Nagle zrobiła się wiosna, z tygodnia na tydzień. W jeden dzień rankiem leżał śnieg, a na drugi iście letnie temperatury, huśtawka pogodowa jak rzadko kiedy. Kiedy przyroda ma ciepło i dostatek wody, zieleń bucha w oczach, rozkwitają krzewy, drzewka owocowe, nie mówiąc już o roślinach tych najniżej rosnących, te to muszą się śpieszyć zanim liście zabiorą im światło.
W taki upalny dzień przyjechaliśmy na Pogórze, jeszcze nie zdążyliśmy się rozpakować, jak do uszu dobiegł niezwyczajny poszum od strony pasieki. W powietrzu gęsto od pszczół, dopiero wyroiły się i zawiązały kłąb na gałęzi śliwy nad ulami. Pszczelarz był zdziwiony, o tej porze rójka?
Mąż wspiął się po drabinie między gałęzie, ja podniosłam wysoko na tyczce przygotowaną obręcz z powłoczką ... mąż potrząsnął lekko gałęzią i kłąb pszczół spadł do worka. - Dawaj je tu szybko do ula -, szybko zszedł z drabiny, a ja szamoczę się z tym workiem, utknął między gałęziami, nie mogę go stamtąd wydobyć. Wokół coraz większy rój pszczół, a upał jak licho, gorąc jak w piekle, bo było przed burzą. Przerażenie moje, wręcz panika, wreszcie udało się je wyszamotać z tych gałęzi, worek z połową pszczół trafił do ula, reszta z powrotem wróciła na tę gałąź. Ale przed deszczem zdążyły wszystkie wrócić do ula za matką i już teraz ul ładnie pracuje, bo wszystko kwitnie wokół. Emocje były ...
Jeszcze większe emocje spotkały nas na powrocie, jak wspomniałam, nadchodziła burza. Tuż przed naszym miastem wjechaliśmy w wieś od południa, a tam armagedon. Zwały gradu, błota z pól, woda wylewa się na drogę, przepusty nie mieszczą jej, zalane podwórza, domy, garaże, piwnice, woda wlewa się przez okna do niżej położonych. Oprócz tego gęsta mgła, że świata nie widać, bałam się, że wjedziemy do jakiegoś rowu, bo w zalanej drodze nie widać nic. Wieś i pobliskie okolice doświadczyły okropnego kataklizmu, 150 domów zalanych, wszędzie warstwa błota, wystarczyło kilkadziesiąt minut. Nie będę pokazywać zdjęć, na pewno widzieliście je w telewizji.
Połowa kwietnia to czas, kiedy trzeba odwiedzić łąkę-rezerwat z kwitnącą szachownicą kostkowatą. Tyle razy już tu byłam, ale co roku przyciąga mnie tutaj widok kratkowanych dzwonków, a że jest nam po drodze, to korzystamy do woli.
A po świątecznym śniadaniu, jako że była piękna pogoda, zabraliśmy się na wycieczkę z naszą babcią. To nasz ulubiony Horyniec Zdrój i okolice, odwiedziliśmy Radruż, cmentarz w Horyńcu, cerkwisko w Moczarach, a także kaplicę na wodzie w Nowinach Horynieckich.
Na początku kwietnia odbyły się uroczystości w Radrużu rocznicowe pod egidą IPN, ku pamięci mieszkańców pomordowanych przez bandy UPA. Pod krzyżem-pomnikiem złożono wieńce, kwiaty, były przemówienia, a ci, którzy byli przeciwni jego postawieniu, walczyli z inicjatorką tego przedsięwzięcia, pierwsi teraz prężyli się przed kamerami przypisując sobie zasługi.
6 kwietnia było bardzo zimno, babcia jako jedna z ocalałych mieszkanek otrzymała zaproszenie, a my razem z nią, ale było za zimno, przede wszystkim dla niej.
Cerkwisko w Moczarach zawsze przyciąga nas swoją tajemniczością, szczególnym klimatem. Ogromne, stare drzewa, ruiny, wiosenny śpiew ptaków ... liczyliśmy na łany kwitnących kaczeńców, których tutaj zawsze było mnóstwo. W zabagnionej dolince teraz sucho, kiedyś połyskiwały lustra wody, potok płynął wśród powalonych pni, nie wiem, czy teraz coś tam ciecze po dnie koryta. Ale miejsce wyjątkowe ...
Łany kaczeńców znaleźliśmy w Nowinach Horynieckich, przy "kaplicy na wodzie". Miejsce jak dla nas bardzo urokliwe, choćby przez wzgląd na historię, bijące źródła, czyste potoki, bo wygląd tego miejsca zmienia się, staje się coraz bardziej cywilizowane, dodawane są czasami zupełnie niepotrzebne ozdobniki, odbierające naturalny urok. Ale znaleźliśmy tu łany kaczeńców, rukwi wodnej nad potokiem, nie zmieniło się bełkotliwe ujęcie wody, z którego sama skorzystałam, bo po obfitym śniadaniu świątecznym pragnienie dało znać o sobie:-)...
15 komentarzy:
Och, te pszczoły to istny horror, ale masz nerwy!
U nas była sucha burza 🤔ale słyszałam że tu i tam zalało.
Kwiatki piękne, zawsze u ciebie oglądam.
Wszystkiego dobrego po świętach
jotka
Piękne zdjęcia! Wiosna już rozchulana na dobre ;)
Pszczoły potrafią dostarczyć emocji nie tylko miodu. Co roku czekam na zdjęcia szachownic i są. Nigdy nie widziałem w naturze , więc chętnie je u Ciebie oglądam. Fajne miejsca odwiedziliście podczas wycieczki a wiosna podkreśla ich urok. Pozdrawiam serdecznie :)
Jotka, mimo że unikam tych owadów jak mogę, to ciągle mam z nimi do czynienia, czasami moja pomoc jest nieodzowna:-) Do tej pory trwają skutki tej powodzi, przede wszystkim trzeba usunąć zwały błota, wywieźć zniszczony dobytek, bardzo współczuję mieszkańcom. Szachownice są unikalne u nas w naturze, występują tylko tu i w pobliskiej Starzawie; i Tobie dobrego, pozdrawiam.
Fachowy, jest zielono, a i rzepak kwitnie, niebywałe, w kwietniu? za szybko to wszystko idzie, nie zdążę się nacieszyć; pozdrawiam.
Wkraju, o tak, trzeba znać obyczaje tych owadów, przewidywać, a przede wszystkim być blisko nich i obserwować; ja nie nadaję się, boję się za bardzo:-) no, mieć pod ręką szachownice i nie pojechać zobaczyć;-) Roztocze Południowe zawsze u nas na drugim miejscu, oczywiście po Pogórzu; pozdrawiam.
Nieraz piszemy, że te same miejsca odwiedzamy. A jak się spojrzy na te zapisy zdjęcia to widać ja przyroda, sytuacje potrafią zmieniać się. Raz nas oczarowują kwiatami i innymi roślinami. A także potrafią w chwili zmienić krajobraz, spowodować zniszczenia, przerazić ludzi. By po kilku dniach uśmiechać się słonecznie śpiew ptaków wraca, pszczoły pracują. Natura pokazuje ludziom, że nie zawsze te zmiany dokonywane ludzkimi rękami są korzystne. Pozdrawiam wiosennie.
Mario, a czemu ten rój pszczół tam się znalazł? Pomyślałem, że powstała (nie znam oryginalnego określenia) nowa pszczela rodzina z królową i robotnicami, ale to tylko mój, czyli laika, domysł. Napisz, proszę.
Wiadomość o skutkach nawałnicy robi wrażenie. Pokazuje też, jak w gruncie rzeczy jesteśmy bezbronni z tą całą naszą techniką.
też bym odwiedzała co roku ro pole szachownic, takie delikatne, i rzadko występujące..u nas w ogrodzie botanicznym w Powsinie jest ich bardzo niewiele i na wiosnę zawsze na nie rzucam okiem...
Wiosna rzeczywiście przyśpieszyła, wszystko równocześnie zaczęło kwitnąć co mnie martwi, bo niedługo już będzie lato a ja wolę wiosnę!!!! uważaj na pszczoły 😊..pozdrawiam serdecznie
Ola, lubię wracać do tych samych miejsc, czasami jest to popołudniowy wypad, czasami cały dzień, bo roztoczańskie klimaty są nie do podrobienia 😉 pierwszy raz widziałam tak niszczące działanie natury, tego nie przewidzi się ani nie ma ucieczki, niecałe pół godziny zdruzgotało życie wielu rodzin; ale tak się dzieje w różnych regionach, po latach spokoju przychodzi dzień, kiedy natura pokazuje swoją siłę, a człowiek jest bezradny. Dobrze tylko, że jest wiosna, ciepło, słońce, ludzie przy pomocy odbudują swoje życie, pozdrawiam Maria.
Krzysztof, było im za ciasno w ulu, stara królowa zabrała część pszczół, a te z kolei po odrobinie miodu na czas podróży i wyleciały szukać nowego miejsca. Pozostałe pszczoły wychowają sobie nową matkę, być może już tam jest, która wyleci poszukać sobie trutnia, który ją zapłodni, wróci do ula i będzie nowa rodzina. Tak więc z jednej rodziny mamy już dwie, odwieczne prawo natury🙂 Nawałnica okropna, to dziwne zjechać z ronda w wieś jak z innego świata, i tylko tę wieś tak doświadczyło, na naszej ulicy tylko drzewa otrzepało z kwiatów. Po drodze strumień jeszcze rozlewał się, gdzie mógł, ale to już nie tak groźnie. Czytałam książkę o grupie Lazarus, cyberprzestępcach, nawet nie wiemy, jak jesteśmy bezsilni, nie tylko wobec natury; pozdrawiam Maria.
Grażyna, chyba zauważyłaś, że wracam tam prawie w każdą wiosnę 🙂 usiłowałam odnaleźć białe szachownice, ale jeszcze chyba nią rozkwitły. Jeszcze w pobliskiej Starzawie można zobaczyć szachownice i to chyba tyle miejsc w Polsce w naturze, inne to tylko w ogrodach. Za szybko mija ta wiosna, szkoda każdego dnia, ją pracuję na grządkach, wczoraj składaliśmy deski z orzecha pod dachem, w kombinezonach pszczelarskich, bo pszczoły wściekały się przed burzą 😁 pozdrawiam Maria.
Takie tempo wiosennych zwiastunów, że codziennie jest co podziwiać. Ale i szkody są, mnie umarzły kiście glicynii i oczywiście młode pędy winogrona. Ale to nic w porównaniu z tym co żywioł robi z domami i obejściem.
Jak zwykle ciekawostki i przyrodnicze i pałacowe i historyczne - szacun.
Pozdrówcie Babcię radawską.💚
Kapelusz z welonem , powiadasz, dostałaś? toż to prawie jak na slub bys szła, grunt , że z mężem :))
Jako działkowiczka zaobserwowałam w tym roku jakies 2-tygodniowe przyspieszenie wszelakich roślnnych wiosennych spraw. Wiśnie, pigwowce i czereśnie już przekwitły...Na Kujawach robi nam się pustynny klimat. Za tydzień sprawdzimy sudeckie okolice ;)
Uściski dla Pogórzan ))
Krystynko, wiosna wprost prowokuje, żeby sadzic czy siac jak najszybciej, a niestety, przymrozki zaskakują. U mnie część orzechów włoskich przymarzła, a rozsady ciągle w tuneliku okryte agrowłókniną. Jechaliśmy ostatnio przez te wieś dotkniętą kataklizmem, ulica jako tako uprzątnieta że zwałów błota, ale dalej, na podwórzach, na polach długo zostanie, domy opuszczone, okna otwarte, suszą się, to wielkie nieszczęście. Dzięki za pozdrowienia dla babci, już szykuje się do wyjazdu na letnisko🙂 pozdrawiam Maria.
Lidka, o, kochana, bez woalki ani rusz, pszczoły pierwsze atakują głowę, jest najcieplejsza, reagują na temperaturę. Ha, ha, welony, zamierzchłe czasy, 42 lata temu😱
U nas gleba gliniasta, zatrzymuje wodę, ale jak wysycha, to na skałę. Trawa szaleje, kosimy i już zastanawiamy się, ile sił jeszcze wystarczy. Zazdroszczę sudeckich okolic, pozdrawiam Maria.
Los pszczelich samców nie jest przyjemny, jak słyszałem.
Parę dni temu czytałem artykuł o niebezpieczeństwach utraty pieniędzy z konta bankowego na skutek przestępstw w sieci internetowej. Cóż poradzić? Mam na to swój własny sposób, ale wcale nie oryginalny: na koncie mam grosze. Po otrzymaniu emerytury opłacę co trzeba i niemal całą resztę wypłacam, na co dzień posługując się gotówką. Mario, rób tak samo.
Prześlij komentarz