niedziela, 16 marca 2025

Weekendowa niespodzianka ... w Miękiszu Starym ...

 Najpierw deszcz bębnił o dach, a potem sypnęło śniegiem, tak było wczoraj. Na gniazdach przy drodze zmarznięte bociany, szkoda że nie poczekały jeszcze kilku dni, a tu nocami jeszcze solidne przymrozki. Kupiłam dwa krzaczki świdośliwy i malinojeżynę, pojechaliśmy na Pogórze posadzić je. Sadzonki zostały w doniczkach, bo śniegu dosypało powyżej kostek, no przecież nie będę odgarniać i kopać w mokrej ziemi, za kilka dni wszystko wróci do normy. Ale droga przez las była bajeczna ...


Właśnie rozkwitły derenie, pszczoły obładowane złocistym pyłkiem wracały do uli. Śnieg oblepił kwiaty, w nocy był mróz, nie wiem, czy ich nie zmarnował. Szkoda, bo marmoladki dereniowej też nie będzie, i smakowitej nalewki.


Przed tą zimową niespodzianką dni były wiosenne, tak ciepłe, że aż osłabiające. Przycinaliśmy z mężem gałęzie porażone jemiołą, wynosiliśmy je w obniżenie terenu, gdzie rozłożone na stoku, zostały pięknie ogryzione przez sarny, do jednego listeczka, zostały tylko same łodyżki.



Teraz można je spalić w ognisku, to plaga egipska na drzewach. Już widuję przyrośnięte do gałązek nasiona jemioły, wydalone przez ptactwo, chyba to walka z wiatrakami. 



Przygotowujemy się powoli do prac grządkowych, a właściwie to chcemy ułatwić sobie trochę życie. W tym celu kupiliśmy 1000-litrowy zbiornik na wodę tzw. mauzer, czarny, żeby w wodzie nie rozwijał się glon, a także dlatego, żeby woda nagrzewała się do słońca. Do tego już czeka w pogotowiu wąż do podlewania kropelkowego w tunelach na razie, wraz z kroplownikami, bo rozstaw pomidorów będzie inny od ogórków. Jak się ten system nawadniania sprawdzi, to rozszerzymy go na grządki. 
Przez zimę zielona przesłona na płocie przywiązana trytkami trochę porwała się i odpadła, więc zakupiłam klipsy i linkę do przymocowania, może wytrzyma choć ze dwa sezony. Spełnia swoją rolę, zabezpiecza uprawy przed zimnym powiewem od łąk.


Jednego bezwietrznego poranka odpaliłam wędzarnię. Miałam już przygotowany materiał do wędzenia, prócz mięsa wyjęłam z solanki zwykłe sery sklepowe typu włoskiego. Przez noc wszystko ociekło z nadmiaru marynaty, potem nabierały złocistego koloru w wonnym owocowym dymie. Starszy syn odwiedzał młodszego, tego angielskiego, chciałam co-nieco podać. Sery wyszły piękne, jak nie przyrównując najprawdziwsze oscypki:-) takież były też wędliny.


Taki przeskok pogodowy bardzo osłabiająco działa na człowieka, z mrozów do upałów i na powrót do zimy. Mąż mówi, żebym częściej patrzyła w pesel, może to osłabienie po części spowodowane było grypą, którą przechorowaliśmy prawie 2 tygodnie. 


Zakwitły nam wawrzynki wilczełyko, jest ich już kilka, same rozsiewają się po obejściu. Rosną w miejscach, gdzie nie sięgnę kosą latem, kiedy koszę trawę, a więc zazwyczaj pod płotem. Przylaszczki już niebieszczą się, rankiem jeszcze stulone płatki, słońce budzi je i rozkładają pięknie płatki, wabiąc niebieskim kolorem. Nieśmiało wyglądają miodunki i fiołki, a u sąsiada w krzakach całe łany śnieżyczek przebiśniegów. 






Zeszłego piątku nawiedził Pogórze armagedon. Sucha pogoda sprzyjała podpaleniom, jest gdzieś w okolicy piroman, bo sytuacja powtarza się co roku. Tym razem spaliły się całe połacie łąki nad drogą do nas, do późna w nocy wyły syreny wozów strażackich, tak samo i rano, paliły się łąki pod Kalwarią Pacławską, wiatr niósł dym po okolicy ... taki widok spotkaliśmy w niedzielę rano ...





Wcześniej płonęły skarpy rybotyckie, te już zdążyły zazielenić się z lekka.



Nie pomagają apele, ludzie giną w płomieniach ...
Tymczasem Pogórze pod śniegiem, może to zatrzyma na jakiś czas pożary suchych traw.
Zanim spadł śnieg ...




W zeszłą niedzielę, po wizycie u babci, a wykorzystując prawie letnią pogodę, pojechaliśmy do Miękisza Starego. To niedaleko naszego miasta, a tereny znane, tylko jak zwykle przejazdem. Teraz zatrzymaliśmy się w środku wsi i dokładnie obejrzeliśmy stareńką cerkiewkę. Najstarsza część pochodzi z XVII wieku, później dobudowano nawy i babiniec, a jeszcze później zakrystię i kruchtę. Chyli się ku upadkowi, jakieś prace zabezpieczające widać, ale jeszcze kilka lat bez opieki i zniknie ten cenny zabytek z powierzchni ziemi. W latach 60-tych wyposażenie cerkwi przejęło muzeum w Łańcucie. Cerkiewka zamknięta, kiedyś można było wejść i podziwiać malowidła, teraz mąż włożył rękę z telefonem przez jakąś dziurę i zobaczyliśmy, jak jest w środku.






Przy cerkwi nagrobki z rodziny właścicieli Miękisza Starego, powtarza się nazwisko Young, obce wśród tutejszych nazwisk, bo o szkockim rodowodzie.
Ciekawy jest nagrobek, a właściwie grobowiec Mieczysława Younga, wspólny ze Zdzisławem Zajączkowskim, powstańcem styczniowym.





Na osłodę zrobiłam na próbę, wg znalezionego w necie przepisu, płatki owsiane z bananem, dodałam jeszcze orzechów włoskich, bo lubimy ... dobre i syte.


Wczoraj podkusił mnie diabeł i upiekłam ciasto jogurtowe z borówkami i kruszonką, borówki mrożone. No i te borówki mrożone nie posłużyły ciastu, wyszedł taki zakalec jak stąd do Warszawy:-) smakowo dobre, nie wyrzucimy, ale poczęstować kogoś to już nie:-) ... pierwszy raz w życiu taki zakalec ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!

3 komentarze:

don't blink pisze...

Ostro wzięłaś się do pracy, aż miło poczytać. U mnie wszystko w powijakach, a już czas pomidory wysiać. Trochę śniegu i nam spadło i stopniało szybko, bo w dzień na plusie. Dzisiaj w nocy było-8. Na szczęście dereń jeszcze nie kwitnie ani fiołki, a i przylaszczki dopiero zaczynają. Ta zmienność pogodowa nikomu nie służy, ale rady na to nie ma i trzeba przeczekać ten czas.
M

jotka pisze...

Droga przez las bajeczna, ale trzeba mieć dobre opony i auto w ogóle...
Pracowicie u Was i wycieczkowo także, my tez szukamy luk pogodowych, by jak najwięcej na powietrzu przebywać.
Zakalec w takim cieście, to niczym brownie, zjadłabym , oj zjadła, uwielbiam zakalce!

Aleksandra I. pisze...

To barbarzyństwo co robią podpalacze ile istot żyjących ginie, nie jednokrotnie może ogień przenieść się na domostwa, jak wiatr zawieje. A druga szkoda tych kościółków, cerkiewek. Wydają mnóstwo pieniędzy na zbędne rzeczy, inwestycje, a takie perełki niszczą się i zanikają. W naszych rejonach jest podobnie z kościołami ewangelickimi lub katolickimi w zależności, który był wygodniejszy i ładniejszy. Tak się składało, że niemal w każdej wiosce lub mniejszym miasteczku były dwa kościoły o dwóch wyznaniach. U nas też zima trochę straszy, ale od jutra ma być przynajmniej kilka dni słonecznych i o przyzwoitych temperaturach. Pozdrawiam wiosennie i serdecznie.