wtorek, 18 kwietnia 2023

Pierwsze budzenie ...

 Mniemam, iż musi przyjść pierwsza wiosenna burza z grzmotami i piorunami, aby obudzić ziemię z zimowego letargu, podlać uśpione trawy i drzewa, na doroczny cykl w przyrodzie. Sianie, sadzenie, oczekiwanie na pierwsze listki, ale także w człowieku budzą się nowe siły, z zapałem przystępuje do wytężonej pracy, choć siły już nie te. Lubię ten czas, okna zagracone sadzonkami, człowiek z utęsknieniem patrzy na termometr, żeby wynieść je bodaj pod folię, bo one też tęsknią za słońcem , ciągną ku górze, w domu nie zapewni się im tyle światła. Szybko nadrobią straty, w cieple i słońcu. Lubię ten czas, kiedy wsieję w ziemię nasiona różnych warzyw, a po robocie deszcz pokropi ziemię, wlewając w nią inną moc do kiełkowania niż woda z konewki. Lubię, kiedy w mokrą ziemię wsadzę młode sadzonki drzewek owocowych czy krzewów, podleję tylko na osadzenie ziemi na korzeniach, a resztę zrobi solidna ulewa:-) Na Pogórze wiosna przychodzi odrobinę później, zawsze jest chłodniej o 2-3 stopnie niż na nizinach. W ubiegły czwartek byliśmy w Wojciechowie k. Nałęczowa, tam dzikie śliwy całe w białych poduchach kwiecia, u nas jeszcze ubogo, dopiero pierwsze tarniny zaczynają kwitnąć. Poszłam trochę na łąki, popatrzeć na świat z oddali, akuratnie zbliżała się od południa, od Gór Sanocko-Turczańskich ta pierwsza burza, waliło piorunami, grzmoty dudniły po lesie, a ja jeszcze w słońcu. Dziwnie układały się chmury nad lasem, wał burzowy, pod nim jakby jaśniej ... patrzyłam długo, a kiedy poczułam pierwsze krople, zwiałam w te pędy do chatki.





Mima rankiem ruszyła za kotem przy ogrodzeniu, przyciężkawa jejmość doznała kontuzji w tylną łapkę, kuleje teraz, jest wielce cierpiąca. Zaczyna jej powoli używać, podpiera się z lekka, więc chyba nie jest to nic poważnego. Dziś zakupy rozsad na bazarku, tych, co sama nie wyhodowałam, bo człowiek nie jest w stanie wysiać wszystkiego, skoro potrzebuje tylko kilka sztuk, no i sadzenie w wilgotnej ziemi. Zbieram intensywnie zieleninę, która rośnie na grządkach, sporo roszponki zostało po zimie, szczypior ładnie rośnie i pietruszka naciowa, a w kącie podwórza czosnek niedźwiedzi, trzeba się "dowitaminować" po zimie:-) 


Pierwiosnek wyniosły na podwórzu w pełni kwitnienia, z kolei lekarski na łąkach dopiero się budzi. Obok śliczne rozetki liściowe jakiejś odmiany babki, a także szałwia już w blokach startowych.




Po burzy przychodzi słońce, trawa rośnie w oczach, prawie ją słychać:-) krople deszczu wesoło migoczą w słońcu, a świat weseleje, złoci się. Jagoda kamczacka już kwitnie, oblatują ją przede wszystkim trzmiele.




Zachód słońca wcale nie obiecujący, zza horyzontu wyłania się kolejny wał ciemnych chmur jak w piosence ... a niebo nade mną jak góry ... w nocy znowu deszcz. 



Wilki znowu się pojawiły na łąkach Horodżennego, porudziały, a ogony ciemniejsze. Chodzą tu dwa osobniki, w parze, rozdzielają się, jeden w zagajniku, drugi łąką, w jedną stronę, w drugą, znikają na chwilę w lesie ... a jelonki i sarny pasą się spokojnie za podwórzem, blisko nas:-)






Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!


14 komentarzy:

Aleksandra I. pisze...

A i u mnie wiosna niemrawo budzi się. Zimno na przemian z deszczem, który jest potrzebny ale żeby było cieplej. Zjawiska atmosferyczne potrafią być zaskakujące. Jedynie kiedy zaświeci słonko robi się radośniej. Mam nadzieję, że przyjdzie ten ciepły słoneczny czas i przyroda ukaże się nam uśmiechnięta i pełna kolorów. Pozdrawiam cieplutko.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Nie wiem kto te cięcia starych jabłoni. Chyba jakiś miłośnik bonsai ;-) Pozdrawiam cieplutko i dzięki za fotki:-)

Anonimowy pisze...

Piękne widoki, przestrzeń cieszy oczy!
Od znajomego ze Śląska wiem, ze u nich burza już była.
U nas kwitną mirabelki i rajskie jabłonie, pada pachnący deszcz płatków.
W ogrodach już mnóstwo kwiecia, robi się kolorowo.
Pięknej wiosny;-)
jotka

Pani Ogrodowa pisze...

U mnie burzy jeszcze nie było i raczej za nią nie tęsknię, nie boję się jej, tylko zawsze drżę przed towarzyszącym jej z reguły silnym wiatrem... Widoki u Ciebie, jak zwykle, piękne. Niezmiennie podziwiam krajobraz i klimaty z wilkami w tle. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

wkraj pisze...

Fakt, po wiosennej burzy można poczuć taką prawdziwą wiosnę. Jak na razie jej u nas nie było, chociaż drzewa owocowe pięknie już kwitną. Na razie jest dość deszczowo teraz jeszcze trochę ciepła by się przydało. Lubię ten czas, chociaż dzisiaj akurat plecy bolą po pracach w ogrodzie. Pozdrawiam serdecznie :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, może to i dobrze, rośliny za wcześnie nie wystartują i mróz nie zniszczy zawiązków; po tej burzy rankiem zrobiło się od razu zielono, sarenki przyszły na trawę, a w słońcu świat poweselał; czekam na wiosenne ciepło ja też; pozdrawiam.

Staszek, podobają mi się tak przycięte stare drzewa, obserwujemy je, próbując przenosić wzór na swoje podwórko, ale nasze jabłonie tak zajęte jemiołą, że niewiele zostaje zdrowych gałęzi; wycinają te "wilki" rosnące pionowo, ale ogólnie wrażenie trochę niesamowite, jak stwory z powykręcanymi rękami, zimą na śniegu zwłaszcza:-) coraz ich mniej, świadków dawnego życia; pozdrawiam.

Jotka, wystarczy mi wspiąć się na górkę na naszych łąkach, można tam siedzieć godzinami:-) lubię wiosenne i letnie burze, oby bez wichury i łamania drzew; niesie się podwójny pogłos, najpierw grzmot właściwy, a potem długo odbija się echem po górkach i lesie:-) u nas kwitnie runo, drzewa jeszcze śpią; pozdrawiam.

Iwona, taka burza jest życiodajna dla ziemi, po ciepłej nocy świat zazielenił się w oczach; nawet groszek cukrowy i zielony ruszył, a już obawiałam się, że posadzony w marcu przemarzł w kwietniowym śniegu:-) wilki już przynależą do krajobrazu, i my też przywykliśmy do ich widoku, a one nawet nie wiedzą, że są przez nas obserwowane:-) pozdrawiam.

Wkraj, po burzy ziemia pachnie, trawa pachnie i najładniej śpiewają ptaki:-) nasze Pogórze chłodniejsze zawsze, późno zabiera się do kwitnięcia; jak na razie dobra temperatura do prac w ogrodzie, jak jest za ciepło, to człowiek rozleniwia się:-) też bolą plecy? ha, myślałam, że tylko mnie:-) pozdrawiam.

Olga Jawor pisze...

Tak, Marysiu. Jest coraz piękniej, coraz bardziej zielono.A i my mamy coraz wiecej pracy. Wszystko musi byc w swojej porze posiane, posadzone, wyplewione, przycięte, przesadzone. Chyba dopiero w lipcu będzie wiecej czasu na czystą kontemplacje natury, bo wiosna to całodzienna praca.No i ta trawa! Naprawdę rośnei w oczach. Trzeba chyba będzie już wkrótce kosić, ale do tego potrzeba kilku suchych słonecznych dni, bo na razie jest za mokro.
Pozdrawiam Cie serdecznie sąsiadko zza Sanu!:-)

Moje pasje w obiektywie pisze...

Mario, piękna ta wiosna u Ciebie! Nawet burza na tle rozległych pagórków wygląda zjawiskowo :-)) Choć ziemia jest już tak mocno przesiąknięta deszczem, że marzę o dłuższym bezdeszczowym i cieplejszym okresie!
Gorąco pozdrawiam - Anita :-))

Anonimowy pisze...

Ola, przyroda zaskakuje, dziś patrzę, a tu czereśnie dzikie zakwitły. Ale powiem Ci, że ręce wiszą do kolan i kręgosłup też się odzywa, dając strzały bólowe, aż człowieka prostuje. Jakiś all inclusive z masażem by się przydał😄 nie koszę, aż przekwitną kwiaty w trawie, pozdrawiam, Maria z PP.

Anonimowy pisze...

Anita, ano obudziła się wreszcie wiosna, dziś ciepło, ale zmęczeni jesteśmy bardzo, dużo pracy się nawarstwiło, więc teraz odpoczynek do wieczora. Ale oko leci na łąki, pasą się sarenki, ptactwo w zalotach, jest na co popatrzeć. Pozdrawiam Maria z PP.

Pat:) pisze...

Miło i tak dobrze jest posiedzieć sobie u Ciebie tak blisko kontaktu z naturą.Zazdroszczę.Ach:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Pat, o, tak, natura bliziutko, nawet kosy tuż przy oknie zbudowały gniazdo w pnączach:-) to cały mój świat, najulubieńszy:-) pozdrawiam.

Krzysztof Gdula pisze...

Ładne opisanie wiosny widzianej przez rolniczkę wcale nie z przypadku, skoro tak widzi i tak odczuwa przyrodę!
W dzieciństwie słyszałem, że nie jest zdrowo kłaść się na ziemię jeśli jeszcze nie było grzmotów. Ciekawe, na czym polega różnica między skutecznością podlewania roślin przez nas, a deszczem.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzysztof, raczej z przypadku, skończyłam działalność gospodarczą i trzeba było się gdzieś ubezpieczyć:-) a że mieliśmy kawałek ziemi, to i stałam się rolniczką:-) oooo, o tym to nie słyszałam, deszcz z niebios ma kosmiczną moc natury, polewanie wodą ze studni ma mniejsze działanie, to moja teoria:-) pozdrawiam.