Oho! będzie padać, choć nic jeszcze tego nie zapowiada, niebo czyste, tylko słońce przypieka jakoś niezwyczajnie.
To wilga, swoisty barometr ... czasami przelatuje taka cytrynowo-żółta błyskawica, wcale niełatwa do obserwowania ... zofija fija, zofija fija, jak flet.... w jednym miejscu, po chwili w drugim, albo zaskrzeczy paskudnie i wcale melodyjnie.
Tak śpiewają samce, chętniej kiedy wzrasta wilgotność powietrza, to ich pieśń miłosna, a jednocześnie każą przygotować się na niespodziewaną pompę z nieba ...
W drugiej połowie dnia zaczyna pomrukiwać za lasem, a psy już czują ... jeszcze udaje mi się w słońcu wyskoczyć na łąki, zobaczyć, jak lezie ciemne po niebie ...
W tym tygodniu po raz pierwszy tej wiosny usłyszałam derkacza ... terkocze niezmordowanie o różnych porach, najchętniej wieczorem, przez całą noc, a i czasami w ciągu dnia ... dlaczego przez całą noc? bo czasami budzę się, a jego ciągle słyszę ... inne ptaki śpią, a ten niezmordowany ...
Znowu udało mi się przyuważyć niezwykłą aktywność pszczół ... znaczy rójka wyleciała z ula ...
Uzbrojona w lornetkę, aparat śledziłam, gdzie osiądzie. Pszczoły nie leciały wcale daleko, usiadły na naszej "emeryckiej" czereśni, tylko dosyć wysoko ... od razu alarmujący telefon do męża ...
Tym razem, po fachowej lekturze wcale nie śpieszyliśmy się ... dopiero późnym popołudniem trzeba było delikatnie przyciąć gałąź na której siedziały, bo innego sposobu nie było, żeby dostać się do nich ... gałąź oparła się o ziemię, pszczoły rozleciały się, a za chwilę z powrotem zbiły w kłąb ...
Mąż podstawił ul, strzepnął raz, drugi, reszta sama zeszła w dół, i tym sposobem mamy następną rodzinę. Niby w poprzednim tygodniu wszystkie ule były przeglądane, mateczniki wycinane ... no i coś przemknęło uwadze ...
Sąsiad przyprowadził konie do pasienia, teren opasał pastuchem ... koniki spokojne, trzy dorosłe, dwa źrebaczki ... Mimi pierwszy raz widziała konie, co to było za przeżycie ... grzbiet zjeżony, z daleka ujadała na nie przez całe popołudnie, nawet z chatki, kiedy siedziała przy oknie ... wieczorem padała na nos zmęczona nieziemsko tym stróżowaniem:-)
Ale na następny dzień, widząc, że te wielkie stworzenia zupełnie nie zwracają na nią uwagi, zaczęła zbliżać się do koni, w końcu patrzę, a ona bawi się ze źrebakami, bo one jedyne wykazały jakieś zainteresowanie ... serce zatrzepotało mi ze strachu, przywołałam ją, ale gdzie tam, tak ją gryzło, że biegała tam co jakiś czas ...
Teraz dopiero widzę, jak ogromnych przestrzeni potrzebują konie do wypasu ... tutaj są kilka dni i potem są przepędzane w inne miejsce. Przechodząc przez podwórze uwagę moją zwrócił jakiś dziwny odgłos, inny ... pod jabłonią spał koń, złożywszy głowę na trawie, aż się zaniepokoiłam, czy mu nic nie jest ... głęboki oddech wielkiego cielska ...
Trawa u nas jeszcze niekoszona, kwitną różności, a kiedy psy przebiegają, to Amika jeszcze widać, ale Mimi ... tylko biała końcówka ogona śmiga wśród traw ... jak w bajce o zakochanym skunksie:-)
Prace grządkowe trwają, posadziłam pomidory pod folią, ależ im dogadzam ... obłożone pokrzywą, i pod korzeń, i na wierzchu, selery, kapusta i czosnek dla dobrego sąsiedztwa, brakuje tylko, żeby je poduchami otulić i kołysanki śpiewać:-) no i z niepokojem obserwuję prognozy, śledząc, czy jakiś przymrozek nie koci się gdzieś. Papryka i ogórki czekają jeszcze, a także cukinie ... te ostatnie pójdą na resztki ziemi kompostowej, tylko muszę zabezpieczyć przed Mimi siatką, bo bardzo interesują ją te moje nasadzenia ... wytrzepuje je z ziemi, kopie, że muszę zamykać furtkę do ogrodu. Myślicie, że ona kiedyś spoważnieje?
Wśród kamieni murków, które budowałam jesienią, mają się całkiem dobrze różne okazy ... tu lewizja okryła się delikatnymi kwiatuszkami, thymi rozrastają się się w pachnące poduchy, a i jaszczurki znalazły całkiem przyzwoite schronienie ... wygrzewają się w słońcu, umykając przed ... no, przed kim mogą kryć się ... przed Mimi ...
Zaczynają kwitnąć głogi, rozsiewając wokół słodko-mdlący zapach, tak intensywny, że nie pomyli go z innym ... tu i ówdzie pokazuje się szałwia łąkowa, swoisty wskaźnik gleb bogatych w wapń, a cieszy tym bardziej, że to roślina miododajna ... tak, tak, mam teraz "fazę" na miododajne":-)
Usiądę sobie czasami w zacisznym kąciku, niżej, pomiędzy ścianami chatki a tej części nowej ... jest tam ławka, a w planie kamienny taras, oczywiście z ziołami ... na starym tarasie czasami wieje nieprzyjemnie, a tutaj tak cieplutko ... patrzę na te łąki "zapotoczne", na grę światła i cienia na Kanasinie, zmieniający się co chwilę obraz ...
Stare jabłonie sypią już płatkami, ostatnie kwitnące tak późno ... nieuchronnie zmierzamy do lata, żeby tylko jeszcze trochę cieplej było:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, trzymajcie się ciepło, pa!