poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Ostatni dzwonek ...

 Tak, to był ostatni dzwonek, żeby odwiedzić rezerwat szachownicy kostkowatej pod Przemyślem. Pojechaliśmy w sobotę do Fredropola z zamiarem zakupu porzeczko-agrestu, tego krzaczka jeszcze u siebie nie mieliśmy, już posadziłam jeżynę bezkolcową i malinojeżynę po 2 sztuki. Pakując zakupy tknęło mnie, że to przecież końcówka kwietnia i na pewno kwitnie już szachownica. Ponieważ byliśmy mocno zmęczeni po poprzednim dniu pracy, bo trzeba było uporządkować następną śliwkę, która niebezpiecznie pochyliła się nad droga i płotem, chętnie wykorzystaliśmy pomysł. Pogoda iście wiosenna, ciepło, skowronki nad głową, to i pojechaliśmy. Można i tak jechać do Przemyśla, przez Koniuszki polami do Hermanowic, grzbietem wzniesienia i mijając na rozstaju dróg wyjątkowo urokliwą kapliczkę wśród brzóz. Zbudowana z kamienia, jak lubię, poświęcona św. Judzie od spraw beznadziejnych.


Spod niej widoki w obie strony, na zachód, na lasy ciągnące się od nas do Przemyśla i na wschód, do granicy z Ukrainą.




Na szachownicowych łąkach byliśmy sami, łany kratkowanych piękności, niestety już prawie większość przekwitłych, ale i dla nas coś zostało. Wokół terkotały ciągniki, prace polowe wszędzie, ziemia obeschła, a ta jest tu specyficzna, czarna, jakby bagienna. Bywaliśmy tu i po deszczach, wtedy hulało się autem po drodze w błotnej ślizgawicy.












Znalazłam też białe, całe trzy sztuki, jeden kwiat już uwiądł, a jeden poczekał na mnie:-)



Zatrzymał mnie jeszcze taki obrazek, z kielicha szachownicy szybciutko wyszła biedronka, została przegoniona przez buczącego, kosmatego potwora, porównując ich wielkość. Nie wierzcie, że trzmiele nie żądlą, odczułam to na swoim palcu, kiedy usiłowałam kiedyś takiego rozgniewanego owada wynieść z domu gołą ręką:-) palec piekł i bolał długo.



Dla urozmaicenia szachownicowego krajobrazu, od czasu do czasu i coś białego kwitnie na łące.



Starzeją nam się drzewa w sadzie, wspomniana wyżej śliwka miała zdrową koronę, aż żal było ścinać gałęzie z pąkami gotowymi do kwitnięcia. Ale cóż, na samym dole gruby pień rozszczepił się, bo w środku próchno, całością drzewo już położyło się na leszczynę. Baliśmy się, że pod naszą nieobecność zwali się na drogę, przy okazji łamiąc płot. Ponieważ dzień był iście wiosenny, ciepły, spociliśmy się setnie przy robocie. Na razie gałęzie złożone przy ognisku, niech chociaż sarny ogryzą pączki, a także niech wyschną. Zupełnie nieplanowana robota, ale wykonać trzeba. Łagodnym sobotnim porankiem rozłożyliśmy też tunel foliowy, mizerne rozsady powędrowały do niego, ale nadrobią straty w cieple i słońcu. Ale znowu zmartwienie, bo zapowiadają przymrozki, trzeba pilnować, okrywać włókniną, palić wkłady do zniczy, żeby nie zmarzła moja praca, z którą kokoszę się od zimy.
Powiem szczerze, że jestem zmęczona, boli mnie bark, kręgosłup daje o sobie znać bólowymi strzałami przy nieodpowiednim skręcie ... jak nic należy się odpoczynek:-)




Ne skarpach ciepłolubnych łąk kwitnie teraz pięciornik siedmiolistkowy, a może to wiosenny, a może mieszaniec, kto to wie:-) urocze żółte kępki w sąsiedztwie pierwiosnka lekarskiego.
Kiedy człowiek tak patrzy na ten rozkwitający świat, to aż serce rośnie:-)


Pozdrawiam Was serdecznie i ciepło, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!






19 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Piękne te kwiatki, jak czapeczki elfów:-)
Roboty w ogrodach teraz sporo, my pomagaliśmy nieco w ogrodzie u syna, pierwsza wiosna na własnym:-)
Mnie tez cos wlazło w plecy, dobrze, ze zabiegi zaczynam:-)
Udanego i skutecznego odpoczynku:-)
jotka

grazyna pisze...

Szachownice, to pole co roku nam pokazujesz , to miejsce jest niezwykłe, tez bym tam jeździła, przypomniałaś mi, że u nas w ogrodzie botanicznym powsińskim też jest takie malutkie ich poletko, muszę tam się przejść i sprawdzić jak to wygląda. Może jeszcze kwitną.
Kapliczka przecudnej urody, to prawdziwie piękna mała architektura i w takim ładnym miejscu postawiona,
Łączki zaczynają kwitnąć, widziałam na Twoim zdjęciu malutkiego przetacznika polnego..ciągle mnie ciągnie w plener, piękne dni a jutro ma być już mniej atrakcyjnie to może zatrzyma mnie w domu...też czuję zmęczenie mimo, że nie mam takiego ogrodu jak Twój, czyżby pozostałości po covidzie...pozdrawiam

wkraj pisze...

Pamiętam wpis z zeszłego roku i bardzo się ucieszyłem, że w tym roku też je pokazujesz. Teraz już wiem jak wyglądają. kapliczki ze św. Judą chyba nie są tak popularne, przynajmniej ja takiej nie spotkałem. Pozdrawiam serdecznie :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jotka, wszystkie kwiaty można zobaczyć w ogrodach, ale najbardziej "rajcują" mnie te rosnące w naturze:-) To cieszy, kiedy naszym dzieciom jest dobrze, odnajdują się w życiu, zakładają rodziny, a i my wtedy spokojniejsi; pesel tak włazi w plecy:-) pozdrawiam.

Grażyna, odwiedziny w rezerwacie szachownic stał się naszą "nową tradycją":-) mamy bliziutko, a widok kraciastych dzwoneczków jednakowoż cieszy; w oddali przebiega droga do Medyki, przejścia z Ukrainą, widać pędzące auta, a tu taki spokój, ptactwo w trzciniskach, rolnicy pracują na polach, inny świat; śpiesz się do Powsina, może coś jeszcze znajdziesz:-) albo jakieś inne ciekawostki. Urokliwa kapliczka, nie wiem dlaczego mam taki sentyment do kamienia i drewna:-) doskonałe połączenie, a i miejsce bardzo widokowe; nie przyszło mi do głowy sfotografować przetaczniki, a tam całe łany modrości:-) chyba tak, covid zostawia po sobie ślady, my też jeszcze dochodzimy do siebie po jesiennym chorowaniu; pozdrawiam.

Wkraju, staramy się co roku tam zajrzeć, do rezerwatu, niedaleko jest jeszcze jedno miejsce z szachownicami, podmokłe łąki nad stawami w Starzawie k.Stubna, również niedaleko granicy z Ukrainą, tam Simona Kossak miała praktyki studenckie w stadninie koni:-) też pierwszy raz spotkałam się z kapliczką św. Judy, ale widać ludzie potrzebują tego świętego, tyle spraw beznadziejnych wokół; pozdrawiam.

agatek pisze...

Jak tam ślicznie :D

Aleksandra I. pisze...

Marysiu, dbaj o kręgosłup i w ogóle o kondycję, nie przepracowuj się. Wiadomo wiosenny czas sprzyja wszelkim ogrodowym pracom. Pięknie muszą wyglądać te łąki z kwitnącą szachownicą. Oby już jakoś ustabilizowała się pogoda, bo na razie to huśtawka pogodowa. Tak czy siak jest pięknie kiedy po kolei zaczynają kwitnąc wszelkiego rodzaju kwiaty, krzewy czy drzewa. Wiosennie pozdrawiam

AgataZinkiewicz pisze...

Ojej jak wy tam macie pięknie... Pola kwitnące wyglądają błędnie... Spedzalabym tak większość czasu wolnego... Ale kto go teraz ma. Wiosną najwięcej pracy... A i przymrozki zapowiadają. Zadbajmy więc o to by nie zmarło to i owo... Chyba te dokupienia porzeczkiagrest... Chodzi za mną od zeszłego roku. Daj znać jak owoce smakują. Pozdrawiam.

Olga Jawor pisze...

Przepiekne te szachownice. Nigdy ich na zywo nie miałam okazji zobaczyć, dlatego cieszę się, mogąc podziwiać je na Twoich zdjeciach.
O tak. Wisosna to czas zapracowania i przepracowania. Moje mieśnie, stawy, dłonie też to czują. Dlatego cieszę się, że dzis pada. Można odpocząć. Też boje sie zapowiadanych przymrozków, bo troche młodych roślinek posadziłam. Też mam zamiar pookrywać je agrowłókniną. Mam nadzieję, że to pomoże. Potem znowu ma przyjsc ocieplenie, wiec wszystko znowu zacznie rosnac jak na drożdżach. Takze trawa, niestety. Za mną już pierwsze koszenie. Uf, ale sie umęczyłam. A tu za parę dni trzeba będzie znowu kosić. Kwitną drzewka owocowe - oby te chłody nie zrobiły im krzywdy.
Ściskam Cie serdecznie, Marysiu!:-))

Ciekawa Świata pisze...

Prace wiosenne podzieliłam na etapy, specjalnie po to, aby odczuwać z tego przyjemność, a nie zmuszać się w ramach poczucia obowiązku;) ale pogoda jak i u Was grozi przymrozkiem, więc mój misterny plan może runąć:)
W sobotę ponownie wybieram się w okolice, które niedawno odwiedzałaś a mianowicie na Grzędę Sokalską, na rajd. Będą otwarte cerkwie i zwiedzanie z przewodnikiem, może się skusisz?
Piękne szachownice, nigdy nie widziałam w naturze, wszystko przede mną;)

Pellegrina pisze...

Dla mnie ostatni dzwonek na zrobienie pierwszy raz w życiu miodku z mniszka lekarskiego. Wyszedł za rzadki, raczej syrop więc może go jeszcze gotując zagęszczę.
Tylko Ty pokazujesz szachownicę w całej krasie i pełne niej łąki, ludzie chyba o niej nie wiedzą albo tak jak ja wiedzą ale nie zadają sobie trudu zobaczenia tego wyjątkowego kwiatu na własne oczy. A sfocenie tego teatru biedronki z trzmielem to zachwycający majstersztyk.
Sporo prac u Was, jak to wiosną więc życzę zdrowia, sił i wytrwałości.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, tak niedaleko miasta, a można znaleźć ładne miejsca:-) łąka szachownicowa podmokła, wśród trzcin, tam sobie ulubiły rosnąć rzadkie dzwonki:-) pozdrawiam.

Ola, kilka dni odpoczynku pomaga, ale w następnym pracowitym czuje się trud poprzednich, pewnie trzeba by w borowinie się pomoczyć:-) w zeszłym roku trafiliśmy na pełnię kwitnienia, w tym troszkę za późno, a wydawało się, że chłody opóźnią. Dziś leje, zimno, ale liście na drzewach po nocy coraz większe:-) pozdrawiam.

Agata, coraz trudniej o ten wolny czas, tym bardziej, że my z doskoku, trochę w mieście, trochę na Pogórzu, i tak łatamy i godzimy jedno z drugim; te przymrozki martwią mnie, ale już zaopatrzyłam się we wkłady do zniczy; chyba w tym roku porzeczkoagrestu jeszcze nie posmakuję, krzewik malutki; kręgosłup puszcza, łykam jakieś mikstury do rozpuszczania w wodzie:-) pozdrawiam.

Ola, od kiedy znajomy przewodnik powiedział nam, gdzie szachownic szukać, jeździmy tam co roku, a także czasami nad stawy w Starzawie; to wszystko blisko, nawet po drodze do domu; trawa rośnie, mniszki kwitną, nie koszę, niech się cieszą pszczoły:-) potem jest trudniej, trawa plącze się, ale niech tam; jak kwiaty omrozi, nie będzie zawiązków owoców, a szkoda; pozdrawiam.

Tatiana, też bym tak chciała, ale ja ciągle w rozkroku między dwoma domami, bardzo to męczące, dopiero wczoraj oczyściłam oczko wodne i napuściłam czystej wody, małe bo małe, ale dla psa i ptaków potrzebne:-) więc rzucam się na robotę, żeby zdążyć, byle do przodu, a gdybym była w jednym miejscu, to och! spokojniutko, pomaleńku i bez zadyszki; dzięki za zaproszenie, nie da rady:-) szachownice przed Tobą, szykuj się na przyszły kwiecień, tak od połowy; pozdrawiam.

Krystynko, jeśli za rzadki, musisz go jeszcze odparować; raz robiłam, chyba słoiczek jeszcze stoi na półce, ciemny, gęsty; mąż przymierza się do winka, oby zdążył; bo szachownice wszędzie nie rosną, w takiej ilości to tylko pod Przemyślem i w Starzawie, no i w niektórych ogrodach:-) kupiłam kiedyś w markecie cebulko, ani razu u mnie nie zakwitły, a potem zeżarły je gryzonie, lilię złotogłową też pożarły; jakoś tak naszłam na to zdarzenie, uwagę zwróciło poruszenie kwiatu; dzięki, wzajemnie i pozdrawiam.

Pani Ogrodowa pisze...

Przepiękne pola szachownicowe, nie mogłam się napatrzeć. Natura jest niesamowita, radzi sobie doskonale, nawet w czasie różnych niedogodności. Jak ja Ci zazdroszczę bliskości do Przemyśla. To moje ukochane miasto, zaraz po rodzinnym Wrocławiu... Tam spędzałam wakacje, przeżywałam pierwsze miłości, wspomnienia z tych miejsc są tak piękne, że aż żal, że to już tylko wspomnienia... Uściski, Marysiu.

Anonimowy pisze...

Iwona, już od kilku lat oglądamy szachownice w rezerwacie w Krównikach, pierwszym razem nie mogliśmy odszukać ich, dopiero przewodnik wytłumaczył nam dokładnie. Za każdym razem cieszymy się tym widokiem. Nie podejrzewałabym, że masz coś wspólnego z Przemyślem 😊 będziemy tam dziś, pozdrowię miasto od Ciebie 😊 mieszka tu moja siostra i ja też miałam epizod przemyski, pracowałam tu, dopóki nie wyszłam za mąż, wcale nie za przemyślaka😁 pozdrawiam Maria z PP.

Krzysztof Gdula pisze...

Te kwiaty wyglądają tak, jakby nad łąką Stwórca strząsał farbę ze swoich pędzli.
Pięciornik siedmiolistkowy, siedmiornik pięciolistkowy, urocze bywają nazwy roślinek.
Mario, zwróciłem uwagę na Twój plan zostawienia gałęzi śliwy dla saren do ogryzienia. Tak wyobrażam sobie dobry świat, współistnienie zwierząt i ludzi.

Anonimowy pisze...

Krzysztof, w pełni kwitnienia mnóstwo małych tulipanków skierowanych kielichem w dół, mało tego, są jeszcze w kratkę. Trzeba uważać, gdzie się stąpa, żeby nie zniszczyć. A tak, nazwa pięciornik jeszcze do przyjęcia, ale rosną tu jeszcze nasięźrzały i podejźrzony 😂 Byłam dziś popatrzeć, gałązki ogryzione, przyszły sarny posilić się. Och, dobry świat, na razie pełno w nim zła, krzywdy i cierpienia, i ludzi i zwierząt.
Pozdrawiam Maria z PP.

Ismar pisze...

Zazdroszczę oglądania szachownicy. Ja zadowoliłam się w ostatnią sobotę spóźnionym oglądaniem krokusów, pierwiosnków i przebiśniegów na zboczach Gorca. Tam jeszcze sporo śniegu.

Anonimowy pisze...

Ismar, zdążyliśmy w ostatniej chwili, może coś tam jeszcze przetrwało. Szykujemy się na rumuńskie krokusy, może się uda, a pierwiosnków mamy mnóstwo na łąkach, wyniosły i lekarski. Na razie zimno bardzo, czekam ciepła, pozdrawiam Maria z PP.

BasiaW pisze...

Nie widziałam nigdy takiej szachownicy w naturze, jest piękna. Wasza kraina jest jeszcze nieskażona...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Basia, szachownica rośnie u nas w dwóch miejscach, o innych w kraju prawdę mówiąc nie słyszałam; pewnie zanim zaczęto uprawiać podmokłe łąki, było jej o wiele więcej; to rzeczywiście unikat, oryginalna; zwłaszcza Pogórze niezmienione, ale lasy niszczą okropnie, nigdy tak nie było; pozdrawiam.