Zebraliśmy się i pojechali, na 3 dni do Szklarskiej Poręby, gdzie w Bazie Pod Ponurą Małpą odbywała się:
Zdarzyło nam się pierwszy raz być na takiej imprezie, zupełnie inna od Kropki, Jarmarku czy podobnych.
Ale zacznę od początku.
Wyjazd w czwartek, tuż po północy, pusto na drodze do Krakowa, potem naszymi autostradami i trochę po śniadaniu zawitaliśmy do Szklarskiej Poręby, a już z parkingu przydrożnego witały nas góry:
Szybciutko na kwaterę, Krzysiu Hołowczyc sprawnie zaprowadził nas na miejsce, nie musieliśmy błądzić po wąskich uliczkach, wśród przewalających się mas turystów, ściśniętych domków, jeden przy drugim, gdzie maksymalnie wykorzystuje się każdy skrawek ziemi, aby wygospodarować jakieś miejsce noclegowe lub konsumpcyjne dla zdrożonego turysty. Przyznam szczerze, że zaskoczyła mnie ilość osób stłoczonych w jednym miasteczku, czyżby wszyscy przyjechali tutaj?
Chcieliśmy chociaż trochę poznać okolicę, powędrować, co można w ciągu 3 dni?
Oczywiście mapa, okular na nos i na rozruch poszedł niezbyt daleki wodospad Szklarki, chcieliśmy zobaczyć, gdzie jest ta sławna Baza, czy aby daleko i jak będzie z powrotem na nocleg w ciemnej nocy. Wiódł tam z miasta zielony szlak, wśród skał, szumiącej wody, Kamienna potrafi pokazać swe groźne oblicze i wystąpić z brzegów, kiedyś zalała cypelek, na którym mieści się owa Baza, w wielkim pośpiechu ewakuowano uczestników Giełdy, wywożąc ich przez Zakręt Śmierci, bo cała Jeleniogórska stawała się zupełnie nieprzejezdna. Spotkaliśmy przypadkiem uczestników tego wydarzenia, którzy po wielu latach przyjechali w to miejsce i opowiadali nam, jak to wyglądało.
A po drodze takie skały ...
,... i takie ...
,... miejsca niesamowite, baśniowe, mroczne ...
,.. a z drugiej strony Kamienna.
A to już Szklarka, potężniejący szum wskazuje miejsce, gdzie spadają wody ze skalnej ściany ...
Na środku potoku usadowił się ogromny kamień, z daleka wygląda jak piramida ...
,... aż chciałoby się zaśpiewać: "Wyjdźcie z kamieni, zielone wody"..., to słowa piosenki SETY, starego zespołu śpiewającego piosenkę turystyczną ...
,.... woda zaczyna spadać w dół ...
,... a tu wodospad w całej okazałości. nad wodospadem schronisko Kochanówka ...
W skale wykute nazwy co znaczniejszych miejsc, a obok jakaś blacha, jakby z trawionym wzorem ...
,... niby kwiat-niekwiat, uśmiechnięty wyraz "twarzy" ma ...
Obok schroniska, potężne psisko "pracuje" ze swym panem, nawet zdjęcie można sobie z nim zrobić ...
,... wszędzie mnogość ludzi, rowerzyści, dobrze, że na motorach nie można tu przyjechać.
Powrót pod Bazę wzdłuż takich skał, każda ma swoją nazwę, Dziobata, Piekielnik, Czartowa Jama ...
,.... imponujące rozmiary, kształty.
A wieczorem nocne koncerty, same jubileusze, co niektórzy wykonawcy kończyli okrągłe ...dziesiąt lat, atmosfera bardzo swojska, nie ma miejsc siedzących, siedzi się, leży, na karimatach, leżaczkach czy krzesełkach przyniesionych ze sobą na trawie przed sceną, nikomu nie przeszkadza, że ktoś zapomniał słów, pomylił chwyty albo coś wyszło nierówno, przekrój wiekowy niesamowity ...
Można było tak ...
lub tak ...
Wykonawcy znali się jak szare koty, każdy mógł zaśpiewać czyjąś piosenkę, wystąpić w chórku, wielu nazwisk nie zapamiętałam, wielu przeniosło się na "niebieskie połoniny", o czym mówili ich przyjaciele ...
SETA, tylko jedna gitara, która robiła za trzy, łagodny śpiew, stare piosenki Wierzbickiego, wśród nich Rysiu Żarowski, który obecnie w SDM-ie występuje, a od początków Giełdy jest jej bywalcem-uczestnikiem ...
A gdy będę stary, zgrzybiały, to pozwól mi,
raz ostatni na górskie szlaki samotnie wyjść,
siądę sobie spokojnie na reglu w promieniach dnia,
wtedy kostuchę z komory wypuść, by po mnie szła ....
BROWAR ŻYWIEC, niestety bez Jurka Reisera, który patrzył na nas z góry, teraz to już Browar Toruń ...
FART, bodajże z Jeleniej Góry, nic tylko siedzieć i słuchać ...
Wacek Juszczyszyn z przyjacielem, tak się kiedyś grało, trochę w Bukowinie, trochę z innymi ...
Andrzej Mróz, prawdziwy "dinozaur" piosenki turystycznej, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, w starych śpiewnikach spotyka się te nazwiska, piosenki nazywane są jako harcerskie. Oczy otwierały się ze zdumienia, kiedy słyszało się jakąś piosenkę, już zapomnianą, a tu przed tobą autor i jeszcze ją wykonywał ....
Basia Sobolewska "Nasza Basia Kochana" lub "Mikroklimat" ...
.... jej mąż, Stanisław Szczyciński, przeuroczy człowiek, wesoły, uśmiechnięty i wyciągający ze swego instrumentu całą orkiestrę ...
.... a tu dołączył Jurek Filar, mnóstwo piosenek o ślimakach chrapiących w przemoczonej trawie, samby sikoreczki, o kochanych górach, niedogotowanych mannach, o której mówiono ze sceny, że "w niezmienionej postaci wchodzi do człowieka i opuszcza go", o trzeciej kawie wypitej spokojnie i wielu innych.
Jak już pisałam, atmosfera bardzo luźna, czas giełdowy biegł innym rytmem niż ten w zegarku, w środku nocy jedliśmy potężną kromę chleba ze smalcem i ogórem, bo zgłodnieliśmy, zdarliśmy gardła od śpiewów, ręce bolały od klaskania i byliśmy jacyś młodsi. To nie koniec śpiewów, grubo po północy zaczynał się koncert nocny, który trwał chyba do świtu, nie wytrwaliśmy, rano chcieliśmy jakoś funkcjonować, pójść w górki ...
i z ciężkim sercem poszliśmy do noclegowni.
Piszę niektóre imiona wykonawców, jakbym znała ich osobiście, ale odbieram ich jak moich dobrych znajomych, jakbym znała ich od wieków ...
C.D.N.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających do mnie, miłego tygodnia.
A w Sudetach ogłoszono ostre pogotowie koszykowe, jest niesamowity wysyp prawdziwków, tak podawali w lokalnej stacji radiowej, co potwierdziło występowanie grzybiarzy w lesie w liczbie ogromnej, a jak u Was, moi znajomi z Dolnego Śląska? a jak u nas? był ktoś już na grzybobraniu? bo ja już zamiast oczu mam dwa grzybki, pewnie popędzę po południu do lasu, pa.
Fajne widły drewniane widzieliśmy za szkłem jakiegoś pubu ...
... i anioły na drzwiach ...
... i jeszcze takiego na ścianie.
Serdeczności!!!!
25 komentarzy:
Niesamowite te skały. Wspaniała wycieczka. Niemal jakbym słyszała te piosenki... Zawsze z wielkim zainteresowaniem czytam o Waszych wyprawach.
Moi rodzice co prawda na Mazurach, a nie na śląsku, ale prawdziwków pełno przynoszą i zbierają je niemal z samochodu, jadąc nad leśne jeziorko popływać. Na naszej Warmii kochanej też podobno wysyp, ale my jeszcze nie mamy dobrych miejsc, więc nie wiemy gdzie szukać i wróciliśmy ostatnio z dwoma kurkami i jednym podgrzybkiem złotawym, który okazał się robaczywy. Piękna wycieczka i dokumentacja, czekam na ciąg dalszy!
Piękna wycieczka :)
U nas tez są grzyby, w iwonickim lesie spotkałyśmy panią z prawdziwkiem - olbrzymem, miał jakieś 25cm wysokości!
Powodzenia na grzybobraniu ;)
Mario! Byłaś tak blisko, raptem 15 km od naszej chatki :) Następnym razem, jak będziesz się wybierać w te strony koniecznie daj znać!
A grzyby u nas są, tylko rodzice się skarżyli, że dużo robaczywych!
Ech, pięknie, pięknie, aż żal serce ściska, że mnie tam nie ma :( Dziękuję Marysiu, że chociaż w ten sposób mogę poczuć te klimaty. Grzybów u nas jeszcze niet, było za zimno i mokro, ale lada dzień spodziewamy się ślicznych prawdziwków :)
Piękna relacja, znam te strony ponieważ niedaleko mieszkamy....
widzę że sie impreza udała...
wspaniałe klimaty- dzięki za relację:)
Znowu piękna wyprawa i piękna opowieść! Skały jak dekoracje teatralne i cudowna cudowna woda!
Żałuję, ze tak mało znam muzyki z górskich szlaków. Jakoś mnie to ominęło, w czasie intensywnego chadzania. Ale przy ostatnim przydomowym ogniu uczyłam się śpiewać Łemkowynę, ha! Nieźle jestem opóźniona ... :)
A od zapachu suszonych grzybów już głupieję - goście noszą je koszami.
Pozdrawiam górsko!
Świetna wycieczka:)mam fajne wspomnienia z tym miejscem:))
pozdrawiam!
Antonino, na każdym kroku te skały, nawet w ogrodzie wystaje kawałek lub tuż pod domem, pozdrawiam serdecznie.
Wonne Wzgórze, byłam wczoraj niedaleko w lesie i parę robaczywych maślaków znalazłam i kilka kurek, na razie, może jak zrobi się cieplej, pozdrawiam.
Maniu, też widziałam takiego prawdziwka, pan Czech za spaceru w lesie niósł takiego ogromnego, grzybobranie praktycznie bez zbiorów, serdeczności.
Anando, to rzeczywiście blisko, no tak, zawsze u Ciebie w tle były piękne góry, z gzrybobrania wróciłam bez niczego, cieplutko pozdrawiam, wczoraj znowu lało niemiłosiernie, pa.
Jolu, klimaty niesamowite, tak jeszcze nie było, impreza zupełnie niekomercyjna. I u nas grzybów nie ma, a marzy mi się prawdziwy wysyp, taki jak u Magdy, serdeczności na Jaworzyny ślę, pa.
Leptir, mieszkasz w pięknym miejscu, dużo do oglądania i zwiedzania, mnóstwo lokalnych imprez, my tylko liznęliśmy tych wspaniałości, impreza bardzo udana, pozdrawiam ciepło.
Olqo, urokliwe strony, tylko turystów mnogość, pewnie dlatego, chętnie tam wrócimy, pozdrawiam serdecznie.
Magdo, widoki tych skał chłonęłam, każda inna, a woda na każdym kroku, nawet w miasteczku kanały, pewnie jak w Wenecji, nie przymierzając. Pogoda dopisała, oglądaliśmy nocą gwiazdy, spadające meteoryty, no widzisz, już jest postęp, Łemkowyny uczyłaś się. Trochę zazdroszczę Ci tego grzybowego zapachu, pozdrowienia serdeczne nad Drawę ślę, pa.
Olu, trochę to był maraton, do zadyszki, biegiem, ale warto było, i ja już wspominam bardzo mile, ciepełko ślę.
Znam doskonale te miejsca. Cieszę się ze i Tobie się spodobały.
a ja parę dni temu wspominałam mężowi , ze chciałabym pojechac do Karpacza i Szklarskie Poręby , bo tam byłam jako mała dziewczynka ostatni raz..:) Mam takie zdjęcie z bernardynem przy wodopsadzie :) Wspomnienia wróciły..:) Pozdrawiam
Znowu moje ulubione miejsca, Marysiu, a właściwie ukochane ;-)) Szklarska Poręba... ileż historii i wspomnień się wiąże z tym miejscem...
Szkoda że trafiliście tam w środku sezonu, kiedy jest straszny tłok i zgiełk. A czy byliście w Starej Chacie Walońskiej? Wokół Szklarskiej jest pełno cudnych miejsc, ale trzeba mieć trochę czasu i najlepiej jechać po sezonie, wiosną lub jesienią, i chyba wtedy jest najpiękniej ;-)
Nasz las grzybny nie jest, ale znalazłam piękne kanie - musi być wysyp grzybowy przy takiej pogodzie... A ja mam w ogródku wysyp malin ;-))
Ściskam czule!
Ankoskakanko, wróciłaś! myślę, że wrócimy tam, ale w porze mniejszej liczby turystów, to mnie przytłoczyło, serdeczności.
Mona? to chyba nie ten sam bernardyn? zauroczyły mnie te strony, pozdrawiam cieplutko, pa.
Inkwizycjo, coraz piękniejsze miejsca odkrywam na Dolnym, tak, tłok niesamowity, w Chacie byliśmy po drodze na Szklarkę i piliśmy piwo walońskie, ciemne i pyszne. Miasteczko urokliwe bardzo, na pewno to nie był nasz pierwszy raz, pozdrawiam Cię serdecznie.
P.S. Muszę zajrzeć na Pogórze, może rydzyki będą? bo w Kłodzkiej prawdopodobnie są, pa.
było się kiedyś nad Szklarką :)..a co to za Baza i drogowskazy dniowe? ..też mam gdzieś starą fotkę z bernardynem ;)..na grzybach nie byłem :D
Wilku, to kemping, a te drogowskazy to następne imprezy, coś tam w Gorcach, Rozsypaniec w Cisnej za dni kilka, bo teraz nie ma już Bieszczadzkich Aniołów, ale dom pustoszeje, wszyscy gdzieś wyjeżdżają i musimy zostać ze zwierzakami. Widzę, że fotki z psem były modne, bo niejedna osoba je wspomina, Gutek znosi mi do domu coraz więcej myszy, i ptaki mu odbieram, toż to urodzony morderca, pozdrawiam.
Tak, w sezonie w Karkonoszach w turystycznych miejscowościach jest ogromny tłok, jak na deptaku w Sopocie. 30 km dalej, w moich okolicach, cudowna cisza, spokój. Na tyle blisko, aby podjechać w góry i ruszyć na szlak, na tyle daleko od zgiełku, aby zatopić się w ciszy i odpocząć.
Dzięki za relację. Gdyby nie obowiązki przy szczeniętach, chętnie wpadłabym choć na chwilę na któryś z koncertów.
A ja zbieram sobie po rowach obok domu kozaczki. Na większe grzybobranie czasu brak. Pozdrawiam serdecznie :-)
Riannon. to były koszmarne tłumy i na przyszłość wolałabym gdzieś dalej mieszkać i dojechać na koncert. I byłam w krainie ciszy, w Izerach, na wiecej nie było czasu, bo cóż można za 3 dni, chyba rosną brzozy obok domu, no bo jak to, kozaczki przy domu? Pozdrawiam serdecznie.
no, i pod wyciągiem zawsze stał fotograf, robił zdjęcia każdemu kto wjeżdża..przy zjeździe 'obowiązkową' pamiątką była taka fotka :)..koty tak mają, czyli to nie Pers :D
Tak, mamy koło domu brzózki. Nie chcemy ich usuwać z rowów, choć powinniśmy. Ale dzięki temu są kozaczki i ładnie jest.
Jeśli będziesz szukała cichej, spokojnej bazy na wypady w Izery, czy Karkonosze, to przypominam, że prowadzę malutkie, ale przytulne gospodarstwo agroturystyczne :-) Jeśli tylko Ci odpowiada taka forma noclegów czy wypoczynku, serdecznie zapraszam :-*
Wolf, i co? masz taką fotkę? Gutek to nie pers, szarobury dachowiec, ale widzę, że porusza się w obrębie naszej dżungli ogrodowej, dalej nie wychodzi. Zeszłej nocy szukał ciepła, bo było dosyć chłodno, nawet skarpety pomponiaste wciągnęłam na nogi, bo ciągnęło z ogrodu mroźnie, albo człowiek nieprzyzwyczajony.
Zimno było na Pogórzu? pozdrawiam serdecznie.
Riannon, dziękuję bardzo, będę pamiętała o Waszym gospodarstwie. Nie szukamy Bóg wie jakich warunków, byle było gdzie głowę złożyć i umyć się, a przeważnie to nas nie ma, serdecznie pozdrawiam.
no gdzieś jest taka fotka..bo Persy to się boją myszy :)..w dzień 20, w nocy 10..a jeżyny/czernice u Was są?
Grey, mówimy u nas na nie "drapaki", u siebie wycięłam w pień, ale na sąsiednich polach i przy drodze są, może dojrzały, bo nie było nas 2 tygodnie.
no tu już łazili, parę wiaderek wynieśli :)..koło samej chatki też powykopywałem..
Prześlij komentarz