poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Hej! na Roztocze nas poniosło ...

... w niedzielę pogoda nie sprzyjała spacerom, zimno, pochmurno, polatujący śnieżek, ale ileż można przy stole?
Zabraliśmy się tuż po południu w małą podróż "sentymentalną", właściwie to teściowa do miejsca, gdzie spędziła kilka lat swojego dzieciństwa, gdzie był jej dom rodzinny ...
Podróż nasza wiodła do Horyńca, potem Radruża, przy okazji Nowinki Horynieckie i Brusno ...
W Horyńcu nasze oczy ujrzały coś wyjątkowo kolorowego w tym szarym dniu ...


... mnóstwo palm, małych, większych i całkiem dużych ...


... tym z tyłu trzeba było specjalne odciągi pozakładać, żeby utrzymały pion, w gimnazjum taki konkurs zorganizowano, bardzo sympatyczny, świąteczny akcent ...


Czyściutki zalew otoczony lasami, wokół unosi się specyficzny zapaszek wód leczniczych, zapaszek siarkowodoru /zgniłych jaj/, inhalacje jak znalazł. Spokojna, uzdrowiskowa miejscowość, mieszkała tu druga babcia męża mojego, nie znałam jej, wynajmowała pokoje kuracjuszom; byliśmy wszędzie, w starych łazienkach, nowych, w tym potoku śmierdząca woda, tu się kąpaliśmy, tu była ścieżka na skróty ...spory kawał beztroskich wakacji męża ... Niestety, dom jest już w obcych rękach, byliśmy też pod nim ... zamieszkałabym w takiej miejscowości ...
Potem zajechaliśmy do niedalekiego Radruża, a tu cerkiew pw. Paraskewy odnowiona ...


... nowiutki goncik jaśnieje. Tak na moje oko straciła dużo ze swojego dawnego klimatu, ale kilka lat i znowu wszystko ściemnieje i złapie patynę, bo teraz wygląda jak nowowybudowana cerkiew ...


Wcześniej wymieniono gont na bramie i ogrodzeniu, widać wyraźnie różnicę czasową, tak za chwilę będzie wyglądać cała cerkiew, nie będzie świecić nowością. Został zamontowany nowoczesny system gaszenia pożaru mgłą wodną, perełka ciesiołki z drewna jodłowego i dębowego, zbudowana w XVI wieku.
Po drugiej stronie drogi cmentarz z kamieniarką bruśnieńską ...


... a w samym rogu skromniutki krzyż z tablicą ...


To dla tej tablicy tu przyjechaliśmy.
Jako małe dziecko teściowa straciła w ciągu jednej, strasznej nocy połowę rodziny, dom ... niewiele pamięta, musieli uciekać ... a tablica? jest niszczona, ktoś uporczywie usiłuje wymazać sprawców tej rzezi, smutne to ... bardzo krwawe czasy, oby nigdy nie powtórzyły się dla nikogo ...
Nasze następne kroki skierowaliśmy do Nowinek Horynieckich ...
Byliśmy tu w zeszłym roku pod koniec zimy, trochę zmieniło się, zbudowano ścieżką ze stopniami z granitowej kostki, uładzono otoczenie ...


... a mnie niezmiennie fascynują źródła potoku Słotwina, wybijające spod skarpy ...


Jest ich kilka, niezwykle wydajne, jakby podziemna rzeka wypływała spod ziemi ...


... a na dole uchwycona woda tworzy malowniczy, bełkotliwy gejzerek, zimna jak lód.
Miejsce piękne, ciche, wśród niezwykłych lasów Roztocza, na skarpie buczyna ...


... a wszędzie łany fioletowo kwitnącego żywokostu gruczołowatego, jedyne kolorowe plamy na tle zeszłorocznych, poszarzałych liści ...


... wyżej sosny, otulone poduchami zielonego mchu. Tak idziemy wszyscy i mówimy: Ale tu muszą być grzyby!
Następnym celem jest Brusno, zajechaliśmy tam przez pola od razu pod stary cmentarz i cerkiew grekokatolicką, również św. Paraskiewii ...


... opuszczona po wysiedleniach, zdewastowana, od 2000 roku remontowana z funduszy państwowych.
W dolinie Brusienki rozłożone były od wschodu m.in. wsie, Brusno Nowe, Deutschbach i Brusno Stare; ta środkowa miejscowość to osadnicy kolonizacji józefińskiej, a na cmentarzu , bardzo ciekawym i mocno zaniedbanym pozostały po nich ślady ...


To są pierwsze krzyże, proste, przypominające maltańskie, za nimi nagrobki na cokołach, z rzeźbami, te późniejsze ...


... a tutaj ewangelickie, właśnie w kształcie trójkąta o wierzchołku skierowanym do góry, który symbolizuje w chrześcijaństwie trój-jedynego Boga ...
Zmierzamy dalej w głąb doliny, do nieistniejącej wsi Brusno Stare ... pozostał tylko cmentarz, cichy wśród wysokich drzew, las zarósł ślady po wsi ...


Młodzież też podąża za nami, nie byli tu jeszcze, ale to oni odnaleźli ten poprzedni cmentarz i tam nas skierowali, a my teraz pokazujemy ten najpiękniejszy chyba na Roztoczu ... jak ktoś nie wie, niełatwo tu trafić, sami wjechaliśmy na początku w złą drogę ...


Nie będą to piękne zdjęcia, jest coraz ciemniej, zimniej, to ostatni etap naszej podróży ...


Pani babcia też z uwagą ogląda wspaniałą kamieniarkę bruśnieńską, obie odczytujemy napisy pisane cyrylicą, a tu zainteresował nas inny od wszystkich ...


... na cokole jakieś tajemne symbole i napisy ...




Cmentarz ten przez wiele lat był zaniedbany, zarośnięty, nagrobki poprzewracane, dopiero w latach osiemdziesiątych został uporządkowany, niestety, czas, porosty, grzyby robią swoje ... złodzieje też, kradną co piękniejsze rzeźby ...włóczymy się po takich miejscach, oglądamy wiele rzeczy, podnosimy ... nie przyszło nam do głowy, żeby coś zabrać, to należy do zmarłych ...


Pewnie trzeba by, tak jak robi to Szymon z Magurycza, rozebrać wszystko na pojedyncze elementy, wyszczotkować, wykąpać w środkach grzybobójczych i złożyć na powrót; miękki kamień odpada płatami, razem z porastającą roślinnością,  ile czasu jeszcze wytrzymają te małe arcydzieła?




Przeszliśmy jeszcze do najstarszej części ...


Tu królują najbardziej proste formy, niskie ...


... znalazłam napisy po polsku ... zmarła matka w wieku 28 lat, osierociła 3 dzieci ... czyjeś życia, radości i smutki ... starzy i młodzi ... majętni i biedni ... ważni i prości ... Bardzo refleksyjnie nastrajają mnie takie miejsca, przesiedziałam kawał wieczoru, ranek od czwartej, bo Gutek - stara, podzwaniająca tamburynem Cyganka, chciał jeść, szperam po internecie, na różnych stronach, czytam, czytam, porównuję, jakąś prawdę usiłuję wydobyć ... i błogosławię pokój. Jeszcze dziś brzmią mi w uszach słowa teściowej: I komu to przeszkadzało, żeby wszyscy żyli w zgodzie?
Każdy kawałek ziemi przesycony historią, każdy porzucony kamień coś znaczy ... a mieliśmy przyjechać tu, kiedy będzie ciepło, zielono, będą śpiewały ptaki ... było zimno, ciemno wietrznie ... więc jeszcze musimy tu wrócić, i to pewnie nie raz.
Wracaliśmy w pośpiechu do domu, trochę głodni, bardzo pozytywny objaw przy tej ilości przygotowanego jedzenia ...

Dziękuję za piękne życzenia świąteczne, ciepłe słowa, za poświęcony czas, znaleziony w natłoku zajęć, pozdrawiam wszystkich serdecznie, pa.






piątek, 6 kwietnia 2012

Na kalwaryjskich dróżkach ...

... niestety, nie było nam dane w tym roku uczestniczyć w Misterium Męki Pańskiej, zmogło nas obydwoje choróbsko, gorączka, katar, kaszel, sił brak na jakąkolwiek najprostszą czynność.
Pięknie przedstawił inscenizację u siebie Krzysiek Pogórski  "Na Pogórzu", chociaż pogoda niezbyt dopisała, nie odstraszyła uczestników.
W zeszłym roku święta były później, piękna pogoda, kwitnące dzikie czereśnie, kwiaty w trawach ...
Parę moich spojrzeń ...


Zawsze zostawiamy "czołg" na samej górze, potem schodzimy lasem w dół, gdzie zaczyna się cała inscenizacja. Widzicie tego psa? on zawsze kręci się w pobliżu, gdzie jest jego pan, śpi na stopniach kościoła, albo w cieniu lipy, latem, gdy jest bardzo gorąco. Lubią się ze swoim właścicielem, poznaliśmy tego starszego człowieka, kiedy opowiadał nam, jak cała wieś z Kalwarii i Pacławia grała w filmie "Żołnierze wyklęci", kręconego tutaj na potrzeby Discovery Historia TVN ...


Schodzimy ścieżką wśród starych buków, a potem na dziko, przez głębokie koryta potoków do drogi ...


Ludzie idą ławą, postacie biblijne mieszają się z pielgrzymami, od kapliczki do kapliczki, gdzie po kolei odgrywane są poszczególne sceny ...


Teraz przejście na Gradusy, tu odbędzie się sąd , biczowanie i wędrówka Jezusa z krzyżem ...


... i ciągną wszyscy pod górkę ...


Chwila wytchnienia, oczekiwania ...


... wszyscy w skupieniu i przejęciu obserwują cały spektakl ...


Ruszamy do góry ...


Pośpieszyliśmy do przodu, żeby uchwycić widok z góry ...


Powyżej nas dzielni, młodzi ludzie ze swoim dzieckiem na wózku, jedno pchało, drugie ciągnęło, i tak na zmianę ...


Odpoczywają w cieniu bezlistnej jeszcze lipy, gorąco było tego dnia ...


Dalej do góry, pod kaplicę Ukrzyżowania ...


... a wkoło wiosna, zielono.


Upadki Jezusa pod ciężarem krzyża ...


... i najbardziej przejmująca scena, Ukrzyżowanie ...


A potem rzeczy zupełnie ziemskie ...


... zbieranie datków na nowe stroje, wyposażenie ...


... ludzie są hojni.
Z roku na rok jest coraz piękniej, w Misterium biorą udział  mieszkańcy, na długo przed świętami mają zapowiadane próby, na pewno kosztuje to sporo pracy; i ich, i ojców z klasztoru.
A wkoło kwitły czereśnie ...


... i kwiaty w trawach ...


.... i góry słuchały ...


... i stare drzewa ...


Życzę wszystkim spokojnych, ciepłych, rodzinnych Świąt Wielkanocnych, wspólnych rozmów przy stole i spacerów, nawet jak pogoda zbytnio nie dopisze; a wszystkim potrzebującym - nadziei w sercu, pozdrawiam serdecznie, pa.






poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Czosnek niedźwiedzi ...

Szykowałam się na wielkie prace grządkowe.
Zakupione nasionka różnych warzyw czekały w koszyku, cebulka wygrzana i wysuszona przy kominku również miała być wysadzona na grządki.
W piątkowe przedpołudnie przygotowałam sobie również maliny do zagospodarowania okolic działki i tylko je zdążyłam posadzić jeszcze w piątek, bo już w nocy zaczęło mocno wiać i walić deszczem o dach, tak że sobota mocno deszczowa zatrzymała nas w chatce.
Przenikliwy wiatr i wilgoć pozwalały tylko wyskoczyć po drzewo do pieca, jakieś małe robótki z wbijaniem sznura między belki, a po południu na zakupy i nad Wiar ...


Woda w rzece wysoka, mętna, bo spływały deszcze i szybciutko zasilały potoki; za to zbocza zieloniutkie, to już rośnie czosnek niedźwiedzi. Wszędzie, w rowach, na drodze, a w powietrzu unosi się czosnkowy zapach, chyba powietrze wokół ma własności bakteriobójcze i może zastępować inhalacje ...


Jest w tej chwili najlepszy czas zbioru jego młodziutkich listków.
Niestety, nie można go pozyskiwać w naturze, jest objęty częściową ochroną gatunkową od 2004 roku, tylko wojewoda może zezwolić na jego zbiór na potrzeby ziołolecznictwa. Niestety, to nie zbieracze są jego największym zagrożeniem, a prace przy regulacjach rzek, wycinka drzew w lesie, rozjeżdżanie jego stanowisk, likwidacja lasów mieszanych na rzecz monokultur, tutaj jakoś ochrona go nie obejmuje ...


Oprócz tego jest tutaj teren Parku Krajobrazowego Pogórza Przemyskiego, Natura 2000, taka częściowa ochrona gatunkowa obowiązuje tylko u nas, u zachodnich czy też wschodnich sąsiadów można zbierać liście czosnku ...


W mokrym podłożu coś zaczerwieniło się ...


... jaskrawy kolor czerwony, zgrabna czareczka ...


... jest tego więcej, tylko liście podłoża rozgarnąć, jakieś grzyby, wyjątkowo malownicze.
Zatrzymaliśmy się przy dawnej agroturystyce Wiahor, kiedyś odbywały się tu pierwsze noce Kupały ...


... świeżo ułożone płyty betonowe, bo wcześniejsze zniosła wielka woda, to przejazd na drugą stronę, a niby-wyspa na środku rzeki zatrzymała wiele wydartych z ziemi pni drzew ...


Kiedyś myślałam, że nazwa Wiahor pochodzi od rzeki, ale po rozmowach z ludźmi okazało się, że kiedyś to był przysiółek Posady Rybotyckiej, gdzieś wyżej, po którym już dawno ślad zaginął, a na jego miejscu szumią ogromne drzewa ...


Nadrabia przyroda straty bardzo intensywnie, przykrywa pogorzelisko świeżą zielenią ...


Chwilami chmury jakby lekko podnosiły się i nawet lasy za Wiarem jakby fioletowiały...


... to buki, łapią na wiosnę jakiś kolorowy odcień. Deszcz nie przestawał padać, ponieważ mieliśmy przygotowane mięso na szaszłyki i w planie był grill, w tym deszczu i wietrze rozpaliliśmy ogień, a chmury szły jedna za drugą, zaczęlo rzucać gradem ...


... szybciutkie pieczenie i ucieczka do chaty, bo tam ciepło.
Kwietniowy poranek obudził się biały, sypało jak najlepszą zimą ...


.... zleciały się ptaki pod śliwkę, co mogłam im podsypać?
Znalazłam kaszę jęczmienną, wcale dobra była na głód ...


... wygotowane kości wysypałam pod drzewo, od razu sikorki wyjadały tłuszczyk, pojawił się dzięcioł, nawet rudzik mu towarzyszył ...


Pod starymi jabłoniami żerowało stado drozdów, to one tak wyśpiewują pogodnymi wieczorami na czubku drzewa, różne dźwięki, melodyjne, jakby jakąś pieśń.
Wczoraj zajrzał do nas znajomy ze wsi, to, co usłyszałam, lekko zjeżyło mi włosy ze strachu ...
Zlokalizowano w okolicy 4 rysie, na końcu naszego pola, w świerkach za potokiem miś był, drugi pod Kopyśnem, może tam, gdzie chodzę po trzcinę? ... około 100 sztuk dzików w różnych stadach, buszujących po błotnych kąpieliskach, nie licząc watah wilczych ... no tak! zawsze czułam czyjś wzrok, jak szłam do lasu ...
... a to kopytko jelonka, które nosił ostatnio Maks, to być może ofiara rysia, on tak trzebi sarny, prawie jak myśliwy ...
Wracaliśmy do domu w południe, chmury zewsząd niosły śnieg, świata nie widać ... zatrzymaliśmy się przy kapliczce ...


Zawsze stąd roztaczał się najpiękniejszy widok, na Kopystańkę, a tym razem nic ... białość ...


... tak samo na południe, wzgórza kalwaryjskiego prawie nie widać, a dziś Niedziela Palmowa, ma odbyć się inscenizacja Misterium Męki Pańskiej, jak pielgrzymi i odgrywający role wytrzymają taką pogodę?
Dziś było wędzenie zamarynowanych w zeszłym tygodniu mięs, pogoda fatalna, wieje jak licho; trzeba było bardzo uważać przy palenisku wędzarni, bo wiatr szybko rozżarzał polana i wędzonki mogły się zanadto przypiec, a nie uwędzić.


Rozkwitła mi gałązka magnolii, przycięta w zeszłotygodniowym sprzątaniu ogrodu, dziś wypuszcza nawet listki ...
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dziękuję za odwiedziny i dobre słowa, pa.



Miałam iść porobić zdjęcia przylaszczkowym zboczom, ale zmknęły swoje kwiatki, z zimna, może dotrwają do końca tygodnia.