W ostatni dzień roku ruch na drodze wyjątkowy, same obce rejestracje ... nowy Arłamów staje się modny, przyciąga bogatą, i wcale nie dla każdej kieszeni przyjazną ofertą. Nie dla nas tamten błyszczący świat ... no chyba, żeby tylko ze stoku narciarskiego skorzystać, bo blisko:-)
Śnieg przyjemnie skrzypi pod nogami, idzie się tym lepiej, że nie zapadamy się głęboko, bo pod cienką warstwą zlodowaciała skorupa. Tuż przed nami młodzi ludzie kierują się w tę sama stronę, nie przeszkadza to nam, bo są w sporej odległości.
Za zakrętem, za choinkowym zagajnikiem otwiera się daleki widok ... niebieszczejące w oddali pasma Gór Sanocko-Turczańskich, może Bieszczadów Wschodnich, pewnie i Magurę Łomiańską gdzieś tam by zobaczył. Pamiętam, kiedyś patrzyliśmy właśnie z Wierchu na daleką panoramę, była doskonała widoczność, to zobaczyliśmy ostry stożek, wystrzelający powyżej innych szczytów ... podejrzewaliśmy, że to chyba Pikuj. Drzewa ciągle rosną, i za chwile nie będzie widać polskich Bieszczadów Wysokich ponad nimi.
Źle się robi zdjęcia pod słońce, wychodzą jakieś rozbłyski, mimo przesłony:-)
Obok drogi, za przydrożnymi zaroślami też odbywa się sesja fotograficzna ... ale to już profesjonalnie, ze statywem, plecakiem ze sprzętem, a nie z biegu jak ja:-)
Ślad po dawnym Arłamowie odnajduję w tym starym, przydrożnym krzyżu ... zniszczone drewno, i wyryty w nim rok, to niewiele, ale zmusza do myślenia. Tyle pozostało po wsi, nazwa, którą przejął nowoczesny ośrodek, stary krzyż, może jakieś pozostałości fundamentów, i ... przepiękna, kolejna opustoszała dolina.
Myśleliśmy, że już dolina Jamninki jest najładniejsza, a tu masz! kolejne cudo ... wiedzieli wielcy dygnitarze, które tereny zagarnąć pod ośrodek rządowy. Wygramoliliśmy się na pobliskie połoninki, stąd już rozległy widok na stronę ukraińską, tam gęsto od wiosek, osad, małych miasteczek ... po naszej stronie pustka wysiedlonych terenów ...
Stąd też bardzo bobrze widać nasze Bieszczady Wysokie, błyszczą w słońcu zaśnieżone połoniny, w linii prostej to w końcu nie jest tak daleko. Napatrzyliśmy się w obie strony, może tylko szkoda, że nie zabraliśmy ze sobą lornetki ... bo niby blisko, weszliśmy na szlak bez przygotowania, a to trzeba spakować plecaczek, herbatkę do termosu, jakąś przegryzkę, no i lornetkę, byłoby widać wyraźniej:-)
Zataczamy spore koło i z powrotem wracamy na starą wiejska drogę. Dalej już nie idziemy, całą trasę aż do Kwaszeniny zostawiamy sobie na inny termin.
Stary Arłamów to ponoć osada, zasiedlona jeńcami tatarskimi, tzw. arłamanami- włóczęgami. Za czasów powstania Chmielnickiego bronił się w tutejszym dworze Andrzej Maksymilian Fredro, założyciel Kalwarii Pacławskiej, stąd chłopi napadali na pobliskie dwory.
W czasie akcji Wisła ludność w większości została wysiedlona na tereny Ukrainy, budynki spaliła sotnia "Łastiwki" - Grzegorza Jankowskiego, który urodził się w niedalekiej Cisowej.
UPA nie chciała zostawić zabudowań dla nowych osadników, takie podpalenia były zresztą nagminne.
Myślę, że warto tu przyjechać i w innej porze, kiedy budzi się wiosna, i latem, kiedy falują kwieciem pobliskie łąki, a także jesienią, kiedy świat przebarwia się dookoła. Zresztą na pewno mgły malują tutaj niezapomniane widoki, i wschody i zachody słońca, można podglądać zwierzynę, wyszukiwać rośliny, wędrować starą wiejską drogą, zostawiając za sobą choć na chwilę zmartwienia i kłopoty.
Na Pogórzu poranki mroźne, słońce ostro oświetla najwyższe wzniesienia. Kopystańka za oknem towarzyszy mi zawsze, bo tam, w tych brzozach, zbierają się stada łań, które bardzo lubię obserwować. Przechodzą potem na bardziej odsłonięte łąki, jest ich czasami więcej, czasami towarzyszą im też jelenie.
A zachody słońca? sami zobaczcie:-)
Na pokręconej przez wichry sośnie znaleźliśmy natchnienie na budki lęgowe ... tutaj odcięta część dolna, zamykana na haczyk, można ją uchylić na zawiasie i oczyścić ze starych gniazd.--
W necie znalazłam też natchnienie na karmnik z pnia, ależ cudo:-)
Po powrocie z wędrówki musieliśmy jeszcze w piwnicy zrobić porządek. Pewnie podczas jesiennego wietrzenia zagnieździł nam się tam jakiś gryzoń i teraz czyni szkody w zapasach, zżera jabłka, marchew, w ziemniakach zbudował sobie legowisko ... nic, tylko pułapkę trzeba wstawić.
Noc sylwestrową przespaliśmy snem sprawiedliwego, nawet huku fajerwerków nie słyszałam, zresztą chyba nie były zbyt intensywne, bo Amik wyjątkowo nie bał się ... przecież by nas obudził.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, niech Wam się darzy!
Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za odwiedziny, życzenia wszelakie, bywajcie w zdrowiu, pa!