wtorek, 13 maja 2025

Za szybko mija maj ...

 Oprócz innych rzeczy zawsze można spotkać u mnie coś o ciekawych roślinach Pogórza Przemyskiego. Odwiedzam rzadkie stanowiska przy okazji wycieczek objazdowych po terenie, kiedy już mam dość zajęć gospodarczych, bo przecież nie samą pracą człowiek żyje. Dobrze, że mąż lubi mi towarzyszyć i tak obydwoje łazimy po łąkach, krzakach, podziwiając naszą przyrodę. Nastała pora kwitnienia storczyków, tutaj storczyk samiczy ... po zbiorowej imprezie została wygnieciona trawa, garść zerwanych i porzuconych kwiatków. Żeby tak chociaż na czas kwitnienia jakoś odgrodzić, zabezpieczyć przed zadeptywaniem, potem bulwki schowane w ziemi są bezpieczne.




Odkryliśmy nową drogę do domu:-) Jak jedziemy, to wskazując na drogowskazy mówimy - jeszcze tam nie byliśmy, trzeba pojechać i zobaczyć. Swoiste ograniczenie to San, łatwo nie puszcza z jednego brzegu na drugi, bo mosty z rzadka spinają brzegi. I tak zapuszczając się w pola, odkryliśmy nowy most łączący Chałupki Dusowskie z Nizinami, świeżo oddany, bo w 2023 roku.


Tak nam się spodobało, że teraz często tam jeździmy, a przy okazji odkryliśmy na wysokiej skarpie ruiny zamku w Sośnicy.




To jedna z siedzib rodziny kupieckiej z Grecji - Korniaktów. Budowa tego zamku przypisywana jest również królowej Bonie, która wielokroć tu przebywała. Korniaktowie zgromadzili spory majątek, a zwłaszcza senior rodu Konstanty Korniakt, jako celnik ziem ruskich. Zamek został złupiony przez  Stanisława Stadnickiego, słynnego na tych terenach warchoła i awanturnika zwanego Diabłem Łańcuckim. Stało się to w 1605 roku, a tłem tych zdarzeń były, jakżeby inaczej, nieporozumienia finansowe.

5 maja 2025 roku, a więc świeża sprawa, gmina uzyskała dotację na częściową odbudowę i zabezpieczenie tych ruin w wysokości ponad 3 milionów, a dokładnie 3 248 430, równe 3 miliony to z rządowego programu, a kwota poza trójką to wkład własny gminy. Ładne miejsce z potencjałem turystycznym, na wysokiej skarpie, pewnie zachowany jest most, który teraz skrywa się w zieleni, fosy otaczające całkiem solidny zarys budowli, w pobliżu są stawy.

Majówkę spędziliśmy przy pracy, trawa urosła, trzeba było ją kosić. Całe szczęście, że mąż kupił traktorek, bo chyba już nie dalibyśmy rady kosami spalinowymi. I tak trzeba było miejsca pochyłe wykosić kosą, również niedokosy wokół drzewek czy z utrudnionym dostępem. Człowiek czeka na tą wiosnę, lato, zapominając przez zimę, ile trudu wymaga ta ziemia. 

Sporo czasu strawiłam na grządkach, odchwaściłam ścieżki, a właściwie przekopałam wyciągając mnóstwo kłączy perzu, korzeni mniszka, ostu, które rozpanoszyły się przez lata. Z mniszka zrobiłam nawóz do podlewania, reszta zielska poszła na kompost. 

Z filmików na yt podejrzałam sposób prowadzenia groszku cukrowego na sznurkach, bo rośnie dosyć wysoko, natomiast groszek zielony sześciotygodniowy tradycyjnie, na gałązkach. Patyków mam mnóstwo z leszczyny na podwórku, tylko korzystać, spięłam je trytkami, do nich sznurek i powstały takie mini-zadaszenia. I na razie wszystko stoi, rozsady w tuneliku foliowym, przykryte podwójną agrowłókniną, pewnie pójdą do ziemi aż po "zimnej Zośce". Są zahartowane już od świąt:-) słabo rosną, może chociaż bryła korzeniowa rozwinie się mocno. Czekają papryki, pomidory, ogórki, jak zwykle pogubiłam etykiety, nawet kilka melonów wzeszło, do tego aksamitki i bazylia, coś zawsze urośnie.

W majówkową sobotę zabraliśmy Mimę i szliśmy na Kopystańkę, ale tak się rozpadało, że zawróciliśmy i pojechaliśmy na wycieczkę. Podjechaliśmy jeszcze pod cerkiewkę w Kopyśnie, mijając po drodze nowe ogrodzone działki, dotąd dzikie i zarośnięte, wymarła wieś zyskuje nowych właścicieli, a może w przyszłości mieszkańców. Cerkiewka również w remoncie, zajmuje się tym Stowarzyszenie Miłośników Kopyśna, jak wyczytaliśmy z tablicy budowlanej.



Widoczne niżej stawy zarośnięte rzęsą wodną, nie widać centymetra wody, kiedyś zarybione ... nie wiem, co właścicielem, którego kiedyś poznaliśmy.

Łąkami spod Łodzinki na wzgórze Chomińskie, w tym czasie rozpogodziło się. Mimie należał się mały spacer, tylko woda jej nie smakowała, bo z bąbelkami, tacy to nieodpowiedzialni właściciele:-)




Miejsce bitwy wrześniowej i wielu poległych niepotrzebnie żołnierzy, którzy czekali na odsiecz.


Wieża widokowa i miejsce do wypoczynku, a widoki wynagradzają wysiłek, bo trzeba go sporo, by wspiąć się z Birczy tutaj.



- Chce nam się już wracać do domu? - nie, jeszcze nie. Pojechaliśmy do Kotowa, zobaczyć, jak idzie remont cerkiewki ... urokliwe miejsce.


- To co? już wracamy? - a gdzieby, jeszcze pojechaliśmy do Leszczawy, ale tym razem Górnej. Zostawiliśmy ruchliwą drogę, prowadzącą w Bieszczady, a sami zanurzyliśmy się w sielski spokój doliny, mijaliśmy z rzadka rozrzucone domostwa. Pamiętałam, że można wyjechać przez las w Trzciańcu, taką drogą z płyt, znowu do drogi bieszczadzkiej ... ale czy aby nie postawili zakazu u wjazdu do lasu? nie, nie postawili, jechało się bardzo przyjemnie w zielonym cieniu.


Już na głównej drodze mijaliśmy kawalkadę maluchów, mieli zlot w Bieszczadach, ponad 70 autek toczyło się krętymi drogami z różnych stron Polski, atrakcja jak rzadko. Zdjęcie ze strony "wBieszczady.pl", Kamil Mielnikiewicz.


Pochwalę się, że syn również bierze udział, ale w innym rajdzie, w Złombolu. Leciwy polonez już jest szykowany na wyprawę gdzieś aż do wschodniej Turcji, w szczytnym celu, zebranie darowizn dla dzieci z domu dziecka, trasa 2500 km w jedną stronę.



Tymczasem jest nadal zimno, nawet drzewka ubierają płaszczyki ... no cóż, czekamy na słońce:-)
Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za pozostawione słowo, trzymajcie się ciepło, pa!




19 komentarzy:

jotka pisze...

Wspólne zainteresowania i wyprawy, to świetna sprawa!
U nas dziś pierwszy ciepły dzień od majówki, ale wełniane ozdoby na drzewach widziałam tez w Poznaniu.
Szkoda, że z ochroną ruin czekano tak długo, ale dobre i to!
Takie wałęsanie się jest super sposobem na życie!

Aleksandra I. pisze...

Teraz tyle zieleni, taka ulga dla oczu. Fajnie, że remontują, a właściwie porządkują ,nie pozwalają na większą dewastację. U Was tyle przestrzeni. W Karkonoszach już mam wrażenie, że wkrótce wszystko zabetonują, gdzie się nie obejrzy to nowy hotel. We wszystkich ościennych miejscowościach zatraca się klimat tych stron. Słońce świeci, ale jest zimno. A w nocy spada temperatura do kilku stopni. Pozdrawiam wiosennie zimni ogrodnicy wkrótce skończą się i zacznie być cieplej.

OdnowionaJa pisze...

Jakie genialne wręcz widoki, cudne miejsca na spacery. Ja tak mam z braciszkiem, jak widzimy niwą drogę, to lubimy zwyczajnie sobie nią pójść i zobaczyć, co tam kryje. Zawsze sobie gratulujemy, tylko dlatego, że poszliśmy w nowe miejsce, choćby to był tylko mały zakręt. hehe Mamy przed blokiem malucha, cieszy się dużym zainteresowaniem, ludzie chcą go kupić, ale sąsiad nie sprzeda, zbyt jest dla niego ważny i fajnie. Bardzo lubię stare auta, te nowe jakoś mi się nie podobają, gratuluję synowi. :) Pozdrawiam i dziękuję za miłą wyprawę wśród zieleni i pięknych budowli. Uściski wielkie. <3

Renfri pisze...

Widzę filmik!
Próbowałam opublikować na swoim blogu ostatnio film i nie wiedzieć czemu nie chce się odtwarzać :(

AgataZinkiewicz pisze...

Dzień dobry. Sporo się u was dzieje. I czas pędzi niestety. Świetny patent na groszek. Na ogórki również by się sposób sprawdził. Pozdrawiam

Antonina pisze...

Łąki storczykowe wspaniałe, ważne z ostały się w naturze. Majówka jeszcze stosunkowo była ciepłą, acz bez rewelacji. Ale jak i u ciebie musieliśmy robić porządki w grodzie. Wasze wycieczki po okolicy - arcyciekawe.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jotko, to ważne, aby mieć z mężem jakieś wspólne zainteresowania, oprócz domu, dzieci i rachunków:-) od majówki u nas zimno, palimy w kominku, siostra mieszka w bloku, sezon grzewczy zakończony i zimno jak w psiarni, ubierają dodatkowe warstwy ciuchów. Obok tych drzew z płaszczykami przejeżdżałam już wielokrotnie, wreszcie zatrzymałam się:-) podoba mi się to. Powojenny czas przyczynił się do największego zniszczenia zamku, prawie jak wszędzie; pozdrawiam.

Ola, nie możemy usiedzieć w domu, bodaj mała przejażdżka po okolicy, zawsze w bezludne miejsca, po polach, lasach, małych wioseczkach. Teraz mamy kilka dni utrudnień, kolarze upodobali sobie nasz teren do wyścigów, naszą wioseczkę też, nawet premia górska na naszym podjeździe. Też obserwujemy wielką ekspansję człowieka w naturę, te koszmarne czarne domki, a nawet prywatnie ludzie budują domy zupełnie niepasujące do otoczenia, wśród gór wyrasta paskudny, brylasty dom z prostopadłościanów z płaskim dachem, nikt nie chroni krajobrazu. tak, jest zimno, palimy w kominku:-) pozdrawiam.

Agnieszko, to prawda, tylko chodzić, spacerować, patrzeć, bo wiosna szybko minie, a potem będzie za gorąco:-) ciekawią nas te mijane, a nieznane miejsca, niby znamy okolicę, ale zawsze jest coś jeszcze do odkrycia. Wujek męża miał w szopie nówkę trabanta, prawie niejeżdżony, do tej pory żałujemy, że nie zainteresowaliśmy się nim:-) pojechalibyśmy na Złombol:-) pozdrawiam.

Renfri, ja to tak może topornie kopiuję filmiki, podłączam telefon, klikam w niego, szukam w pamięci camera, potem wchodzę w DCM i kopiuję filmik na pulpit, a z pulpitu do bloga, udaje się:-) nie jestem biegła w obsłudze:-) pozdrawiam.

Agata, sama wiesz, że jeśli jest kawałek ziemi, to pracy sporo, ale na wycieczki zawsze wygospodarujemy czas. Ogórki będą w osobnym tuneliku, a oprócz tego będą na powietrzu przy siatce leśnej ogrodzenia, tam będę je rozpinać, co roku liczę na obfity plon, ale w końcu zżera je zaraza i cały trud na nic. pozdrawiam.

Antonino, akuratnie te storczyki mają to nieszczęście rosnąć na kempingu, dobrze, że wcześnie kwitną, kiedy jeszcze nie ma zbyt wielu turystów, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto niefrasobliwie zniszczy albo zadepcze. Aha, posiadanie ziemi zobowiązuje, pamiętam Twój dom w Zagórzu, i ogród, i psiaki; pozdrawiam.

grazyna pisze...

Jak cieszą takie wiadomości, że coś się restauruje, zabezpiecza, odnawia, jak zwykle Wasze wędrówki mnie zachwycają i motywują i zazdroszczę Ci męża 😊...krążysz juz tyle lat po swojej okolicy i ciągle coś odkrywasz , fajnie...to pole storczykowe powinno być zabezpieczone, bo to chyba jednak rzadkość botaniczna. a maj ucieka i mnie i to mnie martwi..sciskam serdecznie

grazyna pisze...

i te fiaciki bardzo fajne, jak zabaweczki

Anonimowy pisze...

Grażyna, zjechaliśmy na rondzie za mostem w drogę przez wieś, w stronę Sanu, bo na mapie w telefonie zobaczyłam znaczek "zamek" i tym sposobem dotarliśmy do ruin. Nigdy nie zapędzaliśmy się tutaj, bo to tak na uboczu, natomiast po drugiej stronie rzeki jeździliśmy często, przez Stubno, miała tutaj praktyki w stadninie koni dama Simona Kossak, jak wyczytałam w książce 😊 tak, te storczyki są rzadkie, na nieszczęście spodobało im się tutaj, ale one były pierwsze, kemping powstał później. Dziś wreszcie słoneczny poranek, choć bardzo zimno po wczorajszej ulewie, ponoć bardziej na zachód grad zmasakrował ludziom uprawy;; pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

To pisałam ja, Maria.

Bozena pisze...

Już bardzo dawno nie byłam na Pogórzu, więc z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twoją opowieść o Waszej wycieczce i miejscach, które kiedyś odwiedziłam. To są wyjątkowo malownicze tereny, szczególnie teraz, w maju, gdy wszystko kwitnie i świeża zieleń jest taka soczysta, radosna. Chociaż aura nie rozpieszcza, to wyjazdowe wycieczki i tak są niezłą nagrodą pocieszenia.
Stare samochody są urokliwe. Niewiele w nich elektroniki , więc są łatwe do naprawienia. Wiele lat temu na takim maluszku uczyłam się jeździć. Wydawał mi się przyjazny i bezpieczny. Teraz lubię oglądać takie zabytkowe autka i niejednokrotnie ich widok przywołuje miłe wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie.

Pellegrina pisze...

Mam znajomego który ma kilka aut ale w Bieszczady i po chaszczach zawsze się wybieram maluchem. Dzielny, łatwy do naprawy i daje radę. Dziergane sukieneczki na drzewach - wspaniały pomysł! Dobrze że się znajdują pieniądze na odbudowę i zabezpieczenie ruin, samorządy najlepiej je wydadzą. Ahoj, podróżnicy i wagabundy!!!

wkraj pisze...

Rośliny dają radę, mimo iż maj mokry i zimny. Storczyki to rzadkość i też myślę, że dobrze by to stanowisko odgrodzić, by cieszyły oko. Pozdrawiam serdecznie :)

Krzysztof Gdula pisze...

Właśnie!, maj mija, a ciepła i słońca mało.
Ile trudu wymaga ta ziemia – jakże trafna konstatacja!
Pogubiłaś etykiety? Będą więc niespodzianki i zgadywanki :-)
Tutaj też widzę rozrastanie się wsi lub tworzenie nowych, a to przez zamożniejszych mieszczuchów. Niech tak będzie, oby tylko nie pisali skarg na rolników pracujących na polu.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Bożena, chyba każdy potrzebuje małego wytchnienia od bloga, świata internetowego. Ze strachem patrzę na kalendarz, kolejne dni mijają jak z bicza strzelił, już koniec maja, a tu zimno jak jesienią. Nasza "zielepuszka " którą jeździmy w góry, też leciwa, choć w automacie, ale przynajmniej nie ma tej elektroniki za dużo. Wczoraj dokończyłam sadzenie na grządkach, co będzie, to będzie, straszą jeszcze przymrozkami; pozdrawiam.

Krystynka, ha, kultowe autka w cenie, choć niektórzy nie wypuściliby się w ekstremalną trasę, bo bardzo szanują swoje leciwe, dopieszczone pojazdy:-) Otulanie drzew popularne, dostałam kilka zdjęć z różnych, stron. Aż dziw, że znaleziono pieniądze na ruinę, ale tam prężnie działa lokalne stowarzyszenie i samorząd; pozdrawiam.

Wkraju, rozsady do tej pory stały w tuneliku opatulone podwójną agrowłókniną, przetrwały przymrozki, wczoraj posadziłam resztę na grządkach i już niech się dzieje, co chce:-) Storczyki już przekwitły, więc bezpieczne, ale żal, gdy są tak bezmyślnie deptane; pozdrawiam.

Krzysztof, dziwny maj, w domu palę w kominku, noszę długi ciepły sweter:-) Wpadł znajomy i zobaczywszy tunelik foliowy, zapytał, czy nam się chce uprawiać jeszcze grządki? chce się, lubię, a własne warzywa najsmaczniejsze. W tym roku nie będzie owoców, ani jabłek, ani śliwek, orzechy włoskie też przemarzły, ale to u nas, klimat surowszy. Bo wieś, to nie letnisko, tam się pracuje o różnych porach, a kombajny czy pługi i nocą; pozdrawiam.

Kasia Dudziak pisze...

Pogórze Przemyskie jest cudowne, takie niesamowicie sielskie. Bardzo dawno tam nie byłam. Patrzę na twoje zdjęcia Mario i czuje się jakbym tam była. Czuje i chłonę ten spokój, który tam panuje. Uwielbiam się przechodząc takimi ścieżkami i zaglądać w.kazdy kąt. Uwielbiam łąkę upstrzoną kwiatami ziołami. I las. Ta kapliczka w środku lasu kompletnie mnie urzekła. Lubię fotografować samotne budynki na uboczu i drewniane cerkiewki idealnie wtapiająca się w tło. Żałuję że tam nie mieszkam.

BasiaW pisze...

Żal mi tego maja, mija w deszczu i zimnie, za moment odejdzie i znów nie zdążymy się nim nacieszyć!

Anonimowy pisze...

Kasia, Pogórze to moja odskocznia od codzienności, tutaj jest mi najlepiej. Nieograniczony kontakt z przyrodą, rano budzą ptaki, a spać chodzę z kurami, jak tylko słońce zajdzie 🙂 Kapliczka w środku lasu z Nepomucenem to wieś-widmo, jak ją nazywają, może teraz 1-2 mieszkańców na stałe pomieszkuje, jest tam klimat; pozdrawiam.

Basia, dziś dopiero poczułam ciepło, kto to widział, żeby jeszcze do wczoraj palić w piecu 🙂 ale sikorki już zdążyły opuścić budkę lęgową, kiedy, że nie zauważyłam?za szybko ten czas umyka; pozdrawiam.