Prawie dwa tygodnie nie było mnie na Pogórzu. W czwartek jechaliśmy w deszczu, wszędzie płynęły strumienie wody, ale kiedy wyskoczyłam z auta otworzyć bramę, z ulgą wciągnęłam do płuc świeże powietrze. W radiu pogodynek z radością obwieszczał prognozę pogody, na północy -1, w centrum też, reszta kraju nie lepsza, tylko u nas na południowym wschodzie ma być słońce i ciepło. Pierwsze ciepło, do + 15.
Po deszczowej nocy ranek o dziwo! obudził się rześki, nawet był księżyc zawieszony nad horyzontem, ptaki już dawały pierwsze koncerty, szkoda tego dnia, bo jutro znowu ma być byle jak. Nie będziemy siedzieć w domu, tak sobie pomyślałam, pojedziemy poszukać śnieżycy wiosennej. Nie pojedziemy w Bieszczady, poszukamy jej bliżej, pod Sanokiem.
Wybraliśmy się na ścieżkę przyrodniczą 'Polanki" w rezerwacie o tej samej nazwie w Bykowcach, na południowych stokach Gór Słonnych. Tuż za pomnikiem Żołnierzy Września wjazd na wygodny parking z całym zagospodarowaniem, a turystów wita brama. Zabraliśmy też ze sobą Mimę, niech się trochę przewietrzy po zimie, ruchu zażyje, bo jejmość rozleniwiła się bardzo, boczków jej przybyło. Ale to prawda, co mówiła pani weterynarz, jak ten pies "nie pałuje" w lesie, to tak się dzieje:-)
Ścieżka jest doskonale wyznakowana, są pomosty, schodki, mosty przez potoki, miejsca odpoczynku. Śnieżycę wiosenną spotkaliśmy w jednym miejscu, tuż za bramą w korycie potoku. Skoro tu jest, to znaczy, że i wszędzie kwitnie, bo przyznam, miałam obawy, że może za wcześnie jedziemy.
W jednym miejscu szlak wyprowadził nas bardzo nisko, do jakiejś leśnej drogi, obawiałam się, że źle poszliśmy, ale tablica prześwitująca między drzewami zapraszała do siebie. Między stromymi zboczami Słonnych sączące się strumyki i jakiś obcy zapach, oooo! ktoś tu coś wylał, nieładnie pachnie. Tylko mąż mówi - wiesz, taki zapach jak w Horyńcu. Tak, ciągnie w nos nieświeżymi jajami:-) Dopiero z tablicy odczytaliśmy, że jest to źródło z siarczkowymi wodami, a to drugie bardziej czerwone trochę żelaziste. Lubię źródełka, swoisty fenomen, woda bijąca z ziemi ...
Przy źródełkach tabliczka skierowująca z powrotem na poprzedni trakt, to tak, żeby się nie zgubić, bo niby blisko miasta, a można poleźć po jarach, parowach pewnie aż do Lisznej:-)
Ponieważ to zwykły dzień, nikogo na szlaku, pozwoliliśmy się psu potaplać w potokach, jedyną wadą było to, że one w głębokich jarach, trzeba stromizną zbiec do wody, potem wydrapać się z powrotem. Jejmość wymęczyła się jak trzeba, spała potem, ani głowy nie podnosiła:-)
Mijaliśmy wysoką do nieba jodłę z odłupanym pasem kory z góry na dół, równo jak od linijki, musiał w nią trafić piorun. A wiecie, że ponoć ludzie nie chcą takiego drzewa rażonego piorunem, ponoć żeby się potem chałupa nie spaliła.
My ruszyliśmy teraz na poszukiwanie większych ilości snieżycy wiosennej.
To roślina rzadka, w naszym regionie występuje w Bieszczadach, najwięcej chyba w dolinie Sanu, od źródeł aż po Sanok. Chyba rośnie podobnie jak czosnek niedźwiedzi, w rozlewiskach rzek, łęgach, mokrych zaroślach, może to woda przenosi nasiona przy wysokich stanach i osadza je na błotnistych brzegach. Może za setki lat śnieżyca przywędruje na nadsańskie błonia w Przemyślu:-) Przyznam, że na powrocie jechaliśmy wzdłuż Sanu aż do Tyrawy Solnej, w niedzielę obserwowałam brzegi rzeki w Bachowie aż do Krzywczy, nigdzie nie widać tej rośliny.
Znaleźliśmy ją za ogrodzeniem skansenu, w trochę dzikim miejscu, zakrzaczonym, ale widok tylu kwitnących kwiatków wynagrodził nieciekawe otoczenie. Ponieważ było ciepło, było też mnóstwo pszczół, z żółtym pyłkiem na odnóżach.
Zawsze bardziej cenię widok rzadkich roślin w naturze niż choćby w najpiękniejszym ogrodzie:-) Wystarczy usiąść, oprzeć się plecami o pień drzewa i patrzeć, zostawić te myśli, zwariowany świat, jego niecne uczynki, niech słońce grzeje w twarz, to bardzo oczyszczające:-) I tak przy okazji przypomniałam sobie, że pewnie czas odwiedzić też te miejsca, gdzie w naturze rosną sasanki, i ciemierniki, i może kosaćce, te niziutkie, żółte i fioletowe.
. Dosłownie pluje wodą za stopnia, jest niski, pójdę kiedyś zobaczyć, skąd wypływa:-) Musi to być gdzieś blisko, bo zaraz wznosi się do góry masyw Kanasina.
18 komentarzy:
Och, tęskno mi do takich widoków i spacerów, okno pogodowe u nas tez było, ale temperatura zupełnie nie wiosenna, bo jak słonce, to mróz, niestety...
jotka
Jako nastolatka łaziłam wczesną wiosną po polach i lasach między Olchowcami i Bykowcami. Śnieżycy wiosennej rosło w jarach bardzo dużo. Jakieś 30 lat później, kiedy chodziłam z moją wyżlicą, na tych terenach zaczęła przeważać śnieżyczka. Chociaż często bywało, że po prostu na niektórych łąkach rosła śnieżyczka, a na innych kwitła śnieżyca nazywana w czasach mojej młodości marcówką. I jakoś tak się przyzwyczaiłam, że tak zwyczajnie używam tego słowa.
W czerwcu na łąkach w Pisarowcach kwitną całe łany podkolanów, pokazała mi je kiedyś znajoma mamy. Zresztą u mnie na łące pod lasem też kwitną i zawsze chodzę je sobie pooglądać, ale nie są to łany kwiatów.
A jeżeli chodzi o konie, to prawdopodobnie konik polski, którego hodowla w Bieszczadach staje się coraz bardziej popularna.
Uwielbiam czytać te Twoje opowieści. Powiewa z nich taki spokój, optymizm i zaduma jednocześnie. U mnie też było to okienko, coś tam zrobiłam na rabatach, a na drugi dzień już śnieg i nieprzyjemny wiatr. Podziwiam u Ciebie te kwiatowe łany, u mnie takich nie ma, mam tylko to co sobie zasadzę sama :) Ściskam Marysiu serdecznie.
Dobrze wykorzystane to okno pogodowe, udana wyprawa mimo wietrznej pogody. Ostatnio jak się pogoda polepsza to w tygodniu, a w weekend leje i wieje. Fajne zdjęcia śnieżycy wiosennej i koni dają poczucie zbliżającej się wiosny. Pozdrawiam serdecznie :)
Jotka, Jak rano wstaję i widzę czyste niebo za oknem, to z inną werwą biorę się za życie:-) wiatr szybko suszy ziemię, nawet nie ma dużego błota, można wędrować; pozdrawiam.
Antonino, właśnie w drodze do Sanoka opowiadałam mężowi o Tobie, o domku w Zagórzu, o psach i że przeprowadziliście się do Krakowa:-) płaska nadsańska dolina od razu przechodzi w górzysty teren, jary, parowy, spore wysokości, no i wyżej Orle Skałki, bardzo mi się tam podoba; na tej ścieżce napotykaliśmy właśnie spore płaty śnieżyczki, mało śnieżyc, byłam wręcz zawiedziona, ale potem za skansenem szaleństwo; znajomi podpowiedzieli nam jeszcze jedno miejsce, w Bykowcach koło cmentarza, ale o tym dowiedzieliśmy się już w domu:-) lubię ludowe nazwy, botanicy mają swoje, czasami bardzo udziwnione; podkolany są i u nas, ależ one pachną; kiedyś w Leszczynach były owce, teraz są koniki, wdzięczny widok, stado ze źrebakami; pozdrawiam.
Iwona, cieszę się na wiosnę ogromnie, może dlatego, że z każdym rokiem coraz ich mniej przede mną:-) w ogrodzie, na podwórku sporo pracy, ale trochę wstrzymuje mnie ta pogoda, boję się zaziębić, poczekam na cieplejsze dni, bo wieje bardzo; oj, ogrody rządzą się swoimi prawami, a natura nieoczekiwanie pokazuje, że ma jeszcze swoje zasoby, a my przenosimy je w mikroskali blisko siebie, bo to daje nam radość:-) pamiętam, jak w zachwycie biegałam z aparatem po lesie pod Biskupską Kopą, a tam naparstnice, w różnych odcieniach, u nas tylko w ogrodach, a u Ciebie dziko, sama natura:-) pozdrawiam.
Wkraju, już ostrzymy sobie zęby na słowackie sasanki i ciemierniki, uwielbiam takie łazęgowanie na dziko:-) wiatr dalej wieje, ale i przy tym osusza ziemię, tyle prac po zimie, a my jeszcze z gałęziami musimy zrobić porządek, będzie kiełbasa z ogniska:-) snieżyca wiosenna to też botaniczny klejnocik tych terenów, nawet mąż zaraził się chęcią oglądania tychże; pozdrawiam.
Piekna wycieczka. Wszyscy bardzo juz stęsknieni jesteśmy za słońcem. Za ciepłem. i wykorzystujemy każdą chwilkę, kiedy mozna pobyć na dworze. Cudne te białe kwiateczki - sniezyce wiosenne. W naszych stronach nigdy ich jeszcze nie widziałam, bo to chyba nie to samo, co jasnożółte przebiśniegi? Tutaj za to pojawiaja się wiosną filetowe kwiatki żywca, którego w innych częściach Pogórza sie nie widuje. I my w dniu tego okienka pogodowego byliśmy na małej wycieczce w okolicach Sanu. Było pieknie, słonecznie lecz wietrznie. I też widziałam już czerwoniutkie grzybki czarki.
Dzisiaj znowu słonecznie, ale bardzo wieje. Jutro ma padać. i chyba dopiero pojutrze wiosna zacznie rozgaszczać sie na dobre. Oby!
Pozdrawiam Cie serdecznie, Marysiu!:-)
Widząc czarki na Twoich zdjęciach..pomyślałam, że pewnie się do nich dobierzesz, no i masz taki zamiar, jesteś ryzykantką, masz tyle wiedzy na temat dzikiej roślinności, że zgubiona w lesie przeżyłabyś na pewno. Snieżyce, no śliczne, będę musiała wybrać się do ogrodu botanicznego by zacząć podziwiać wiosnę, co roku wiosna wprowadza nas w euforię, mimo, że tych wiosen już było mnóstwo.
Ola, u nas śnieżyc nie widziałam nigdzie,zasięg mają chyba do Sanoka. Zaczynają kwitnąć żywce,przylaszczki i lepiężnik. Przypuszczam, że byliście w okolicach Skłonnego, tam jest wyjątkowo. Wczoraj wypalalismy gałęzie po orzechu włoskim, zmęczyłam się setnie, przy okazji osmaliłam sobie z jednej strony brwi i rzęsy, jak wiuchnęlo nie w tę stronę, dziś pada, odpoczynek, pozdrawiam.
Grażyna, tak zupełnie bezkrytycznie nie podchodzę do tych nowości grzybkowych, najpierw sprawdzam u różnych źródeł, ale skoro natura daje, czemu nie skorzystać. Nie, nie jestem ryzykantką w żadnym razie, ale grzyby lubię. Być może dałabym radę w lesie, ale bez jedzenia robaków i świerszczy:-) to niesamowity widok, takie łany kwiatów, to dla nich warto potrudzić się, by zobaczyć, pozdrawiam Maria z PP.
Ola, to ja, Maria z PP, zawsze zapominam dodać, ilekroć piszę z telefonu, zapomniałam haseł do logowania, wszędzie hasla:-)
Ciekawa relacja i zdjęcia. Piękne śnieżyce wiosenne. :)
A byłaś kiedyś w rezerwacie "Śnieżyca wiosenna w Dwerniczku" (za Lutowiskami). Tam dopiero są łany śnieżycy. Cała łąka jest biała od kwiatów. Byłam tam kilka lat temu na początku kwietnia. Pewnie u Ciebie jest wcześniej. Kwiatki śliczne i bardzo radośnie patrzeć na nie.
Wracają żurawie :-) Ich jesienny odlot jest tak smutny, przylot budzi uśmiech i optymizm.
Gratuluję znalezienia śnieżycy! Nigdy nie widziałem pszczół przy kwiatach tej rośliny, masz szczęście, Mario.
W źródłach i ja dostrzegam dziw wielki, taki graniczący z magią.
Właśnie: świat taki popaprany, a tyle oczyszczającego piękna można dostrzec wokół. Ładnie napisałaś ten fragment.
Twoja śnieżyca jest inna? Jestem zaskoczony. Od razu sprawdziłem na zdjęciach: na łodyżce faktycznie widzę po jednym kwiecie, a kropki na płatkach są… Mario, na niektórych są zielonożółte, na innych bardziej żółte niż zielone, ale leciutki ślad zieleni mają. Zdjęcia, na które teraz patrzyłem, noszą datę 23 lutego 2020 roku. Już wtedy kwitły śnieżyce!
Urocznica, lubimy naturę, miejsca z klimatem, miasta nas nie ciągną:-) a ponieważ śnieżycowe łęgi całkiem niedaleko nas, jak tu nie skorzystać i nie obejrzeć ich w całej krasie; pozdrawiam.
Arteńko, a byłam, byłam w Dwerniczku, rezerwat zadbany, wykoszony, miły dla oka, a tutaj chaszcze, mokradła, a co najważniejsze blisko nas:-) zadawało mi się, że jeszcze za wcześnie na pełnię kwitnienia w rezerwacie, tutaj też jeszcze nie, ale oko pocieszyło się; pewnie jak przejdzie zimno można już jechać na śnieżyce; były i łany przebiśniegów, ale snieżyce bardziej okazałe, wyrazistsze, jedne i drugie cieszą; pozdrawiam.
Krzysztof, to dla mnie radosny czas, kiedy wracają ptaki, jak już koncertują rankami; mam jednego kawalera za oknem, to kowalik, ależ wyśpiewuje; pszczoły widzę i na krokusach, i na śnieżycach, i na przebiśniegach, kwitną wierzby, bazie jeszcze niedojrzałe, za chwilę zapylą mnóstwem pyłku. Trudno pozostać obojętnym na świat, trzeba by chyba zamknąć się na wszystkie wieści z niego, a przede wszystkim niegodziwości, które przekraczają wszelkie granice; tak, są dwa rodzaje śnieżyc, sudeckiej jeszcze nie widziałam:-) obie jednakowo urodziwe, bo to wiosna:-) pozdrawiam.
W Dwerniczku byłam na początku kwietna, ale wtedy jeszcze dużo śniegu było. I dopiero jak miałam wyjeżdżać, to popadał deszcz i śnieg zniknął. Ale nad Sanem i w przydrożnych rowach śnieżyce kwitły w pełnej okazałości. Podobnie pod cerkwią w Smolniku. Widok nieziemski, szkoda tylko, że dla mnie to jednak daleko.
Arteńko, chyba każdy ma gdzieś daleko:-) mnie się wydaje, że my z tego naszego płd-wsch, gdzie by nie spojrzał, wszędzie daleko; bardzo lubię widok
rzadkich roślin na naturalnych stanowiskach, planujemy jeszcze marcowy wypad na Słowację, niedaleko od nas, po drugiej stronie Bieszczadów ciemierniki rosną na łąkach, a na skałkach koło Humennego sasanki, może zdążymy zobaczyć; pozdrawiam.
Przeszłabym się taką piękną ścieżką, ale na razie muszę zadowolić się bliższymi widokami. U nas jeszcze kilka lat temu można było zobaczyć łąki porośnięte pełnikiem, ale obecnie to już rzadkość.
Pozdrawiam.
M
Byłam w Brzózie świadkiem burzy gdy piorun zdarł taki pas kory z sosny. Na początku to był taki smukły pasek a z czasem się rozszerzał. Śnieżycy u nas mało, więcej przebiśniegów.
Też bardziej lubię takie niespodzianki gdzieś w zakamarkach łąki i lasów niż w ogrodach botanicznych.
Teraz zarobiona jestem i w rozkroku, z tym większą przyjemnością zaglądam do Was gdzie spokojnie i dostojnie.
M, ścieżka bardzo ładnie poprowadzona, pewnie jeszcze długo można błądzić innymi trasami, bo dróżek prowadziło wiele i w różnych kierunkach; blisko też jest super, właśnie zastanawiamy się nad weekendową trasą w pobliżu nas:-) pełnik na łąkach, to musiał być widok, od razu pojechałabym zobaczyć; widziałam je tylko raz, na połoninie Wetlińskiej w Bieszczadach, no i w ogrodach:-) pozdrawiam.
Krystynko, drzewo rosło, to i pasek się rozszerzał, chyba nie zabliźnia takich miejsc, jak inne nacięcia, uszkodzenia, takie czarcie znamię:-) u nas w okolicy śnieżycy nie widuję, dopiero pod Sanokiem; uwielbiam wszelkie rośliny ogrodowe rosnące na naturalnych stanowiskach; wierzę, czynisz wielkie kroki w swoim życiu, pracowite bardzo; tak całkiem spokojnie to nie jest, ale trzeba wyrwać trochę na przyjemności; pozdrawiam.
Prześlij komentarz