poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Izerskie zaległości ...

Nie tak łatwo wydostać się sobotnim rankiem ze Szklarskiej Poręby.
Pani w okienku jakiegoś biura podróży poinformowała nas, że do Świeradowa nie jeżdżą busiki, tylko najprawdziwsze autobusy komunikacji publicznej, i trzeba zobaczyć na rozkładzie jazdy ... tak, jedyny odjeżdża o 9.40, i choć to tylko 20 km, dla nas za późno.
A chcieliśmy podjechać wcześnie rano właśnie do Świeradowa, przejść górą ze Stogu z powrotem do Szklarskiej ... no cóż, trzeba było z lekka skorygować plany, pojechaliśmy autem i ze Stogu poszliśmy na Smrk, jak dwa lata temu ...


Pogoda wyklarowała się całkiem znośna, w porównaniu z mgłami karkonoskimi z poprzedniego dnia, chętnie skorzystaliśmy z kolejki i za chwilę już maszerowaliśmy raźno skalistą drogą. Trochę ludzi na szlaku, bo to sobota, ale o ileż mniej niż wczoraj, a raczej całkiem znośnie ...


Wokół poduchy borówczysk, słychać głosy jagodziarzy, to tutaj, to tam, co niektórzy odpoczywają w cieniu ... nie sposób nie skorzystać, skoro tuż przy ścieżce tyle fioletowych owocków ... fioletowe palce, usta, zęby ...


... przy szlaku całe mrowie motyli na rozkwitłych badylkach, także na wilgotnych kamieniach ścieżki, podfruwają co kawałek, aż człowiek boi się, że nadepnie ...


Pachnąco, pachną trawy, świerki, wiatr przynosi ciepłe tchnienie z nagrzanych łąk ... doszliśmy do pomnika poety, którego zdjęcie to chyba każdy posiada w swoim zbiorze, każdy, kto tamtędy wędrował ...


... a za chwilę wieża widokowa na Smrku ...


Tym razem odważyłam się bardzo, bo ostatnio lęk zatrzymał mnie na pierwszym tarasie ... nie patrz pod nogi, nie patrz pod nogi ... doszłam na ostatni taras, wiatr gwizdał w ażurowych podestach, cała konstrukcja leciutko drżała ... patrzyłam na cztery strony świata ... szkoda, że widoki trochę przymglone.




I tak patrząc na północ, czy to ze Stogu czy teraz, ze smrkowej wieży, miałam świadomość istnienia gdzieś tam, na pogórzu, licznych miejscowości, poznanych z zaprzyjaźnionych blogów ... Gierczyna, Rębiszowa, Przecznicy, Janic, Kłopotnicy, Mirska, gdzieś dalej Zapusta, a po drodze, w okolicach Jeleniej mignął mi drogowskaz do Jawora ...
Ech, gdyby tak mieć trochę więcej czasu, przewędrować na spokojnie tyle miejsc, a tu wszystko wyrywane, szybko, szybko, bo nie zdążymy ... jeszcze z godzinka snu, żeby nie podrzemywać wieczorem ... nie mamy urlopu jako takiego, jak zdarzy nam się tydzień na wymarzony, bałkański wyjazd, to wszystko ... i zazwyczaj każdy taki wypad to maraton i wyścig z czasem ...


A w sobotni wieczór na bazie już więcej ludzi, zjeżdżają z każdej strony, rozkładają się na placu przed estradą ... my pod swoje drzewko na uboczu, siedzimy tam każdego roku ...


Zespól o nieco kontrowersyjnej nazwie, Go i Rado wiedzą, w czym rzecz ...Zgórmysyny ...


... Bieguni ...


... Tomek Wachnowski ...


... Leonard Luter ...



Rozśpiewaliśmy się na wesoło w rytm "Piosenki o Marianie" ... to wielka przyjemność obserwować wykonawców na scenie, którzy bawią się tym, uśmiechają, łatwo nawiązują kontakt z publicznością ...
a płytę Leonarda kupiliśmy sobie na bieszczadzkim Rozsypańcu ... słuchamy, słuchamy ...


... zespół Bez Idola ...


... za chwilę wystąpiła z nimi Krystyna Lisiecka, o której wspominałam w poprzednim wpisie giełdowym ... ja cię! jakie głosisko ...


Kolej na zespół FART ... jesteśmy osłuchani z ich płytą, znamy piosenki ... doszła do zespołu urocza skrzypaczka ...

Niech struny niosą muzykę o życiu
O tym co nie da się zmazać z pamięci
O tym że wiemy że jeszcze jesteśmy
I jak da Bóg za rok też będziemy

...muzyko wierna, muzyko gniewna, ileż radości w tobie i łez
... ile ty musisz mieć w sobie piękna, by lody stopić z naszych serc ...


Zrobiło się już bardzo późno, bo prawie druga nad ranem w niedzielę, a my o szóstej mamy już wyjechać w drogę powrotną ... pożegnania, do zobaczenia za rok pod tym samym drzewem ...
Jeszcze odbiliśmy do Stróży, po gałązkę lipową, do okulizacji oczek, o czym pisałam Wam już wcześniej ...
Zdążyliśmy przed kolejkami na autostradzie przy punktach poboru opłat, włóczyliśmy się potem powoli do domu przez urokliwe pogórza ... Artambrozjo, jak przepięknie w Twojej okolicy ...


I jeszcze wczesnoporanna Szrenica w chmurze ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobrego tygodnia, pa!


12 komentarzy:

Black Cat pisze...

Dziękuję za piekne zdjęcia,tak potrzebne mi w tym roku, bo brakuje górskiego powietrza, ale może za miesiac jeśli pogoda będzie łaskawa wybierzemy sie z naszym juz wtedy 4 miesięcznym skarbem na krótką wyprawę.
Serdecznie pozdrawiam

Anna Kruczkowska pisze...

No tak, wydostać się ze Szklarskiej w stronę Świeradowa lub odwrotnie komunikacją publiczną- niewykonalne. Ileż to razy trzeba było leźć pieszo w te i we wte... dlatego teraz jeżdżę do Szklarskiej rowerem.
I masz rację- ciągle zbyt mało czasu, by odwiedzić tych, których zna się jedynie wirtualnie...

Iza pisze...

Miło byłoby tak usiąść pod tym drzewem, posłuchać... :) Ja borówek ostatnio najadłam się na Romance w Beskidzie Żywieckim. Pozdrawiam i również życzę wspaniałego tygodnia :)

Pellegrina pisze...

Czegoś takiego jeszcze nie widziałam, kilkanaście motyli na tak małej powierzchni - zachwycające.
Chciałoby się odwiedzić wszystkie pokrewne dusze, po takim realnym spotkaniu jakoś głębiej czyta się blogi. Miłego dnia.

BasiaW pisze...

obudziłaś we mnie tęsknotę za górami. Tylu miejsc jeszcze nie widziałam, a życie tak szybko płynie i nie pozwala nam realizować wszystkich zamierzeń...
Dziekuję za podróż!

mania pisze...

No właśnie Marysiu, skąd brać urlop na odwiedzenie wszystkich pięknych miejsc w naszych górach.
Ja na pociechę posłucham Dikandy, która przyjeżdza na krośnieńskie Karpackie Klimaty.
Pozdrawiam serdecznie

Arek C pisze...

Kurcze, ja mimo, że do Sudetów mam znacznie bliżej to nigdy nie byłem ani w Szklarskiej ani w Świeradowie, błąd i to duży, a motyle rzeczywiście rewelacja.

Beata Bartoszewicz pisze...

Piękne, widoki, piękna muzyka, życie jest piękne, ech ...

Grażyna-M pisze...

Jak to się mówi: "pozytywnie zazdroszczę" Wam tych wędrówek i spotkań. :)
Ależ "zamotylone"! Pięknie to musiało wyglądać na żywo. :)
Serdeczności :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

CzarnyKocie, co tam góry, skarb jest najważniejszy, a on szybciutko urośnie, razem pojedziecie zdobywać szczyty; i ja pozdrawiam.

Ruda, tam jest bardzo ładna droga, przez las, z widokami, i słynny Zakręt; dla Ciebie pod górkę rowerem to nic strasznego; tak sobie mówiliśmy z mężem, że teraz przydałoby się bodaj dwa dni odpoczynku; pozdrawiam.

Iza, bardzo odpowiadają nam te klimaty z krainy łagodności, trzeba się tylko dobrze zabezpieczyć przed meszkami, zimnem, i do rana można siedzieć; serdeczności ślę.

Krystyno, nie wszytkie motyle udało złapać się w obiektyw, istna kraina motyla; ojojoj! zeszłoby nam trochę życia, gdyby chcieć wszystkich odwiedzić; pozdrowienia zasyłam.

Basiu, tak samo i ja, czytam, oglądam i nie wiem, czy będzie mi dane gdzieś tam być; ale póki jeszcze zdrowia, wędrujemy; pozdrawiam serdecznie.

Maniu, potrzeba trochę czasu, to prawda, i trochę tego "innego czasu", bo takie wyjazdy drenują kieszeń, nie powiem; Dikanda, to będą udane Karpackie Klimaty; i ja pozdrawiam.

Arek, No jak to, nie byłeś na najsłynniejszych deptakach uzdrowiskowych? koniecznie trzeba nadrobić braki; pozdrawiam.

Beata, bardzo nam przypasowały klimaty krainy łagodności, korzystamy z koncertów, gdzie się da, a w Sudety chętniej jeździmy, bo tutaj jeszcze nie byliśmy; też jestem tego zdania, że życie jest piękne, żal mi każdej chwili; pozdrawiam serdecznie.

Grażyno-M, Twoje "peregrynacje" równie ciekawe, choć o zupełnie innym charakterze, a pozytywna zazdrość to nic zdrożnego, czasami potrafi mądrze zmotywować; serdeczności ślę.

Zofijanna pisze...

Nie ma jak to góry Marysiu. W Przeklętych też jagody podjadałam , a jakie poziomki tam były !!!
Dzikie- najlepsze dla zdrowotności.
Podziwiam Twoją niespożytą energię, jesteście niesamowicie mobilni- dzisiaj tu, a jutro tam. Jak Wy to robicie ?
Czy wszystkie tego rodzaju wieże się kołyszą ?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Zofijanno, ja też wolę góry, a już pobożnym życzeniem są góry prawie bezludne; jesteśmy czasami zmęczeni, ale jak pomyślimy, że taka okazja muzyczna może zdarzyć się dopiero za rok, pędzimy, póki zdrowia; ponoć wszystkie się kołyszą, nawet kominy też, jak opowiadał mi mąż, był w Kozienicach na kominie, przy wietrze, odchyłki były spore' serdeczności ślę.