poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Pracowicie....

Czekał na mnie maly spłachecik ziemi, który przekopałam na jesieni, aby w tym roku mieć swoją zieleninkę. Mróz rozsadził bryły ziemi, trzeba tylko widłami powyjmować darń, a cebulki i nasiona czekały na swoją kolej. Jechał z dołu sąsiad z drzewem: A co to będziecie sadzić? kartofle?


Na słupach rozpięte linki na winogrona z winnicy na Jasielu, każdy inny, zobaczymy, co z tego wyrośnie?


Wykopałam z ziemi sznurówkę, małego padalca, jak bransoletka ze starego złota, łagodny, bezbronny, beznoga jaszczurka.
Przyjechał Janek z góry z rodziną, czyszczą wzdłuż drogi zarośla i wypalają, robią porządek, spory kawał już jest zrobiony, a u nas, oczywiście, jedna stara śliwka nie wytrzymała wiosennych burz i naporów i zwaliła się na drogę, została elegancko przycięta przez przejeżdżających, drewno złożone obok i przejazd był dalej.


Będzie na wędzenie, młodzi pomocnicy dokonali reszty dzieła, ale żerdzie ogrodzenia i tak położone.


Wszyscy są bardzo pracowici, a robota pali im się w rękach.


Czas na rozmowy, w końcu nie widzieliśmy się długo, zmiany różne, córki wychodzą za mąż, roboty gospodarskie, itp., bardzo sympatycznie...


Trzeba młodzież nakarmić po ciężkiej pracy, a Sarze też zapachniały wędzonki ze stołu...


,... a wszystko to w przecudnych okolicznościach wiosny, słońce, łany pierwiosnków, barwinka...


,.... a to zdjęcie pstryknął mamie synek, Kundzio,  prawda, że piękne?


Roboty ukończone...


,... posadzona cebulka, posiany koper, marchewka, rzodkiewka i pietruszka, strasznie potrzebne rzeczy
w gospodarstwie, resztę będziemy sadzić z rozsady.



Cudnie rozkwitł barwinek, całe łany w niebieskości, to pozostałość po dawnych ogródkach, towarzystwa dzielnie dotrzymuje mu pierwiosnek lekarski, miodunka i zawilce..



... od Ani z Siedliska dowiedziałam się, że te intensywnie niebieskie są już zapylone, a różowe czekają na swoją kolej.


A pod wieczór spacer po okolicy, jakieś zdjęcia, bo wszystko przepiękne, tu droga w dół, do potoku, wybraliśmy się tam "czołgiem",  ale są porobione straszne koleiny w dole, że i on im nie podołał, zawróciliśmy. Takie błotne miejsca na drodze nazywamy "kałabania".


Droga do góry,  odsłonięta przez krzaki szybko schnie, dawniej był tu zielony tunel.


Za potokiem jęczały piły, mimo, że spora odległość, zachodni wiatr niósł odgłosy rozmów, szczekanie psa. Czyszczono nieużytki, przy okazji wypalano niepotrzebne gałęzie, grubsze na wóz, będzie opał i nowa łąka.


W dali przymglona Kopystańka wieczorną porą i lasy z mgiełką młodziutkiej zieleni...


.... a po drugiej stronie dolina Wiaru z czerniejącym w oddali masywem Kanasina ...


..... takie sobie ogrodzenie od sąsiada, kiedyś wypasane tu były owce.



Ostatnie promienie słońca, kiedy tarcza słoneczne będzie zachodzić za Kopystańką, to znaczy, że lato w pełni i za chwilę tarcza słoneczna będzie wracać z powrotem, ku jesieni, też pięknie.
Poranek obudził nas darciem się tysięcy ptasich gardełek, wszystko, co żyło, wyśpiewywało. kląskało, gwizdało, a z lasu dobiegało ponure pohukiwanie puchacza.
Trochę pogórzańskich widoków:




Za sosną bieleją mury nowowznoszonej chatki kolejnych "zakręconych" urodą Pogórza z widokiem właśnie na dolinę z powyższych zdjęć.

Potem mąż napalił w piecu chlebowym....


... a ja przygotowałam chlebek pszenno-żytni z otrębami i mini-pizze z kaszą gryczaną, popiół na spodzie dodaje tylko smaku, takie podają w Przemyślu,  na Placu na Bramie od wielu lat nie zmieniając asortymentu...




... a tymczasem drogą przemknęli jeźdźcy apokalipsy, napełniając ciszę rykiem swoich rumaków, przedarli się jakoś przez te "kałabanie" i za chwilę pomknęli łąką za potokiem do góry, potem na Kopyśno, ryk motocykli długo jeszcze niósł się z dali...


No cóż, trzeba było wracać, z bólem serca, do domowych pieleszy, a tu tymczasem magnolie rozkwitły...






.... i takie małe, wdzięczne "cośtam".
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dziękuję za komentarze, mamy cudny czas, spacery do lasu, nad wodę, na łąki, żeby nic nam nie umknęło z tych ulotnych chwil. Bo przecież za chwilę będzie lato, pa serdeczne.


27 komentarzy:

kyja pisze...

och, jaki piękny, wiosenny wpis! zdjęcie zrobione przez synka-ekstra:)! wstawiłabym w ramki:)
okropniście zazdroszczę pieca chlebowego i wypieków z niego! grill smaka mi narobił!
piękną macie wiosnę Mario!!!

Magda Spokostanka pisze...

Mario, widoki u Was bezcenne! I cała okolica przepiękna - sama wiesz najlepiej.
Pyszne jedzonko, tym pyszniejsze, że po pracy i wśród fajnych ludzi.
Bardzo mnie zaciekawiła ta pizza z kaszą gryczaną. Zdradzisz co tam jeszcze oprócz tej kaszy?
Śliczne to niebiesko liliowe "cośtam"
Serdeczności!

*gooocha* pisze...

Pięknie i pracowicie na Twoim blogu dzisiaj z rana:)

weszynoska pisze...

Pozdrawiamy pracujących :) my dziś ziemniaczki sadzimy, tez pracowicie. Wiosna pełna parą...u nas rozkwitła śliweczka mirabelka. A my zakatarzeni i trochę chorzy. Ale pracować trzeba.

Magda Spokostanka pisze...

Matko, jak czytam o Waszych (i innych też) pracach wiosennych, to czuję wokół siebie jakiś dziwny zapach ... Czy to leń tak śmierdzi? Hę?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Kyja, to zdjęcie zrobił synek Janka, mamie swojej, moje chłopy już dorośli, niemniej jednak śliczne. Dokończysz remontu, przyjdzie czas na piec chlebowy i wypieki, a może jest tam u Ciebie takowy, przy tych kaflach pięknych? Serdeczności ślę, pa.

Magdo, chłonę to wszystko tam, a czas spędzony wśród sympatycznych ludzi odświeża. Jeśli chodzi o pizzę, to kaszę gotuję w woreczkach, np. 2, dokładam ze 4 obrane ziemniaki, potem odcedzam, ziemniaki duszę, dodaję kaszę, przyrumienioną cebulkę, sól, pieprz. A ziemniaki po to , żeby kasza nie rozsypywała się, kleją ją, kaszy nakładam grubo, robię takie trochę bułko-pizze, bo może wyschnąć w trakcie pieczenia. Gorące - pycha, a popiół zgrzyta w zębach, makroelementy muszą być, pozdrawiam, pa.

Gocha, zabezpieczam naszą przyszłość na lato, jeszcze ogórki, niedużo, jakieś pomidory, ze dwie papryki, szparagówka,
zioła, ........, serdeczności.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Weszynosko, czy to wszystko ręcznie robicie, czy macie jakieś maszyny, chyba nie kopiesz ręcznie ziemniaczanej działki?
Ajaj, swoje młode ziemniaczki, z koperkiem, swoim zsiadłym mlekiem, pycha!
Muszę zjeść śniadanie, bo na tę myśl lekko skręciło mi trzewiami. Też chcę swoje ziemniaczki, mirabelka wygląda chyba jak obłoczek, czekam na tarniny kwitnące. Oszczędzajcie się trochę, żeby nie doziębić się, pozdrowienia serdeczne ślę.

Magdo, zdążysz ze wszystkim, przyroda dogoni lato.

weszynoska pisze...

Mario , ziemniaczki pracowicie sadzi sadzarka..my sporą rodzina je potem zjadamy, heh..na 20 arach posadzimy w tym roku. Ale troche pracy włozyc trzeba, konce okopać i pozagarniać wszystko i posiać tez buraczki, posadzic fasolę jaska, szparagówkę itp...pracy na roli mamy sporo, na 2 hektarach sobie na razie trawka rośnie, ale reszta w uzytkowaniu :) Kocham prace polowe. Pozdrawiam

Ataner pisze...

Mario ale zapachnialo wiosna i ja przez chwilke poczulam ten zapach:)
Niestety przebudzenie bylo okrutne u mnie za oknem snieg i -4C.
Jestem wsciekla poniewaz wysadzilam juz niektore kwiatki:(
Zrobilas kawal roboty aby stworzyc ogrod warzywny i juz niedlugo beda usmiechaly sie do ciebie wszystkie nowalijki:))
Widoki cudowne!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Weszynosko, to Ty jesteś gospodyni całą gębą, ho! ho! tyle ziemi, masz zamiar uprawiać ją całą? My też mamy prawie 2 hektary, ale nie przyszłoby mi do głowy coś tam sadzić, bo dziki i jelenie dokonają dzieła zniszczenia, nie pomagały nocowania w budzie, psy. Na początku były tam pola, teraz wszystko jest ugorowane. A szparagówkę też miałam posadzić, może to za wcześnie i zmarznie?

Ataner, to bardzo przykry widok: śnieg za oknem, no i mróz, ale może to tylko chwilowe. Macie tam niekorzystny układ pasm górskich, południkowy i całe zimno lezie w głąb, nic go nie zatrzymuje. Mam nadzieję, że nie ulękłaś się zimna i szuby zimowej nie wyjęłaś, za chwilę sukienki w kwiatki trzeba nakładać, pa.

Go i Rado Barłowscy pisze...

My do środy uziemieni w cywilizacji, ale mimo chłodów udało się nam w tamtym tygodniu też wiele posiać i posadzić (maliny, hura!!!!)
Tu w strzyżowskim wszystko już baaardzo zielone, a w Kosztowej ledwo drga, wiele w pączkach nieśmiałych jeszcze.

Ta "kałabania" to kałuża po ukraińsku. Zdarzy się jeszcze, że zaśpiewamy razem o horyłce: "Ja za tobo jak za panio, a ty mene w kałabaniu" :DDDDDDD

Serdeczności

Unknown pisze...

Cudownie ze możesz żyć tak jak żyjesz, ogródek, piękne widoki, kawałek ziemi, piec chlebowy, ogień, który łączy nic tylko pozazdrościć tej "wiejskiej sielanki" Pozdrawiam. mam nadzieje z ei nasze marzenie kiedys sie spelni.

Anula pisze...

Pracowity weekend miałaś Marysiu. Widoczki jak zwykle piękne. Chlebkiem zapachniało, a o takiej pizzy nigdy nie słyszałam ale opis brzmi smakowicie :). Ja już tez posiałam troszke warzyw w swoim mini ogródku, ale trawy mam dużo i sąsiedzi mówią po co ci ta trawa ziemniaki sobie posadź chociaż ze dwa rzędy :).
Pozdrawiam wiosennie i świątecznie
Anula z Chaty

jola pisze...

Marysiu miła, aleś grządeczkę zrobiła-cudowną. Moja czeka na swoją kolej, a ja nie wiem, w co mam łapki włożyć, chyba w nocy ją przekopię. Pomocników dobrze mieć, oj dobrze, a potem miłe chwile przy stole i rozgawory, ech...a zapachy z waszego pieczystego i świeżego chlebka aż na Jaworzyny zabłądziły. Piękna wiosna, pracowita dziewczyna i czegoż więcej trzeba?

NieTylkoMeble pisze...

Mam nadzieję, że szef mi urlopu parę dni podpisze, to podgonię prace ogródkowe i mebelkowe. Mam też nadzieję, że w święta będzie ładna pogoda i pod bezlistnym jeszcze u mnie winogronem będziemy mogli zjeść ciacho i wypić kawkę.
Pozdrawiam wiosennie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Go i Rado, znamy tę piosenkę, rzeczywiście, może to stąd ta nazwa? Kosztowa pewnie wyżej od Łopuchowej, to i przyroda leni się z powodu zimna. A siewy i sadzenia jeszcze nie skończone, jeszcze będą te ciepłolubne, pozdrawiam serdecznie.

Witaj, miła Polowo, marzenia mają to do siebie, że lubią się spełniać, życzę Ci tego z całego serca. A pracy dużo jest, za chwilkę koszenie trawy, na okrągło i pielenie grządki, pozdrawiam.

Anulko, z tej pizzy słynie przemyski, maleńki zakładzik, od lat 80-tych zachodziłam tam. Może ci sąsiedzi mają rację, sama miałabym ochotę na chociaż kilka krzaków, pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jolu, to mój pierwszy raz, zarzekałam się, że nie będę sadzić i plewić, ale w tym roku wzięło mnie. A pomocnicy fajni, rozgawory soczyste, a jakże! Jolu, zdążysz, potem wszystko wyrównuje się,
serdeczności.

Myślę, Aneto, że szef ludzki człowiek i urlop podpisze, ale Ty zarobiona mocno jesteś. Też liczę na ładną, świąteczną pogodę, w końcu to koniec kwietnia, ciacho na powietrzu bardziej smakuje, i kawka do tego, pozdrawiam Cię.

Inkwizycja pisze...

Och Ty pracusiu... i w takich pięknych okolicznościach przyrody - każdy by chciał!
Mnie od prac ogrodniczych odciągają pisankowe zamówienia coraz to bardziej terminowe... no i oczywiście praca najemna...
Ale posiałam coś niecoś w skrzyneczkach: pomidory malinowe i "bawole serca", ogórki, cukinie, zioła. Groszki pachnące i nasturcje.
Popatrzeć na Wasze krajobrazy - to nabrać oddechu głęboko w płuca... poczuć zew wiosny!
Ściskam czule ;-)

podkarpacka pisze...

Pięknie, Mario, u Was :). Pogodę mamy wspaniałą, to i robić co nieco przyjemniej. Oby wszystko się przyjęło, pięknie rosło i chwasty się nie czepiały ;).
Te pizzerki na Placu na Bramie to obok Żaczka, prawda? :)))))
U nas poprzedni weekend na Iwanowej Górze, wicie wianków i szalone kopanie piłki po olbrzymiej łące. Cudnie wszędzie :). Ściskam :)

malaala pisze...

Cudne foteczki!!!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Witaj, Inkwizycjo, no tak, musisz się śpieszyć, bo jajeczne święta tuż, tuż.
A te Twoje skrzyneczki to co? inspekty?
Ja kupię kilka sadzonek na targowisku, ten rok jest eksperymentalny. Groszki i nasturcje uwielbiam, pozdrawiam ciepło, pa.

Aniu podkarpacka, na chwaściory nie ma siły, jeszcze na takim świeżym, ugorowym miejscu. Tak, pizza obok Żaczka, dla nas z mężem bardzo wspomnieniowa. Każdy ospoczynek na świeżym powietrzu jest dobry, o, już wianki wiłaś? i rzucałaś je do wody?
Pozdrawiam serdecznie i ciepło.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Witaj, Malaala, nie śpisz już? Pozdrawiam i cieszę się, że zaglądasz, pa.

Inkwizycja pisze...

Marysiu, to nie inspekty, to zwykłe skrzynki takie jak na balkon, trzymam je w pokoju "po córci", on ma południowe drzwi balkonowe i nasionka mają tam dobrze ;-)
Potem je wysadzę do ogródka (jak Padre mi skopie kawałek ziemi;-))
Uściski!

monho pisze...

Cudne zdjęcia!
A te cosie to przylaszczki, śliczne kwiatuszki.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Witaj, Monho, dzięki za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie.

Sunniva pisze...

Mario ! Mi też nie chce się siedzieć w domu ! Wreszcie u mnie piękna pogoda ! Pojadę , pogrzebię w ziemi, posadzę parę roślinek. I będę świętować :)! A pizzerki Twoje tak smakowicie wyglądają , że aż ślinka leci ;))) Pozdrowienia świąteczne ślę! S.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Sunnivo, może kiedyś zmieni się to siedzenie przy stole na rzecz bycia w okolicznościach natury, to jest dla mnie najpiękniejsze świętowanie. Pozdrawiam serdecznie i słonecznie, niech rosną Twoje roślinki, pa.