poniedziałek, 10 kwietnia 2023

Gdzie by tu pojechać ...

 Po świątecznym śniadaniu z rodziną nikt już nie zatrzyma nas przy stole:-) Pojechać byle gdzie, do lasu, na pola, zażyć trochę ruchu, popatrzeć na przyrodę ... ruszając spod domu jeszcze dokładnie nie wiedzieliśmy, dokąd. Zrobiło się ciepło, nawet 10-11 stopni, błysnęło słonko ... może gdzieś nad Tanew, nie, bo będzie dużo ludzi, tak samo na Czartowe Pole ... czyli wiadomo, będzie Roztocze, ale nie Środkowe, będzie Południowe. Zaczynamy od Nowinek Horynieckich, ale jadąc tam bocznymi drogami, przez wioseczki, byle nie główną. Ha, nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł, żeby ruszyć się z domu, mnóstwo aut z obcymi rejestracjami, niektórzy pewnie w odwiedzinach u rodziny, trochę kuracjuszy, no i lokalsi, do których i my się zaliczamy. Nowiny Horynieckie, kaplica na wodzie, ładne miejsce z osobliwym klimatem wśród bukowych lasów.




Bukowe lasy roztoczańskie jeszcze niezbyt zielone, ziemię pokrywa gruba warstwa liści, przebił się przez nie tylko żywokost gruczołowaty, który fioletowymi płatami pokrywa zbocza głębokich wąwozów. Ziemia nasiąknięta wodą ciurka źródłami  ze wszystkich porów, fascynujący widok dla mnie, spod korzeni, maleńkich jamek, nawisów ziemi wypływa woda łącząc się w  większe strumienie.



Jakaś odnoga strumienia ujęta w rurkę, ciśnienie wody pozwala wydobywać się jej w postaci bełkotliwego mini-gejzeru, krystalicznie czysta, jakby miękka w smaku. W płytkiej wodzie zieleni się rukiew wodna, ileż tu sałatek można przyrządzić:-) próbowałam, ma lekko ostry smak. Oprócz wodnych plantacji mnóstwo nasion wysiało się na brzegu.




Jak wszędzie mnóstwo leśnych dróg zamkniętych dla aut zakazem, trzeba wrócić do Horyńca i stamtąd do Dziewięcierza, a konkretnie do Moczar. To nasze kolejne ulubione miejsce, zespół cerkiewny w Moczarach. Z roku na rok sypie się coraz bardziej, ale tajemniczego klimatu nie ubywa.








Atmosfera tajemniczości, klimatu jak z amerykańskich filmów o bagnach z aligatorami rozciąga się za murami zespołu cerkiewnego. Zdaje się, że woda stoi w miejscu, z zielonymi okami rzęsy, zarośnięta bagienną roślinnością, nie, ona płynie. To jedne z licznych dopływów Raty, nie wiem jak się nazywają.



Jest bardzo blisko granicy, ścieżką przez mokradła można dostać się na drugą stronę bagien, do tajemniczej kaplicy "na wodzie". Mokro, wszędzie świecą lusterka wody, buty grzęzną w miękkiej, torfowej ziemi ... w zasięgu wzroku pojawiają się bale, przerzucone przez błotnisty strumień, nie, no jak z horroru:-)




Dawna droga nieużywana, pnie spróchniałe, między nimi prześwituje zielona woda, czuję pod butami uginające się próchno. Tylko tego brakowało, żeby załamało się to pode mną ... przeszłam z duszą na ramieniu. Teraz szybko kawałek suchą stopą, między gałęziami bieleją kamienne mury osobliwej kaplicy pw. Cyryla i Metodego.




Na wzniesieniu ruiny zabudowań, wokół stare ogromne drzewa, kępy narcyzów, to chyba dawna popówka.



Powiem szczerze, że z ulgą przeszłam przez powrotną bramę ruin cerkiewnych, chyba nie odważę się już iść po tych spróchniałych balach nad bagnem:-) Strachu dodawała mi jeszcze świadomość, że jestem sama, mąż został na cmentarzu oglądać stare nagrobki, a przede wszystkim buty miał nieodpowiednie na te moczary.


Poprzednimi wyjazdami tu zawracaliśmy i w drogę powrotną, teraz żal było kończyć już wycieczkę. Pojechaliśmy w kierunku na Werchratę, Wolę Wielką, Łówczę, przez Płazów i dopiero do domu, a po drodze cerkiewki.


Cerkiewka w Woli Wielkiej w remoncie ...




Cerkiew w Łówczy ...


Obok osobliwy nagrobek Ignacego d'Thullie, który zmarł w 1842 roku, następca dziedzica Matczyńskiego, właściciela tych ziem.



Cerkiew ta położona jest na sporym wzniesieniu, tuż za ogrodzeniem stromy, głęboki wąwóz rzeki Łówczanki. 


Ogólnie ciekawy teren, spory cmentarz z kamieniarką bruśnieńską, po dworze ostał się tylko park, ale okolica bardzo malownicza, mnóstwo tras turystycznych, rezerwatów, kamieni diabelskich, ruin bazyliańskich monastyrów, bunkrów,  krzyży przydrożnych i ciszy, turystów tu za wielu nie ma. 



Patrzę za okno, świeci słońce, znowu gdzieś ruszymy, może babcia z nami pojedzie:-)



Barwinek i fiołki z Moczar.

Pozdrawiam Was serdecznie w ten świąteczny czas, wszystkiego dobrego, pa!



17 komentarzy:

Ismar pisze...

Jestem pod wrażeniem. Wycieczka w niesamowite miejsca. Lepiej odbywać takie eskapady w towarzystwie. Lubię takie miejsca mniej dostępne, opuszczone. Szkoda że niszczeją ale maja szczególny urok.

Pani Ogrodowa pisze...

Urokliwie i tajemniczo, ale pięknie. Chyba bałabym się sama tam zapuścić, choć rozumiem, że kusi takie zwiedzanie. Pięknie już wiosną zapachniało z Twoich zdjęć 🙂 Wszystkiego dobrego 😍

Anonimowy pisze...

My tez ruszyliśmy w plenery i ta sama obserwacja, mnóstwo aut z różnymi rejestracjami, ludziom znudziło się biesiadowanie.
Wiosna rusza powoli, wiec i mokradła ponure nieco...ale i tak ciekawie!
Dzięki za relację, zwiedzam z wami chętnie!
jotka

wkraj pisze...

Takie bagienne miejsca to przyrodnicze eldorado, jak ciekawie musi tam być latem. Chociaż wtedy to eldorado mogą uprzykrzać komary. Pozdrawiam serdecznie :)

grazyna pisze...

Masz gdzie jeździć, same ciekawe tereny, można chyba bez końca się włóczyć i zawsze coś niezwykłego się znajdzie. W Wielkiej Woli byłyśmy z Artenką, było to w 2019 roku i już wtedy cerkiew była w remoncie i wyglądała podobnie jak u Ciebie na zdjęciach...pamiętam ten mur kamienny wokół , bardzo mi si spodobał.
Podejrzewam, ze dziś w poniedziałek tez gdzieś Cię poniosło..

Olga Jawor pisze...

Niezwykła wyprawa! Zwłaszcza te tajemnicze mokradła i z opisu i ze zdjec jawią się jako fascynujące, warte zwiedzenia miejsca. Jakież to pole dla wyobraźni. Tak, przyroda leśna budzi sie do życia. Wszystko ma swój czas. Jak zawsze o tej porze.
Pozdrawiam Cię serdecznie Marysiu i dziekuje za pokazanie tak ciekawych miejsc!:-))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ismar, tereny tuz przy granicy, kilkanaście kroków i widać słupki; robi na mnie wrażenie to miejsce, ruiny cerkwiska mają niesamowity klimat w połączeniu z bagnami tuż za nimi; to już po raz któryś odwiedzamy Moczary, od kiedy kolega nam o nich opowiedział; wiem, z mężem raźniej:-) pozdrawiam.

Iwona, mnie najbardziej przerażają te bagna, zielona woda, a nuż coś z nich wychyli się, równie zielona gęba utopca:-) wyobraźnia pracuje:-) byliśmy tam już kilka razy, teraz bardzo mokro, wszędzie woda, trudno dotrzeć; jest tu najpiękniej, kiedy kwitną kaczeńce i żółte kosaćce; pozdrawiam.

Jotka, pewnie zmienia się powoli model świętowania, widzieliśmy, że młodzi to nawet wolą na kebaba wyskoczyć w swoim towarzystwie, albo nawet hot doga zjeść na stacji paliw:-) dla nas wolny dzień, to zawsze gdzieś wyjeżdżamy, szkoda czasu na siedzenie przy stole:-) te bagna robią na mnie wrażenie, sceneria trochę jak z horroru, a gdyby tak jeszcze mgła; pozdrawiam.

Wkraju, obiecujemy sobie na kwitnące kaczeńce i kosaćce przyjechać, ale czy to wyjdzie, zobaczymy; bagno przyciąga swoim trochę makabrycznym urokiem, nie powiem, straszno trochę tam:-) komary na Roztoczu dokuczają latem, pożarły nas kiedyś nad Sopotem; pozdrawiam.

Grażyna, można, niby mamy blisko, a zawsze coś nowego można zobaczyć, zwłaszcza jak zmieni się trasę i odskoczy w bok; cerkiewka w Woli już chyba w wiecznym remoncie, ponoć firma, która parała się tym zajęciem rozpadła się, syn po ojcu przejął schedę i nie wydolił; a remontowali cerkiewki w całym regionie; też staliśmy z mężem i zastanawialiśmy się, jak budowniczy, bez elektronicznych urządzeń, dalmierzy, obrotowych poziomic i innych dawali sobie radę, choćby kładąc taki mur z ogromnych kamieni czy podwalinę pod cerkiewkę; stare budowle są po prostu ładne, proporcjonalne, wpisane w krajobraz, nowe dają po oczach; tak, poniosło nas, ale po południu zaczął padać deszcz i tylko z okna auta patrzyliśmy na świat; nie widzieliśmy nigdzie polewania wodą w dyngusa, nikogo; pozdrawiam.

Ola, jak patrzy się w tą zieloną wodę, to wyobraźnia pracuje ... co by było, gdyby ... i strach jeży włoski na grzbiecie:-) straszno przechodzić po tych spróchniałych balach i widzi się pod spodem rzęsę wodną; tam jest ładnie, jak kwitną kaczeńce i kosaćce, a kiedy drzewa dostają liście, pewnie wszystko spowija zielony cień, od razu przypomina mi się książka "Gdzie śpiewają raki":-) same ruiny cerkiewne bardzo ciekawe, położone na piaszczystym wzniesieniu razem z cmentarzem bliżej drogi, cicho, bez ludzi, daleko od zgiełku świata; pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Niedaleko Nowego domu moich dzieci jest polder Widawy, las sołtysowicki i starodrzew. Zakątki i zakamarki. Z wielkanocnego spaceru wróciliśmy ubłoceni i utytłani ale dotlenieni i szczęśliwi.

cudARTeńka pisze...

Piękny początek wiosny na Roztoczu. Nie byłam w ruinach zespołu cerkiewnego Dziewięcierz - Moczary. Powinnam to szybko nadrobić. Miejsce - jak wynika z Twoich fotografii - wielce urokliwe. Pozdrawiam serdecznie.

Anonimowy pisze...

Krystynko, widziałam, spacer po obfitym śniadaniu to zbawienie, przynajmniej dla mnie. Domek Twoich dzieci ciekawy, nietuzinkowy, a do tego okolica, wyjazdy w plener, będzie im tam dobrze, pozdrawiam Maria z PP.

Artenko, po śniegu i zimnie każda ciepła chwila wyciąga do natury, długo czekaliśmy. Mnie ruiny cerkiewne i okolica wyjątkowo spodobała się, wracamy tam o różnych porach. Myślę, że przy Twoich zainteresowaniach szybko tam trafisz, my po ostatnim wyjeździe też już planujemy następny, pozdrawiam Maria z PP.



Krzysztof Gdula pisze...

Włączyłem mapę szukając wymienionych wiosek. Widzę, że po naszej stronie niewiele jest miejscowości, po ukraińskiej dużo. Lasy tam, mało otwartych przestrzeni. Wybieram się tam, stąd moje zainteresowanie.

don't blink pisze...

Całkiem daleką wycieczkę sobie zrobiliście. Tereny roztoczańskie cieszą oko niezmiernie. Lasy bukowe uwielbiam i mogę po nich chodzić godzinami. U nas lasy mieszane i sosnowe. Buków mamy mało. Z tęsknoty za tymi drzewami posadziłam sobie 40 buków w lasku domowym:)
Lubię takich ludzi, co się włóczą samopas:)
Pozdrawiam.
M

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzysztof, wysiedlenia zrobiły swoje, są miejsca, gdzie życie nie wróciło; lasy ogromne, akuratnie tutaj trzeba uważać na znaki szlaku, żeby nie utknąć w bagnach; nawet nie usiłowałabym wędrować bezszlakowo, ale leśne dukty chyba nie prowadzą w moczary; poczekam na Twoje spojrzenie na Roztocze Południowe:-) pozdrawiam.

M, to moja ulubiona kraina, druga po Pogórzu Przemyskim:-) będziesz miała osobisty bukowy zagajnik, może po latach grzyby tam urosną; posadziłam kiedyś u siebie nad potokiem dęby, jelenie zeżarły wszystkie, nie ma po nich śladu. Lubię samopas, szukam roślin, wypatruję, innych może to denerwować ... ale znowu dziś wilki widziałam na łąkach za potokiem, trochę mnie ten fakt wstrzymuje:-) pozdrawiam.

Aleksandra I. pisze...

Piękne i faktycznie tajemnicze miejsca, sporo ciekawej historii zapisanej w pozostałych kamieniach, nagrobkach. Dobrze, że są chętni i są fundusze na remonty tych małych cerkiewek. Przyroda jak każdej wiosny bierze w swe posiadanie opuszczone miejsca. Dobry spacer po chwilach ucztowania i rozmów przy stole. Pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, to prawda, ruiny cerkiewne z lekka przyprawiają o dreszczyk, jest tam niezwykle tajemniczo, a zwłaszcza na tych bagnach, a jednocześnie tak pięknie jak nigdzie indziej; cerkiewki są prześliczne, zgrabna bryła wpisana w krajobraz, nowe kościoły jeszcze nie wrosły w otoczenie; przyroda przykrywa i blizny, i to, co człowiek opuścił, doceniam dbanie o miejsca zachowując historyczny detal, bez zbytniego wygładzenia, unowocześnienia; to tak jak stare kapliczki, jeśli piękne kamienie przykryje się bezdusznym klinkierem:-) pozdrawiam.

Pasieka Miodowa Panienka pisze...

Przepiękne miejsca i przepiękne zdjęcia!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Miodowa Panienko, puste tereny przygraniczne mają w skobie wyjątkowy klimat; a na Pogórzu tez posiadamy malutką pasiekę:-) pozdrawiam.