poniedziałek, 23 maja 2016

Pod Słońce czyli śpiewogranie w Jamnej ...

Wcale nie chciało mi się wyjeżdżać w piątkowy poranek z naszego Pogórza. Tym bardziej, że jeszcze nocne przymrozki przeciągnęły się na cały tydzień po "zimnej Zośce" i trzeba było chronić delikatność wiosennych nasadzeń ich okrywaniem.I tak nie obyło się bez strat, bo przecież nie byłam w stanie wszystkiego zabezpieczyć. Należy mieć tylko nadzieję, że chociaż niektóre liski przymroziło, to główna moc roślinek, drzemiąca w wierzchołku wzrostu, poradzi sobie:-) 
Trochę też pokosiłam trawę, ale w końcu kosa odmówiła posługi, za którymś razem nie odpaliła, i trzeba czekać na fachowe potraktowanie jej. Za to w trawach odkryłam pięknego zmrocznika, w kolorze "pink", dobrze, że go nie uszkodziłam ... 


Podróż za Tarnów przebiegła migiem, jak jeszcze zakończą budowę autostrady, to będzie jeszcze szybciej:-) ... tylko widokowo słabo, wśród tych ekranów, zadrzewień, no i ta prędkość ...
W samej Jamnej  na Pogórzu Ciężkowicko-Rożnowskim, mieliśmy zaklepany nocleg w bacówce, trochę ciasno, bo dostała nam się "jedynka", ale dwie noce można przebidować. W końcu na takich imprezach nie śpi się tylko śpiewa przy ognisku do białego rana:-) Mamy już spore grono znajomych, spotykamy się przecież od dobrych kilku lat, zresztą łączą przede wszystkim wspólne śpiewy.


W pierwszy wieczór zaśpiewali Sprzedawcy Dymu, zespół który powstał na "zasobach ludzkich" z innej grupy, a mianowicie Formacji Opowieści Kameralnych ... twarze znane, piosenki znane, a więc bawiliśmy się doskonale ...


Potem Chwila Nieuwagi, zespół z Rybnika ... ich znamy od dawna, jak jeszcze łączyło ich tylko śpiewanie, a potem zrodziło się uczucie, pobrali się, i teraz mają już 2-letnią Anielkę:-) Zresztą obserwujemy, że już niejeden duet śpiewający tak "skończył":-)



Nutki śląskie, śpiewanki po czesku ... przesympatyczni, młodzi ludzie ... bo po głównym koncercie można porozmawiać przy wspólnym stole, ognisku.
Tego zespołu nie znaliśmy z nazwy ... Bractwo Wiecznego Natchnienia ... ale skoro tylko zaczęli śpiewać, to poleciały znajome nutki ... bo Jurek Krużel nie zasypia gruszek w popiele, w jego audycji "Mikroklimat" można poznać wszystkich:-)


Usłyszelibyście, i zobaczyli potem ich skrzypka, co ten człowiek wyprawiał z tym instrumentem, co wydobywał z tych kilku strun i smyczka ... Widać było po wszystkich wykonawcach w każdy wieczór, że wspólne śpiewanie sprawia im wiele radości, są uśmiechnięci, bez zadęcia, lubią się wszyscy. Ta atmosfera ze sceny spływa na ludzi, zresztą cały czas widownia jest w kontakcie słownym ze śpiewającymi, ale bardzo sympatycznym ... czasami jakiś rzucony tytuł owocuje piosenką poza programem:-)
Blady świt zagnał nas na odrobinę odpoczynku, bo przecież nie będziemy siedzieć w dzień na miejscu, trzeba trochę ruszyć w teren. Pogoda dopisała cudnie, bo w zeszłym roku było siąpiąco, grzechem byłoby nie skorzystać.
Wybraliśmy się dosyć wcześnie do "Skamieniałego Miasta" w Ciężkowicach ... bocznymi drogami, przez rozrzucone po zboczach pagórów wioseczki, dotarliśmy tam przed południem ... i dobrze, bo nawet może uda nam się tutaj coś zjeść po zejściu ze szlaku.






Kiedy zeszliśmy na dół, odechciało nam się nawet jedzenia ... na parking zajechało ze 6 autokarów wycieczkowych, po drugiej stronie drogi podobnie, wysypało się z nich mrowie ludzi, wejście na szlak zostało zakorkowane ... uciekaliśmy stamtąd w popłochu, a głód zaspokoił koszyk piknikowy, który zawsze przygotowany wożę w bagażniku. To i zajechaliśmy m.in. na punkt widokowy w Bruśniku, z ogromną wieżą, spojrzeliśmy w cztery strony świata z wysokości, a potem u jej podnóża, w wiosennych okolicznościach przyrody, wśród kwitnących rumianami łąk przekąsiliśmy co- nieco ... jakiś dowcipniś przekręcił drogowskaz z kierunkiem na wieżę w drugą stronę, troszkę nam zeszło jej poszukiwanie ...




Tatr nie zobaczyliśmy, było troszkę przymglone.
Do wieczornych koncertów zostało jeszcze troszkę czasu, to i mała drzemka nam się należała, a ja jeszcze wyskoczyłam na obrzeża lasu, gdzie zauważyłam kwitnącego storczyka, buławnika, i smółkę, i jakieś trawy jak proso ...






Wieczorem znowu śpiewanki z udziałem Włodka Mazonia ...


... potem stara niezniszczalna gwardia, grupa SETA z turystycznymi. kultowymi hitami, które śpiewane są, jak Polska długa i szeroka ...




W tym roku będą obchodzić 40-lecie swej działalności  spiewaczej, oj! chyba szykuje się spora impreza na giełdzie piosenki w Szklarskiej:-)
Potem Wojtek Jarociński ze swoim repertuarem, na codzień śpiewa z Wolną Grupą Bukowina, więc nie obyło się bez "Rzeki", " Majstra Biedy" i innych, bo przecież nie pozwolilibyśmy oklaskami zejść mu ze sceny ...


... potem dołączyła do Wojtka Basia Sobolewska ze Stanisławem Szczycińskim z grupy "Mikroklimat", zgrabnie wymienili się na scenie i to byli już ostatni wykonawcy tego wieczoru ...


Naśpiewaliśmy się z nimi prawie do północy, potem dalej śpiewanki pewnie do białego rana, ale my już poszliśmy grzecznie odpoczywać, bo wyjeżdżaliśmy z Jamnej wczesnym rankiem. Spokojnymi drogami, Beskidem Niskim, bo aż tak zjechaliśmy w dół, zajechaliśmy na nasze Pogórze podlać roślinki, a potem do domu.


Pozdrawiam Was serdecznie, z echem muzyki "krainy łagodności", szumiącej jeszcze trochę w głowie, dzięki za odwiedziny, bywajcie w zdrowiu, pa!


9 komentarzy:

Stanisław Kucharzyk pisze...

Znów fotki z miejsc znajomych - miło. Trawa jak proso to perłówka zwisła.

Aleksandra I. pisze...

Jak widać intensywnie a także śpiewająco spędziliście ten czas. Lubię słuchać tego rodzaju muzykę. Pozdrowienia.

Anonimowy pisze...

Dziekuje za wzruszenia jakich dostarczyl mi ten wpis, Beskid Niski to moje rodzinne strony a ten rodzaj muzykowania jest mi bardzo bliski.

Problem liczby turystow w ciekawych miejscach jest praktycznie niemozliwy do rozwiazania. Nie lubie tych tlumow, czesto wrecz rezygnujemy ze zwiedzania uczeszczanych miejsc

Gorace pozdrowienia
A

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Staszek, a cieszę się, że Ci się przypomniały młode lata, czyżby te studenckie:-) inne jest to pogórze od naszego, zagrody porozrzucane prawie jak u Hucułów:-) trawka była ładna, mamy taką u nas? pozdrawiam.

Aleksandro, to była mała odskocznia, zaplanowana już dawno, mieliśmy jechać bez względu na wszystko:-) "kraina łagodności" to nasz ulubiony rodzaj muzyki, a takie koncerty mają swoistą atmosferę; pozdrawiam.

A, słabo znamy Beskid Niski, bo zawsze przejazdem, może bardziej koło Komańczy; teraz na powrocie kazaliśmy sobie wycieczkę na Konieczną, przez słowacki Zborov, i powrót przez Ożenną, ale tereny doskonałe, puste, dzikie, do tego niedzielny, leniwy poranek, praktycznie zero ruchu na drodze, miodzio:-) no i pogoda; udało nam się w Ciężkowicach przez popołudniowymi sobotnimi tłumami, bo w przeciwnym razie też zrezygnowalibyśmy; pozdrawiam.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Perłówka zwisła jest dość częsta na Pogórzu Przemyskim. Dodatkowo można tu spotkać rarytasik florystyczny perłówkę kolorową.

Beata Bartoszewicz pisze...

Skała "orzeł" piękna po prostu. A napis wyryty w skale ... Stanisław B... tajemniczy.

Serdeczności ślę,
BB

mania pisze...

O jakże Wam zazdroszczę śpiewanek! Wybieramy się 20.08 do Muczenego, będzie WGB i Dom o Zielonych Progach.
Serdeczności

Grażyna-M. pisze...

Lubię czytać Twoje opisy koncertów. Jest w nich tyle radości i ciepła.:)
Serdeczności:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Staszek, a nie spotkałam perłówki u nas, może po prostu nie zwróciłam uwagi:-) albo bywałam w miejscach, gdzie ona nie rośnie:-) pozdrawiam.

Beata, a widziałaś te daty? robią wrażenie; były tez piramidy; pozdrawiam.

Mania, zapisuję w kantyczce, jak nic nie stanie na przeszkodzie, zajedziemy do Mucznego, a jakże! pozdrawiam.

Grażyno-M, nutki płynące ze sceny niosą taki ładunek radości i ciepła:-0 pozdrawiam.