Przy okazji pobytu na ziemi rożnowsko-ciężkowickiej zajrzeliśmy do Stróży, jako że znajduje się tam ogromne gospodarstwo pasieczne " Sądecki Bartnik".
Mąż miał sobie dokupić jakieś drobiazgi pszczelarskie, a przy okazji pochodziliśmy po całym terenie ... jest co zwiedzać.
Św. Ambroży jest patronem pszczelarzy, a w jakich okolicznościach do tego doszło?
Otóż legenda mówi, że kiedy urodził się mały Ambroży, przyleciał rój pszczół i obsiadł kołyskę, dziecko, a nawet jego usta. Przerażone piastunki usiłowały przepędzić pszczoły, nie zgodził sie na to ojciec dziecięcia, bo powiedział, że jeżeli dziecko przeżyje, będzie kimś wielkim.
Dlatego wiele uli przedstawia postać patrona, biskupa z pastorałem.
Porobiłam trochę zdjęć przeróżnych uli, bardziej udane, mniej udane, tylko pszczołom to nie przeszkadza, pracują wytrwale ...
Wkoło już kwitną lipy, pszczół na nich mrowie ... jakaś specjalna odmiana, tylko nie pamiętam nazwy ... to są lipki szczepione ... też udało nam się taką dostać, i też już ma drobniutkie pąki, tylko patrzeć jak rozkwitnie, a maleńka jeszcze ...
Podwórze w czworobok, na środku pasą się zwierzątka, można przyjechać, pozwiedzać, na razie ludzi mało, może dlatego, że sobota ...
Nawet staw mają w cieniu starych drzew, pszczoły potrzebują wody ...
Pozdrawiam na słodko, wszystkiego dobrego, pa!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pogórze Ciężkowickie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pogórze Ciężkowickie. Pokaż wszystkie posty
środa, 25 maja 2016
poniedziałek, 23 maja 2016
Pod Słońce czyli śpiewogranie w Jamnej ...
Wcale nie chciało mi się wyjeżdżać w piątkowy poranek z naszego Pogórza. Tym bardziej, że jeszcze nocne przymrozki przeciągnęły się na cały tydzień po "zimnej Zośce" i trzeba było chronić delikatność wiosennych nasadzeń ich okrywaniem.I tak nie obyło się bez strat, bo przecież nie byłam w stanie wszystkiego zabezpieczyć. Należy mieć tylko nadzieję, że chociaż niektóre liski przymroziło, to główna moc roślinek, drzemiąca w wierzchołku wzrostu, poradzi sobie:-)
Trochę też pokosiłam trawę, ale w końcu kosa odmówiła posługi, za którymś razem nie odpaliła, i trzeba czekać na fachowe potraktowanie jej. Za to w trawach odkryłam pięknego zmrocznika, w kolorze "pink", dobrze, że go nie uszkodziłam ...
Podróż za Tarnów przebiegła migiem, jak jeszcze zakończą budowę autostrady, to będzie jeszcze szybciej:-) ... tylko widokowo słabo, wśród tych ekranów, zadrzewień, no i ta prędkość ...
W samej Jamnej na Pogórzu Ciężkowicko-Rożnowskim, mieliśmy zaklepany nocleg w bacówce, trochę ciasno, bo dostała nam się "jedynka", ale dwie noce można przebidować. W końcu na takich imprezach nie śpi się tylko śpiewa przy ognisku do białego rana:-) Mamy już spore grono znajomych, spotykamy się przecież od dobrych kilku lat, zresztą łączą przede wszystkim wspólne śpiewy.
W pierwszy wieczór zaśpiewali Sprzedawcy Dymu, zespół który powstał na "zasobach ludzkich" z innej grupy, a mianowicie Formacji Opowieści Kameralnych ... twarze znane, piosenki znane, a więc bawiliśmy się doskonale ...
Potem Chwila Nieuwagi, zespół z Rybnika ... ich znamy od dawna, jak jeszcze łączyło ich tylko śpiewanie, a potem zrodziło się uczucie, pobrali się, i teraz mają już 2-letnią Anielkę:-) Zresztą obserwujemy, że już niejeden duet śpiewający tak "skończył":-)
Nutki śląskie, śpiewanki po czesku ... przesympatyczni, młodzi ludzie ... bo po głównym koncercie można porozmawiać przy wspólnym stole, ognisku.
Tego zespołu nie znaliśmy z nazwy ... Bractwo Wiecznego Natchnienia ... ale skoro tylko zaczęli śpiewać, to poleciały znajome nutki ... bo Jurek Krużel nie zasypia gruszek w popiele, w jego audycji "Mikroklimat" można poznać wszystkich:-)
Usłyszelibyście, i zobaczyli potem ich skrzypka, co ten człowiek wyprawiał z tym instrumentem, co wydobywał z tych kilku strun i smyczka ... Widać było po wszystkich wykonawcach w każdy wieczór, że wspólne śpiewanie sprawia im wiele radości, są uśmiechnięci, bez zadęcia, lubią się wszyscy. Ta atmosfera ze sceny spływa na ludzi, zresztą cały czas widownia jest w kontakcie słownym ze śpiewającymi, ale bardzo sympatycznym ... czasami jakiś rzucony tytuł owocuje piosenką poza programem:-)
Blady świt zagnał nas na odrobinę odpoczynku, bo przecież nie będziemy siedzieć w dzień na miejscu, trzeba trochę ruszyć w teren. Pogoda dopisała cudnie, bo w zeszłym roku było siąpiąco, grzechem byłoby nie skorzystać.
Wybraliśmy się dosyć wcześnie do "Skamieniałego Miasta" w Ciężkowicach ... bocznymi drogami, przez rozrzucone po zboczach pagórów wioseczki, dotarliśmy tam przed południem ... i dobrze, bo nawet może uda nam się tutaj coś zjeść po zejściu ze szlaku.
Kiedy zeszliśmy na dół, odechciało nam się nawet jedzenia ... na parking zajechało ze 6 autokarów wycieczkowych, po drugiej stronie drogi podobnie, wysypało się z nich mrowie ludzi, wejście na szlak zostało zakorkowane ... uciekaliśmy stamtąd w popłochu, a głód zaspokoił koszyk piknikowy, który zawsze przygotowany wożę w bagażniku. To i zajechaliśmy m.in. na punkt widokowy w Bruśniku, z ogromną wieżą, spojrzeliśmy w cztery strony świata z wysokości, a potem u jej podnóża, w wiosennych okolicznościach przyrody, wśród kwitnących rumianami łąk przekąsiliśmy co- nieco ... jakiś dowcipniś przekręcił drogowskaz z kierunkiem na wieżę w drugą stronę, troszkę nam zeszło jej poszukiwanie ...
Tatr nie zobaczyliśmy, było troszkę przymglone.
Do wieczornych koncertów zostało jeszcze troszkę czasu, to i mała drzemka nam się należała, a ja jeszcze wyskoczyłam na obrzeża lasu, gdzie zauważyłam kwitnącego storczyka, buławnika, i smółkę, i jakieś trawy jak proso ...
Wieczorem znowu śpiewanki z udziałem Włodka Mazonia ...
... potem stara niezniszczalna gwardia, grupa SETA z turystycznymi. kultowymi hitami, które śpiewane są, jak Polska długa i szeroka ...
W tym roku będą obchodzić 40-lecie swej działalności spiewaczej, oj! chyba szykuje się spora impreza na giełdzie piosenki w Szklarskiej:-)
Potem Wojtek Jarociński ze swoim repertuarem, na codzień śpiewa z Wolną Grupą Bukowina, więc nie obyło się bez "Rzeki", " Majstra Biedy" i innych, bo przecież nie pozwolilibyśmy oklaskami zejść mu ze sceny ...
... potem dołączyła do Wojtka Basia Sobolewska ze Stanisławem Szczycińskim z grupy "Mikroklimat", zgrabnie wymienili się na scenie i to byli już ostatni wykonawcy tego wieczoru ...
Naśpiewaliśmy się z nimi prawie do północy, potem dalej śpiewanki pewnie do białego rana, ale my już poszliśmy grzecznie odpoczywać, bo wyjeżdżaliśmy z Jamnej wczesnym rankiem. Spokojnymi drogami, Beskidem Niskim, bo aż tak zjechaliśmy w dół, zajechaliśmy na nasze Pogórze podlać roślinki, a potem do domu.
Pozdrawiam Was serdecznie, z echem muzyki "krainy łagodności", szumiącej jeszcze trochę w głowie, dzięki za odwiedziny, bywajcie w zdrowiu, pa!
wtorek, 26 maja 2015
Pod słońce ...
Tym razem wyruszyliśmy pod słońce na zachód.
Na Pogórzu Ciężkowicko-Rożnowskim, w urokliwej Jamnej odbywał się festiwal piosenki turystycznej "Pod słońce". W bacówce, dawnej "moskałówce", jak to nazywano, zebrała się brać turystyczna, w przewadze z forum bieszczadzkiego ....o! już mamy tu znajome twarze, poznajemy także nowych ludzi. Grupa sandomierska, rzeszowska, łódzko-włocławska, ludzie z Tarnowa, Warszawy, Wrocławia ... trzeba to lubić, żeby nie przespać nocy, jechać tyle kilometrów. Wspólne, śpiewające wieczory przy ognisku, wspólne wędrowanie pozwalają oderwać się choć na chwilkę od codzienności ... choć pogoda nie sprzyjała, słońca nie było widać ani przez chwilkę, trafiliśmy na dziurę między jednym deszczem a drugim, co pozwoliło w miarę suchym wrócić do schroniska.
Pierwszy wieczór koncertowy odbywał się bez sprzętu nagłośniającego, tylko gitary, fujareczki, bębenki ... "Bez zobowiązań", a potem "Cisza jak ta" ... pomagamy wykonawcom ze wszech sił, wszak znamy ich piosenki. Potem ognisko i znowu śpiewanie prawie do białego rana ...
Trzeba złapać parę godzin snu, bo przed nami wędrówka po nieznanym nam Pogórzu Ciężkowickim. Co prawda rano nie widać nic, taka mgła, ale dobrze, że nie pada ... ruszamy na szlak.
Po lasach porozrzucane skałki, podobne do Prządek, my doszliśmy do Wieprzka, ogromnej pojedynczej wychodni skalnej, z która oczywiście związana jest legenda w typie: ... diabły niosły kamień, by zrzucić na nowy kościół, rozdzwoniły się dzwony i kamień wypadł im w lesie, nie czyniąc szkody ... inna mówi, że wędrowali tędy kupcy ze stadem świń, tak się pokłócili o jednego świniaka, że w złą godzinę wypowiedział jeden z nich: ... niech skamienieje ... i stąd ta nazwa skały ...
Po powrocie z trasy czekała nas jeszcze jedna atrakcja, spory kawałek od Jamnej. Pojechaliśmy zobaczyć coś, co stworzył jeden człowiek ...
Kiedy powstał zalew rożnowski, człowiek ten nie mógł dojechać do swojego pola, a zły sąsiad nie pozwolił mu jeździć przez swoje włości. Nosił więc kamienie przez kilka lat i budował w głębokim jarze potoku most, głęboki na 13 metrów, a długi na 20 ... ogromny wysiłek dla jednego człowieka ...
Jak przez mgłę pamiętam program w tv o tym człowieku, o jego wysiłku, bezradności urzędników ... teraz stało się to miejsce swoistą atrakcją turystyczną, gmina czerpie z tego korzyści, a kiedyś nie pomógł mu nikt.
Wieczór pełen smaczków muzycznych, zespół "Celtic tree" ...
... potem "Mikroklimat" ... ileż to pokoleń już słucha ich muzyki ... niezwykle ciepli ludzie, Basia Sobolewska i Stanisław Szczyciński ... śpiewali, bisowali, a my z nimi ...
... Leonard Luther, dźwięczny, mocny głos ...
I tutaj zmogło nas zmęczenie, jak przez mgłę słyszeliśmy jeszcze z naszego pokoiku na poddaszu dochodzące śpiewy bardziej wytrwałych ... za to my wstaliśmy o świcie, i ruszyliśmy w powrotną drogę. Deszcz nie odpuszczał, a my przecięliśmy Beskid Niski, na Słowacji zwolniliśmy z lekka, żeby przypadkiem jakiś ranny ptaszek policyjny nie nałożył na nas niemałej "pokuty" ... za Medzilaborcami jechaliśmy pod Bukovske Vrchy ... o dziwo, wyszło słońce, a może właściwie od tego miejsca zaczynała się ładna pogoda ... hostovickie luky, naturalne stanowisko irysa syberyjskiego ...
Nie trafiliśmy w dobry czas, większość kwiatów jeszcze w pąkach, za tydzień będzie tu niebiesko, całe łany ... może kiedyś trafimy tutaj w pełnym rozkwicie irysów.
Znowu wróciliśmy w chmury, siąpiący deszcz ... o, w Bieszczadach to dopiero barowa pogoda, pewnie cały deszczowy front oparł się o góry i ani chce ustąpić. Mało turystów, mało aut na parkingach u wejść na szlaki ... tylko pstrąg w Przysłupiu ma ten sam smak, i bez kolejki.
Ponieważ leje bez przerwy, nasza rozkopana droga do chatki zmieniła się w gliniastą breję, sąsiadka jest uziemiona zupełnie, swoim autem nie wydrapie się pod górę, może ten tydzień coś zmieni ... słońca, słońca nam trzeba!
Patrzę za okno, majowa czereśnia cała w czerwonych owocach, a szpaków jeszcze więcej ... goszczą się rozkosznie na gałęziach, kłócą między sobą, a w przerwie suszą i czyszczą piórka pod czereśnią ... jeśli tak będzie dalej mokro, owoce popękają i zgniją na gałęziach, niech chociaż szpaki się pożywią.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, słońca życzę, i Wam, i sobie, pa!
Na Pogórzu Ciężkowicko-Rożnowskim, w urokliwej Jamnej odbywał się festiwal piosenki turystycznej "Pod słońce". W bacówce, dawnej "moskałówce", jak to nazywano, zebrała się brać turystyczna, w przewadze z forum bieszczadzkiego ....o! już mamy tu znajome twarze, poznajemy także nowych ludzi. Grupa sandomierska, rzeszowska, łódzko-włocławska, ludzie z Tarnowa, Warszawy, Wrocławia ... trzeba to lubić, żeby nie przespać nocy, jechać tyle kilometrów. Wspólne, śpiewające wieczory przy ognisku, wspólne wędrowanie pozwalają oderwać się choć na chwilkę od codzienności ... choć pogoda nie sprzyjała, słońca nie było widać ani przez chwilkę, trafiliśmy na dziurę między jednym deszczem a drugim, co pozwoliło w miarę suchym wrócić do schroniska.
Pierwszy wieczór koncertowy odbywał się bez sprzętu nagłośniającego, tylko gitary, fujareczki, bębenki ... "Bez zobowiązań", a potem "Cisza jak ta" ... pomagamy wykonawcom ze wszech sił, wszak znamy ich piosenki. Potem ognisko i znowu śpiewanie prawie do białego rana ...
Trzeba złapać parę godzin snu, bo przed nami wędrówka po nieznanym nam Pogórzu Ciężkowickim. Co prawda rano nie widać nic, taka mgła, ale dobrze, że nie pada ... ruszamy na szlak.
Po lasach porozrzucane skałki, podobne do Prządek, my doszliśmy do Wieprzka, ogromnej pojedynczej wychodni skalnej, z która oczywiście związana jest legenda w typie: ... diabły niosły kamień, by zrzucić na nowy kościół, rozdzwoniły się dzwony i kamień wypadł im w lesie, nie czyniąc szkody ... inna mówi, że wędrowali tędy kupcy ze stadem świń, tak się pokłócili o jednego świniaka, że w złą godzinę wypowiedział jeden z nich: ... niech skamienieje ... i stąd ta nazwa skały ...
Po powrocie z trasy czekała nas jeszcze jedna atrakcja, spory kawałek od Jamnej. Pojechaliśmy zobaczyć coś, co stworzył jeden człowiek ...
Kiedy powstał zalew rożnowski, człowiek ten nie mógł dojechać do swojego pola, a zły sąsiad nie pozwolił mu jeździć przez swoje włości. Nosił więc kamienie przez kilka lat i budował w głębokim jarze potoku most, głęboki na 13 metrów, a długi na 20 ... ogromny wysiłek dla jednego człowieka ...
Jak przez mgłę pamiętam program w tv o tym człowieku, o jego wysiłku, bezradności urzędników ... teraz stało się to miejsce swoistą atrakcją turystyczną, gmina czerpie z tego korzyści, a kiedyś nie pomógł mu nikt.
Wieczór pełen smaczków muzycznych, zespół "Celtic tree" ...
... potem "Mikroklimat" ... ileż to pokoleń już słucha ich muzyki ... niezwykle ciepli ludzie, Basia Sobolewska i Stanisław Szczyciński ... śpiewali, bisowali, a my z nimi ...
... Leonard Luther, dźwięczny, mocny głos ...
I tutaj zmogło nas zmęczenie, jak przez mgłę słyszeliśmy jeszcze z naszego pokoiku na poddaszu dochodzące śpiewy bardziej wytrwałych ... za to my wstaliśmy o świcie, i ruszyliśmy w powrotną drogę. Deszcz nie odpuszczał, a my przecięliśmy Beskid Niski, na Słowacji zwolniliśmy z lekka, żeby przypadkiem jakiś ranny ptaszek policyjny nie nałożył na nas niemałej "pokuty" ... za Medzilaborcami jechaliśmy pod Bukovske Vrchy ... o dziwo, wyszło słońce, a może właściwie od tego miejsca zaczynała się ładna pogoda ... hostovickie luky, naturalne stanowisko irysa syberyjskiego ...
Nie trafiliśmy w dobry czas, większość kwiatów jeszcze w pąkach, za tydzień będzie tu niebiesko, całe łany ... może kiedyś trafimy tutaj w pełnym rozkwicie irysów.
Znowu wróciliśmy w chmury, siąpiący deszcz ... o, w Bieszczadach to dopiero barowa pogoda, pewnie cały deszczowy front oparł się o góry i ani chce ustąpić. Mało turystów, mało aut na parkingach u wejść na szlaki ... tylko pstrąg w Przysłupiu ma ten sam smak, i bez kolejki.
Ponieważ leje bez przerwy, nasza rozkopana droga do chatki zmieniła się w gliniastą breję, sąsiadka jest uziemiona zupełnie, swoim autem nie wydrapie się pod górę, może ten tydzień coś zmieni ... słońca, słońca nam trzeba!
Patrzę za okno, majowa czereśnia cała w czerwonych owocach, a szpaków jeszcze więcej ... goszczą się rozkosznie na gałęziach, kłócą między sobą, a w przerwie suszą i czyszczą piórka pod czereśnią ... jeśli tak będzie dalej mokro, owoce popękają i zgniją na gałęziach, niech chociaż szpaki się pożywią.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, słońca życzę, i Wam, i sobie, pa!
Subskrybuj:
Posty (Atom)