To i dla mnie była wielce pocieszająca wiadomość. Kotek spod dębu ma wreszcie dom, przyjął go pod swój dach mieszkaniec sąsiedniej wsi, a wiadomość przekazała mi dziewczyna, której mąż kotka złapał i zawiózł do przyjaznych ludzi. Przy okazji wynikła zabawna sytuacja, bo po drugiej stronie drogi jest cmentarz, a kotek często tam przebywał. Osoby, odwiedzające groby bliskich, również przynosiły mu jedzenie, a szczególnie jedna pani, która jakby częściej tam przebywała ... Niech pan zostawi tego kotka, on ma tu być, my go karmimy ... Ale proszę pani, ja go zawożę do domu, będzie miał dach nad głową ... Niech go pan nie rusza, on ma tu być ... kobieta była nieustępliwa, ale gość nie patrząc na nic, złapał kota i zawiózł do ludzi. I mnie spadł kamień z serca, kot ma dom, nie martwię się w czasie burzy, co też tam biedaka robi, i najważniejsze, że są dobrzy ludzie. Ci sami przygarnęli też pieska, którego znowu ktoś podrzucił we wsi, małego rudaska ... piesek zaprzyjaźnił się na razie tylko z kotami, bo wzięli ich dwa, a do ludzi bardzo nieufny ... widziałam ostatnio to osobliwe towarzystwo, łaziły po podwórzu, łasząc się do siebie, koty i psiak.

W zeszłym tygodniu często przebywałam w okolicy pasieki. Widziałam go raz, drugi, i następny ... siedział spokojnie na gałęzi, a potem nurkował w gęstwę wylatujących pszczół i wracał z kolejną w dziobie. Oho, szkodnik, łapie pszczoły. Ptak ładny, z grubą krechą przez oko, kubraczek w rozbielony brązik, już wcześniej widziałam go przez okno, jak siedział samotnie na gałęzi głogu ...
 |
zdjęcie z netu |
Poszperałam w książkach, tak, to dzierzba gąsiorek.
Ptak nieco okrutny w swych praktykach łowieckich ...jego nazwa rodzajowa po łacinie to rzeźnik ... oto co mówi o nim wikipedia ...
Zjada owady (najchętniej chrząszcze i pasikoniki), rzadziej małe kręgowce jak nornice, myszy oraz drobne ptaki, często pisklęta ptaków śpiewających oraz małe gady.
Swojej zdobyczy szuka na ziemi albo czatuje na nią. Uważany za bezwzględnego drapieżnika (mimo niepozornego wyglądu zewnętrznego). Mniejsze zdobycze zjada od razu, większą (owady, jaszczurki, gryzonie) lub nadwyżkę pokarmu nabija na cierń krzewu (najchętniej
tarniny) lub drzewa albo na kolec od drutu kolczastego, podobnie jak inne dzierzby, np. srokosz. Dzięki temu łatwiej mu przytrzymać zdobycz (ma słabe nogi) i rozczłonkować ją dziobem. Niezjedzone od razu ofiary tworzą zarazem rodzaj zapasów na dni, w trakcie których nie upoluje dostatecznie dużo zdobyczy
[8][15][13]
W porównaniu do swoich dość niewielkich rozmiarów chwyta zaskakująco duże zdobycze, które czasami mogą być niewiele mniejsze od gąsiorka – ptak potrafi upolować żabę.
Mąż od razu skontaktował się z doświadczonymi pszczelarzami ... zalecenia były niekorzystne dla ptaka ... zlikwidować ... i tak myślę sobie, może jest jakiś sposób, żeby go zniechęcić ... płyty cd wieszają, żeby błyskiem i ruchem odstraszyć np. zające. Ja nie poszłam tak daleko, zawiesiliśmy kolorowe wstążki, może ruch i kolor zrobią dobrą robotę ...
Zachodziłam potem wiele razy w pobliże, głos ptaka słyszałam w zaroślach, ale bał się zalatywać pod ule ... może gdzieś dalej będzie polował na pojedyncze pszczoły, w końcu to natura, ale może nie będzie czynić spustoszenia tuż przy wylotce z ula.
Nie wiem, czy słyszeliście, ale wśród pszczelarzy krąży niepisany przesąd, że nie wolno obcego wpuszczać na teren pasieki. Przy okazji prac drogowych kręcił się w pobliżu jeden pracownik, coś tam gadał z mężem, oglądał, podglądał ... przy ostatnim przeglądzie okazało się, że w jednym ulu nie ma matki, bo nie ma czerwiu w komórkach, a w drugim, tym ze złapanym rojem, jest tylko czerw tzw. garbaty. To znaczy, że z niego wyjdą tylko trutnie, czyli ul bez szans rozwoju. I znowu telefon do przyjaciela pszczelarza... trzeba wytrzepać z ula wszystkie pszczoły, komórki trutowe wyciąć i wyrzucić, a następnie podać nową, unasiennioną matkę w klateczce, a pszczoły powrócą, tylko, że bez matki trutowej, tej poprzedniej, bo ona już nie potrafi wrócić do ula.
Prześcieradło przygotowane i działamy ...
Z daleka robiłam zdjęcia, pszczoły brzęczały rozwścieczone, ale już wyczuły matkę, zaczęły krążyć przy niej ... ul spakowany na nowo, z nową matką w środku, po niedzieli zobaczy się, czy przyjęła się i zaczyna czerwić. A swoją drogą, trzeba mieć żelazne nerwy, żeby przebywać wśród tego brzęczącego roju ...
Nie, nie podejrzewam, że wizyta obcego na pasiece spowodowała te zdarzenia. Tak się po prostu dzieje, to natura, a człowiek chyba nie wszystko jeszcze poznał.
Ubiegły tydzień był znojny.
Budowaliśmy popołudniami, po segmencie, płot, czyli przymierzanie, przycinanie desek, przykręcanie do słupka.
Rankiem mąż jechał do pracy, a ja zabierałam się za swoją czyli malowanie powyższych impregnatem ... mozolna to robota. Inaczej maluje się gładkie powierzchnie, a inaczej, czyli gorzej, "kudłate" deski, znaczy nieheblowane. Ale jakoś dałam radę, i oto mamy płot, ale jeszcze bez bramy ...
Zobaczylibyście minę Miśki, jak zapędziła się "lewą" ścieżką, żeby obszczekać traktor, a przed nią ściana ... co się nakombinowała, żeby wydostać się, ale nie dała rady ... brama załatwi resztę.
W starej gruszy futrzasta wyściółka, myślałam, że to może popielice tak sobie urządziły gniazdo, ale nie, już podglądnęłam, bo ptaki przylatują karmić młode ... to sikorki.
Popielice też są, a jakże! urządzają nocne harce na poddaszu.
Przy okazji kopania rowów na naszej drodze drogowcy wykopali takiż ozdobny kamyczek i położyli w barwinku na poboczu. Nazywają go tutaj wapieniakiem, a to chyba trawertyn ...
Przetoczymy go z górki pod bramę i będzie ozdobnikiem na wjeździe. Ciężki jest, przy moim szczęściu żeby tylko nie przetoczył się po mojej stopie:-)
Na kamyczkach podjazdu, kiedy są z lekka wilgotne po porannej rosie, przysiada mieniak ... ależ to piękny motyl ... trochę niepozorny przy złożonych skrzydłach, ale jak je rozłoży, zachwycająco mieni się fioletem, zależy jak pada światło ...
I skończył mi się tydzień, bo sobotę spędziłam na rajdzie, który już Wam opisałam w poprzednim poście.
Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie wszystkich, wszystkiego dobrego, pa!