wtorek, 12 listopada 2013

Szum morza na południowym wschodzie? ...

Tak, szkoda, że tylko z głośników.
Bo załapaliśmy się na imprezę żeglarską przemyskiego "Yacht Clubu SAN" ... żeglarze z nas żadni, a przyciągnął nas przede wszystkim koncert Andrzej Korycki-Dominika Żukowska.


Chorzy, zakatarzeni i kaszlący, zakamuflowaliśmy się w ostatnim rzędzie na sali, tuż przy wyjściu, bo gdyby przydarzył nam się niespodziewany atak kaszlu, to trzeba uciekać, coby nie przeszkadzać innym.
Duet śpiewa piosenki żeglarskie, ballady rosyjskie, i swoje własne, jakże wdzięczne, produkcje ...


I u nas żeglują, a jakże! mamy przecież niedaleko Zalew Soliński, wiele zbiorników po wyrobiskach żwirowych, tam ciągną żeglarze swoje skorupki, łapią wiatr w żagle i suną po powierzchni akwenów.
Ta impreza to zamknięcie sezonu żeglarskiego ... tak, wszyscy zamykają swoje sezony ... niespokojne wrony kołują po niebie jak w wirze, kracząc paskudnie ... śnieg wróżą czy co?


Pani Dominika subtelna osóbka, drobniutka, szczuplutka, skąd u niej głos jak dzwoneczek?
Jak zaśpiewała dumkę rosyjską, aż serce urosło w piersi ... bardzo podoba mi się "O moj synok" ...
-  Mama maja, łaskawaja! W izbu ty waratis
 -I prjed ikonoju swieczku pastaw i za mienia malis.


Oprócz szant, bo wszak to impreza żeglarska, popłynęły słowa ballad Bułata Okudżawy ... od żołnierskich butów po kanony, śpiewane wszędzie ... dopóki ziemia kręci się ... nawet gruzińskie, o winogradzie ... nawet
w repertuarze znalazła się bałkańska melodia "Ruzica si bila" ... którą zaśpiewała Kajah, a tutaj bardzo wdzięcznie śpiewała Dominika "Kiedy byłam różą" ...
Trzy bite godziny siedzieliśmy zasłuchani, wypiliśmy dwie butelki jakiejś słodkiej wody, żeby tylko nie drapało w gardle ... zakupiliśmy dwie płytki, przecież artystów trzeba wspierać ... słuchamy teraz spokojnie w zaciszu domowym, bo mnie choróbsko z lekka przechodzi, a u męża dopiero rozwija się.
A teraz klamociarniane zdobycze, groch z kapustą ... i bierze się, co wpadnie pod ręce, bo za chwilę kto inny staje się ich właścicielem ...


Nowa zawieszka na taras, niech łapie zachodzące słońce w szklane paciorki ... ona taka świąteczna prawie, coś jakby reniferek ...


... pod nim gwiazdeczka z czerwonym paciorem ...


... a jeszcze pod nią spirala, zakończona również czerwonym koralikiem. Zawieszka sfotografowana w trzech częściach, bo zrób tu człowieku jedno zdjęcie, i żeby wszystko było widać. Do kompletu, podobne w stylu, takie stojące ozdoby ogrodowe ... do wbicia w ziemię ...


... i również szklane, kolorowe paciorki, złapane spiralnym drucikiem.Trzeba to wszystko trochę oczyścić na wiosnę.


Drewniane, beczułkopodobne naczynie, ze stylizowanym malunkiem kwiatowym ... sama nie wiem, jaką rolę znajdę dla tej zdobyczy ... z wiosną znajdziemy jakieś pożyteczne przeznaczenie.


Z tego "woka" jestem bardzo zadowolona, ciężki, żeliwny baniorek, nie za duży, w sam raz na dwie osoby ... można go na węglach ogniska postawić, czy też na blasze kuchni chatkowej ... wyjdzie z niego gulasz godny najlepszych kucharzy.


I takie ustrojstwo z porządnej stali do odparowywania pierogów, których lepię spore ilości ... do tej pory funkcjonował w domu paskudny, radziecki jeszcze wyrób z aluminium.


O, to jest zdobycz nad zdobycze ... oglądam często programy kulinarne, i w którymś widziałam, jak na tym ścierają gałkę muszkatołową ... przecież tam w klamociarni leży takie coś, jeszcze z nalepką ... czekała na mnie tareczka, mam i ja, taką jak kucharze ... i pójdzie sobie leżeć do szuflady, jak większość takich wynalazków ... bo albo zapomnę, że mam, albo nie będę mogła znaleźć.


A to moja kulinarna próba, bałkański burek z serowym nadzieniem z fety ... robiłam wg przepisu z internetu, ale nie jestem całkowicie zadowolona z ciasta, na pewno trzeba je jeszcze cieniej rozciągnąć, posmarować większą ilością roztopionego masła, ale to był mój pierwszy raz ... następny będzie lepszy.
Jak oglądałam filmiki na YT, co też ci kucharze wyprawiają z tym ciastem ... coś nieprawdopodobnego!
A wracając do koncertu ... Andrzej Korycki napisał w zaduszny czas nową piosenkę, którą nam zaprezentował ... o aniele, który siedzi w niebie i stuga łódeczki ... puszcza je potem na ziemię, a one wracają, niosąc ze soba jedną duszyczkę ... w ostatniej zwrotce życzy żeglarzom, żeby te łódeczki długo krążyły w przestworzach, we mgle i chmurach, żeby nie znalazły tak szybko swego ładunku, czego i ja Wam serdecznie życzę ... i sobie też.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, dziękuję za odwiedziny,  trzymajcie się zdrowo, pa!






13 komentarzy:

Rick Forrestal pisze...

So much to love in your beautiful post.
I especially enjoyed the video, Shenandoah.
Thanks for sharing.

mania pisze...

Marysiu, bardzo nastrojowy ten utwór :)
Klamociarniane nabytki godne pozazdroszczenia, szczególnie kociołek. Czemu u mnie nie ma takich przybytków?
Pozdrawiam serdecznie, zdrowiejcie szybko :)

Inkwizycja pisze...

Piękne te ozdoby ogrodowe, bardzo świąteczne ;) Nie strasz, że śnieg idzie, my jeszcze nie gotowi - wszystkie roboty w toku, studnia nie wykopana, łąka ma się kosić... ale zapas drewna mamy na zimę stulecia ;)
Z tymi utensyliami kuchennymi mam podobnie, też gdzieś się plączą, a ja mam ulubioną tarkę, której używam do wszystkiego ;) A burek robiłam z gotowego ciasta francuskiego, z twarogu z dodatkiem fety... tak mi pokazała siostra, która się nauczyła tego w Chorwacji. Dobrze, że mi go przypomniałaś, na tą porę jak znalazł ;)
Zdrówka Wam zyczę, kochani!

Nasza Polana pisze...

Ładne zdobycie Mario - szczególnie te niebieskie ogrodowe ozdóbki mają urok. Niemcy lubią takie gadżety i pełno tego w ogrodach. A co do ustrojstwa ze stali :-) to ja takie używam do gotowania warzyw na parze. Świetnie się sprawdza. pozdrowienia i serdeczności :-) no i ZDROWIA!!!

Unknown pisze...

Gdy w duszy gra i to choróbsko muzyka odpędzić potrafi:) Przepiękna ta zawieszka z reniferem- wprowadza już świąteczny klimat, a o wypiek się nie martw, na pewno z każdym następnym razem będzie pyszniejszy. Bardzo lubię smakować takich regionalnych, tradycyjnych nowości. Wczoraj dla przykładu zostałam poczęstowana krężałkami z kapusty...Niecodzienny smak. Pierwszy raz jadłam kapustę ze śmietaną.

Ania B. pisze...

No właśnie miałam napisac, że ustrojstwo to do gotowania na parze jest dobre - ale w sumie dobrze, gdy ma wiele zastosowań :-))) Pozdr.

Magdalena pisze...

Dołączę do grona chwalących ustrojstwo do gotowania na parze. :)
Te ozdóbki ogrodowe pięknie by wyglądały jako lampki.
Zdrowia życzę.
Serdeczności :)

Anna Kruczkowska pisze...

Och, ballady rosyjskie... piękne...
A zdobycze bezcenne.

Pellegrina pisze...

Przemyśl ma uznane żeglarskie tradycje, stąd przecież kapitan Jaskuła i Dar Przemyśla.
Zawieszka przepiękna, w urodzie i klimacie. Te koraliki w spiralce, ten reniferek z paciorkami na różkach. Umiesz wypatrzeć perełki, do tego trzeba mieć talent. Drewniana beczułeczka jakby na parasole ociekające deszczem, żeliwny baniorek do wszystkiego, żelazna zbroja do odcedzania i profesjonalne tarełko. Takie nieprzydatne przydasie - cud, miód, malina

Mażena pisze...

U mnie tylko ciuchy w takich miejscach i z rzadka jakieś dodatki domowe. Fajny masz sklepik. Miło było posłuchać :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Rick, nie dziwię się, wszak Ty mieszkasz niedaleko rzeki Missori; cieszę się, że sprawiłam przyjemność; pozdrawiam serdecznie.

Maniu, kociołek bardzo porządny; może są u Ciebie też, tylko gdzieś na uboczu, popytaj; i ja pozdrawiam.

Inkwizycjo, nie, już nie straszę, dziś było wręcz wiosennie, choć w nocy ma być przymrozek; też pomyślałam, że kupię gotowe ciasto, sama chyba nie dam rady tak cieniutko rozciągnąć; serdeczności ślę.

Aniu B, wykorzystam na pewno do warzywek, jest ze stali nierdzewnej i wygląda solidnie; i ja pozdrawiam.

Magdaleno, i ja myślałam, że te szklane kulki można wykorzystać do oświetlenia, ale niestety ... nie zdejmują się, nic tam nie można dać palnego, choćby antykomarowego, więc tylko stoją i zdobią; pozdrawiam.

Polanko, w końcu te wszystkie klamociarnie bazują przeważnie na towarze z Niemiec, to i gadżety ichnie;
można gotować warzywka rzeczywiście, bo mają nóżki i nie dotykają dna garnka; dzięki i pozdrawiam.

Ruda, koncert był przedni, a ballady rosyjskie chwytają za serce, bardzo; serdeczności.

Krystyno, to prawda, ale trochę to dziwne, Przemyśl najdalej od morza i takie tradycje; mam kolegę żeglującego;
właśnie o tym pomyślałam i już w beczułce stoją kijki trekkingowe, parasole i nawet jeden kij do golfa, w kącie przedpokoju; przedtem rozsypywało się to wszystko; przydasie wyszukiwane dla samej przyjemności szukania, potem leżą sobie w szufladzie; pozdrawiam cieplutko.

Mażeno, to nie sklepik nawet, tylko sprzedaż garażowa, a niejednokrotnie prosto z samochodu, ale te emocje ... bezcenne; serdeczności.
Weroniko, ze zdrowiem coraz lepiej, koncert pomógł; u nas krężałki to kiszone malutkie kapustki z dodatkiem plastrów buraka czerwonego, potem takie różowiutkie są; ciekawa jestem, jakie Ty jadłaś, bo śmietana trochę mnie myli; serdeczności.

Ania z Siedliska pisze...

Strasznie fajne sa takie polowania na okazje, na śmieszne "przydasie" i tzw. durnostojki. Też to uprawiam ale takiego pola do popisu u nas nie ma. Niech Ci służą, niech ozdabiają i zimę odganiają !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, obawiam się, że to zaczyna być nałóg, bo kiedy chłopaki mają wrócić z trasy, to mnie ogarnia niepokój i muszę choć na chwilę zajrzeć do ich garażu; dziś też tam pojedziemy, ot, co! pozdrawiam cieplutko.