Caryna to łąka górska, położona wysoko, prawie pod połoniną ...
To także nazwa zespołu z "krainy łagodności", który poznaliśmy na koncercie "Pod Kopcem", a potem w jednej z audycji Jurka Krużela "Mikroklimat".
I tak przeglądając forum bieszczadzkie natknęłam się na imprezę w środku tygodnia w bacówce "Pod Honem" w Cisnej pod nazwą ZMIANA CZASU LETNIEGO NA ZIMOWY, a wieczorem klimatyczny koncert własnie "Caryny", no jak tu nie skorzystać?
https://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=TzKBvyE2eOE
Zaklepałam wcześniej nocleg w bacówce, a przed imprezą chcieliśmy jeszcze polecieć w góry, bo jakoś tak dawno nas tutaj nie było ...i "by dojrzeć w buczyny pniach Madonn twarze złote" ... wybraliśmy trasę z Mucznego na Bukowe Berdo i Krzemień ...
Ponury budynek ośrodka rządowego w remoncie, spokój, błogie spowolnienie czasu ... a wiecie, że byłam w starożytnych czasach "kaperowana" do pracy tutaj?
Jeszcze kasa parku czynna, po uiszczeniu opłaty pomaszerowaliśmy szlakiem do góry ... poty występowały na czoło, łapała zadyszka, otwierały się wszystkie pęcherzyki płucne ... ale po chwili rozeszliśmy się spokojnie ...
W lesie w miarę cicho, ale huczący ponad głowami wiatr przypominał, że na górze czeka na nas niezła jazda ...
Dwójka młodych, która szła przed nami, skryła się za folią termiczną, która łopotała na wietrze, jak wściekła, my ubraliśmy kurtki, czapy i dalej do góry ... otwierały się przed nami kolejne widoki ...
... obie połoniny z najdalej wysuniętym Smerkiem ... góry posiwiały, wiatr chłostał trawy niemiłosiernie, a karłowate krzaczki jarzębin i buków były już zupełnie bezlistne ...
Parliśmy do przodu dalej, wiatr wyciskał z oczu łzy, które nie zdążyły stoczyć się na policzek, porywał je ze sobą ... przesuwał nami po szlaku, przyczajał się i uderzał ze zdwojoną siłą ...
Chmury, które rano zdawały się nie wróżyć nic dobrego, ba! wiatr niósł nawet drobinki wody, jakoś rozeszły się i nawet czasami błysnęło słońce ...
Sporo musiałam się zapierać, żeby nie zepchało mnie z tego skalnego grzebienia, a potem schowaliśmy się przed wiatrem z drugiej strony i patrzyliśmy ... i patrzyliśmy ... czasami przechodzili ludzie, to w jedną, to w drugą stronę ... patrzyliśmy ...
Tam pod szczytem carynka, Obnoga się nazywa, kiedyś prowadził tam szlak z Krzemienia do Mucznego, teraz go już nie ma, choć jeszcze w borówczyskach i trawach rysuje się stara, wydeptana ścieżka ... schodziliśmy nią kiedyś, już nielegalnie ... był tam schron, który spłonął kilka lat temu ... może był komuś niewygodny, a może to przypadek ... przy małej ilości schronisk każdy dach nad głową pożądany, zwłaszcza przy załamaniu pogody ...
Czas wracać, teraz dzień krótki, a my tradycyjnie do Przysłupia, na pstrąga...
... jeszcze rzut oka na masyw Tarnicy z drogi do Wołosatego ...
... jeszcze Caryńska, dumnie prezentująca swe wdzięki przy drodze.
Trzeba się śpieszyć, bo w drugi weekend listopada zamyka się smażalnia już na zimę ...
W górach są jeszcze turyści, nieliczni co prawda, bo to środek tygodnia, ale na każdym mijanym parkingu stoją auta, schodzą powoli z gór ... miły czas, nie to, co w lecie.
Z pełnymi brzuchami meldujemy się w bacówce, a tam już przygotowania do muzykowania, schodzą się ludzie, teraz będzie coś dla ducha ... i ucha ...
... ten z prawej strony, to Serb, Darko, to dzięki niemu z utworami poetyckimi mieszała się muzyka bałkańska ... miodzio ... zaśpiewali mi nawet piosenkę "Ajde, Jano", o którą poprosiłam ...a gospodarze postarali się bardzo, zrobiła się uczta nad ucztami, bo pojawił się pieczony baran ...
... niestety, nie przełknęliśmy ani kęsa, pstrąg zajął trawieniem nasze żołądki na długo ...
Wszyscy bawili się świetnie, poznaliśmy sympatycznych ludzi z forum bieszczadzkiego i siedzieliśmy długo w noc, gadając i śpiewając na przemian ...
Ranki po takich wieczorach nie są już fajne, trzeba wracać do domu ... no cóż, wycięliśmy w drogę na Terkę, zahaczyliśmy jeszcze o Łopienkę ... pokłonić się Pani Łopieńskiej ...
... nikogo, tylko my sami ...
... i jeszcze lipa spod cerkwi, chyba każdy ma ją na zdjęciu, jeśli tu był ... czasami z zawartością dla fotografującego, czasami pustą, jak dla nas ...
Mijamy zalew soliński, o matko, jak mało wody ...
... niektóre zatoczki wyschłe zupełnie ... zresztą we wszystkich górskich ciekach, smętnie ciurkają mizerne wody między kamieniami ... odkryliśmy w Uhercach Mineralnych lokalny browar UrsaMajor Bieszczadzka Wytwórnia Piwa, kupiliśmy do degustacji różne ichnie piwa, trzeba wspierać lokalny biznes ... potem przecięliśmy pasmo Chwaniowa ...
... i już znaleźliśmy się po naszej stronie Pogórza ... przez Grąziową, nad wąskim tutaj Wiarem jechaliśmy do chatki, bodaj na chwilkę ...
Droga do nas ... tu leży poskładany w metry nasz las zza drogi ... posiedzieliśmy w jesiennym słoneczku na tarasie, posililiśmy się, wypiliśmy kawę ... trzeba wracać ... po drodze spotkaliśmy Janka, jechał dalej wywozić drzewo z lasu po przerwie obiadowej ... z wodą coraz gorzej, nawet u tych, którzy wykopali nowe studnie, już brakuje wody ... sąsiad dla zwierząt wozi wodę z potoku, gdzie wygrzebał jakiś dołek i tam się zbiera ona w większych ilościach ... nie jest dobrze ...
Przywiozłam dla Magdy nasiona bukwi w ilościach niewyobrażalnych, zalegających bieszczadzkie, bukowe lasy ...
... dla Piotra z Chaty nad Wisłokiem gąskę szarą ...
... dla Megi torfowisko w Wołosatem, już nabiera kolorów ...
... a dla wszystkich jeszcze ciepłe, i niezapomniane widoki z gór ... i klimat bacówki "Pod Honem", pachnącą drewnem i skrzypiącą ze starości ...
... a my "ujrzeliśmy w bukowych pniach madonn twarze złote"...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, za ciepłe słowa, bywajcie w zdrowiu, pa!
22 komentarze:
Takie bacówkowe imprezy są świetne! U nas w Beskidzie Żywieckim głównie na Wielkiej Rycerzowej :) A Bieszczady... Cudowne, nawet z atrakcjami typu huragan we włosach... ;) Pozdrawiam ciepło :)
Jedni mają Bałtyk na wyciągnięcie ręki, inni bezkresne połoniny... ależ zatęskniłam za góami :)
Pozdraawiam :)
W nawiązaniu do poprzedniego komentarza Rudej. Jedni mają Bałtyk, drudzy połoniny, a jeszcze inni miejski beton i równiny. Jednak i lokalnie mozna się pocieszyć przyrodą, już parę kilometrów za miastem.
Tez tęsknię za górami. Pięknie tam. Pozdrawiam
Och, jak ja uwielbiam takie klimaty! Zespołu nie znam, ale zaraz nadrobię zaległości.
Myślę sobie, że gdybym tylko urodziła się bliżej to pewnie mieszkałabym gdzieś w Bieszczadach.
Na Warmii dopiero tworzy się taki klimat jak właśnie w Bieszczadach, dopiero jest odkrywana, ale mam nadzieję, że i tu będą działy się kiedyś takie harce!
Ludzie gór powinni trzymać się razem:) Doborowe towarzystwo, pyszne jadło, wspniała muzyka- aż się serce człowiekowi raduje:)
Góry jesienią są najpiękniejsze-wiatr z oczu łzy wyciska, ale nie rzadko są to łzy wzruszenia. Szlaki są prawie puste, wokół rozciągają się cudowne widoki, cisza, spokój...jak tu nie kochać gór?:)
Witaj Mario.
Piekna wypraw i piękne zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie:))
Chyba będziemy musieli się przyzwyczaić do wiatru na pogórzu... jak ostatnio nocowaliśmy to tak wiatr gwizdał, wył, huczał, że nie mogliśmy zasnąć. Sąsiedzi powsadzali szpalery śiwrków od zachodu, zeby się przezd wiatrami osłonić. A my chyba nie posadziomy, bo własnie od tamtej strony jest najpiękniejszy widok...
Najpiękniejsza jesień jest w górach. Cudone zdjęcia, Marysiu ;)
Wspaniała wycieczka i przecudne widoki. Zawsze marzyłam o zamieszkaniu w Bieszczadach ale obecnie ten pęd do nowoczesności czyli kolorowe domy i wybrukowane podwórka i te tłumy turystów te samochody mnie zniechęcają i pozostaje mi juz tylko Wasze pogórze albo Podlasie...A właściwie marzenia...
Uwielbiam takie imprezy! Marysiu to jest super komfort tak w środku tygodnia zrobić wypad w góry :)Jeszcze ja bym dała radę ;) ale chyba sama. Może w niedzielę uda nam się troszke połazić .Tęsknię za tym klimatem ,a tak blisko...Ja chyba nie doceniam naszych Bieszczad,a Ty robisz mi coraz większego "smaka" chyba zacznę też forum bieszczadzkie odwiedzać :)
Dzieki! Pozdrawiam serdecznie !
AniaA
Wspaniała wycieczka, tęsknię za podobnym wypadem. Narobiłaś mi apetytu :)
Pozdrawiam
Kolejna wspaniała opowieść. Rozmarzyłam się... :)
Serdeczności :)
Cuda, cuda, cuda !!!!! Popatrzę sobie dzięki Tobie Mario na piękną jesień ! Ja uwięzionam jeszcze do końca listopada w czterech ścianach :( Pozdrawiam ciepło. S.
Kolejny raz pisze ten komentarz, bo ciągle mi pokazuje "error" :(
Czytałaś Marysiu "Bieszczady w PRLu"? Jest tam w 1.cz. obszerna historia hotelu w Mucznem.
Czytałam gdzieś o tym koncercie w Bacówce z żalem, ze nie mogę pojechać, bo tez znam Carynę z "Mikroklimatu", fajnie grają :)
Miłego weekendu :)
Tarnica, Wołosaty Mario jak ja Ci zazdroszczę / wybacz bo w tym pozytywnym znaczeniu, byliśmy młodzi tam i szczęśliwi, ba byłam w ciąży więc i syn z nami/ a potem nie wróciliśmy i właśnie tych powrotów zazdroszczę. Bywaliśmy tak często a teraz pewnie nie poznalibyśmy ale to niesamowite miejsca i ludzie, których spotykacie są też ciekawi. Popieram takie wyjazdy! Muszę zmobilizować męża, z jego nadciśnieniem Tatry nie wskazane ale tam...odmłodnielibyśmy! a tego nam trzeba. Fajnie tak z Tobą tam być, to dobrze, że masz tego bloga :)
A która to Magda od bukwi? Ta Magda, czy nie ta?
Jadłaś kiedyś prażone bukwie?
W ośrodku rządowym, o mało co, nie pracowałaś?
Świst wiatru, łzy wyciskane z oczu, bardzo mi się kojarzą z górami.
Pozdrawiam gorąco!
Piękna opowieść i urocze zdjęcia - jak zwykle zresztą. :-) Szczególnie interesuje mnie ta bacówka, bo nigdy o niej nie słyszałam. Nie to żebym była jakąś mega znawczynią Bieszczad, choć swego czasu sporo po niech chodziłam. Muszę zlokalizować na mapie i uskutecznić w przyszłości wyprawę. Przecież z Beskidu Niskiego w Bieszczady to naprawdę rzut kasztanem :-) tudzież żołędziem. pozdrowienia
Marysiu, dziękuję Ci kochana za tę piękną bieszczadzką wyprawę:) Ze względu na kłopoty ze zdrowiem nie było mi dane w tym roku po podróżować w wakacje:( Z tym większą przyjemnością odbyłam chociaż tę wirtualną:) Uwielbiam to zdjęcie gdzie wzniesienia ozłocone są przez żółknące drzewa. A danie z pstrąga bardzo apetycznie wygląda. Fajnie miałaś:))) Ściskam. Ania
Góry jesienią innością piękne: kolorami suchych traw, żółtymi liśćmi brzóz, miedzianymi buków, złotymi modrzewi i powykręcanymi pniami buczyny karpackiej.
Piękny górski spacer.
Z przerażeniem popatrzyłam na wodę w zalewie.......
Czym jest człowiek wobec potęgi przyrody.
Brak wody staje się faktem....
Serdeczności Marysiu
Kolejna wyprawa, a dzięki niej wspaniałe widoki utrwalone na zawsze. Ale sie napatrzyłam !
Widoki takie, że uśmiech sam pojawia się na twarzy, a myśli uciekają gdzieś do dawnych wspomnień. Piękna relacja, wspaniale oddany nastrój tej pory roku. Do tego jeszcze ten wieczór w bacówce - musiało być bardzo klimatycznie. Szkoda, że to aż tak daleko, chciałoby się tam być z Wami.
Serdeczne jesienne pozdrowienia.
Iza, troszkę przypomnieliśmy sobie młode lata, kiedy to w schronisku w Ustrzykach Górnych, przy kominku, siedziało się prawie do rana przy gitarze; schroniska już nie ma, a my mamy wspomnienia; i ja pozdrawiam.
Ruda, tak, to co ma się pod bokiem, nie docenia się; a nam do morza tak daleko, zresztą od nas wszędzie daleko; i wyobraź sobie, że ludzie w bacówce wcale nie z bliska, przyjechali gdzieś z dalekiej Polski, aż byłam zaskoczona; jedna dziewczyna przyjechała tylko na wieczór, rano pomknęła dalej; to cieszy;
pozdrawiam cieplutko.
Anko, pewnie, że można, wystarczy wyjść z domu; zawsze powtarzam, że w każdym miejscu coś jest, tylko trzeba umieć to dostrzec; i ja pozdrawiam.
Natalio, wiem, przecież nie raz opisujesz koncerty, i to zaprzyjaźnionych ludzi; wiesz, tak mi się wydaje, że Bieszczady tracą swój klimat, ale ja patrzę na nie z perspektywy czasu; ciężko spotkać turystę z plecakiem, wszechobecna komercja; długo by opowiadać, dlaczego tracą; może lepiej Beskid Niski, tam jeszcze klimat; pozdrowienia ślę.
Weroniko, mniemam, iż ludzie gór to inne odczuwanie natury, inne tematy do rozmowy; zostawia się codzienne życie na dole, a samemu idzie w pocie czoła wysoko, wysoko, po to, by za chwilę zejść ... ale to co na górze, to moje; tak, jesień jest najlepsza na wędrówki, szkoda, że już dzień taki krótki; serdeczności.
Teniu, było pięknie, mało ludzi na szlaku, bo to środek tygodnia, warto pomęczyć się, by za chwilę paść oczy widokami; i ja pozdrawiam.
Inkwizycjo, duje, duje mocno, u nas też, aż chatka trzeszczy w posadach; nas odrobinę chroni las, ale jak idzie wiatr od zachodu, to uderza prosto w chatkę; szkoda, że pojechaliśmy za późno, bo już po kolorach; serdeczności.
Agato, nawet pogoda dopisała, bo przez chwilę wydawało się, że lunie; jeszcze Beskid Niski jest w miarę przyjazny dla szukających ciszy i spokoju; marz, Agato, marz, one czasami spełniają się; pozdrawiam.
AniuA, możemy sobie pozwolić na dzień w środku tygodnia, to plusy swojej działalności, choć minusów więcej; ja już zapomniałam, jak w Bieszczadach jesienią, to było bardzo odświeżające; odwiedzaj forum, odwiedzaj, czasami można coś fajnego wyczytać, nie tylko z bieżących spraw; serdeczności ślę.
MagdalenoK, od pewnego czasu omijaliśmy Bieszczady szerokim łukiem, bo z psami nie wolno, latem mnóstwo ludzi; jesień jednak najlepsza na tego typu wypady; pozdrawiam.
Magdaleno, dzięki, a dla nas mała odskocznia od codzienności, zwłaszcza dla męża; pozdrawiam serdecznie.
Sunnivo, kto lub co Cię uwięziło? ucieknij, na swoją wieś; pozdrawiam.
Maniu, a nie wiem, kto mógł napsuć, może sam wielki blogger? nie, nie czytałam,, i dobrze, że nie poszłam tam do pracy, jakieś smutne i punure miejsce; my też tak z biegu, ale było wyjątkowo fajnie; i mamy płytkę Caryny, a na niej także parę romansów rosyjskich, ciekawe; serdeczności.
Mażeno, dla mnie Bieszczady to też kopalnia wspomnień, i dlatego nie dziwię Ci się; to taki powrót do młodości, chociaż oddech już krótki, pot perli czoło, ale dajemy radę; i właściwie można teraz chodzić przez cały czas, i po szronie też, po śniegu nie odważyłabym się, bo męczy za bardzo;
więc, Marzeno, może kilka dni w Bieszczadach? w końcu to nie tak daleko; serdeczności ślę.
Ta Magda, no pewnie, że ta, kto pisał ostatnio o bukwi? nie jadłam prażonej, kiedyś ojciec przyniósł w kieszeni, skubałam, nawet smaku nie pamiętam; można się nią upić? a może odurzyć? co w niej takiego? wiatr taki, że pofrunąć możnaby nad połoninami ... lepiej nie, zniosłoby na Ukrainę, jak wróciłabym? do tiurmy wsadziliby; pozdrawiam.
Polanko, bacówka w Cisnej, drogą w bok naprzeciwko sklepu, znaki poprowadzą, a budynek jak inne w Bieszczadach, jak pod Rawkami, albo na Jaworzcu, socjalistyczne budownictwo, byle jakie i akustyczne bardzo; z Beskidu to rzeczywiście rzut, szyszką niech będzie, do Cisnej, nawet sobie pojedziecie cudną "droga karpacką"; pozdrawiam cieplutko.
Aniu, wyprawa dla nas "przypominajka", bywaliśmy tam wcześniej, chociaż ja nie pamiętam ostatniego etapu szlaku, tuż przed wyjściem na połoniny; dobrze, że mogłam choć trochę uprzyjemnić Ci czas; to Tarnica za tymi drzewami, najwyższy szczyt polskich Bieszczadów, z tamtego miejsca wygląda niezbyt majestatycznie; to pstrąg nad pstrągami, zawsze jemy go, jak jesteśmy w pobliżu; serdeczności.
Zofijano, hm! spacer mówisz, nie nazwałabym tego spacerem, to litry potu wylane, zadyszka jak stąd do nieba, dopiero potem rozeszliśmy się i było przyjemnie, moglibyśmy iść i iść; zobaczyłabyś kamienne koryta potoków czy większych rzek, takich nie widziałam jeszcze, jak żyję; pozdrawiam Cię cieplutko.
Aniu, widoki i wspomnienia noszę w sercu, choć pamięć ulotna bywa, dobrze, że pozostają zdjęcia; serdeczności dla Ciebie.
Wkraju, czuję, że wielkim sentymentem darzysz Bieszczady, i my także pełni wspomnień; w bacówkach często zmieniają się ajenci, wiele zależy od nich, zwłaszcza klimat, obecni gospodarze bardzo sympatyczni; nie tak strasznie daleko, trzeba tylko powiedzieć sobie: Jedziemy ... i już; pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz