opowiadał mi kolega, co zrobili na jego działce.
Mario, już byłbym na pierwszej wędrówce roztoczańskiej, ale syn podrzucił nam swojego syna, no i teraz jestem nianią.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jotka, Pogórze przyciąga magicznie; kiedy tu wracamy, zaraz za Przemyślem łapiemy w płuca inne powietrze; miasto to przymus, ale jeszcze musimy tu być, Pogórze na emeryturę nas obojga; choć pracy w obejściu wiele, cieszy nas zwykły trud; mieliśmy dziś ciąć gałęzie na starych jabłoniach porażone jemiołą, ale okropnie wieje, może koło południa uspokoi się, praca na wysokości, żeby nie zdmuchnął nas wiatr; pozdrawiam.

Krzysztof, jest dobrze, śnieg wytopiony, nawet białe ślady pod Kopystańką zniknęły; nad nami jakieś potężne przetasowania mas powietrza, duje niesamowicie, aż huczy; poszłabym przed siebie, ale tyle pracy w obejściu, jak to wiosną; czubrica najbardziej smakuje mi z ziemniakami, cząber górski nadaje smak tej przyprawie, bardzo mi przypasowała; kupiłam kiedyś spory zapas na jakimś jarmarku garncarskim w skansenie i teraz zrobię sobie własną, bo resztę dodatków ziołowych mam własnych. Cząber ładnie wykiełkował, będzie mała plantacja:-) Ponoć mają obowiązek sprzątać po sobie te gałęzie, na przyszłość chciałabym ich dopaść w momencie cięcia, nie chcę pisać donosów:-) ha! taki los dziadków i babć, pogotowie opiekuńcze w razie potrzeby, zwłaszcza teraz, kiedy szkoły i przedszkola zamknięte; pozdrawiam.

AgataZinkiewicz pisze...

Tak... Kwiecień plecień... Niesamowite jak pszczółki pracują... Ileż wiosny u Was. Wspaniałe. Żeby tylko tak dobrze było. Ściskam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agata, po ciepłym weekendzie znowu zimno, ale mam nadzieję, że potem będzie już tylko ciepło:-) pszczółki cieszą, ładnie przezimowały, a teraz już kwitną pierwsze kwiaty, więc ruch na obejściu; w zacisznych miejscach bardzo zielono, a ile kwiatów; pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Oj ten kwiecień, kwiecień. Dzisiaj znowu znosiłam z całego ogrodu wcześniej porozstawiane rośliny w donicach, czekały na wysadzenie i zrobiło się raptownie zimno. A kręgosłup płacze. Dobrze, że nie wypikowałam wszystkiego w szklarni. Pomidory, papryka wybujały. Czekamy na ciepło. Ogród jeszcze nie obsiany, tylko sałaty pod oknami rosną, nie patrząc na zimno. Na razie tylko kwiaty nie przejmują się chłodami.
Marysiu zastanówcie się nad nowymi nasadzeniami drzew, szybciej czy później te zajęte przez jemiołę umrą. Można się postarać o stare odmiany. Bardzo mnie fascynuje ten temat. Są sadownicy, którzy walczą o zachowanie odmian historycznych drzew owocowych. To narodowy skarb. Pozdrawiam hel.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Heleno, u Was wiosna pełną gębą, jak pisała moja znajoma blogowa z Kędzierzyna, ja nawet nie wychylam się z wynoszeniem czegokolwiek do ogrodu czy na grządki, jutro pewnie zima pełną gębą, obfite opady śniegu; moje rozsady jeszcze mikre, z lekka schłodzone, bo w chatce nie zawsze ciepło, zdążą dojść do siebie w tunelu, kiedy minie groźba przemarznięcia; grządki tez puste, muszą przesadzić marcinki i rumiany, bo pokładają się na ścieżce; będą nowe nasadzenia, a jakże, są miejsca po śliwach, no i dwie jabłoneczki zeżarły zimą zające:-) stare odmiany mamy pod ręką, arboretum w Bolestraszycach pod Przemyślem odtwarza je właśnie ze starych, pogórzańskich sadów; na pewno skorzystamy; pozdrawiam.