Takie pytanie usłyszałam z ust mężowskich, kiedy staliśmy w potężnej kolejce do wyciągu na Kopę ... z wyrzutem ... i miał wielką ochotę zrezygnować ...
Tak, on nienawidzi kolejek, czekania, upału ... ale ja zacięłam się, odesłałam go w cień, a sama odstałam swoje w pozakręcanej kolejce ... ten widok rzeczywiście może odebrać wszystkie chęci ...
Przyjechaliśmy do Karpacza dosyć wcześnie, zwiedziliśmy świątynię Wang, a potem cofnęliśmy się pod stację kolejki linowej ... najgorszy był ten upał ... i pocieszaliśmy się, że większość turystów podrepcze na Śnieżkę.
I rzeczywiście, na Kopie co niektórzy porozsiadali się do biesiadowania, inni ruszyli na Śnieżkę, a bardzo mało osób w drugim kierunku ... tym razem nasze czoła ozdobiły chusteczki, co było trochę spóźnione, bo po przyjeździe do domu skóra zaczęła schodzić płatami po spaleniu jej na Szrenicy.
Mój Boże, cudowności, szlak przepiękny, ponapawałam się już naparstnicami, a tu całe kępy tojadu, najprawdziwszego, w naturze ... bo też znam go tylko z ogrodu ... z góry ciurkają kryniczne strumienie, woda zimna, czyściutka, twarz można przemyć, napić się ...
Skrzyżowanie szlaków w Białym Jarze.
To gdzieś tutaj miała miejsce tragedia przed wielu laty
"20 marca 1968 roku w Białym Jarze na skutek zejścia lawiny zginęło 19 osób. Jest to największa tragedia lawinowa w Polsce. Lawina miała ponad 700 m długości, około 80 metrów szerokości, a jej czoło było wysokie na 20-25 m. Wśród ofiar było 13 Rosjan, 4 Niemców z NRD oraz dwóch Polaków. Pięć innych osób objętych lawiną zdołało się uratować. Po tragedii powstały plotki, że lawina nie zeszła samoistnie, lecz wywołali ją agenci jakiegoś wywiadu."
Było sakramencko gorąco, szlak poniżej grzbietu, prawie żadnego przewiewu, a z góry niebo bez żadnej chmurki ...
Ominęliśmy Strzechę Akademicką i poszliśmy dalej, tam, gdzie mnie tak ciągnęło od jakiegoś czasu ...
dawno czytałam artykuły w gazetach o tym schronisku, o ludziach, z zachwytem oglądałam zdjęcia, sceneria letnia, zimowa ... dotarliśmy i my ...
Zza zakrętu wyłoniła się Samotnia, nad cudnym jeziorem ... tak samiutko, jak zapamiętałam ze zdjęć, a może jeszcze piękniej ...
Wewnątrz było chłodniej, tak, że podziwialiśmy urodę okolicy przez okno ... i przy zimnym piwie ...
Wody Małego Stawu przyciągnęły zmęczonych turystów, jeden nawet uskutecznił kąpiel, ale widziałam, że z trudem łapie oddech, tak zimna była woda ...
Posiedzieliśmy i my nad czyściutką wodą, odpoczęliśmy ...
Ruszyliśmy dalej, jeszcze ostatni rzut oka za siebie ...
Teraz już tylko zejście do Karpacza, drogą Bronka Czecha, jeszcze w oddali widać Śnieżkę ...
Wszędzie kwitną wrzosy, uwijają się owady ... w upale pachnie upojnie nagrzaną kosodrzewiną, i tymi kwitnącymi różnościami ...
Żal nam, że to już ostatni dzień w Karkonoszach, i w Szklarskiej, i w bazie pod Ponurą Małpą ...
Przed nami jeszcze wieczorny koncert, z 40-leciem grupy Browar Żywiec ... niestety, Jerzy Reiser odszedł już na niebieskie połoniny, zastąpili go godnie inni ... i słuchaliśmy w zadumie Jaworzyny, Panny kminkowej,
Wróżb wiosennych ... o pięknie gór, łąk, o życiu codziennym ...
Wspólne śpiewanie łączy ... kiedy razem z zespołem nuci się słowa piosenek ... wokalista przestaje śpiewać do mikrofonu, a tu cała widownia śpiewa, wszystkie zwrotki ... przed sceną najwytrwalsi fani, znajomi z poprzednich giełd, zazwyczaj ze szronem we włosach ...
Były bukiety polnych kwiatów, sympatyczni przebierańcy, mnóstwo oklasków ...
I powtarzam już po raz -enty, że nie przemawia do mnie za bardzo muzyka, naładowana elektroniką, głośna, hałaśliwa, napuszone teksty, którą preferują dzisiejsze zespoły, niby też z "krainy łagodności" ... ale to jest tylko i wyłącznie moje skromne zdanie ... ciężko wybrać coś, co można zaśpiewać przy gitarze ... i ognisku.
Następny był zespół "Na Bani", który występuje w projekcie poetycko-muzycznym "W górach jest wszystko, co kocham" ...
Czas giełdowy szybko leci, już blisko północ, a na scenę wkracza Tomek Jarmużewski ...
Widzicie za nim bledziutką twarzyczkę? to jego syn, Iwo, bębnista, mogę się założyć, że dziecko wolałoby spać teraz smacznie, niż pukać w te bębny ... za późno ten występ dla malucha.
I następny wykonawca, Leonard Luther ...
... ryba bierze na robaki
a panienka na tekst taki
który szepczę cicho
patrząc prosto w twarz ... JESTEM TAKI SAMOTNY JAK PALEC ALBO PIES ...
W kolejce czekali następni wykonawcy, ale my już wracaliśmy na kwaterę, i rychło w czas, bo dookoła rozlegały się grzmoty, niebo rozjaśniały błyskawice ... kiedy zamknęłiśmy drzwi za sobą, rozlało się na całego ... do niedzielnego rana, ciężko było wynieść plecaki do samochodu ... a przed nami powrót do domu, na południowy wschód.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich, dziękuję za odwiedziny, dobre słowa, dzisiaj troszeczkę chłodniej, ale dalej bez kropli deszczu ... wszystko schnie ... wszystkiego dobrego, pa!
sobota, 10 sierpnia 2013
wtorek, 6 sierpnia 2013
Sudeckim szlakiem ...
A tak wpadłam na chwilę do domu, bo okazało się, że potrzebna jest przyczepka ... pod chatką urosła góra drewna, które trzeba partiami wywieźć ... resztę doskładam pod dach i za wędzarnię, ale to dopiero jutro świtem, bo w ciągu dnia niesamowity upał ... i gzy ... i zaraz wracam na Pogórze.
Jak wpadamy na te 3 raptem dni do Szklarskiej Poręby, to chcemy ogarnąć jak najwięcej, i kuszą długie, nocne koncerty, i szlaki turystyczne, i tyle do zwiedzania ... co można w ciągu tych dni?
W zeszłym roku byliśmy z Miśką, szliśmy do Kotłów dołem, ogromne głazy zagrodziły nam drogę, z psem na rękach było niebezpiecznie ... więc powiedzieliśmy sobie, że w tym roku pójdziemy górą ... i koniecznie w inny dzień niż sobota, bo zawsze trafiamy na bieg karkonoski i na Szrenicę walą tłumy ludzi ... tym razem to był piątek ... a 44 km maratonu przebiegł w tym roku Mitja Kosovelj ze Słowenii z czasem 3:05, wszyscy trzymali kciuki za czas poniżej 3 godzin, ale nie dał rady ...
Trafiliśmy w pogodę, niebo aż przezroczyste, wydaje się, że nic nie tłumi palących promieni słonecznych ... nawet na górze nie ma przewiewu, gorące lato ...
Nasze biedne czoła, pogryzione bez litosci wczoraj wieczór przez meszki, dopaliło słońce, a słony pot zrobił swoje ... parliśmy dzielnie naprzód, mijały nas grupy biegaczy trenujących przed jutrzejszym startem ...
My idziemy i męczymy się, a co oni? frunęli obok nas jak na skrzydłach, chude to-to, żylaste, nie zasapują się, jak my, staruszkowie ... wędrują młodzi rodzice z maluszkami w nosidełkach, byliśmy pełni podziwu dla młodych, którzy pchali przed sobą wózek z dzieckiem ... małe główki przechylone na ramię, to zasnęło się dziecku, dyndające rączki i nóżki ... na pewno są zmęczeni wszyscy ...
Na Łabskim Szczycie chronione są porosty, tablice ostrzegają przed wchodzeniem na szczyt ... ale gdzie tam, zawsze znajdą się lekceważący ważniacy, którym nie straszne zakazy ... a taki porost ma 1mm rocznego przyrostu, jak wyczytałam ...
Odpoczynek w litościwym cieniu pod skałkami, nad naszymi głowami ptaszek, który zupełnie nie boi się ...
szuka po zakamarkach, pewnie okruchów, które zostawiają turyści ... jedni opalaja się, inni jedzą przyniesiony ze sobą posiłek, a inni patrzą z zachwytem ...
A tam w dole błękitne oczka jeziorek ...
... wokół skalne, strome ściany Kotłów...
Pięknie tu, surowo ...
... a tu jak palce Skalnego Człowieka ... kojarzy mi się ze scenami z jakiegoś filmu o bajkowej treści.
Posiedzieliśmy, odpoczęliśmy i ruszyliśmy w powrotną drogę ... a ludzi na szlaku coraz więcej, dobrze jest być tu wcześniej rano, a potem spokojnie wracać ... na jakiś obiadek.
Spłukaliśmy z siebie sól, nasmarowaliśmy obolałe czoła, mała drzemka i już zbiegamy w dół, do bazy pod Ponurą ...
Ludzi już dużo, każdy zajmuje miejsca siedząco-leżące, jak komu wygodniej ... jakiś napitek w dłoń i można siedzieć choćby do rana ... Wacław Juszczyszyn od Bukowiny przyjechał ze swoim szkockim przyjacielem, Tonym Milnerem ...
Wg zapewnień, Tony śpiewa już wszystkie bukowińskie piosenki, jest po raz piąty w Polsce, a takiej atmosfery, jaka panuje na giełdzie, nie spotkał jeszcze nigdzie ... dlatego tym razem przywiózł swego ojca ...
wspaniały głos, doskonały warsztat muzyczny ... o ludu! dwie gitary, jakieś brzękadełka i to wystarczy ... piękny głos, naprawdę.
Konferansjerkę prowadzili Rosół i Słoń, o ile dobrze pamiętam, w szykownych czapeczkach ... gdy je zdjęli, okazali się być łysymi panami ... no, nie tak całkiem ... bo jeden był ogolony na łyso, a drugi łysy ... weseli ludzie ...
Śpiewała Basia, o bardzo znanym nazwisku, Macierewicz ... acapella, a głos grzmiał jak dzwon ...
... i Rysiek Żarowski, muzyk SDM-u, który od lat wielu udziela się właśnie na giełdzie piosenki ...
... Basia Beuth, charyzmatyczny głos, zwracający uwagę, utwory czasami trudne, ale chce się słuchać.
Dotrwaliśmy do występu Piotra Płazy "Płaziora", ale zmęczenie nas zmogło ... jest taki moment, kiedy jeszcze siedzimy, słuchamy ... jedno spojrzenie na siebie i ... Idziemy? Idziemy!
A muzyka długo jeszcze brzmiała w noc, te koncerty kończą się bladym świtem ... nie damy rady, chcąc jeszcze gdzieś wyprawić się ... i nie myślcie, że meszki odpuściły, żarły dalej jak wściekłe.
Nie słyszeliśmy już Karola Płudowskiego ...
... Piotra Bakala ... i wielu innych ... aż żal!
Zawsze na giełdzie jest robione zdjęcie całej publiczności z dachu sceny, oglądałam te z zeszłego roku, i wiecie co? odnaleźliśmy się na nim, ja z Miśką na kolanach, z pledzikiem, obok mąż w koszulce w paski ... po koszulce poznałam w mrowiu ludzi.
A sąsiedztwo imprezowało dalej, ale dziś jakoś ciszej.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dziękuję za odwiedziny, za chwilę zbieram się z powrotem do chatki, tylko przypną mi przyczepkę do "czołgu", i nie zdążę odpowiedzieć na komentarze, dopiero po powrocie, pa! ... i reszta wspomnień też później.
Jak wpadamy na te 3 raptem dni do Szklarskiej Poręby, to chcemy ogarnąć jak najwięcej, i kuszą długie, nocne koncerty, i szlaki turystyczne, i tyle do zwiedzania ... co można w ciągu tych dni?
W zeszłym roku byliśmy z Miśką, szliśmy do Kotłów dołem, ogromne głazy zagrodziły nam drogę, z psem na rękach było niebezpiecznie ... więc powiedzieliśmy sobie, że w tym roku pójdziemy górą ... i koniecznie w inny dzień niż sobota, bo zawsze trafiamy na bieg karkonoski i na Szrenicę walą tłumy ludzi ... tym razem to był piątek ... a 44 km maratonu przebiegł w tym roku Mitja Kosovelj ze Słowenii z czasem 3:05, wszyscy trzymali kciuki za czas poniżej 3 godzin, ale nie dał rady ...
Trafiliśmy w pogodę, niebo aż przezroczyste, wydaje się, że nic nie tłumi palących promieni słonecznych ... nawet na górze nie ma przewiewu, gorące lato ...
Nasze biedne czoła, pogryzione bez litosci wczoraj wieczór przez meszki, dopaliło słońce, a słony pot zrobił swoje ... parliśmy dzielnie naprzód, mijały nas grupy biegaczy trenujących przed jutrzejszym startem ...
My idziemy i męczymy się, a co oni? frunęli obok nas jak na skrzydłach, chude to-to, żylaste, nie zasapują się, jak my, staruszkowie ... wędrują młodzi rodzice z maluszkami w nosidełkach, byliśmy pełni podziwu dla młodych, którzy pchali przed sobą wózek z dzieckiem ... małe główki przechylone na ramię, to zasnęło się dziecku, dyndające rączki i nóżki ... na pewno są zmęczeni wszyscy ...
Na Łabskim Szczycie chronione są porosty, tablice ostrzegają przed wchodzeniem na szczyt ... ale gdzie tam, zawsze znajdą się lekceważący ważniacy, którym nie straszne zakazy ... a taki porost ma 1mm rocznego przyrostu, jak wyczytałam ...
Odpoczynek w litościwym cieniu pod skałkami, nad naszymi głowami ptaszek, który zupełnie nie boi się ...
szuka po zakamarkach, pewnie okruchów, które zostawiają turyści ... jedni opalaja się, inni jedzą przyniesiony ze sobą posiłek, a inni patrzą z zachwytem ...
A tam w dole błękitne oczka jeziorek ...
... wokół skalne, strome ściany Kotłów...
Pięknie tu, surowo ...
... a tu jak palce Skalnego Człowieka ... kojarzy mi się ze scenami z jakiegoś filmu o bajkowej treści.
Posiedzieliśmy, odpoczęliśmy i ruszyliśmy w powrotną drogę ... a ludzi na szlaku coraz więcej, dobrze jest być tu wcześniej rano, a potem spokojnie wracać ... na jakiś obiadek.
Spłukaliśmy z siebie sól, nasmarowaliśmy obolałe czoła, mała drzemka i już zbiegamy w dół, do bazy pod Ponurą ...
Ludzi już dużo, każdy zajmuje miejsca siedząco-leżące, jak komu wygodniej ... jakiś napitek w dłoń i można siedzieć choćby do rana ... Wacław Juszczyszyn od Bukowiny przyjechał ze swoim szkockim przyjacielem, Tonym Milnerem ...
Wg zapewnień, Tony śpiewa już wszystkie bukowińskie piosenki, jest po raz piąty w Polsce, a takiej atmosfery, jaka panuje na giełdzie, nie spotkał jeszcze nigdzie ... dlatego tym razem przywiózł swego ojca ...
wspaniały głos, doskonały warsztat muzyczny ... o ludu! dwie gitary, jakieś brzękadełka i to wystarczy ... piękny głos, naprawdę.
Konferansjerkę prowadzili Rosół i Słoń, o ile dobrze pamiętam, w szykownych czapeczkach ... gdy je zdjęli, okazali się być łysymi panami ... no, nie tak całkiem ... bo jeden był ogolony na łyso, a drugi łysy ... weseli ludzie ...
Śpiewała Basia, o bardzo znanym nazwisku, Macierewicz ... acapella, a głos grzmiał jak dzwon ...
... i Rysiek Żarowski, muzyk SDM-u, który od lat wielu udziela się właśnie na giełdzie piosenki ...
... Basia Beuth, charyzmatyczny głos, zwracający uwagę, utwory czasami trudne, ale chce się słuchać.
Dotrwaliśmy do występu Piotra Płazy "Płaziora", ale zmęczenie nas zmogło ... jest taki moment, kiedy jeszcze siedzimy, słuchamy ... jedno spojrzenie na siebie i ... Idziemy? Idziemy!
A muzyka długo jeszcze brzmiała w noc, te koncerty kończą się bladym świtem ... nie damy rady, chcąc jeszcze gdzieś wyprawić się ... i nie myślcie, że meszki odpuściły, żarły dalej jak wściekłe.
Nie słyszeliśmy już Karola Płudowskiego ...
... Piotra Bakala ... i wielu innych ... aż żal!
Zawsze na giełdzie jest robione zdjęcie całej publiczności z dachu sceny, oglądałam te z zeszłego roku, i wiecie co? odnaleźliśmy się na nim, ja z Miśką na kolanach, z pledzikiem, obok mąż w koszulce w paski ... po koszulce poznałam w mrowiu ludzi.
A sąsiedztwo imprezowało dalej, ale dziś jakoś ciszej.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dziękuję za odwiedziny, za chwilę zbieram się z powrotem do chatki, tylko przypną mi przyczepkę do "czołgu", i nie zdążę odpowiedzieć na komentarze, dopiero po powrocie, pa! ... i reszta wspomnień też później.
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Dla wszystkich starczy miejsca ...
Wyciągnęło nas w środku tygodnia z domu i pogoniło na Dolny Śląsk.
Jakżesz nie chciało się wstawać w środku nocy ... nie mogłam zresztą długo zasnąć, bo Gucia nie było ... stan liczebny w domu musi się zgadzać, zasypiam wtedy spokojnie.
A dziadyga przyszedł o północy, a jakże, wtedy, kiedy została mi tylko godzina snu ... przyniósł upolowaną myszkę i złożył na łóżku ... co chwilę zresztą skaczą po sypialni żabki, jak nie jedna, to dwie ...
Późnym rankiem byliśmy już na miejscu, w Szklarskiej, na kwaterę iść jeszcze za wcześnie, więc poszliśmy sobie do wodospadu Kamieńczyk ...
Ludzi jeszcze niezbyt dużo, chociaż upał już dawał się we znaki ... spokojny pacer, naparstnice przy szlaku, a w schronisku mocna kawa z mlekiem ...
Zadziwiają mnie te rośliny już od trzech lat, od kiedy zaczęliśmy jeździć na Dolny, po raz pierwszy zobaczyłam je na Kopie Biskupiej ... byłam przekonana, że wyszły gdzieś z ogrodów, ale do ogrodów przecież tak daleko ... a one tak sobie w naturze ... białe, blade różowe, ciemne różowe ...
A wieczorem zaczynają się koncerty 46 giełdy piosenki studenckiej, w bazie pod Ponurą Małpą ...
Zajrzeliśmy i tam, na razie ustawiają się sprzęty nagłaśniające, powoli przybywają ludzie, a przekrój wiekowy mocno zróżnicowany, od niemowlaczka, śpiącego w objęciach mamy po siwowłosych nestorów turystyki...
... rozbijają się namioty, wolontariusze dopinają sprawy organizacyjne .
Skąd taki tytuł posta? ano stąd, że wieczorny koncert to Stachuriada, czyli wiersze Stachury w nowych brzmieniach ...
Nie, no tego to się nie spodziewałam, totalne zaskoczenie ... Stachura w w punkrockowych i metalowych brzmieniach ...
O, laboga, co też to się działo, na początku cisza i zaskoczenie, potem publika ruszyła pod scenę ...
Wiecie co, nie słucham właściwie takiej muzyki, ale na żywo, na koncercie ... też mnie porwało, popatrywaliśmy tylko na siebie z mężem z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami i kiwaliśmy z uznaniem głowami ... były cudne, rockowe ballady, reagge, i ostre brzmienia i głosy ... i bardzo nam, i reszcie publiczności, podobało się.
Takich wrażeń, innych niż "łagodność", dostarczył zespół Leniwiec, z Jeleniej Góry ... zagrali ostro, zaskoczyli wszystkich... i stąd pojechali na koncerty na woodstock do Kostrzynia.
Potem wystąpił zespół Shoelaces z Wielkopolski ...
... dziewczyna o cudownym, miękkim brzmieniu głosu ... skojarzył mi się z Suzanne Vega ... szkoda, że tylko Biała Lokomotywa zaśpiewana po polsku, reszta angielska, a może tak po prostu śpiewają ...
Potem byli inni wykonawcy ... nie tylko słowa Stachury nas goniły, także Whisky Dżemu ... bo my wracaliśmy na kwaterę o pólnocku, dzień był bardzo długi, a przed nami poważne plany ... zamiarujemy jutro na Śnieżne Kotły wyskoczyć, troszkę brak kondycji, trzeba wypocząć ...
Niestety, nie dane nam było wyspać się ... bo jedni przyjeżdżają szukać subtelnych wrażeń, a inni drą gęby po nocy, w bełkotliwych śpiewaniach na pół dzielnicy, dzikich wrzaskach ...
Rano, jak wyruszaliśmy pod Szrenicę, sąsiedztwo też już wyruszało na szlak, ale promilowy ... mieliśmy nadzieję, że zmoże ich w końcu upał, nieprzespana noc i nadmiar trunków.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowa, moc ciepła ślę z upalnego płd.wschodu ... wczoraj żegnała nas potężna ulewa, z grzmotami i piorunami ... a u nas ani kropli, ziemia spękana, trawa zżółkła ...pa!
Jakżesz nie chciało się wstawać w środku nocy ... nie mogłam zresztą długo zasnąć, bo Gucia nie było ... stan liczebny w domu musi się zgadzać, zasypiam wtedy spokojnie.
A dziadyga przyszedł o północy, a jakże, wtedy, kiedy została mi tylko godzina snu ... przyniósł upolowaną myszkę i złożył na łóżku ... co chwilę zresztą skaczą po sypialni żabki, jak nie jedna, to dwie ...
Późnym rankiem byliśmy już na miejscu, w Szklarskiej, na kwaterę iść jeszcze za wcześnie, więc poszliśmy sobie do wodospadu Kamieńczyk ...
Ludzi jeszcze niezbyt dużo, chociaż upał już dawał się we znaki ... spokojny pacer, naparstnice przy szlaku, a w schronisku mocna kawa z mlekiem ...
Zadziwiają mnie te rośliny już od trzech lat, od kiedy zaczęliśmy jeździć na Dolny, po raz pierwszy zobaczyłam je na Kopie Biskupiej ... byłam przekonana, że wyszły gdzieś z ogrodów, ale do ogrodów przecież tak daleko ... a one tak sobie w naturze ... białe, blade różowe, ciemne różowe ...
A wieczorem zaczynają się koncerty 46 giełdy piosenki studenckiej, w bazie pod Ponurą Małpą ...
Zajrzeliśmy i tam, na razie ustawiają się sprzęty nagłaśniające, powoli przybywają ludzie, a przekrój wiekowy mocno zróżnicowany, od niemowlaczka, śpiącego w objęciach mamy po siwowłosych nestorów turystyki...
... rozbijają się namioty, wolontariusze dopinają sprawy organizacyjne .
Skąd taki tytuł posta? ano stąd, że wieczorny koncert to Stachuriada, czyli wiersze Stachury w nowych brzmieniach ...
Nie, no tego to się nie spodziewałam, totalne zaskoczenie ... Stachura w w punkrockowych i metalowych brzmieniach ...
O, laboga, co też to się działo, na początku cisza i zaskoczenie, potem publika ruszyła pod scenę ...
Wiecie co, nie słucham właściwie takiej muzyki, ale na żywo, na koncercie ... też mnie porwało, popatrywaliśmy tylko na siebie z mężem z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami i kiwaliśmy z uznaniem głowami ... były cudne, rockowe ballady, reagge, i ostre brzmienia i głosy ... i bardzo nam, i reszcie publiczności, podobało się.
Takich wrażeń, innych niż "łagodność", dostarczył zespół Leniwiec, z Jeleniej Góry ... zagrali ostro, zaskoczyli wszystkich... i stąd pojechali na koncerty na woodstock do Kostrzynia.
Potem wystąpił zespół Shoelaces z Wielkopolski ...
... dziewczyna o cudownym, miękkim brzmieniu głosu ... skojarzył mi się z Suzanne Vega ... szkoda, że tylko Biała Lokomotywa zaśpiewana po polsku, reszta angielska, a może tak po prostu śpiewają ...
Potem byli inni wykonawcy ... nie tylko słowa Stachury nas goniły, także Whisky Dżemu ... bo my wracaliśmy na kwaterę o pólnocku, dzień był bardzo długi, a przed nami poważne plany ... zamiarujemy jutro na Śnieżne Kotły wyskoczyć, troszkę brak kondycji, trzeba wypocząć ...
Niestety, nie dane nam było wyspać się ... bo jedni przyjeżdżają szukać subtelnych wrażeń, a inni drą gęby po nocy, w bełkotliwych śpiewaniach na pół dzielnicy, dzikich wrzaskach ...
Rano, jak wyruszaliśmy pod Szrenicę, sąsiedztwo też już wyruszało na szlak, ale promilowy ... mieliśmy nadzieję, że zmoże ich w końcu upał, nieprzespana noc i nadmiar trunków.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowa, moc ciepła ślę z upalnego płd.wschodu ... wczoraj żegnała nas potężna ulewa, z grzmotami i piorunami ... a u nas ani kropli, ziemia spękana, trawa zżółkła ...pa!
Subskrybuj:
Posty (Atom)