wtorek, 19 listopada 2013

Otulamy się na zimę ...

I tak sobie pobyłam na Pogórzu od soboty.
Moje pierwsze kroki skierowałam do studni, przybyło odrobinę wody, tak, że pompa jest zanurzona, ale co z tego? nie potrafię sama poradzić sobie z napełnieniem pustej instalacji wodnej w chatce.
Pompa niby pracuje, ale nie można uzyskać ciśnienia, samemu biegać, sprawdzać od chatki do studni, żeby jeszcze wiedzieć, co? zostawiłam to wszystko w diabły, poczekam na męża i we dwójkę może uda nam się jakoś sprawnie uruchomić, a ja nadal zostaję na miskach, baniakach, pojemnikach i wodzie deszczowej, złapanej do beczki.
Ale to wcale nie przeszkadza mi w pieczeniu chleba, gotowaniu na kuchni czy umyciu się, wróciłam do czasów sprzed tych udogodnień.
Moje psy nie wiedzą, że przesunęłi czas i wypadałoby pospać trochę, przynajmniej do świtu, nie! ich wewnętrzny zegar każe im wstawać jak dawniej, a na dworze ciemności, tylko księżyc na niebie poranny, zamiast wschodzącego słońca ...


Wstaję z nimi i ja, kawa i zanim wstanie dzień, kawałek książki zdążę przeczytać.
Poszłam do lasu na skraj wyrębu, zniosłam trochę gałęzi jodłowych i otuliłam ziołowy taras na zimę, lawendę dodatkowo obsypałam liśćmi, na to gałęzie ...


Ruch koło naszej chatki jak nigdy, ciągniki wywożą drzewo na skład, las za potokiem jest czyszczony z zakrzaczeń, duże drzewa zostają, a pomiędzy będą nowe nasadzenia. Kiedy spotkałam Janka, który tam właśnie pracuje, to mówię mu, że przecież leszczyna szybko odbija i zagłuszy te młode drzewka ... a to się pielęgnuje, pilnuje, żeby nie zarastało ...
Myślałam, że z tego ruchu pouciekały wszystkie zwierzęta, ale nie ... dziś rano długo obserwowałam przez lornetkę stado 8 sztuk łań z jeleniem, nawet specjalnie nie przeszkadzały im jęczące piły poniżej ani turkot ciągników.
Moi pomocnicy łapią ostatnie ciepłe promienie na tarasie ...


... ani myślą usuwac się z drogi, kiedy biegam do pieca chlebowego dokładać drew albo zajrzeć, czy dobrze pieką się chleby.
Bo wykorzystałam swój pobyt również na pieczenie chleba i innych różności, a nawet ugotowałam pierogi z kaszą gryczaną, bo posmakowały wszystkim ostatnio ...


Zadymiłam okolicę pachnącym dymem, a w chacie rósł już potężny bochen chleba ... oprócz tego zrobiłam jeszcze blaszkę pierogów z nadzieniem kartoflanym ...


... ze znalezionych w szafce powideł śliwkowych powstał ozdobny placek kruchy, wzbogacony w środku warstwą musli bakaliowych, również znalezionych w kredensie ...


... a na popiół poszedł wielki "pieróg" z resztek kartofli i ciasta ...


O! to dopiero było dobre, że nawet zapomniałam zdjęcie zrobić po upieczeniu, gorący, parujący, skrzypiący w zębach popiołem, zjedzony z kubkiem zimnego mleka zaspokoił głód do rana.
Przywiozłam trochę pogórzańskich widoków, bo wracałam sobie powolutku w niedzielę z kalwaryjskiego wzgórza polną drogą, i co parę metrów zatrzymywałam się, aby pstryknąć jakiś krajobrazik, a pogoda ku temu była idealna ...









To tylko niektóre z nich, bo jeszcze wiele mam w zanadrzu.
Wody w Wiarze również odrobinę przybyło, ale przejazd przez bród nie był straszny nawet dla mnie.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobrej pogody życzę, a zwłaszcza pogody ducha, pa!




24 komentarze:

Anna Kruczkowska pisze...

Widoki cudne... a piec chlebowy... no marzenie:) Wyobrażam sobie ten niesamowity smak domowego chleba i ten zapach...

Magdalena pisze...

Pracowicie, pięknie i pachnąco. :)))
I do tego ciasto z kwiatkiem. :)
To się tylko pochwalę, że dostałam kiedyś porządny zakwas od znajomego i wreszcie zaczął mi się udawać chleb. :)
Pierogi z kaszą gryczaną? Kaszę wszyscy lubimy, będę musiała spróbować. :)
Pozdrawiam serdecznie :)

mania pisze...

Marysiu, jak tak zadymisz okolicę smakowitymi zapachami, to nie zlatują się do Ciebie sąsiedzi na konsumpcję? :) Moje psisko też ma zwyczaj leżenia w poprzek na środku pokoju i trzeba go omijać, bo przecież on musi mieć wszystkich na widoku.
Pozdrawiam serdecznie

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dzięki za wieści :-)

grazyna pisze...

ale wypieki, ciasto w kwiatek ozdobny to dzielo sztuki, widac, ze robisz wszystko sercem. A futrzaki przed domem tez ozdoba sa! widoki powrotne cudowne, dwie kapliczki to moje faworytki! jestes cudowna!!! sciskam serdecznie

Kama pisze...

Ależ znowu tutaj smacznie!
Pierogi z ziemniakami? Poproszę przepis :)
Fajna jesień w tym roku, prawda? U nas też jeszcze dużo zieleni, kolorowo bardzo. A lawendy nie przykrywałam, nie wiedziałam, że trzeba, dzięki za podpowiedź.
Pozdrowienia!

Grey Wolf pisze...

zjadłoby się takiego chlebka :)

Iza pisze...

Widoki wspaniałe, od pyszności ślinka cieknie na klawiaturę :)) I my Tobie życzymy pogody!

MagdalenaK pisze...

Wspaniale u Ciebie tak sielsko :)
Proszę o przepis na pierogi z kaszą gryczaną i te ruskie tak wspaniale zapieczone.
Pozdrawiam

wkraj pisze...

Jak zwykle nacieszyłem oczy ładnymi panoramami. Jesień wciąż łaskawa, niedługo Grudzień, a na termometrze i 10 stopni potrafi naciągnąć. Fajnie, że masz takie miejsce na ziemi, gdzie czas jakby zatrzymał się w miejscu. A te smakołyki...
Pozdrawiam serdecznie.

malaala pisze...

O jaki piękny księżyc!!!! Cudne te Twoje kudłate zwierzaki. Mi to czasem jest zbyt przykro patrzeć na takie wiejskie sielankowe życie , to nawet nie wchodzę ;) Ale teraz humor nastraja mnie tak ,że mogę popatrzeć jak inni mają dobrze ;)
Pozdrawiam serdecznie!!!!

Inkwizycja pisze...

Takie proste sprawy opisujesz, Marysiu, a tak miło się czyta ;)
Zazdroszczę tego biegania do pieca chlebowego, noszenia wody, całej tej gospodarskiej krzątaniny... i widoków bezkresnych ;-)) Fajnie, że się wyrwałaś do chatki na kilka pięknych dni ;)
Ściskam;)

Pellegrina pisze...

Od czasu do czasu taki czas na miskach i baniakach ma nawet urok, jest inaczej niż w domu ale co za dużo ... to już nie zabawa. Mam nadzieję, że we dwoje Wam się uda.
Już czas na otulanie, ja też trochę słomą, trochę liśćmi a trochę gałęziami sosnowymi, bo u nas jodła to rzadkość.
Placek cudo, szkoda by mi było go jeść taki piękny. Natomiast pieróg to dopiero łakomy kąsek,co w nim oprócz ziemniaków?
Zaraz jutro choć ugotuję kaszy gryczanej z grzybkami.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ruda, tak, wypieki z pieca chlebowego nie równają się z tymi ze zwykłego, mimo że z lekkim dodatkiem popiołu; pozdrawiam.

Magdaleno, zakwas da się przechować bardzo długo, tylko trzeba go dokarmiać, mój ma już kilka dobrych lat, to ten pierwszy, który wyprodukowałam; kasza gryczana z dodatkiem twarogu, rumienionej cebulki i konkretnie doprawione solą i pieprzem; dodaję zawsze ze 2-3 ugotowane ziemniaki, żeby kasza nie rozsypywała się podczas lepienia pierogów; pozdrawiam serdecznie.

Maniu, wiał wschodni wiatr i zabierał dym w dolinę; to moje psie towarzystwo jest okropnie rozpuszczone, wiedzą, że nie stanie im się krzywda, więc wykorzystują to bez umiaru, nie mówiąc o podsiadaniu na fotelu, jak tylko wstanę; serdeczności ślę.

Krzyśku, Pogórze zbrązowiało, zszarzało, jak futerko jeleni, co wcale nie ujmuje mu urody; pozdrawiam.

Grażyno, kwiatek zawsze powstaje z konieczności, bo z okrawków ciasta; w okolicy wzgórza kalwaryjskiego mnóstwo kaplic, rozrzuconych wśród wzgórz, a jedna ładniejsza od drugiej; teraz bieleją wsród poszarzałych traw; serdecznie pozdrawiam.

Kama, z ziemniakami, ale z dodatkiem kaszy gryczanej, twarogu, rumianej cebulki i skwarków boczkowych; jest przyjemnie, w miarę ciepło, a lawenda przykryta, bo pani w szkółce mówiła, że trzeba; na innych blogach czytam, że nie okrywają; na wszelki wypadek okryłam; pozdrawiam.

Grey, chlebek bardzo zdrowy, z dodatkiem wielu ziaren różnych, nie ma porównania ze sklepowym; pozdrawiam.

Iza, widoki w dolinę Wiaru zawsze mnie zachwycają, właśnie z tej polnej drogi; tam jest tak dziko, nie widać za bardzo człowieka; pozdrawiam serdecznie.

MagdalenoK, nie mam jakiś specjalnych przepisów; te pieczone pierogi to kartoflaki; garnek ziemniaków z dodatkiem woreczka kaszy gryczanej, kostka twarogu, cebulka zrumieniona, pieprz i sól, i skwarki z boczku; te z kaszy gryczanej to tak samo, tylko ze dwa ziemniaki dodaję, żeby farsz skleił się i rozsypywał podczas lepienia; pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wkraju, darzę to miejsce wielką sympatią, czas płynie jakby wolniej, zmniejszają się potrzeby w porównaniu z miastem i dużo czasu przebywa się na świeżym powietrzu; niestety, jeszcze nie możemy tam osiąść; i ja pozdrawiam.

Malaalu, ten księżyc nie dawał mi spać w nocy; wierzę, że tęsknisz za rodzinnymi stronami, oby dobry humor dopisywał Ci jak najczęściej; serdeczności ślę.

Inkwizycjo, a jak u Ciebie w nowym domostwie? zastałaś jakiś piec chlebowy? ludzie często zadają mi pytanie, a co ty tam teraz robisz? zawsze jest coś, choćby spacer z psami na łąki, i dużo przeczytanych książek, wieczór teraz bardzo długi; palę w piecu i jest mi dobrze; pozdrawiam cieplutko.

Krystyno, no właśnie, od czasu do czasu, ale nie od połowy lata; dobrze, że chociaż deszczówka jest na sprawy bytowe, a w pojemniku przywieziona pitna; jemy placek, dobry z powidłem i tymi bakaliami, bo nie za słodki; a w pierogu oprócz kartofli, kasza gryczana, kostka twarogu, zrumieniona cebulka, no i skwary boczkowe, pachnące, szczodrze dodany pieprz i sól, żeby smak był wyrazisty; to coś jak pieróg biłgorajski, tylko w bułeczkach, tak piekła moja mama; pozdrawiam serdecznie.

Unknown pisze...

Ależ muszą się nieść zapachy z Twojego pieca. Ciepły, aromatyczny dym otula Twoje Pogórze. Tak pięknie o tym piszesz i takie zdjęcia wstawiasz, że mogę przez chwilkę poczuć jak i do mnie dociera...
Moja psica już zapiera się rano przed spacerami o świcie. Woli poleżeć z panem. Za to wieczorem wczesnym już ciągnie na dwór i przy kolacji chrapie wesoło na swoim legowisku. Coraz częściej pcha się też do łóżka. Idzie zima.

Mażena pisze...

Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za cudowny i pachnący wpis i piękne zdjęcia :)

Dorota pisze...

Miło się tak czyta i marzy :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Weroniko, pachnie na podwórzu w trakcie pieczenia, a potem cała chatka, jak stygnie; dziś kropi u nas, całe futrzaste towarzystwo ani nosa nie wyściubia; Gucio znalazł sobie miejsce na toaletce, a psy na miękkim, bo jakżeby, pewnie dołączę do nich, bo ciśnienie niskie, oczy same zamykają się; pozdrawiam.

Mażeno, a ja Ci dziękuję, że zawsze znajdziesz czas, aby tu zajrzeć; pozdrawiam cieplutko.

Doriska, witaj w naszych progach, a o czym marzysz? pozdrawiam.

Ania z Siedliska pisze...

Dziwię sie, że te cudowne zapachy nie ściagaja do Ciebie polowy wsi :-). Pierogi "chodzą" za mna od dawna, chyba w końcu zrobię - i ruskie i te z kaszą. Lawendę okrywam, zioła także. Pozdrawiam Cię serdecznie, zapatrzona w te pogórzańskie widoki !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, w górnej wsi tez pieką, mają piece;
jakoś u mnie teraz z kaszą idą najlepiej, pewnie tak dla odmiany; serdeczności ślę.

Tomasz Gołkowski - Karpacki las pisze...

Piękne to nasze Pogórze,byłem tydzień temu podreptać w okolicach Rybotycz. Okolice piękne i spokojne.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Tomaszu, mamy to szczęście mieć kawałek ziemi z doskonałym widokiem na Kopystańkę; nie mogę przejść przez podwórze, żeby nie zerknąć na nią, a jak wyjdę na najwyższy punkt łąki, to widać wszystkie góry za Wiarem; wracamy tutaj z ulgą, pragnieniem ciszy po jakichś wyjazdach, na nowo odkrywając urok tej krainy; pozdrawiam.

Tomasz Gołkowski - Karpacki las pisze...

To wielkie szczęście dla Was. Kopystańka to góra bardzo widokowa, a jej okolice wprost magiczne i tajemnicze. Kawał historii tkwi w tych wspaniałych okolicach.
Pozdrawiam serdecznie :)